Recenzja filmu

Zapomniani (2019)
Daria Onyshchenko
Maryna Koshkina
Danylo Kamenskyi

Ofiarni

Przeważa surowy, paradokumentalny realizm strefy okupowanej, w warstwie poszczególnych rozwiązań czy obrazów całkiem zresztą przekonujący. Mieszkańcy Ługańska zmagają się z plagą
Dziwne jest otwarcie "Zapomnianych". Wbija się w pamięć. Kobieta w mundurze strzela do kolorowych manekinów: żółtych, różowych, błękitnych. Kule wchodzą jak w masło, z odrażającym plaśnięciem, pozostawiając po sobie szerokie kratery rozerwanej tkanki. Tak samo kruche i miękkie są ciała lunatykujące po okupowanym Ługańsku. Stojące w kolejkach do kontroli dokumentów, kryjące się w ruinach przed godziną policyjną, skandujące prorosyjskie hasła na paradzie motocyklistów. Opowiadał o tym  Serhij Żadan w "Internacie" – o cywilach wrzuconych w strefę konfliktu, zawieszonych w niekończącym się pomiędzy, traktowanych jak irytująca przeszkoda, zawalidroga na ścieżce ciężkich butów, gąsienic i celowników optycznych. O ludziach, którym nagle ktoś kazał wybierać twardą tożsamość: jesteś nasz, czyli rosyjski, czy może bardziej ich, czyli ukraiński. A oni od początku byli po prostu swoi. 

Podobieństw do "Internatu" da się zresztą wskazać więcej. Główna bohaterka, Nina, kiedyś uczyła języka ukraińskiego, a dzisiaj próbuje normalnie żyć i pracować w Ługańskiej Republice Ludowej. Zapisuje się na kurs przekwalifikowujący, a do wyboru ma brak wyboru: rosyjska mowa i rosyjski patriotyzm. Jej mąż Yuri, z zawodu chemik, podejmuje natomiast duże ryzyko i przemyca towary na ukraińską stronę, byle tylko szybko zarobić i wyemigrować do Kijowa. W szkole kobieta jest świadkiem symbolicznego aktu oporu – jeden z uczniów wywiesza na dachu flagę Ukrainy. Nie pomagają interwencje, prośby i racjonalne argumenty: 17-letni Andriy zostaje odstawiony do aresztu i słuch po nim ginie. Od tej pory losy chłopaka stają się prawdziwą obsesją Niny. Bohaterka doświadcza na własnej skórze kolejnych kręgów upokorzenia i wojennej gehenny, byle tylko wejść w kontakt z nastoletnim buntownikiem. 

Pytanie, czy jest to postawa uprawniona, czy raczej narażanie własnego ciała i ciał cudzych na niepotrzebne cierpienie, pozostaje w "Zapomnianych" gdzieś na uboczu. Przeważa surowy, paradokumentalny realizm strefy okupowanej, w warstwie poszczególnych rozwiązań czy obrazów całkiem zresztą przekonujący. Mieszkańcy Ługańska zmagają się z plagą niedoinformowania i chaosem komunikacyjnym – internet działa bardzo słabo, na ulicach pseudomedia ŁRP fingują zamachy terrorystyczne, na szkolnych akademiach czci się rosyjskich bohaterów. Czuć atmosferę zaszczucia i izolacji, która przeplata się z wielkim przedstawieniem na potrzeby nowej władzy, gdzie wszystko witane jest z entuzjazmem i pokorą. I na tym tle, trochę niespodziewanie i bez wyraźnej potrzeby, pojawia się motyw ofiary – ofiary z kobiecego ciała, składanej na rzecz naszych chłopców, naszych niepokornych partyzantów, którzy być może już nigdy więcej nie zobaczą światła. Mają więc święte prawo do ciepła. Do ostatniego zaspokojenia. Póki walka trwa, a ruiny miasta nie zapadły się jeszcze pod własnym ciężarem.

Wejście do tej starej galerii martyrologicznych figur było dla mnie sporym rozczarowaniem. Szczególnie że do tytułowych "zapomnianych" bardziej pasuje słowo "odtrąceni". Są to w końcu ludzie, którzy we własnych domach uchodzą za element potencjalnie niebezpieczny, a w ukraińskim interiorze – za "zdrajców" z Ługańska. Status uchodźców wewnętrznych taszczy za sobą ciężki bagaż uprzedzeń, słabej pozycji na rynku pracy, braku zaufania, niezabliźnionych traum wojennych. I te tematy zostają w filmie Onyshchenko ledwo muśnięte, kapitulując przed ostentacyjnym patriotyzmem. Walka Niny, manifestująca się w odmowie przyjęcia cudzej tożsamości, kulminuje w akcie oddania i poświęcenia na rzecz wojny, za które należy się słuszna nagroda. Jak w porządnej czytance. Tyle że czytanki degradują rzeczywistość do roli tła, ładnego uzupełnienia tezy z pierwszego planu. Ku pokrzepieniu serc, to jasne. Ale już niekoniecznie ku pokrzepieniu oka złaknionego dobrej opowieści. 
1 10
Moja ocena:
5
Publicysta, eseista, krytyk filmowy. Stały współpracownik Filmwebu, o kinie, sztuce i społeczeństwie pisze dla "Dwutygodnika", "Czasu Kultury", "Krytyki Politycznej", "Szumu" i innych. Z wykształcenia... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones