Z ciekawością czekałem na serial dokumentalny "Z tej strony Zodiak" (This Is the Zodiac Speaking), który zresztą w dniu premiery obejrzałem w całości. Zawsze interesowały mnie sprawy kryminalne,
Z ciekawością czekałem na serial dokumentalny "Z tej strony Zodiak" (This Is the Zodiac Speaking), który zresztą w dniu premiery obejrzałem w całości. Zawsze interesowały mnie sprawy kryminalne, prawdziwe śledztwa, zwłaszcza z punktu widzenia policji – analiza dowodów, tworzenie i potwierdzanie, względnie wykluczanie różnych hipotez. Słowem – coś, co można określić jako anatomia śledztwa. Czy ten serial jest właśnie o tym? Raczej nie. Nie chcę zdradzać treści, bo najlepiej jeśli każdy sam obejrzy tę produkcję i wyrobi sobie swoje własne zdanie, z drugiej jednak strony nie należy oczekiwać suspensu, bo sprawa jest znana i łatwo można znaleźć potężne bazy danych o niej.
Pierwsza i to dość istotna kwestia – moim zdaniem jest to produkcja adresowana do tych, którzy dobrze znają sprawę Zodiaka, wiedzą kto jest kim i dlaczego na tych, a nie innych osobach skupia się uwaga filmowców. Osoby niezbyt dobrze tę głośną serię zabójstw kojarzące będą mieć problem. Co prawda pierwszy odcinek w dość skróconej formie opowiada o całej historii, kolejnych morderstwach, przedstawia kluczowe osoby dramatu, ale nie zawsze całość trzyma się osi czasu, bywa nieco chaotyczna. Dla kogoś, kto jak ja, dużo o Zodiaku i trwającym całe lata śledztwie czytał, być może serial będzie łatwiejszy do przyswojenia, bo zrozumie skąd dana postać się wzięła, dlaczego pojawia w filmie. I od razu zdradę kwestię kluczową – to nie jest tak naprawdę dokument o Zodiaku jako takim, ale w gruncie rzeczy o jednym tylko podejrzanym, który przez ponad dwie dekady (do swojej śmierci) uchodził za tego głównego. To na nim skupiała się uwaga śledczych, to jego w swojej książce wskazywał Robert Graysmith – nb. na podstawie tejże książki powstał znakomity film Finchera ("Zodiak", moim skromnym zadaniem jego najlepszy), choć trzeba zastrzec, że nie wszystko w nim jest do końca zgodne z faktami.
Arthur Leigh Allen, bo o nim mowa, znalazł się w kręgu podejrzeń na podstawie zeznań byłego kolegi i pomimo wielu wysiłków policji nigdy nie znaleziono dowodu potwierdzającego jego winę. Nowy serial koncentruje się na historii pewnej rodziny, która była blisko z Allenem praktycznie do jego śmierci. Mamy tu zatem długie opowieści osób, które poznały go jako dzieci, szanowały, nawet podziwiały, a po latach zdały sobie sprawę, że je odurzał i molestował. Po czym dochodzą do wniosku, że to on był Zodiakiem. Aczkolwiek jest to tylko ich przekonanie, poparte paroma – przyznaję, dość zastanawiającymi poszlakami. Allen był podłym, złym człowiekiem, pedofilem i nawet jeśli nie był zabójcą, to i tak zasługuje na potępienie. Problem w tym, że jego sprawstwo jest mocno wątpliwe i ten aspekt serial pomija. Od razu zaznaczę, że oczywiście nie mam pojęcia kto był zabójcą znanym jako Zodiak. Nie wiem czy był nim Allen. Nawet nie mam swojej hipotezy, typu. Problem jednak w tym, że proces dowodowy musi się opierać na faktach, czymś konkretnym, a nie domysłach, czy mglistym przeświadczeniu. "Z tej strony Zodiak" ma pewną cechę, dość typową dla wielu seriali dokumentalnych z oferty Netflixa, bowiem stawia pewną tezę i w bardzo stanowczy, z pozoru przekonywujący sposób dowodzi jej słuszności. Całość jest bardzo sprawnie pokazana, zmontowana, umiejętnie gra na emocjach widza, który po obejrzeniu jest niemal pewien, że tak właśnie było. Tymczasem jest tu także druga strona medalu, którą filmowcy pominęli.
Powtórzę, Allen był złym człowiekiem, ale nie chodzi o jego obronę, ale oddanie głosu prawdzie. Całej prawdzie, nawet jeśli są w niej kwestie nie pasujące od postawionej tezy. I tego mi w serialu zabrakło. W ogóle pominięto fakt, że w 2002 roku w laboratorium kryminalistycznym policji San Francisco wyodrębniono częściowe DNA z pozostałości śliny na kopertach od Zodiaka, co prawda nie pozwalające na pełne potwierdzenie zgodności, ale dające możliwość wykluczenia osób, od których pobrano próbkę. I dokonano takiego porównania z Allenem, a także Donem Cheney (byłym kolegą, który doniósł na niego policji). W obu wypadkach wykluczono, by to którykolwiek z nich był osobą, której DNA wyodrębniono z kopert. Trzeba tu oczywiście przyznać, że wielu ekspertów kwestionuje miarodajność tych badań, wskazując na duży margines błędu, tym niemniej pominąć ich się nie da. Na miejscu zabójstwa taksówkarza ujawniono także odciski palców i nie należały one do Allena, choć i ten dowód był kwestionowany, bowiem odcisk mógł się tam znaleźć przypadkowo i nie musiał pochodzić od sprawcy. Kolejną kwestią, którą serial skrzętnie pomija jest całkowita niezgodność portretu pamięciowego sprawcy z wyglądem Allena. W omawianej produkcji ten portret przez chwilę przemyka przez ekran i w ogóle nikt nie porusza tej kwestii. Zabójca był opisywany jako dość masywny mężczyzna, co akurat pasuje do fizjonomii Allena, ale jego twarz jest zupełnie inna. Nic się nie zgadza. Sprawca z portretu ma inne rysy, ma krótkie włosy, podczas gdy Allen w tym czasie był już mocno łysawy. Choć też trzeba zaznaczyć, że nie ma absolutnej pewności, że Zodiak naprawdę tak wyglądał. Tutaj dość istotne jest przedśmiertne zeznanie Cecelii Shepard, ofiary znad jeziora Berryessa. W chwili przybycia policji była jeszcze przytomna i opisała wygląd zabójcy zanim ten założył na głowę maskę z kapturem. Jej opis to być może najbardziej wiarygodny portret Zodiaka, ale – to trzeba podkreślić – zupełnie nie pasuje on do postaci Allena. No i wreszcie ekspertyzy grafologiczne, które w jednoznaczny sposób nie potwierdziły, że autorem listów zabójcy był właśnie Allen.
Dlaczego tak wiele miejsca poświęcam kwestiom dowodowym, nie skupiając się na samym filmie, jego walorach? Bo to jednak dokument, a w takim wypadku rzetelność pokazania całej historii, wszystkich aspektów jest kluczowa. Moim zdaniem filmowcy nie wykorzystali okazji, by doskonale znaną i dość już wyeksploatowaną historię pokazać w naprawdę odkrywczy sposób. Skupili się na jednym, choć oczywiście ujawniono wiele faktów, o których wcześniej nie wiedzieliśmy. Tylko czy one coś wnoszą do sprawy, czy ją wyjaśniają w sposób ostateczny? Moim zdaniem nie. Może i Allen był Zodiakiem, ale tego nie udowodniono, a on sam, aż do końca, nawet w pożegnalnym liście temu zaprzeczał. Wielka szkoda, że zamiast skupiać się na jednej osobie, którą już na tysiące razy sprawdzono, nie pokazano jaki jest stan sprawy na dziś, na rok 2024. Co się w ostatnich latach działo. A przecież wiemy, że także w XXI wieku nastąpił wysyp nowych podejrzanych, niektórzy nawet z pozoru wydawali się obiecujący. Ale tak naprawdę schemat zawsze był ten sam – oto ktoś po latach ujawniał, że jego sąsiad, kolega, ojczym, wujek (tu można wstawić cokolwiek) na pewno był Zodiakiem, bo świadczą o tym rzekome dowody, a nawet (może niekoniecznie wprost) on się do tego przyznał. Oczywiście żadna z tych osób już nie żyła w chwili gdy padły na nią oskarżenia, więc nie miała możliwości odnieść się do tych rewelacji. Szkoda też, że nie opowiedziano w serialu o wątkach pobocznych, o długiej liście niewyjaśnionych spraw z lat 60-tych (i późniejszych), które zdradzają duże podobieństwo do zabójstw Zodiaka i mogły być jego dziełem. Cała ta historia ma ogromny i wciąż chyba niewykorzystany potencjał, dlatego też bardzo liczyłem na to, że choć w jakimś stopniu zrobi to "Z tej strony Zodiak". Tak się jednak nie stało.
No i pora zadać kluczowe pytanie – czy to jest dobry i warty polecenia serial? Zacznę od końca, tak – moim zdaniem warto go obejrzeć, bo dowiadujemy się sporo o człowieku, który był głównym podejrzanym w tej sprawie i jest też kluczową postacią filmu Finchera "Zodiak". Jednak powtórzę to, od czego zacząłem, to jest produkcja dla osób znających tę historię, śledztwo i wiedzących kto tu jest kim i skąd się wziął. Pozostałym radziłbym najpierw coś o Zodiaku przeczytać, w przeciwnym razie ich odbiór będzie skażony punktem widzenia filmowców. Niekoniecznie obiektywnym i bezstronnym. Serial zrobiono dość sprawnie, zgodnie z regułami dokumentalnych produkcji Netflixa. Dobre ujęcia, plenery, świadkowie, umiejętnie wplecione materiały archiwalne. Wszystko sprawia wrażenie, że stoi za tym kawał ciężkiej roboty, solidnej i rzetelnej dokumentacji. Problem w tym, że bardzo wyraziście pokazano to, co postawioną tezę potwierdza, albo przynajmniej ją uprawdopodobnia. Co budzi wątpliwości, nie pasuje do układanki, to się już w filmie nie znalazło. Szkoda, ja bardzo lubię dokumenty, które skłaniają do myślenia, stawiają pytania, na które widz sam próbuje odpowiedzieć. Takie, które myślą za widza i podają mu wnioski na tacy lubię już nieco mniej. Ale jeśli są wśród Was osoby pasjonujące się tematyką kryminalną, śledztwami i znające historię Zodiaka, to ten serial zdecydowanie warto obejrzeć.