Ogólny temat w którym będę zamieszczał dłuższe notki o każdym odcinku, żeby wszystko było w jednym miejscu i każdy kto lubi mnie czytać mógł to wygodnie zrobić.
Przede wszystkim, chciałbym uprzedzić o spoilerach - postaram się, by ich nie było. Jeśli chodzi o LOST - to nie jest temat o tym serialu, tylko o odcinkach I sezonu "Alcatraz". Tak, oczekiwałem na ten serial z nadzieją, że dostanę drugie LOST i często będę pewnie wspominał o tamtym serialu, jednak nie to jest celem tego tematu, więc nie ma tu miejsca dla ludzi z awersją na "Zagubionych" - nie pisać mi tu "o wiele lepsze od tego gówna" ani nie płakać "Boże, czemuś mnie pokarał, muszę oglądać serial w którym jest jeden aktor z LOST, jak ja to zniosę". Nie obchodzi mnie to.
Chciałbym też, by nie wpisywały się osoby, które nie wiedzą czym jest filmowy realizm i w chwili gdy zobaczą, że narzekam na logikę w fabule coś w nich każe im mnie obrazić. Takich rzeczy też nie chcę czytać.
To chyba tyle. Nie każda opinia będzie szczegółowa i długa, nie zawsze będzie mi się chciało i nie wiem jak długo będę tu pisał.
Ale ja to doskonale wiem :) ...tylko specjalnie odwróciłem kota do góry nogami, aby napisać dokładnie to co chciałem :)
1) ari92 nie arti92...
2) Piszesz, że jesteś fanem LOST przez duże F A N, a po chwili w tekscie widzę, zę czegoś już tam nie pamiętasz, to co to za fan XD :P
3) Widać, jesteś typem widza, któremu trzeba powiedzieć, że krowa to krowa, bo inaczej byś się nie domyślił. Ja jednak potrafię wywnioskować pewne rzeczy, bo już nie jeden serial i nie jeden film widziałem, a sztuczki są takie same. I gołym okiem widać, że 2002 ma znaczenie...
To ja ci wyjaśnię, że krowa to krowa, i zacytuję samego siebie: "Większe znaczenie". Czyli np. na równi z Hauserem, który wyraźnie zna część odpowiedzi.
"czyli podkreślono udział dziadka Rebbecci w tym całym cyrku. Okazuje się, że jest wręcz kluczową postacią"
Jesteś moim nowym osobistym mistrzem :D Twój, że tak powiem "cytat" wygląda tak: "Większe znaczenie" pytam wiec gdzie użyłeś tych słów po czym wklejasz cytat swoich słów, w którym tych pierwszych w ogóle nie ma... o_O Wniosek z tego prosty pierwszy cytat cytatem nie jest i nawet nie wiem do czego dażysz, ale chyba masz problemy także z czytaniem ze zrozumieniem skoro tak (przepraszam za zwrot) od dupy strony podchodzisz do mojej wypowiedzi, która odnosiła sie wyłacznie do tych twoich słów "czyli podkreślono udział dziadka Rebbecci w tym całym cyrku. Okazuje się, że jest wręcz kluczową postacią"...
I tak będę się z ciebie nabijał za to napuszone wywyższanie się.
"Ja jednak potrafię wywnioskować pewne rzeczy" haha. Komedia...
Bo taka jest prawda. Tworzenie filmów i seriali opiera sie na pewnych formach, a ich nie jest nieskończoność, więc łatwo wywnioskować, po sposobie przedstawienia postaci, jego zachowaniu, częstości pojawiania się, czy jest on kluczowy, czy nie. Tak samo jest z serialami typu CSI, wystarczy obejrzeć pewnoą, duża ilosc tego typu filmów i seriali, po czym łatwo jest odczytać, odgadnąć, kto jest zabójcą, a czasem nawet samemu wywnioskować motyw. Dlatego dziwię, się, że teraz dopiero pokreśliłeś znaczenie dziadka głównej bohaterki skoro dla mnie to było czymś logicznym.
Nawet nie wiem co odpowiedzieć naszemu ari92...
Ogólnie mam charakter dość pogodny z dużą dawką poczucia humoru, z dystansem podchodzę do wielu wypowiedzi, a nawet jak już ktoś - powiedzmy, że szuka nikomu niepotrzebnej zaczepki, to po prostu tylko ciężko sobie wzdycham ;)
Garret, nie ma się co nabijać z ariego. Nie ważne, czy się w "napuszony" sposób "wywyższa", czy nie.
Jeśli tak chce, to niech robi - bo i myślę, że żadną nam tym krzywdę wyrządza.
Naszą rolą jest zwyczajnie to zbagatelizować, gdyż w gruncie rzeczy debatujemy tu sobie o błahych rzeczach.
Ktoś czytając moje wypowiedzi mógłby pewnie pomyśleć, że ten z_a_g_u_b_i_o_n_y jest tak zagubiony, że chyba świata nie widzi poza LOST.
Po prostu, jak tu wchodzę na filmweb, to nie myślę o niczym innym - w tym wypadku jedynie o oglądanym Alcatraz i nawiązaniach do LOST.
ari92,
To jak wielkim jestem fanem LOST nie przejawia się tym, że znam go na pamięć - przebieg tych wszystkich 120. odcinków.
Moja fascynacja objawia się tym, że ów serial był tak doskonały, że przysłania mi inne.
Przed rozpoczęciem przygody z LOST, chyba nawet sporo oglądałem.
Już w trakcie, czy po, praktycznie nie wiem, czy średnio oglądam 1 film w miesiącu... - bo w przypadku seriali słownie "jeden" - Alcatraz - i to wcale nie dlatego, że jest on jakiś wybitny, co po prostu z wielu już tu przytaczanych względów, może pasować widzowi takiemu, jak ja - miłośnikowi LOST.
Wiem, że to całe moje tutaj tłumaczenie jest kompletnie zbędne, dlatego bardziej traktujcie je jako ot takie powiedzenie kilku zdań o mnie m.in. jak konkretnie zapatruję się na filmy, czy seriale i jak podchodzę do wypowiedzi osób, które - powiedzmy, mniej lub bardzie chcą się do czegoś przyczepić :)
np. do tego, że ktoś zrobił literówkę w czyimś nicku, czy wykazuje luki w pamięci na temat tego, co rzekomo mu się tak niesamowicie podoba.
Cóż.... - bywa i tak ;)
Aż nawet zerknąłem przed chwilą w dowód osobisty, aby się upewnić, czy już faktycznie jestem tak stary i niedomagam (?)
;)
Był już odcinek "Johnny McKee"? Coś mi się nie zgadza z kolejnością podaną na fw.
Prawie tydzień temu ktoś wysłał poprawę tytułów odcinków:
http://www.filmweb.pl/serial/Alcatraz-2012-597666/contribute/episodes/2134441/0
Jeszcze z 5-6 dni poczekamy na akceptację tej kontrybucji i po problemie.
Odcinek VI: PAXTON PETTY
Odcinek dobry, szybko się ogląda, ale nie osiąga poziomu poprzedniego.
Szukają w nim człowieka, który podkładał bomby w latach 60 jako akt zemsty za bycie pominiętym za zasługi w Wietnamie. Będąc pod ostrzałem udało mu się oczyścić pole minowe, by jego koledzy mogli przejść - oni dostali odznaczenie, on nie. Całkiem dobry motyw, by wysadzać parki, trzeba przyznać.
W przeszłości trafił do Alcatraz i był torturowany by wydostać z niego informację, gdzie ukrył ostatnią bombę. Najpierw próbował go urobić doktorek, topiąc go w wannie z lodem, następnie zaopiekowała się nim pani doktor - ta sama, która od kilku odcinków leży w śpiączce w przyszłości. Na dodatek okazuje się, że 50 lat temu znała się z młodym Hauserem.
Czemu Hauser się postarzał, a ona nie? Czy raczej: czy ona się cofnęła czy też przeniosła w przyszłość jak pozostali więźniowie oraz strażnicy? Nad tym unosi się stwierdzenie Sato: "W Alcatraz nie było kobiet-lekarzy"!
Co automatycznie skutkuje kolejnym pytaniem: ilu ludzi z władz Alcatraz jest w czasach obecnych?
Dlaczego Madsenowi pobierano krew?
Poza tym serial trzyma poziom przyzwoitości - wszystko rozpoczyna się wielkim JEB wywołanym minami, zaraz potem Paxton okazuje się na tyle bezczelnym, że pozostał na miejscu zbrodni. Rebbeca rozpoznaje go i od razu mamy konfrontację między nimi. A to nic w porównaniu do konfrontacji Petty'ego z Hauserem!
Dodatkowo, uniknięto powtórzeń - w poprzednim odcinku pokazano strażnika który budzi się po podróży, orientuje się gdzie jest i tak dalej. W tym odcinku bohater centryczny również ma podobny start, jednak opowiedziano o tym w inny sposób - Sato widzi kłódkę, zauważa że niedawno ją założono. Rebbeca dodaje, że wyważono ją z drugiej strony, Sato wnioskuje wtedy, że tam właśnie Paxton miał "respa". On sam potwierdza potem, że zasnął w celi w Alcatraz, a obudził się w grobowcu i sam nie ma pojęcia o co tu biega. Ale jako pierwszy z przeniesionych bardzo chce się chce tego dowiedzieć. Jest moc. Napięcie, tajemnica, ciekawi bohaterowie oraz nieco humoru.
Trochę ten murzyn psuje całość, ale nie aż tak.;-)
7/10.
W poprzednim komentarzu uznałem ów odcinek za najsłabszy.
Po przeczytaniu Twojego resume, może faktycznie zbyt surowo go oceniłem.
No w każdym razie jakość poprzedniego odcinka to to nie była.
Te słowa Soto o braku lekarek, trochę rzucają światło na postać naszej pani doktor.
Była w owych czasach, ale nie było o tym powszechnie wiadome, czy też cofnęła się w przeszłość?
Zwracałbym uwagę na jej reakcję, gdy młody Hauser jej się przedstawiał.
Przyznam, że miała nieco dwuznaczną reakcję i nie wiem, czy przypadkiem tego zbytnio nie nadinterpretuję.
