Recenzja filmu

Totalny kataklizm (2008)
Jason Friedberg
Aaron Seltzer
Matt Lanter
Vanessa Lachey

"Disaster" w tytule jest znaczący

Nie dowierzam temu, co zobaczyłem na ekranie. Jason Friedberg i Aaron Seltzer, tandetni i kiczowaci reżyserzy, twórcy średniej "Komedii romantycznej", kretyńskiego "Wielkiego Kina" i
Nie dowierzam temu, co zobaczyłem na ekranie. Jason Friedberg i Aaron Seltzer, tandetni i kiczowaci reżyserzy, twórcy średniej "Komedii romantycznej", kretyńskiego "Wielkiego Kina" i beznadziejnego "Poznaj moich Spartan", zaatakowali po raz czwarty swoją jakże ambitną i prześmieszną parodią filmową. Jakże wielkie było moje niedowierzanie, kiedy ujrzałem na ekranie parodiowane filmy, które ledwo miały premierę lub jeszcze jej w ogóle nie miały. No i co z tego wszystkiego wyszło? Kompletne zero. I aż koleiny dziw bierze, że "Totalny kataklizm" pomimo swojej beznadziejności i sztuczności, zarobił więcej niż oczekiwano. W życiu bym nie uwierzył, gdybym na oczy nie zobaczył. Teraz nadszedł czas, by krótko streścić bardzo przemyślaną i zakręconą, niczym z filmów Lyncha, fabułę filmu. Główny bohater - młody Will, ma proroczy sen. Amy Winehouse przepowiada mu w nim nadchodzącą katastrofę, na którą składają się tornada, globalne ocieplenia, mrozy, meteoryty i temu podobne. Mówi mu także, że katastrofy mają jakiś związek z tajemniczą Kryształową Czaszką. Wiele superbohaterów stara się zapobiec apokalipsie, ale niestety - na Iron Mana spada krowa, na Hulka spada krowa, Hancock w locie uderza w lampę i mdleje, a Batman boi się umrzeć i ewakuuje się z miasta. Ocalenie świata leży teraz w rękach Willa i jego młodych przyjaciół - czarnoskórego Calvina, Lisy, ciężarnej Juney, Amy i Zaczarowanej Księżniczki. Na swojej drodze będą musieli stawić czoła min. kobietom, które lubią seks w wielkim mieście oraz słodkim i utalentowanym wokalnie chipmunkom, które wcale nie są takie słodkie, jak się wydaje. Inteligentne prawda? Określić ten film 'beznadziejnym' - to wielkie niedomówienie. Określić ten film 'wybitnym' - to hańba dla prawdziwych arcydzieł kinematografii. To dzieło jest niczym innym, jak zlepkiem nieśmiesznych gagów, które twórcy wymyślali podczas kręcenia filmu. Jest zlepkiem tego, co widzieliśmy już w wielu innych komediach - i tych lepszych i gorszych. Twórcy wykazali się jednak wielką "oryginalnością", kręcąc scenę Calvina z psią kupą na twarzy - lecz niestety wątpię, by na tej scenie ktokolwiek się dobrze bawił - no chyba, że nie na trzeźwo. Kogo mogą także bawić gagi drugoplanowych bohaterów, którzy wciąż rozmawiają sami ze sobą, mówią coś, co ma być śmieszne, a potem giną przygnieceni meteorytem lub zostają pożarci przez chipmunki. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Jason Friedberg i Aaron Seltzer w końcu wezmą sobie do serca te wszystkie nieprzychylne im opinie i skończą z kręceniem parodii, albo w ogóle - ze staniem za kamerą. Każdego kinomana który ma chodź odrobinę oleju w głowie, ostrzegam - niech ominie ten film szerokim łukiem. Gatunek "parodia" już niestety został pogrzebany i raczej nic nie wskazuje na to, by się cokolwiek zmieniło.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nareszcie jest. "Znakomita" parodia, która z powodzeniem może konkurować z takimi klasykami tego gatunku... czytaj więcej
Co różni człowieka od zwierzęcia? Po pierwsze – świadomość. Po drugie – dusza (jeśli ktoś nie wierzy, to... czytaj więcej
Film podobno z założenia miał być głupi, miał bezlitośnie wyśmiewać i parodiować hity ostatnich lat, miał... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones