Recenzja filmu

Supermarket (2012)
Maciej Żak
Mikołaj Roznerski
Marian Dziędziel

W hipermarketowej sieci

Hipermarket jako sceneria cichutkich zbrodni z drastyczną konsumpcją w tle to propozycja, która mogłaby być doskonałą próbą zabawy z konwencją filmów kryminalnych. Niestety w chaotycznym,
W trakcie świątecznych przecen i okazji w hipermarketowym światku panuje chaos. Masa klientów, szybka wymiana towarów i święto konsumpcji, kiedy to królują drobni złodzieje. Mimo wszelkiej maści zabezpieczeń, bramek, firm ochroniarskich i tak zawsze coś zginie. Bohaterowie filmu Macieja Żaka to grupa sfrustrowanych sklepowych wojowników, którzy za wszelką cenę postanawiają nie dopuścić do strat. Wszystko na prośbę kierownika, z zastrzeżeniem, że rychłe zwolnienie z pracy będzie najbardziej trafną karą za niesubordynację.

W "Supermarkecie" obrońcy godności konsumpcyjnego molocha to prywatna firma ochroniarska dowodzona przez pana Jaśmińskiego (Marian Dziędziel). Niestety, straty sieci handlowej są tak ogromne, że trzeba raz na zawsze powstrzymać przestępców wszelkiej maści. Na domiar złego jednym z pracowników Jaśmińskiego jest jego przybrany syn Himek (Mikołaj Roznerski). Chłopak nie potrafi zaaklimatyzować się w hipermarkecie. Tak naprawdę jest artystyczną duszą i muzykiem, który w trakcie przerw grywa na klarnecie. To on właśnie wskazuje pierwszego "sylwestrowego kieszonkowca". Akcja pacyfikacyjna jest sprawna i szybka. Kiedy okazuje się, że niepozorny pan Warecki (Tomasz Sapryk) ukradł tylko czekoladowego batonika, sytuacja odrobinę się komplikuje.

To jedynie początek. Na dokładkę są zbyt opiekuńcze żony, skradziony akumulator, tajemnicza walizka z biżuterią i przerażająca przeszłość jednego z głównych bohaterów. W "Supermarkecie" rządzi interpretacyjny i gatunkowy chaos. Z jednej strony w filmie Żaka można doszukiwać się elementów klasycznego horroru czy nawet krwawego slashera, który byłby w tym przypadku genialnym rozwiązaniem. Z drugiej – nieudany wątek "sklepowej miłości" i zagubionej artystycznej duszy na zapleczu świątyni konsumpcji wybija z kryminalnej zagadki. Kiedy dołożymy do tego lekko kwaśny humor kierownictwa sklepu, to efekt końcowy wydaje się, delikatnie mówiąc, średnio strawny.

Hipermarket jako sceneria cichutkich zbrodni z drastyczną konsumpcją w tle to propozycja, która mogłaby być doskonałą próbą zabawy z konwencją filmów kryminalnych. Niestety w chaotycznym, przeźroczystym świecie Macieja Żaka tak naprawdę nie wiadomo, czy ważniejszy jest trup czy naiwna diagnoza o niebezpieczeństwie drzemiącym za drzwiami wielkopowierzchniowych hipermarketów.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przyznam szczerze, że ostatnimi czasy polskie filmy omijam szerokim łukiem, sprawdzając tylko z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones