Oglądam już chyba tylko z przyzwyczajenia bo oczy i uszy bolą. Starsze babki z infantylnymi problemami. Miało być śmiesznie, a jest żałośnie.
Odcinek piąty i Carrie wytykająca Mirandzie, że zjadła jej jogurt i banana było żenujące. Ale już skalę żenady wywaliło, gdy zaczęły sprzątać stół, żeby Seema go mogła "obejrzeć". Normalnie emocje jak na grzybach.
Dokładnie, sama nie wiem dlaczego w ogóle odpalam kolejny odcinek, z zażenowania oczy się pocą. Odrealniony, głupi, bohaterki karykaturalne, wydumane problemy. Carrie mędząca na temat okna, zjedzonego banana, a potem wszyscy wokół niej skaczą żeby się jej przypodobać. Ta kobieta ma tak wybujałe ego jak słaby jest ten serial. Żenada to mało powiedziane.
Dokladnie tak... zaprosiła przyjaciolke, a potem wspomina jogurt i banana...zbite okno bo sie ,,nie da wymienic" niech sobie dyktę wstawi jak i kiepskich to bedzie miala lux i klasę...popieprz w tym mieszkaniu w butach na obcasach, jakby nie mogla ich po prostu zdjąć, nic nie robi, niczym sie nie zajmuje... no i powiedzieli sobie z Aidanem, ze zaczekają na siebie, wyznają sobie milosc, a ona wielce zdziwiona, ze jak to Aiden wymaga od niej zeby nie spała z nikim i ona pyta ,,mam nie uprawiać seksu przez 5 lat?" No tragedia wielka, a poza tym jesli by jej zalezlo mogłaby przeprowadzić sie w okolice jego miejsca zamieszkania i po sprawie.