Recenzja serialu

Czy boisz się ciemności? (1990)
Jacques Laberge
D.J. MacHale
Jacob Tierney
Rachel Blanchard

Ognisko, strach i sentyment

„Czy boisz się ciemności?” to dla mnie coś wyjątkowego. Ten serial to nie tylko klasyczna młodzieżowa antologia grozy, ale przede wszystkim wspomnienie dzieciństwa, które na zawsze zostanie ze
Czy boisz się ciemności?” to dla mnie coś wyjątkowego. Ten serial to nie tylko klasyczna młodzieżowa antologia grozy, ale przede wszystkim wspomnienie dzieciństwa, które na zawsze zostanie ze mną. Pierwszy raz oglądałem go jako dzieciak, zazwyczaj po szkole, kiedy w telewizji pojawiał się charakterystyczny początek: mrok, płomień ogniska i głos narratora. Pamiętam, jak razem z kolegami z podwórka dyskutowaliśmy później o tym, który odcinek był straszniejszy, a który bohater odważniejszy. Po latach postanowiłem wrócić do tego serialu i – co ciekawe – magia wcale nie uleciała. Oczywiście odbieram go inaczej, ale klimat i pomysłowość wciąż robią wrażenie.

Formuła produkcji była niezwykle prosta, a jednocześnie bardzo skuteczna. Grupa nastolatków – Bractwo Ognia Mrocznej Nocy – spotykała się w lesie przy ognisku i snuła swoje mroczne historie. Każdy odcinek był niezależny, dzięki czemu można było oglądać je w dowolnej kolejności. Ta różnorodność sprawiała, że serial nigdy się nie nudził, a w każdej historii kryło się coś nowego – od klasycznych opowieści o duchach, po eksperymenty z fantastyką naukową.

Nie sposób nie wspomnieć o kilku odcinkach, które do dziś uchodzą za kultowe. Jednym z nich jest historia o domku dla lalek na poddaszu, w którym zabawka zaczynała żyć własnym życiem i więzić bohaterkę w miniaturowej rzeczywistości. To połączenie dziecięcej wyobraźni z czymś złowrogim było naprawdę niepokojące. Kolejny klasyk to epizod o klaunie z cyrku, gdzie zjawa odziana w stary frak i białą maskę powracała, by prześladować dzieci – jego złowieszczy śmiech i nagłe pojawienia się na ekranie to jedne z najbardziej ikonicznych momentów całego serialu. Mocne wrażenie robił również odcinek o braciach bawiących się w chowanego na cmentarzu, którzy lekkomyślnie trafili do świata zmarłych i musieli walczyć o powrót. To właśnie takie historie sprawiały, że trudno było zasnąć, ale jednocześnie nie można się było oderwać od ekranu.

Oglądając serial po latach, łatwo zauważyć, że budżet był ograniczony, a efekty specjalne – dziś często wyglądają dość naiwnie. Aktorstwo młodych bohaterów również bywało różne, od całkiem dobrego po nieco drewniane. Ale w gruncie rzeczy nie to stanowi o sile tego serialu. Najważniejsza była atmosfera: tajemniczość, sugestywna muzyka i pomysłowość scenarzystów. Dzięki temu „Czy boisz się ciemności?” nie potrzebowało rozbudowanych efektów – wystarczył cień, szept albo dziwna cisza, by zbudować nastrój grozy.

Warto podkreślić, że każdy odcinek oprócz straszenia niósł też pewien morał. Bohaterowie musieli wykazać się odwagą, przyjaźnią, lojalnością albo odpowiedzialnością za własne czyny. To właśnie te wartości sprawiały, że serial, mimo mrocznej otoczki, miał pozytywny wydźwięk i mógł być oglądany przez młodszych widzów bez ryzyka przesadnego szoku.

Dziś wracam do niego głównie z sentymentu, ale nie tylko. „Czy boisz się ciemności?” to kawał solidnej telewizji familijnej w wydaniu grozy, która nawet po latach potrafi wciągnąć i rozbudzić wyobraźnię. To też świadectwo czasów, kiedy nie trzeba było komputerowych efektów ani ogromnych budżetów, by opowiedzieć historię, która zostaje w pamięci na długie lata.

Ocena: 9/10 – głównie za sentyment, ale też za atmosferę, jakiej próżno szukać w dzisiejszych młodzieżowych produkcjach. Dla tych, którzy pamiętają go z dzieciństwa, to podróż w czasie. Dla nowych widzów – okazja, by przekonać się, jak wyglądał horror w wersji dla nastolatków w latach 90. Jeśli lubicie dreszczyk emocji w lekkiej, nieprzekraczającej granicy formie, koniecznie dajcie mu szansę.
1 10
Moja ocena serialu:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?