Deweloperzy z Curve Games zdecydowanie nie podołali wysmażeniu hitu sezonu ogórkowego. Jest jednak w tej grze coś, co wywołuje na twarzy uśmiech i sprawia, że aż chce się zbierać kolejne
W tym roku rzuty kością na dobrą pogodę nie do końca idą po mojej myśli. Rozgrywający się za oknami klimatyczny rollercoaster sabotuje nie tylko plany festiwalowe, ale i jakiekolwiek wyobrażenia na temat krajowego urlopu. Gdyby nie przetaczające się nad krajem burze i inne niespodzianki pogodowe, z pewnością ruszałabym właśnie na swój ulubiony bieszczadzki szlak. Bo nie ma nic piękniejszego niż spacer bukowym lasem i chłonięcie natury pełną piersią.
Curve Digital
Z podobnego założenia zdaje się wychodzić bohaterka "Dungeons of Hinterberg". Wiedziona kryzysem egzystencjalnym Luisa Dorfer w myśl popularnej maksymy rzuca wszystko i wyjeżdża w siną dal. Nie są to co prawda Bieszczady, tylko austriackie Alpy, ale dziewczyna nie będzie miała okazji do nudy. Tereny okalające Hinterberg, malownicze miasteczko znajdujące się w samym sercu gór, skąpane zostają w anomalii powodującej inwazję bestii z innego wymiaru. Fenomen ten utrzymuje się tylko w pobliżu mieściny, a ta dzięki temu staje się międzynarodową sensacją. Mekką, do której zmierzają spragnieni wyzwań łowcy, celebryci i przypadkowi gapie.
Curve Digital
Wydawałoby się, że mieszkańcy będą przerażeni, zamkną biznesy i pochowają się w domach. Nic bardziej mylnego.
Curve Digital
Monetyzowanie potworów kręci się w najlepsze. Sprzedawcy porzucają handlowanie pocztówkami, oscypkami i kapelusikami z muszelkami i skupiają się na obracaniu nieco cięższym sprzętem. Szukająca spokoju Luisa bez wahania przyjmuje propozycję eksploracji okolicy i uzbrojona w prymitywny oręż rusza na swoją pierwszą wyprawę.
Curve Digital
"Dungeons of Hinterberg" w zręczny sposób łączy tradycyjne erpegowe opowieści wyrwane ze stronic podręczników do "Dungeons & Dragons" z klimatami współczesnymi. Tu lochy stają się atrakcją turystyczną. Mało kto przejmuje się potencjalnym zagrożeniem, a najważniejszą sprawą jest eksploracja i zbieranie pieczątek. Zupełnie jak u nas, gdy ignorujemy budzące się ze snu zimowego niedźwiedzie, a priorytetem staje się wbicie stempelka stanowiącego przepustkę do zdobycia Górskiej Odznaki Turystycznej PTTK.
Curve Digital
Bohaterka potrzebowała wakacji z potworami i zamierza wycisnąć je do ostatniej kropli. (Nie)stety, jej korporacyjne nawyki szybko dadzą o sobie znać. By cała wyprawa miała sens, wszystko musi odbywać się według ściśle określonego harmonogramu. Dni spędzimy na eksploracji czterech wyróżniających się miejscówek. Doberkogel to typowy sielski widoczek wyrwany prosto z reklam fioletowej czekolady. Mroczne knieje Hinterwaldu spróbują namieszać nam w głowach. Lodowce Kolmsteinu przywołają najlepsze narciarskie wspomnienia, a mokradła Brűnnelsumpfu zmuszą bohaterkę do sprawdzenia zdolności kajakarskich. I choć wszystkie te miejsca nie posiadają spektakularnej oprawy graficznej, to jest w nich coś, co nie pozwala oderwać od nich wzroku. Po dłuższym kontakcie z tytułem uświadomiłam sobie, że pozornie brzydka, lekko niedbała grafika jest tak naprawdę jednym z większych plusów tej produkcji. Twórcy dużo zaryzykowali, ale efekt końcowy przemawia na korzyść gry.
Curve Digital
Każda z miejscówek ma swój unikatowy klimat i magię specyficzną dla danego rejonu. Dwa czary w zupełności wystarczą do zmierzenia się z zagadkami obecnymi w lochach. I tak w górach Doberkogla porzucamy bombami i łańcuchami przyciągającymi, a z kolei w zaspach Kolmsteinu poślizgamy się na desce i użyjemy lasera do rozbijania sopli. Początkowe poziomy to betka. Prawdziwe wyzwanie przyjdzie z czasem, gdy lochy wydłużą się oraz zaczną wymagać od nas cięższego główkowania i większego refleksu, by w prawidłowy sposób rozwiązać zagadki. Droga do zdobycia kolejnych pieczątek będzie wyboista, a na Luisę czekać będą nie tylko skomplikowane łamigłówki, ale i zastępy żądnych krwi potworów. Z ulgą przyjęłam fakt, że nie stanowią one clou rozgrywki, gdyż sterowanie w walce potrafi być mocno nieprecyzyjne i irytujące. Na szczęście, w opcjach dostępności możemy włączyć nieśmiertelności, więc przynajmniej ten aspekt gry możemy poniekąd uratować.
Curve Digital
Jednak nie samą eksploracją żyją obrońcy Hinterbergu. Po opuszczeniu lochu można udać się na zasłużony odpoczynek. Zanim zaśniemy w mało wygodnym łóżku, będziemy mogli dozbroić się w lokalnym sklepie lub zakupić ziółka regenerujące zdrowie. Gdy już pozbędziemy się niepotrzebnych klamotów, skonfrontowani zostaniemy z mieszkańcami miasteczka. Ci są prawdziwymi zawodnikami klasy ciężkiej. Znakomita większość z nich to sarkastyczne indywidua, które nie są w stanie poprowadzić z nami rozmowy bez kąśliwych uwag. Jak to stwierdził jeden z turystów – mieszkańcy są zazwyczaj przyjaźni, ale mogą mieć przerośnięte ego. W każdej innej grze pewnie bym ich zignorowała, ale ci potrzebni są nam do rozwoju. Niczym w "Personie" angażowanie się w relacje międzyludzkie z tą wesołą ekipą spowoduje wzrost naszych statystyk i otworzy przed nami nowe możliwości.
Curve Digital
Gra doczekała się polskiego tłumaczenia. Nie ustrzegło się ono wpadek. Niektóre dialogi balansują na cienkiej granicy humoru i żenady, względnie – zwykłego chamstwa. Dziwnie gra się w tytuł, którego postacie poboczne prześcigają się w rzucaniu kwiecistych inwektyw względem naszej bohaterki. Tu i ówdzie brakuje przecinków, a od czasu do czasu zdarza się brak konsekwencji tłumaczenia. W jednym miejscu postać mówi, że strachliwy piesek lubi truskawki, by chwilę potem w dzienniku zadań pojawiła się informacja, że piesek przepada za poziomkami. Niby drobiazg, ale potrafi zepsuć ogólny odbiór gry.
Curve Digital
Deweloperzy z Curve Games zdecydowanie nie podołali wysmażeniu hitu sezonu ogórkowego. Jest jednak w tej grze coś, co wywołuje na twarzy uśmiech i sprawia, że aż chce się zbierać kolejne pieczątki z podbijanych lochów. Wygląda na to, że pomimo perturbacji spędzę w tym roku urlop w górach.