Jej reakcja jakby mówiła "aaa, to Ty Hauserze. To tak wyglądałeś, jak byłeś młody" ;)
Chyba rozumiecie sens....
To mogłoby potwierdzać, że faktycznie nie była z tamtej epoki, a jedynie się tam w jakiś sposób znalazła - cofnęła.
Nie zdziwię się, gdyby się okazało, że wymiana na linio lata 60 <> rok 2012 jest dwukierunkowa.
Z drugiej strony bardziej prawdopodobne jest chyba to, że Hauser - podobnie jak Ray, uniknął masowego przeskoku.i się po prostu zestarzał.
Pytanie tylko, jak stary Hauser postrzega młodą Lucy, b przecież musi ją pamiętać z lat młodości.
Pytanie kolejne, czy wszyscy naraz przenieśli się z lat 60. do współczesności, a jeśli jednocześnie, to czy i w ten sam moment przyszłości, czy też kolejni więźniowie pojawiają się stopniowo?
Za tym ostatnim przemawiałoby to, że Paxton powiedział, że tydzień temu był jeszcze w swoich czasach. Można śmiało założyć, od od momentu złapania pierwszego więźnia, Sylvena, minęło chyba więcej czasu, aniżeli tydzień, a tym samym, że nie pojawiają się oni w tym samym momencie.
A jeśli nie w tym samym, to może cały ten proceder trwa na swój sposób "na bieżąco"?
Najgorsze jest, że skoro ją wysłano w przeszłość, to powinni o niej wiedzieć w przyszłości. Ale Sato nie wiedział, więc jak to tak? Utajnili jej pobyt na wyspie? Mam nadzieję, bo to chyba jedyne logiczne wyjście z tej "pułapki czasowej" :)
Jeśli w odcinku nie ma podpisów to nie ma mowy, by to był najsłabszy odcinek! :)
No nie był, nie był :P Może po prostu ze zbyt małym zapałem przystąpiłem do oglądania.
Powiem tak... - że znowu nieco nawiążę do LOST.
Różnica między tymi serialami jest jednak zasadnicza, a mianowicie, niby i tu i tu mamy jakieś niewiadome, ale w LOST przynajmniej można było z większą łatwością snuć domysły.
A w Alcatraz scenarzysta nam tego, aż tak nie ułatwia. Owszem, nie trudno wysuwać tezy o cofnięciu się w czasie, tyle że - ja przynajmniej tak to odbieram, że mimo wszystko cały czas mam przed nosem postawioną tamę - a przynajmniej ścianę z kuloodpornego szkła, która pomimo tego, iż pozwala nam wszystko obserwować, tak nie pozwala się przez to przebić.
Nie chodzi mi oto, że zaproponowano nam jakiś strasznie zawiły i nie do ogarnięcia serial, co po prostu na tym etapie - po szóstym odcinku, liczyłem, że jednak coś więcej będzie wiadome.
A tu cały czas mamy sprytne omijanie zasadniczych kwestii - kto, co, jak i dlaczego.
Więźniom pobierają krew. Dlaczego? - hmmm....
Pani doktor to z przeszłości, czy z przyszłości? - hmmm....
Jaka jest rola Madsena? - hmmm....
Jak doszło do pojawienia się więźniów w przyszłości? - hmmm.....
itd.
Zamiast, jak to w LOST kroczyć od jednej niewiadomej, do kolejnej, ale przynajmniej czegoś konkretnego się dowiadując, tak tutaj mamy ciągłe krążenie z jedynie szczątkowym odkrywaniem pewnych faktów.
Cały czas cierpię na duży deficyt wiedzy :)
Chyba rozumiem, o co ci biega. Ale wiadomo, to 6 odcinek, blablabla. Banda Jacka na Wyspie miała inne sprawy na głowie przez sporą cześć serialu niż odkrywanie zagadek, więc tam cały ten sposób podania ich widzowi był zupełnie inny (lepszy, no ba). Tam było więcej motywów nacechowanych emocjonalnie, choćby sam główny (powrót do domu), Monster był intrygujący, bo oznaczał co innego dla ważniejszych postaci. Większość się go bała, jednak Locke widział w nim co innego - i dlatego chcieliśmy poznać jego źródło, to prowokowało nas do szukania odpowiedzi. "Alcatraz" jest pełen ludzi którzy robią to co robią bo nie mają nic innego do roboty, lub mają motywy o których widz nie wie (Hauser). Dlatego "Alcatraz" wydaje się na obecną chwilę ubogi.:(
""Alcatraz" jest pełen ludzi którzy robią to co robią bo nie mają nic innego do roboty, lub mają motywy o których widz nie wie (Hauser). Dlatego "Alcatraz" wydaje się na obecną chwilę ubogi.:(";
No pomogłeś mi to trafnie ująć :)
To jest właśnie to: nie wiemy jakie mają motywy, a przez to też i nie wiemy ku czemu to wszystko zmierza.
Właściwie jedynym celem na chwilę obecną jest zapełnianie "nowego" więzienia.
Tyle, że dla widza to jedynie taki cel sam w sobie, z którego póki co nic nie wynika, ani czemu ma to służyć.
