Recenzja serialu

Gungrave (2003)
Toshiyuki Tsuru
Mamoru Matsuo
Kenji Hamada
Tomokazu Seki

Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko

"Gungrave" było serią, której przez długi czas nie chciałem ruszyć. Bałem się połączenie dramatu gangsterskiego i horroru science fiction. Aż do 2013 roku nie umiałem się przemóc. Jednak
"Gungrave" było serią, której przez długi czas nie chciałem ruszyć. Bałem się połączenie dramatu gangsterskiego i horroru science fiction. Aż do 2013 roku nie umiałem się przemóc. Jednak zmęczenie jakością nowych serii "zmusiły" mnie do sięgnięcia i po tę. To był ostatni japoński serial z 2003 roku, którego do tego momentu nie widziałem.

W samą grę, na podstawie której animacja jest oparta, miałem okazję zagrać już kilka lat temu, lecz nie urzekła mnie przede wszystkim była za krótka. Dlatego moje wątpliwości jedynie się umocniły. Po przezwyciężeniu lęków postanowiłem wziąć się za oglądanie tej serii. Fabuła zawsze w pewien sposób mnie przyciągała, opowiada ona bowiem o relacjach dwóch przyjaciół Brandona Heat i Harrego MacDowell, którzy wspólnie wspinali się po szczeblach kariery w przestępczym syndykacie "Millenion". Fabuła jest podzielona na dwie części. Pierwsza to typowo gangsterska opowieść z niewielkimi "nadnaturalnymi" dodatkami (porównanie do "Chłopców z ferajny" nie są nad wyraz), a druga to doskonały przykład thrillera science fiction.

Obu poznajemy za młodu, gdy wraz z grupą przyjaciół zajmują się drobnymi przekrętami czy bijatykami z innymi grupami. W pierwszym odcinku widzimy Brandona przemienionego w nieumarłą istotę, którą nazywają "Beyond the Grave", później przenosimy się do początku historii i towarzyszymy bohaterom do wydarzeń z pierwszego odcinka (bodajże do 16/17 odcinka). Dowiadujemy się między innymi, dlaczego Brandon jest taki, a nie inny, i poznajemy całą historię. Następnie rozpoczyna się druga część opowieści - tu przyjaciele walczą między sobą (to nie jest spojler, wiemy to z pierwszego odcinka). W całości to przepiękna historia o przyjaźni, miłości i zemście.

Toshiyuki Tsuru (twórca genialnego openingu do legendarnej już "Wirtualnej Lain" oraz współautore bardzo dobrego "Kaze no yôjinbô") w oparciu o znakomity, pełen dramatyzmu i akcji scenariusz autorstwa Yôsuke Kurody (scenarzysta pamiętnego "Trigun" czy znakomitego "Hellsing: Ultimate") stworzył niesamowity i sugestywny obraz. Film wyróżnia się niesamowitym klimatem, brutalnością i oryginalnym spojrzeniem na świat w przyszłości. Całość ubarwia znakomita ścieżka muzyczna autorstwa Tsuneo Imahori, który nie wsławił się wielkimi muzycznymi dokonaniami, to tutaj osiągnął niesamowity wręcz poziom (ten opening!). Większość obsady serialu współpracowała już wcześniej na planie wspomnianego legendarnego w niektórych kręgach serialu "Trigun". Ale na największe brawa zasługują Satonobu Kikuchi za przepiękne projekty postaci, które mimo upływu lat się nie zestarzały i dla Tomoyuki Shimizu, który odpowiadał za całą oprawę artystyczną, tych przepięknych lokacji nigdy nie zapomnę. 

"Gungrave" okazał się jednym z najlepszych seriali w historii japońskiej animacji. W każdym razie dla mnie. W całej historii mojej przygody z tamtejszymi serialami nigdy, ale to nigdy nie zabolało mnie tak bardzo, jak w tym przypadku, że unikałem seansu. Końcówka historii należy do ścisłej czołówki moich ulubionych zakończeń. Mocne i prawdziwe jak życie. 

Jak dla mnie ten serial nie ma słabych stron. Części osób może nie pasować chaotyczny pierwszy odcinek (słyszałem nawet, że najlepiej by było, gdyby nie było pierwszego odcinka - nonsens!), innym nie spasuje kreska, bowiem nie jest współczesna, większość obecnych "fanów", nie wiedzieć czemu, nie trawi starszych typów rysowania. 

Polecam tę produkcję każdemu fanowi japońskiej animacji (i nie tylko!) i zachęcam do obejrzenia. To klasyczna opowieść o przyjaźni, zemście i walce w nietypowym sosie, znakomity scenariusz, spranie prowadzona reżyseria i genialna ścieżka dźwiękowa to odpowiednia zachęta. Nie męczy i nie nuży jak 3/4 współczesnych produkcji z Japonii. Zachęcam, byście sięgnęli po ten tytuł. Na pewno się nie zawiedziecie. To jedna z najmocniejszych pozycji w gatunku. Oczywiście trzeba sobie na uwadze postawić, że nie będzie to łatwa przeprawa. To brutalna i bezkompromisowa produkcja. 
1 10
Moja ocena serialu:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones