Recenzja filmu

Pod wulkanem (2024)
Damian Kocur
Sofiia Berezovska
Anastasiya Karpenko

Rodzina w zawieszeniu

Damian Kocur nie lubi krzyczeć swoim kinem. Zamiast wielkich słów i spektakularnych scen, wybiera ciszę, obserwację i codzienność, w której nagle pojawia się coś, co wywraca życie do góry nogami.
Damian Kocur nie lubi krzyczeć swoim kinem. Zamiast wielkich słów i spektakularnych scen, wybiera ciszę, obserwację i codzienność, w której nagle pojawia się coś, co wywraca życie do góry nogami. Tak było w "Chlebie i soli", tak jest też w jego drugim pełnometrażowym filmie – "Pod wulkanem". Tym razem jednak reżyser zabiera widza daleko od Polski, na słoneczną Teneryfę, gdzie spotykamy rodzinę z Ukrainy.

Roman, Anastasiia i ich dzieci – nastoletnia Sofiia i młodszy Fedir – przyjechali tu jak zwykli turyści. Słońce, plaża, basen, wszystko wygląda tak, jak powinno wyglądać wakacyjne zdjęcie na Instagramie. I nagle w tym pozornym raju pojawia się wiadomość, która zmienia wszystko: w Ukrainie wybucha wojna. Nagle powrót do domu staje się niemożliwy. A wraz z tą wiadomością znika poczucie bezpieczeństwa.

Kocur nie pokazuje wojny bezpośrednio. Nie ma tu czołgów, wybuchów ani dramatycznych scen znanych z wiadomości. Zamiast tego jest coś trudniejszego – zawieszenie. Bohaterowie utknęli w miejscu, które miało być wakacyjnym rajem, a teraz stało się klatką. Na tle świętujących turystów ich twarze wyglądają jakby należały do ludzi, którzy nagle obudzili się w innym świecie.

To właśnie w tej różnicy – między plażową beztroską a ciężarem wiadomości z domu – kryje się największa siła filmu. Kocur patrzy z bliska, pokazuje drobne gesty: spojrzenia, przerwane rozmowy, ciszę przy obiedzie. Te szczegóły tworzą atmosferę większą niż najbardziej dramatyczne sceny. Widz nie potrzebuje dodatkowych słów – czuje napięcie w każdej chwili.

Szczególnie ważna staje się perspektywa Sofii. Dziewczyna poznaje na Teneryfie młodego uchodźcę z Afryki, który dorabia na ulicy sprzedając bransoletki. Ta znajomość pokazuje, że los "rozbitków" nie dotyczy tylko Ukrainy. Każdy, kto traci dom, kto zostaje wyrwany ze swojego miejsca, w jakiś sposób dzieli podobny los. To spotkanie jest jednym z cichych, ale mocnych momentów filmu.

"Pod wulkanem" jest kręcony w stylu, który nie próbuje być efektowny. Kamera często stoi w miejscu, rejestrując codzienność taką, jaka jest – światło naturalne, zwykłe sytuacje, pozornie mało znaczące drobiazgi. Ale właśnie dzięki temu czuje się autentyczność. To nie jest kino, które prowadzi widza za rękę i tłumaczy mu, co ma czuć. Raczej podsuwa mu fragmenty rzeczywistości i pozwala samemu je poskładać.

Ten minimalizm może jednych zachwycić, a innych znużyć. Nie ma tu wielkich zwrotów akcji ani mocno zaznaczonej dramaturgii. Wszystko rozwija się powoli, jakby w rytmie dnia, który mimo upału i pięknych widoków staje się ciężarem. Ale właśnie w tej prostocie tkwi siła – w tym, że film opowiada o wojnie bez pokazywania wojny, o strachu bez krzyku i o rodzinie, która w obliczu tragedii musi nauczyć się żyć w zawieszeniu.

I właśnie tu pojawia się słabość filmu. Taki minimalistyczny sposób opowiadania nie każdemu przypadnie do gustu. Tempo jest wolne, a akcja rozwija się niemal niezauważalnie. Dla niektórych widzów to może być nużące – zwłaszcza jeśli spodziewają się mocniejszej dramaturgii czy wyraźnych punktów zwrotnych. Czasami wrażenie stagnacji jest tak silne, że łatwo się od filmu odsunąć, tracąc cierpliwość. Wątki poboczne, jak historia znajomości Sofii, bywają urwane, a przez to film może sprawiać wrażenie niedokończonego szkicu, a nie pełnej opowieści.

To film, który potrafi zafascynować swoją ciszą, ale też łatwo zgubić widza w długich ujęciach i fragmentarycznych wątkach. Minimalizm Kocura działa tylko wtedy, gdy widz jest gotów wejść w ten rytm – w przeciwnym razie seans może się wydawać zbyt rozwleczony. To propozycja dla cierpliwych i dla tych, którzy szukają w filmie raczej refleksji niż rozrywki.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Pod wulkanem
Nie dam głowy, ale w "Pod wulkanem" chyba nawet nie pada słowo "wojna". A nawet jeśli, to na pewno nie... czytaj więcej
Jakub Popielecki
Jakub Popielecki
8