Taki mi się w tym momencie trochę film Cube 2 przypomniał.
Analogia będzie zapewne daleka, ale na dobrą sprawę chodziło tam o to, aby przed upływem czasu znaleźć wyjście z hipersześcianu, zanim ten imploduje.
Gdyby to przełożyć na Alcatraz, to po schwytaniu wszystkich więźniów, odeśle ich się do przeszłości i na tym koniec. Cel osiągnięty :) Widzom dziękujemy :)
Nie wiem, jak Ty, ale ja czułbym się wtedy jak po mszy. Przybyłem, pomodliłem się, wysłuchałem kazania, mniej lub bardziej je zrozumiałem, dałem na tacę, zjadłem opłatek i.... do domu, bez doświadczenia jakiegoś głębokiego przeżycia duchowego, ani olśnienia.
Trochę próbujemy podciągać Alcatraz, ale faktycznie jest on na tę chwilę trochę ubogi. Taki ns swój sposób minimalistyczny.
eh...
Co nie zmienia faktu, że absolutnie nie odpuszczę go sobie :)
Racja.
Ja tak nie mam, bo zakładam, że chodzi tu o coś grubszego - co też w pewnym sensie zapowiadają twórcy. Władze więzienia miały jakiś plan, a Hauser jest przygotowany, a więc - po coś mu oni są.
O coś grubszego....
Tylko wiesz, żebyśmy o milimetr już nawet nie tyle przybliżali się do tego, co chociaż byli przygotowywani na coś wielkiego.
Brakuje tu napięcia i jasnego stawiania pośrednich celów, tak jak to było w LOST.
Dowiedzieć się co to za głosy i czym jest dym, udać się tu, udać się tam, dotrzeć do radiostacji, przedostać się na drugą wyspę etc. etc.
Tutaj tymi pośrednimi celami jest chwytanie więźniów, z czego póki co nic nie wynika.
No tak... - dopiero 6 odcinków ;)
Ani się nie spostrzeżmy, jak będziemy po dwunastym odcinków, wcale nie aż tak bardzo mądrzy w wiedzę, przed nami będzie ostatni - trzynasty seans i będziemy zachodzić w głowę, co nam na koniec - niejako za jednym razem, zostanie wyjaśnione...
Oby cokolwiek zostało :)
Wierzysz, że będzie tylko jeden sezon na który rozplanowano całą mitologię serialu? Ja zakładam, że będzie tego kilka sezonów...
Za dużo zakładam.:)
Cóż, póki co gadam o konkretnych odcinkach, jak obejrzę cały sezon będę mówić o tym sezonie i powoli będę się przymierzał do opinii o całym serialu. Nie śpieszy mi się.
Do tego odcinka zakładałem teorię, że Singupta cofnęła się w czasie żeby odkryć spisek ale po 6 epizodzie zaczynam w taki obrót wątpić chociaż raz zachowuje się tak jakby była z 1960 a drugi jakby trochę za dużo wiedziała. Sam fakt, że nikt o niej nie wie nie jest znowu taki dziwny. Jedyne ślady po niej to ewentualnie jakieś podpisy w aktach i pewnie jakieś akta osobowe a te mógł ukryć sam Hauser.
Jeszcze jedno co mnie trapi to totalne pomijanie wątku naczelnika. Wiem, że trzymają go pewnie na wielki finał sezonu ale mogliby chociaż w jednym odcinku wyjść trochę poza schemat z jednym skazanym.
Dwie uwagi. Po pierwsze, Paxton walczył w Korei, a nie w Wietnamie. W wojnie wietnamskiej nie mógł brać udziału, bo ta wybuchła we wrześniu 1959 roku, a Paxton w 1960 trafił do Alcatraz, mając już przesiedziane 5 lat we więzieniu wojskowym.
Czemu Hauser się postarzał, a Lucy nie? To przecież oczywiste. Hauser nigdy nie był strażnikiem Alcatraz. On był policjantem i Paxtona do więzienia tylko dostarczał (a później zajmował się poszukiwaniem czwartej bomby).
"Poza tym serial trzyma poziom przyzwoitośc"... hahaha dobre...
Osoby które interesują się historią choć troche powinno wiedzieć, że dzialania wojenne na lądzie rozpoczęły sie w polowie 1964 rok czyli po zamknięciu USA. Do końca 1962, w Wietnamie stacjonowali tylko doradcy i zapatrzeniowcy wojskowi w liczbie około 10 tysięcy. A służba w wietnamie trwała zazwyczaj 12 miesięcy.
Rozumiem, że Polak może tego nie z czaić, bo to nie historia jego kraju, ale szczytem bezczelności jest wciskanie takich bzdur fellow americans(vel. couch potatoes). Bezwstydnie słabe widowisko, a liczba absurdów liczba w tempie kwadratowym.
"MOJA OPINIA NA TEMAT "I" SEZONU" - szybki cancel
Małe poprawki(bo się jeszcze pijany obudziłem i moje palce były szybsze niż głowa)
- po zamknięciu "alcatraz"...
- liczba aburdów "rośnie" w tempie funkcji potęgowej:):).
Interpunkcja też zostawia wiele do życzenia(ale z tym zawsze miałem problem, dlatego nie zostałem dziennikarzem:) ). Mam nadzieję, że chociaż treść wywodu zrozumiała.
Tylko Sato nie jest tutaj tak naprawdę żadnym autorytetem. Pisząc swoją książkę opierał się na spreparowanych dokumentach. Przecież jak mogli ustawić to tak, że większość więźniów zmarła długo po 63 to schowanie akt Singupty to pryszcz. A stwierdzenie samo w sobie jest wynikiem mylnych informacji. Widzimy panią doktor w 1960 więc jest tam fizycznie obecna. Rozdzielanie linii czasu po ewentualnym cofnięciu się pani doktor raczej wykluczam w tym serialu.
Jedno co mnie boli to prawie na pewno Soto zapomni o tym do następnego odcinka.
1x07 Nie mogę załapać tego schematu powracających więźniów. Wiadomo że byli wśród nich psychopaci i tacy co to pewnie odczuwają przyjemność ze swoich zbrodni ale mamy kolejny powrót i kolejny więzień niemal nie zauważa, że 50 lat minęło mu w mgnieniu oka rzeczywistość się zmieniła a on jedyne co ma w głowie to realizacja swoich zbrodniczych zamiarów. Przykład z tego odcinka za dobry nie jest bo to na pierwszy rzut oka wiadomo że ten konkretny to psychopata ale kilku wcześniejszych mogłoby się wyrwać poza ten schemat. Jeszcze na początku wtykano takie wątki jak poszukiwanie rodziny czy tym podobne rzeczy ale momentalnie od tego odstąpiono na rzecz zbrodniczych zapędów.
Jak wczoraj napisałem tak się sprawdziło Soto zapomniał co powiedział mu poprzedni skazaniec o pani psycholog w Alcatraz.
Co mnie zaczyna boleć w tym serialu to że Hauser zgodził się na wstąpienie Rebecci i Soto do oddziału i po takim czasie kilku schwytanych przestępcach dalej traktuje dziewczynę jak hycla do łapania skazańców odsuwając jej każdą informację, która wiąże się z jej dziadkiem czy tajemnicą zniknięcia więźniów.
McKnee jakoś tam zauważył, że sporo się zmieniło, wtedy gdy jakiś gość mu pokazał w telefonie komórkowym filmik z tej "akcji" w klubie.
McKnee się zdziwił, że to niby jest już w telewizji, a na hasło, że w internecie, trochę szerzej otworzył oczy i usta ze zdumienia.
Tak czy siak "trauma", że się "połknęło" 50 lat powinna być większa ;)
Sam odcinek 7 ciekawy. a nawet więcej, niż ciekawy.
Powróciliśmy nieco do Sylvena, tyle że nadal nic się specjalnie nie wyjaśnia, no niby poza tym, że kolejni pojawiający się więźniowie nie są przypadkowi (McKnee z celi obok Sylvena)
Dwie jakieś istotne rzeczy to ta, że Rebecca podczas rozmowy z Jackiem, ewidentnie się zaangażowała, aby zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi i niejako zaczęła się jakby "solidaryzować" z nim, a z drugiej strony mamy Hausera, który nie dość, że wręcz nie chciał usłyszeć od Jacka niczego innego poza czymś z McKnee, to jeszcze wręcz nie chciał, aby cokolwiek dowiedziała się Rebecca.
Nie zachowuje się tak ktoś, komu by zależało na poznaniu prawdy. Tak więc Hauser zdecydowanie więcej wie, niż się z nami dotąd podzielił. Poza tym mało, że wie, to jeszcze pewne nie jest to dla niego "wygodna" wiedza.
Co do Singupty, to mimo wszystko prezentuje się ona zbyt "nowocześnie", jak na lat 60., no ale może to być mylące.
Dobre 7/10
Widząc telefon z internetem Johnny był tylko zaskoczony. Ale nie chodzi mi już o to. Świat ewoluował od tamtej pory tak że taki gość no name praktycznie ma ogromne możliwości a oni sukcesywnie wracają do swoich zbrodni nie wyjeżdżając nawet z miasta. Zderzenie ze światem po 50 latach to jakby nie było niezły szok i chociaż w pewnym stopniu producenci powinni się do tego odnieść.
Z Singuptą jest właśnie ten problem że raz zachowuje się jakby za dużo wiedziała a drugi jakby jednak była z tego 1960. A nawet jeśli teoria z cofnięciem się w czasie jest prawdziwa to na tym etapie serii a mamy już praktycznie midseason i w takim tempie gdzie główny wątek praktycznie stoi to nie doczekamy się jej podróży przez kolejne 3 sezony.
Zaczyna mi tutaj brakować jakiejś współpracy z więźniami. Zanim się ten serial zaczął naprawdę miałem nadzieje, że taki Sylvane będzie ściśle współpracował z grupą. Przecież mogli się z nim dogadać i sukcesywnie doprowadzałby ich do swojego zleceniodawcy.
Oglądając taki serial z domieszką sci-fi, wiadomo że trzeba brać jakąś tam poprawkę.
Chcąc wytłumaczyć wszystko w logiczny sposób, natrafimy na takie niedorzeczności, jak ta, że ktoś z lat 60. dość swobodnie się odnajduje po 50. latach.
No można powiedzieć tak, że na dobrą sprawę widzieliśmy tylko Sylveana tuż po tym, jak się "przemieścił".
Owszem wychodząc z Alcatraz nie wyglądał na zszokowanego, nie mniej można by sobie zadać pytanie, jak samemu by się zareagowało.
Ja chyba bym właśnie prezentował się podobnie - taka swoista lekka konsternacja.
Co do innych więźniów, to z ich relacji wynika, że odkąd ich zobaczyliśmy, to byli już z kilka dni we współczesności, a więc taki czy inny szok mógł już minąć, zresztą przecież, czy Jack, czy np. Paxton, ewidentnie są nieco zagubieni i domagają się jasnej odpowiedzi, o co tu chodzi, że jednego dnia jesteś w latach 60., a nagle "pstryk" i mamy 2012.
Wracając słowem do pierwszego odcinka.
Malo skupiliśmy się na jednym szczególe, a mianowicie Sylven wychodząc z więzienia miał w swojej kurtce, tak jakby swoistą "wyprawkę", a mianowicie klucz, pliczek banknotów - ot takie swoiste kieszonkowe, aby było z czego żyć, no i aktualny bilet do zwiedzania Alcatraz.
Ewidentnie ktoś oto zadbał, a jeśli przecież widzieliśmy sam moment, jak Sylven się objawił w celi, więc czy, aby przypadkiem nie został wyprawiony z tym wszystkim z przeszłości?
Skąd mieli wtedy aktualny bilet?
Coś mi się wydaje, że będziemy mieli tutaj sporo zagmatwania czasowego i to niejedynie takiego, którego w tej chwili najbardziej obstawiamy, że ktoś zrobił myk o 50 lat do przodu.
A jeśli nie to.... hmmm...
Wydaje mi się że tu jest jakiś myk, że ten kto tym kieruje ma dostęp do obydwu 'stref' czasowych stąd takie rzeczy jak pieniądze czy bilet do zwiedzania Alcatraz. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że naczelnik też zdaje się maczać w tym palce. Drugą zagadką jest fakt, że cokolwiek doprowadziło do zniknięcia i przeniesienia w czasie znajduje się w tym pomieszczeniu od kluczy pytanie więc dlaczego ważny gość stojący za zniknięciem wysyła więźniów żeby odnaleźli właśnie te klucze prowadzące do tego miejsca. No jak mówiłem główny wątek to narazie czyste spekulacje z naszej strony.
Jeszcze co do tego przystosowania się do nowych czasów to masz rację są już kilka dni i konsternacja minęła ale i tak głównym moim zarzutem jest ich szybkie powracanie do procederu i to prosto pod nosem agencji federalnej ich ścigającej. No ale przyjmijmy że nie ma miejsca na uganianie się za skazańcami poza San Francisco a psychopata pozostanie psychopatą.
Przede wszystkim, nie wiadomo ile oni są w naszych czasach. Równie dobrze i kilka lat, działając już coś jak dziadek Rebbeci. Dodatkowo, niektórzy twierdzą że mają zadanie i muszą coś zrobić, ale nie wiedzą kto im tak powiedział. To jasny znak - wiemy, że coś się wtedy dzieje, ale nie znamy wszystkich szczegółów.
Dlatego ja się wstrzymuję w ogóle nawet ze spekulacjami.
Odcinek VII: JOHNNY McKEE
Filmweb twierdzi, że nazywał się McKnee. Whatever.
Johnny jest chyba najciekawszym z postaci centralnych wokół których kręciła się akcja kolejnych odcinków - powody jego działań opowiedziano w dobry sposób, skupiając się na sile zakończenia które przekręca to co do tej pory wiedzieliśmy. Jest to też "dobry" czarny charakter który naprawdę wierzy, że czyni dobrze (wg swoich standardów) dzięki czemu widz może go nawet zrozumieć - choć osądzanie ludzi po jednym zdaniu to gruba przesada, jest to jednak przyzwoity poziom.
Inna sprawa, że czasami brak w tym realizmu - bo skąd np. Johnny umiał obsługiwać wagon metra?
Śledztwo Rebbeci nadal jest całkiem realistyczne, z szukaniem punktu zaczepienia itd. a poszukiwany nie jest łatwy do znalezienia, więc napięcie jest. Sato też dorzuci trochę swojego uroku do całości, poprzez m.in. granie w "Starcrafta II" na rządowym komputerze. Będzie też kontynuowany wątek nieobecnej Lucy i opiekowania się nią przez Hausera (bardzo miły wątek poboczny).
W poprzednim odcinku Paxton był pierwszym z przeniesionych, który chciał się dowiedzieć, co mu się stało. W tym odcinku dołączył do niego pierwszy bohater centralny, czyli Jack Sylvane. Może i nie gra zbyt przekonująco, ale zada następne ważne pytanie: "Co z nami teraz będzie?"
Porządny odcinek oferujący przyjemny i szybki seans, dobrze wykonany technicznie ale nic specjalnego jednak. No i znowu pojawił się podpis sceny, psia mać.:<
6/10.
Półmetek, więc mogę już wstępnie ocenić cały serial. Średnia ocena odcinka to 5,71/10, całość więc oceniam na 6/10.
Przy akcji w barze też tak o nim pomyślałem, że stosuje trochę nazbyt dobitne metody zemsty na ludziach, którym się należy. Po drugiej akcji gdzie za nieuprzejmość jednego gościa otruł cały basen ludzi jednak wróciła opinia zwykłego psychopaty, który znalazł sobie niecodzienną wymówkę dla swoich zbrodni bo do tej pory jednak skazańcy byli w jakiś sposób dotknięci przez życie.
LOST mnie nauczył - oczywiście już post factum, jednej rzeczy, a mianowicie, nieprzedobrzania w wysuwaniu kolejnych hipotez i domysłów
Bardzo często się bowiem wierutnie myliłem i kolejne wyjaśnienia - jakkolwiek najczęściej ekscytujące, były mniej niezwykłe, niż te powstałe w mojej głowie.
Mając to na uwadze, staram się co prawda nieco inaczej oglądać Alcatraz, tyle że nie sposób uciec od przewidywań - pomimo, iż jestem chyba więcej, niż świadomy, że wiele rzeczy weźmie zwyczajnie w łeb.
Denerwuje mnie to - choć słowo "denerwuje" jest tu akurat na wyrost, że mimo wszystko cały czas stoimy w miejscu i nie pojawiają się wskazówki, które by obalały lub choć w części potwierdzały, to co się nam mylnie, bądź nie, wydaje.
W chwili obecnej, na pierwszym miejscu chciałbym zobaczyć, co też znajdowało się w tej celi, do otwarcia której potrzebne były, aż 3 klucze.
Tylko co z tego, jak nawet w minimalnym stopniu nie doczekaliśmy się póki co nawiązania do tego....
Powiem krótko, że albo wszelkie wyjaśnienia będą "płytkie" i dużo ich nie będzie, albo faktycznie konstrukcja serialu jest taka, aby jak najdłużej nic nie zdradzać, a dopiero pod koiec odpalić jak z armaty i wstrząsnąć widzami, że ci aż długo nie będą mogli się pozbierać z emocji ! :)
1. Przestępstwo - udane
2. Skojarzenie więźnia który za to odpowiada
3. Otworzenie pudła należącego do więźnia
3. Drugie przestępstwo - udane
4. Magiczne skojarzenie niekojarzących się faktów
5. Trzecie przestępstwo - nieudane, złapanie więźnia.
I tak już 7 odcinek z kolei. Smutne trochę.
Paradoksalnie zaczynam żałować, że kiedykolwiek obejrzałem LOST. Nie mogę znaleźć drugiego tak dobrego serialu...
Ja absolutnie nigdy nie będę żałował, że widziałem LOST, pomimo, iż przezeń diametralnie zmieniło się moje postrzeganie filmów, seriali i zapatrywanie się na nie.
Co do Alcatraz i kolejnych więźniów pokroju Paxtona, McKee, czy Cobba, to nasuwa mi się pewne porównanie i nie wiem, czy się z tym zgodzić - i bynajmniej nie mówię tego po to, abyście się zgodzili ;), a mianowicie tak trochę zachowują się oni, jak Van Pelt - myśliwy z Jumanji.
Krótko mówiąc znaleźli się w nieswoich czasach, ale i tak trochę ślepo ukierunkowani i na swój sposób zaprogramowani na robienie swojego: wysadzić, otruć, zastrzelić :) - tak jak ów myśliwy, co przywołanego z dżungli interesowało go tylko jedno - bez zbędnych ceregieli dopaść Parrisha.
Powiecie, że ci więźniowie dlatego robili swoje, gdyż przestali to robić tylko dlatego, że zostali zamknięci w więzieniu i jak tylko nadarzyła się ku temu stosowna okazja, to bez zastanowienia powrócili do swoich "fachów".
Nie mniej wygląda to nieco dziwnie. Może faktycznie zostali w jakiś sposób ukierunkowani?
Z drugiej strony Hauser by mi odpowiedział, że po prostu działają tak a nie inaczej, gdyż to jedni z najgorszych więźniów historii Alcatraz, więc czegóż innego by się po nich spodziewać.
Tak, czy siak, mam wątpliwości...
Może działania doktor Singupty przyniosły odwrotny do zamierzonego skutek, a np. Hauser próbuje to na swój sposób odkręcać wiedząc, że popełniono błąd, a tym samym dlatego nie chce, aby Rebecca za wiele wiedziała?
Twoja średnia wskazuje, że oceniłeś go jak narazie poniżej skali "niezły". Więcej w nim kontrowersji niż jakości, a to niestety kiepski wyznacznik "niezłego" serialu.
Szczerze mówiąc, śledzę to forum czekając na cancel po pierwszym sezonie. Jeszcze z dwa spadki oglądalności ( a jedzie ciągle w dół) i sprawa powinna być jasna, ponieważ budżet przy takiej obsadzie na pewno spory. Żal inwestować w słabą produkcję("słaby" to moja ocena):):):P
Zaokrąglam w górę. Nie mam w zwyczaju czekać, aż serial będzie mieć średnią 10,51/10 by dać 10/10...
Średnią 10,51 ciężko by było uzyskać w 10 stopniowej skali:) Odniosiłem się do tego, że według Ciebie trzeba go traktować jako niezły(za całokształt, bądź subiektywne odczucia. Nadal trochę za mało, żeby serial się obronił.
No proszę cię jaką obsadę Sam Neill i Jorge Garcia może dostaną lepiej ale reszta? Od święta pojawi się Robert Forster który też może sobie zażyczyć trochę więcej a tak to obsada jest strasznie uboga. Zauważ, że nawet nasz tajny oddział specjalny ma mocno okrojony skład wspomagany przez 5 informatyków którzy mieli przez 7 odcinków 10 minut czasu antenowego i milczących strażników, którzy też raczej kokosów na udziale w tym serialu nie zbijają.
Witajcie, jestem po 8 odcinku...nie zjedzcie mnie, ale mam wrażenie jakbym oglądał kiepskie "Ulice San Francisco:)". Subiektywnie: otoczka, tajemnica, postacie osadzonych, lokalizacja itp - fajny pomysł bardzo!!! Ale w całości podany jest jak słaby serial kryminalny, nie pamiętam nawet o podróżach w czasie, standard - co odcinek "partnerzy" muszą kogoś złapać - w CSI jest więcej spójności powaga. Jeszcze to klasyczne pojawianie się głownych w ostatniej chwili, w środku lasu.... No nic bo późno/wcześnie jakoś:) A...nawet nie śmiem porównywać z LOST-ami, którzy mimo mego nie-cierpienia s-f byli pikni. Na zdrowie i pamiętajcie o dzisiejszym meczu. Pozdr.
kurde panowie moderatorzy co jest z tą edycją postów?!! (ReplyEditValidator.cant.edit.reply po raz 9 dzisiaj !!)
Witajcie, jestem po 7 odcinku...nie zjedzcie mnie, ale mam wrażenie jakbym oglądał kiepskie "Ulice San Francisco:)". Subiektywnie: otoczka, tajemnica, postacie osadzonych ich historie (mniej lub bardziej ciekawe i ciekawie pokazane), lokalizacja itp - fajny pomysł bardzo!!! Ale w całości podany jest jak słaby serial kryminalny, nie pamiętam nawet o podróżach w czasie, standard - co odcinek "partnerzy" muszą kogoś złapać - w CSI jest więcej spójności powaga. Jeszcze to klasyczne pojawianie się głównych bohaterów w ostatniej chwili, w np. środku lasu.... No nic bo późno/wcześnie jakoś:) A...nawet nie śmiem porównywać z LOST-ami, którzy mimo mego nie-cierpienia s-f byli pikni. Mimo wszystko właśnie zassałem odc 8 - no w końcu dali mudżina! Na zdrowie i pamiętajcie o dzisiejszym meczu. Pozdr.
Szczerze to ja się zaczynam zastanawiać czy tajemnica, która jest głównym trzonem tego serialu jest tak prosta czy po prostu scenarzyści szykują się na 6 sezonów. Odcinek 8 był typowo proceduralny, kolejny skazaniec szwendający się po ulicach San Fran. Tym razem przynajmniej nie mam ale co do jego powrotu do zbrodniczego procederu. Zabawy pana doktora niemal zmusiły go do popełniania kolejnych zbrodni. Niemniej jednak nie zmienia to faktu, że do końca 5 odcinków a główny wątek stoi w miejscu. To znaczy sory nie stoi dzisiaj dowiedzieliśmy się, że demoniczny pan doktor tak naprawdę nie ma pojęcia co się dzieje a taki był przekonujący gasząc panią psycholog w poprzednim odcinku żeby nie pchała się z paluszkami tam gdzie nie trzeba.
PS z tą edycją postów to musiałeś przekroczyć 5 minut bo zdaje się tylko tyle masz żeby poprawić błędy potem blokuje się na zawsze.
heh nie dociągnę do 6 sezonu, za szybko na tym zasypiam:)
obejrzę wieczorkiem te zaskakujące fakty, o których piszesz.
dzięki za info odnośnie edycji......
pozdr
Odciek nr 8 całkiem dobryy.
Dowiedzieliśmy się kilku interesujących rzeczy.
Te pobierane hektolitry krwi wracały z powrotem do właścicieli. "Wracały" w sensie dosłownym :) - uprzednio będąc prawdopodobnie poddawanym jakiejś obróbce - no ale naczelnik nie chciał zdradzić nawet "nadwornemu" doktorkowi.
Co się zaś tyczy tego ostatniego, to chyba nie uważał na lekcjach i jak widać w nowy sposób zaadaptował metody "lecznicze" stosowane przez naszą uroczą doktor Singuptę
Wyszło też na jaw, że jak ktoś był w Alcatraz niesłusznie, bo np. tak jak Clarence był niewinny, to nie pozostawiano tego faktu obojętnie i głęboko w umyśle zaszczepiano wręcz nie to, że tylko poczucie bycia winnym, co praktycznie pewność, że się popełniło czyn, za który wylądowało się za kratkami.
Tak jak już powiedziałem, odcinek dość ciekawy
7/10