Recenzja filmu

Taxi 4 (2007)
Gérard Krawczyk
Samy Naceri
Frédéric Diefenthal

Cztery, czyli o dwa za dużo

Francuzi kochają serię <a href="http://www.filmweb.pl/Taxi,1998,o+filmie,Film,id=727" class="n"><b>"Taxi"</b></a>. Każda jej kolejna część, choć opiera się na tym samych gagach i dowcipach,
Francuzi kochają serię "Taxi". Każda jej kolejna część, choć opiera się na tym samych gagach i dowcipach, cieszy się w ojczyźnie Balzaka ogromną popularnością. Film "Taxi 3", o którym swego czasu pisałem, że mógłby w ogóle nie powstać, obejrzało we Francji ponad sześć milionów widzów. "Taxi 4" ma już na liczniku prawie 5 milionów widzów i niewykluczone, że pobije wynik swojej poprzedniczki. W "Taxi 4" taksówkarz Daniel i policjant Emilien są już szczęśliwymi ojcami usiłującymi pogodzić pracę zawodową z wychowaniem synów. Ich spokojne życie zostaje zaburzone wraz z pojawieniem się w marsylskim komisariacie pewnego Belga. Oskarżany o kilkaset przestępstw kryminalista ma spędzić tam zaledwie kilka godzin i zostać przetransportowany do więzienia w Afryce. Niestety, łatwowierny Emilien decyduje się go... uwolnić. Chcąc odzyskać utraconą odznakę, bohater zwraca się o pomoc do Daniela. Wierzy, że jeśli uda mu się odnaleźć zbiega i doprowadzić do jego aresztowania, komisarz Gibert przyjmie go z powrotem do pracy. Seria "Taxi" ma wiele wspólnego z "Jamesem Bondem". I nie chodzi mi tu o tytułowy samochód, którego nie powstydziłby się agent 007, ale o fakt, że oba cykle zawdzięczają swoją popularność powtarzalności. Idąc do kina na Jamesa Bonda, wiemy, że szpieg na pewno uratuje świat, skwituje swoich wrogów cynicznymi komentarzami, a po drodze uwiedzie kilka pięknych kobiet. Identycznie przedstawia się sytuacja z serią wymyśloną przez Luca Bessona. Wybierając się na kolejną odsłonę "Taxi", oczekujemy dynamicznych pościgów, szaleństw inspektora Giberta oraz ocierających się o skrajną głupotę poczynań Emiliena i jego kolegów z komisariatu. Muszę przyznać, że ten scenariusz dobrze sprawdził się w "Taxi" i "Taxi 2". Drugą część serii wciąż uważam za wzorowy przykład komedii sensacyjnej, której twórcom udało się w idealny sposób połączyć szybką akcję ze sporą dawką humoru. Niestety, już "Taxi 3" Luc Besson i jego współpracownicy udowodnili, że kończą im się pomysły, a "Taxi 4" jest tego ostatecznym potwierdzeniem. Nowa produkcja duetu Besson-Krawczyk jest zwyczajnie nudnawa. Pościgów w tym filmie mamy jak na lekarstwo, a tytułowa taksówka wkracza do akcji zaledwie... raz. Besson nie miał pomysłów ani na samochód, ani na swoich bohaterów. Większość intrygi toczy się wokół osoby Emiliena, a Daniel został zepchnięty do roli drugoplanowej. Na szczęście scenarzysta wyeksponował postać komisarza Giberta, którego - podobnie jak we wcześniejszych odsłonach serii - brawurowo odtwarza Bernard Farcy po raz kolejny udowadniając, że jest największą i najzabawniejszą gwiazdą cyklu. "Taxi 4" to zbiór znanych z poprzednich części gagów, pomysłów i dowcipów. Być może zdeklarowani fani serii będą tym filmem zachwyceni, mnie jednak wyraźnie zmęczył, choć, czym może zaskoczę wielu, w prywatnym rankingu stawiam go wyżej niż nieszczęsną część trzecią.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Szybkie pościgi, wartka akcja i salwy śmiechu należą do przeszłości, gdy mowa o kolejnym, czwartym już... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones