Recenzja filmu

World War Z (2013)
Marc Forster
Brad Pitt
Mireille Enos

Świat u progu zagłady

Po serii niezwykle mizernych zombie movies, jakie ostatnio ujrzały światło dzienne (dla przykładu można wymienić niedawne twory samego George'a A. Romero - jednego z ojców tego gatunku,
Po serii niezwykle mizernych zombie movies, jakie ostatnio ujrzały światło dzienne (dla przykładu można wymienić niedawne twory samego George'a A. Romero - jednego z ojców tego gatunku, "Survival of the Dead" czy "Diary of the Dead: Kroniki żywych trupów"), straciłem już nadzieję na porządny, brutalny, z dreszczykiem emocji horror, z nieumarłymi w roli głównej. Szczęśliwie najnowsza produkcja utalentowanego reżysera, Marca Forstera (twórca "Marzyciela", "007 Quantum of Solace" oraz "Kaznodziei z karabinem"), "War World Z", oparta na motywach powieści Maxa Brooksa pod tym samym tytułem, przywraca utraconą przed laty chwałę gatunkowi. To doskonały przykład na to, jak powinien wyglądać współczesny zombie movie.

Historia zaczyna się całkiem niewinnie. Przedstawiona zostaje nam pewna kochająca się rodzina. Pokrótce poznajemy głównego bohatera obrazu, Gerry'ego Lane'a, oraz jego relacje z żoną i dziećmi. Śniadanie, dyskusja przy stole, zwykły poranek, jak każdy inny. Gdy podczas zwyczajnej jazdy samochodem bohater wpada w olbrzymi korek, z każdą kolejną minutą zaczynają dziać się coraz to dziwniejsze rzeczy. Policja próbuje zapanować nad zaistniałą sytuacją, jednak ta powoli wymyka się im spod kontroli. Jeszcze bardziej niepokojące są rozbrzmiewające w oddali krzyki. Lecz dopiero widok rozwścieczonych, dzikich, pozbawionych resztek człowieczeństwa ludzi, atakujących przerażonych przechodniów, wzbudza panikę i lęk... To początek zagłady ludzkości...

"World War Z" to dynamiczny i interesujący zombie movie. Scenarzyści nie bawią się w długie wprowadzenia, bezsensowne dialogi wzbudzające u widza jedynie poczucie frustracji, lecz od razu przechodzą do sedna sprawy. Już w pierwszych minutach seansu twórcom udaje się zbudować pełną napięcia atmosferę. Z duszą na ramieniu śledzimy losy bohaterów, oczekując wraz z nimi kolejnych wydarzeń; towarzyszący nam niepokój oraz niepewność stają się nie do zniesienia do chwili, gdy następuje pierwsze spotkanie Gerry'ego Lane'a z nieumarłymi. Mocny i szokujący początek wprawia w osłupienie. Szczęśliwie, na dobrym wstępie się nie kończy. Chociaż tempo produkcji czasem na chwilę zwalnia, to napięcie i dynamiczna akcja towarzyszą nam aż do samych napisów końcowych. Trzeba przyznać, że film zaskakuje, wyrywa się z okowów obowiązujących wzorców i schematów; jest oryginalny oraz pomysłowy.

Przedstawiona przez scenarzystów historia to prosta, lecz przemyślana opowieść. Szczególny wpływ na jej odbiór ma nowatorski obraz żywych trupów. W filmie przedstawiono je jako istoty zakażone tajemniczym wirusem, krwiożercze potwory, które nie są ospałe i ślamazarne, lecz szybkie oraz zwinne. Bezmózgie zombie stanowią niszczycielską siłę, której nic nie jest w stanie zatrzymać; ani wysokie mury, ani broń palna. Nie można się przed nimi schronić, jak również ich pokonać. Taki obraz żywych trupów kreuje w pewien sposób przedstawioną przez twórców rzeczywistość. Podczas seansu przyglądając się światu opanowanemu przez zombie, czułem to samo, co bohaterowie, niemoc i bezsilność. Twórcy znakomicie uchwycili upadek ludzkości, jej zagładę. Ukazujące się moim oczom obrazy ludzi rabujących sklepy, gwałcących, zdolnych zabijać, aby ratować własne życie, a do tego brak reakcji ze strony stróżów prawa... Po prostu brak mi słów. Upadek człowieczeństwa, moralności, brak ideałów i wartości wyższych - to obraz ludzkości stającej na progu zagłady. Jednak nawet w takim świecie ludzie zdolni są do poświęceń, walki o dalszy byt, ratowanie cywilizacji. Tak więc historia jest interesująca, wstrząsająca i niezwykle emocjonująca, natomiast przedstawiona rzeczywistość umownie brutalna oraz bardzo wiarygodna.

Kolejny raz popisał się Brad Pitt. W roli byłego pracownika służb ONZ wypada przekonująco. Nie jest superbohaterem, tylko zwykłym człowiekiem, który dzięki swoim umiejętnościom i odrobinie szczęścia potrafi przetrwać w tym nieprzyjaznym dla ludzi świecie. Widzimy jego niepewność i obawę o własne życie. Nie chce zostawić swojej rodziny, wie, że bez niego sobie nie poradzą, na pewno zginą. Spojrzeniem, gestem oraz mimiką potrafi oddać wiele emocji. Widać, że Brad Pitt niewątpliwie przyłożył się do roli Gerry'ego Lane'a.

Plusem są również efekty specjalne oraz dynamiczne i pomysłowe sceny akcji. Przykładem może być fragment rozgrywający się w Jerozolimie bądź sam początek produkcji. Na uwagę zasługuję również muzyka, która pasuje jak ulał do "World War Z". Podkład muzyczny autorstwa Marco Beltrami (seria "Krzyk", "Ja, robot", "Red Eye", "Nie bój się ciemności") jest przeszywający, tajemniczy o nietypowym brzmieniu. Warto dodać, że na "World War Z" można się przestraszyć, a dreszczyk emocji czuć przez niemal całą produkcję.

Podsumowując, najnowszy film Marca Forstera to murowany kandydat do miana najlepszego blockbusteru tego lata. Tak więc wypada mi jedynie polecić Wam "World War Z", które z pewnością warte jest uwagi, nie tylko każdego miłośnika zombie movies, lecz każdego kinomana. Polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Produkcja zakrojonej na szeroką skalę opowieści o globalnym starciu z żywymi trupami od samego początku... czytaj więcej
Nareszcie! Magiczne słowo na "Z" powróciło. Przez dekadę twórcy filmowi (i nie tylko) unikali go jak... czytaj więcej
Na ekranie mogliśmy już oglądać różne wersje żywych trupów. Były one szybkie (przykładowo remake "Dzień... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones