Recenzja gry

The Elder Scrolls IV: Oblivion (2006)
Todd Howard
Sean Bean
Patrick Stewart

Lukroblivion

Kiedy w 2006 roku na półki sklepów trafiła czwarta część serii "The Elder Scrolls", zachwytów nad nią nie było końca. Podkreślano przede wszystkim wspaniałą (jak na owe czasy) grafikę a także
Kiedy w 2006 roku na półki sklepów trafiła czwarta część serii "The Elder Scrolls", zachwytów nad nią nie było końca. Podkreślano przede wszystkim wspaniałą (jak na owe czasy) grafikę a także klimat i fabułę. Jako fan TES-ów muszę przyznać, że wysokie noty wystawiane grze, rozbudziły mój apetyt. Gra opisywana jako godny następca "Morrowind", musiała więc być produkcją genialną. Ale czy na pewno?

Zacznę więc od przedstawienia fabuły. Otóż zgodnie z tradycją serii, zaczynamy grę jako więzień. W pewnym momencie do lochów schodzi wraz z ochroną sam Cesarz - Uriel Septim VII. Okazuje się, że próbują zabić go mordercy, zaś w naszej celi znajduje się tunel, umożliwiający mu ucieczkę przed napastnikami. Cesarz jednak ginie z ich rąk, a Imperium Tamriel zostaje pozbawione prawowitego władcy. Uriel Septim wyjawia nam, że miał nieślubnego syna - Martina. Naszym celem jest go odszukać i przekazać mu amulet, który władca dał nam przed śmiercią.

Tyle jeśli chodzi o treść głównej linii fabularnej. Oprócz niej, mamy cztery wątki poboczne  związane z organizacjami, do których możemy wstąpić: gildii wojowników, magów, złodziei oraz Mrocznego Bractwa. Poza tym do wypełnienia pozostaje szereg pojedynczych zadań. Wszystko to wygląda bardzo ładnie. Pierwsze wrażenie jest całkiem pozytywne - fabuła może i nie razi oryginalnością, ale zapowiada się ciekawie. I w istocie - przez pierwszą godzinę mogłem stwierdzić, iż główny wątek jest świetny. Jak to jednak mówią - "nie chwal dnia przed zachodem". Twórcy gry popełnili bardzo ciężki grzech - W pewnym momencie zabrakło im pomysłów i na siłę chcieli wydłużyć wątek. Doprowadziło to do sytuacji, w której przez sporą część czasu robimy w kółko to samo - zamykamy bramy otchłani albo przekonujemy hrabiów do przyłączenia się do nas, co jest zwyczajnie nudne. Do wątków pobocznych natomiast mogę mieć tylko jedno 'ale' - jest ich za mało. Miałem też uczucie, że zadania dla gildii były pisane przez inną osobę niż główny wątek, gdyż były dużo lepsze.

TES-y nie byłyby TES-ami, gdyby nie wspaniała grafika, zostawiająca w tyle konkurencję. Nie inaczej jest z "Oblivionem". Grafika, faktycznie wyprzedzała swoje czasy i zmuszała wielu fanów do zakupu nowej karty graficznej. Nie będę owijał w bawełnę: oprawa wizualna jest piękna, ale przesłodzona. Dominują ciepłe kolory. Pejzaże może i z początku prezentują się bardzo okazale, ale z czasem coraz bardziej irytują swoją szablonowością. Dopracowane zostały modele broni czy postaci, choć wiecznie uśmiechnięte twarze również denerwowały. Jako że grafika buduje w znacznej mierze klimat, nie jest on mocną stroną produkcji. Walka z demonami w bajkowym pejzażu - chyba nie tak to miało wyglądać.

Gra niestety ma sporo innych, mniejszych lub większych wad. Jedną z bardziej zauważalnych było skalowanie przeciwników. Rozwiązanie zastosowane przez Bethesdę doprowadziło do wielu kuriozalnych sytuacji. Łatwiej było nam zabić wroga na pierwszym poziomie doświadczenia niż na 20. (sic!). Jeżeli chodzi o rozwój postaci, to niewiele różni się on od tego z dwóch wcześniejszych części. Na plus można zaliczyć system walki, który doczekał się diametralnych zmian w stosunku do poprzedniczki.

Jaką grą jest więc "Oblivion"? Wszystkie mankamenty, które wymieniłem, nie czyniły z niego gry złej. Gdyby moja znajomość serii ograniczała się tylko do opisywanej produkcji, wystawiłbym jej 7 z plusem. Nie uświadczyłem w niej wielu bugów, wciągnął mnie świat przedstawiony, a nade wszystko grafika - mimo swojej cukierkowatości - jest przyjemna dla oka. Wystawiłem jednak (naciąganą) szóstkę. Odpowiedź dlaczego jest jedna: "Morrowind". "Oblivion" nie można nie oceniać, przez pryzmat "Mork". Czwarta część serii, w starciu z poprzedniczką wypada tak, jak Najman w starciu z każdym Homo Sapiens. "Morrowind" ma dużo bardziej rozbudowaną warstwę fabularną, nawet graficznie w niektórych miejscach prezentuje się lepiej, a świetna muzyka potęguje klimat.

"Oblivion", mimo iż był krokiem wstecz dla serii jest grą, obok której nie warto przejść obojętnie. Dla jednych będzie grą złą, dla innych dobrą, a może i nawet lepszą niż "Morrowind". W moim odczuciu prawda leży gdzieś pośrodku.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie potrafię ocenić "Obliviona" nie przez pryzmat "Morrowind". Po prostu nie potrafię. I uprzedzając od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones