Recenzja filmu

Wszystko o mojej matce (1999)
Pedro Almodóvar
Cecilia Roth
Marisa Paredes

Wszystko, co byście chcieli wiedzieć o kobietach, ale boicie się pomyśleć

André Brenton określił sztukę meksykańskiej malarki Fridy Kahlo jako "wstążkę wokół bomby". Owe stwierdzenie pasuje również do tego filmu Almodóvara. Wstążki bywają bardzo piękne, kruche i słabo
André Brenton określił sztukę meksykańskiej malarki Fridy Kahlo jako "wstążkę wokół bomby". Owe stwierdzenie pasuje również do tego filmu Almodóvara. Wstążki bywają bardzo piękne, kruche i słabo zabezpieczają przed wybuchem. W przypadku "Wszystkiego o mojej matce" wstążką jest warstwa fabularna. Tym razem opowiedziana historia jest rodem z szantażujących emocjonalnie widza reportaży telewizyjnych. Matka traci syna. Jej były mąż jest transwestytą i jego chora na AIDS kochanka - zakonnica, spodziewa się dziecka. A nad wszystkim króluje historia pełnego destrukcji lesbijskiego romansu. Wytrzymałość widza jest ograniczona. Do tego filmu należy podejść jak do emocjonalnego koncentratu, który jest esencją skrajnych stanów emocjonalnych, które wrażliwy widz umiejętnie przefiltruje przez własną refleksyjność. Jeśli pokusić się o "pocięcie" filmu na wątki, to każdy z nich okaże się spójną całostką, bardzo konsekwentnie i zręcznie skonstruowaną. Bombą brentonowską okazują się emocje, których płynięcia z ekranu nie powstrzyma umowna (bo skondensowana i skompilowana) fabuła. Emocje są niebagatelne, bo związane z żywiołem kobiecości. O filmach Almodóvara (szczególnie z lat dziewięćdziesiątych) mówi się, że są nie tylko zdominowane przez żeńskie postacie, ale i realizowane zostały z punktu widzenia nie mężczyzny. We "Wszystkim ..." praktycznie nie ma pierwiastka męskiego. Nawet ginący w prologu Esteban jest chłopcem nadwrażliwym, zafascynowanym sztuką, "miękkim". Jego ojciec funkcjonuje w kobiecym przebraniu, więc postrzega się go jako kogoś innej płci, niż wskazywałaby biologia, w końcu nawet i prostytutka okazuje się hermafrodytyczna. Zainteresowanie syna głównej bohaterki teatrem nie jest przypadkowym elementem. Po pierwsze - chłopak adoruje artystkę, której talent podziwia w "Tramwaju zwanym pożądaniem". Autor tego dramatu, Tennessee Williams, w pewnym momencie życia ujawnił swe homoseksualne skłonności, ale krytyka już wcześniej dostrzegła w tworzonych przez niego bohaterkach cechy męskie lub (najczęściej negatywne) wyobrażenia na temat płci przeciwnej. Po drugie, zapewne ważniejsze, Almodóvar dedykuję swój obraz aktorkom, które grały aktorki. Czy coś z tych dwóch faktów wynika? Wydaje mi się, że chodzi o podkreślenie nie tylko kobiecej czułości i opiekuńczości, ale pokazanie różnych odmian takiej postawy. Po śmierci dziecka Manuela "matkuje" pozostałym bohater(k)om, choć łączą ich związki emocji, nie krwi. Stąd obecność (kolejny raz w filmach tego filmowca) odgrywania pewnych zachowań, powielania ich, różnego rodzaju przeniesień, jako sposobu istnienia. Znów Pedro Almodóvar udowadnia, że to, co na pozór sztuczne i nie na miejscu, kryje w sobie (paradoksalnie!) autentyczny ładunek uczuć. Przezywać, nawet kicz czy coś kompletnie tandetnego, z pasją, to nadać temu rangę prawdy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
To zastanawiające uczucie, gdy nagle odkrywa się związek, połączenie, symetrię. Naprawdę zachwycające... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones