Recenzja serialu

Danger Man (1964)
Peter Yates
Don Chaffey
Richard O'Sullivan

Zanim pojawił się Bond, James Bond

"Danger Man" to serial, który zapoczątkował cały gatunek, tak modny w latach 60. na całym świecie. To słowa nie są wcale na wyrost, bo to produkcja telewizyjna naprawdę istotna w historii
Każdy rząd ma swoje tajne służby. America CIA, Francja Duxieme Bureau, Anglia MI5. NATO również posiada takie służby. Niebezpieczna robota? Wtedy wzywają mnie lub kogoś takiego jak ja. Ach tak, nazywam się Drake, John Drake.

Jeśli tak rozpoczyna się serial telewizyjny, to niewiele osób będzie miało wątpliwości co do gatunkowego osadzenia oglądanej produkcji. Serial szpiegowski jakich pojawiło się w historii produkcji telewizyjnych wiele. Jego wyjątkowość polega przede wszystkim na tym, że było to jedno z pierwszych, a z całą pewnością jedno z najbardziej udanych realizacji produkcji tego rodzaju.

John Drake to bez wątpienia nieco bohater odmienny od takich kluczowych dla gatunku postaci jak James Bond czy Simon Templar. Wyróżnia go przede wszystkim niechęć do stosowania przemocy, a ściślej rzecz biorąc – do korzystania z broni palnej. Drake żadnej broni nie nosi, wierząc w siłę swojego intelektu i niekiedy, również siły swoich pięści. Zabijanie zdecydowanie nie jest w jego stylu.

Skoro już o stylu mowa, warto przyjrzeć się postaci głównego bohatera. John Drake to dżentelmen w każdym calu, nie tylko pod względem nienagannej prezencji. Poza wyglądem odznacza się dobrymi manierami, przede wszystkim w relacjach z kobietami, jakich oczywiście wiele pojawia się na jego drodze. Atencja tajnego agenta wobec kobiet nie ma jednak podwójnego dna, przez cały czas trwania wszystkich serii główny protagonista nie znajduje sobie ani partnerki na stałe ani nawet na jedną noc. Szarmancja w starym, wiktoriańskim stylu to zdecydowanie najważniejszy wyróżnik tej postaci. 
 
Filmy i seriale szpiegowskie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku przyzwyczaiły widzów do tego, by oglądać na ekranie cały szereg mniej lub bardziej zaawansowanych technologicznie gadżetów. Pod tym względem John Drake, świetnie grany przez Patricka McGoohana, nie jest wyjątkiem. Niemniej jednak korzysta z nich bardzo rzadko i nigdy nie są one w żadnym stopniu dominujące. Właściwie można pokusić się o stwierdzenie, że są jedynie gadżetami właśnie, niewielkimi elementami w rodzaju szpiegowskiej kamery czy nadajnika ukrytego w kwiatach stojących w wazonie.

Najbardziej interesujące wydają się odcinki pierwszej serii, z której pochodzi przytoczony na wstępie cytat. To właśnie one, nagrane w formacie dwudziestu kilku minut, są esencją tego, do czego później nawiązywały wszystkie inne produkcje szpiegowskie, tak chętnie tworzone w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku. Pierwsza seria "Danger Man" to nic innego jak wprowadzenie do całego gatunku.

Na dobrą sprawę, podobnie zresztą jak w miało to miejsce w późniejszych, wzorujących się na przygodach przystojnego Johna Drake'a produkcjach tworzonych po obu stronach Atlantyku, zimnej wojny jest tu zaskakująco mało. Adwersarze rzadko wprost są ludźmi ze Związku Radzieckiego lub innych krajów demokracji ludowej. Nawet jeśli, to przeważnie są to jakieś nieistniejące w rzeczywistym świecie państwa z bliżej nieokreślonej wschodniej Europy, do czego przyzwyczaił nas nie tylko format serialu o niemal nadludzkim agencie, ale również stary poczciwy Sherlock Holmes i wielce pomysłowy McGyver.
Poza zimną wojną świat jest szeroki, o czym można przekonać się uważnie śledząc kolejne destynacje, do jakich kierowany jest John Drake. Południowoamerykańscy dyktatorzy, arabscy przemytnicy opium, azjatyccy naukowcy, terroryści z IRA i cały szereg podobnych, dziś już tak rzadko podejmowanych tematów. 
 
"Danger Man", szczególnie w pierwszej serii, to wspaniały przykład na to, jak można, korzystając z ograniczonych mocno środków, stworzyć telewizyjny serial, który stanie się wzorcem dla całego szeregu następnych. Stąd też warto poświęcić czas na to, by zobaczyć w akcji jednego z najlepszych filmowych tajnych agentów. I przy okazji podziwiać wspaniałe aktorstwo człowieka, który odmówił roli Jamesa Bonda, polecając do niej swojego znajomego, Seana Connery'ego. Reszta jest historią.
1 10
Moja ocena serialu:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones