Recenzja wyd. DVD filmu

Zmory (1978)
Wojciech Marczewski
Piotr Łysak
Tomasz Hudziec

Wydobyć siebie z zamętu

<a href="http://www.filmweb.pl/Film?id=12014" class="n"><b>"Zmory"</b></a> w reżyserii <a href="http://www.filmweb.pl/Wojciech,Marczewski,filmografia,Person,id=10482" class="n">Wojciecha
"Zmory" w reżyserii Wojciecha Marczewskiego to jeden z ważniejszych obrazów w powojennej kinematografii. Nakręcona w 1978 roku opowieść o dojrzewaniu, bolesnym wkraczaniu w dorosłość jest jednocześnie protestem przeciwko tłamszeniu wszelkich przejawów niezależności przez systemy totalitarne. Oczami bohatera filmu oglądamy metody wychowawcze praktykowane przez sadystycznych nauczycieli w cesarskim gimnazjum. Pogardliwe traktowanie uczniów nazywanych tu “bydłem“, kary fizyczne, stosowanie jednakowej miary dla wszystkich sprawiają, że tych kilka lat spędzone w takim miejscu stanie się dla Mikołaja Srebrnego twardą szkołą życia. Scenariusz filmu oparto na powieści Emila Zegadłowicza. Ta książka jest obroną indywidualności - mówi w umieszczonym na płycie DVD wywiadzie Wojciech Marczewski. Film powstawał w czasach komunizmu, kiedy jednostka nie miała żadnego znaczenia. Tłum, grupa, kolektyw to były wartości, które się ceniło. Realizując "Zmory" chciałem powiedzieć widzowi: spróbuj uszanować własną indywidualność, dbaj o siebie, jesteśmy odpowiedzialni za własne życie. Bohater filmu to człowiek wrażliwy, bogaty wewnętrznie i dlatego między innymi dotyka go niezrozumienie ze strony otoczenia i samotność. Ale samotność dla artysty to najbardziej twórczy moment - podkreśla Wojciech Marczewski. Nieprzespane noce, histerie to część życia i cena którą się płaci za własne twórcze wybory. Mikołaj Srebrny przeżywa wiele bólu. Kościół, szkoła, dom - wszystkie te instytucje próbują go zmienić, nie zostawiając miejsca na indywidualność i własną aktywność. Szkoły, do których uczęszczałem to był horror - mówi Wojciech Marczewski o swych własnych doświadczeniach - to miejsca, które chcą zniszczyć człowieka, a nie mu pomóc. Reżyser podkreśla, że nie chciał, aby "Zmory" stały się filmem nadmiernie emocjonalnym, bo to uczyniłoby go zbyt prostym, a miał być raczej niewygodny. Do głównej roli zatrudniono Tomasza Chudźca - młodego aktora, który został wyłoniony z castingu spośród ponad pięciuset chłopców. Na planie opowiadałem mu rozmaite historie ze swojego życia - mówi Wojciech Marczewski - w filmie nie oglądamy ani jednej jego sztucznej łzy. Tomasz, czyli filmowy Mikołaj, płakał naprawdę, jednocześnie świetnie zdawał sobie sprawę z emocjonalnego obnażenia siebie. To było dla niego o wiele trudniejsze niż prawdziwy striptiz i o wiele bardziej bolesne. Oprócz wywiadu z reżyserem wśród materiałów dodatkowych znalazł się kilkunastominutowy materiał zatytułowany "Rekonstrukcja filmu - ponowne narodziny", z którego można dowiedzieć się wielu ciekawostek na temat restaurowania starych filmów, między innym na przykładzie poddanych tego rodzaju specjalistycznej obróbce "Zakazanych piosenek". W jednym z dodatków, oglądając fragmenty filmu, mamy możliwość porównania wersji oryginalnej "Zmor" z wersją po restauracji obrazu. Trzeba przyznać, że różnica jest rzeczywiście niebywała. Ci, którzy lubią filozoficzne sentencje powinni na pewno zajrzeć do dodatku zatytułowanego "Niespodzianka". Dźwięk wydania DVD został zrekonstruowany i zapisany w formacie DD 5.1, dla porównania na płycie dostępna jest również wersja filmu z dźwiękiem oryginalnym. Odnowiono również obraz, dzięki zastosowaniu najnowszej technologii rekonstrukcji wizji usunięto błędy powstałe w obrazie na skutek upływu czasu. Obraz poddany został stabilizacji okaz korekcji kolorów Znaczna cześć tych uszkodzeń usuwana była ręcznie klatka po klatce. Do rąk widza trafia zatem odnowione i profesjonalne przygotowanie wydanie DVD. Polecam tę płytę wszystkim miłośnikom polskiego kina.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones