Część osób chyba nie rozumie, że świat nie jest czarno-biały, a ta cała walka ze złem to trochę jak polityka. Posunięcie Olivera trochę tonuje te całe komunały w stylu "cel nie uświęca środków" głoszone przez świętszych od świętych etc. zwykłe zero-jedynkowe myślenie. Natomiast od dłuższego czasu irytuje mnie, że główny bohater w relacjach z ludźmi zachowuje się jak ciepła klucha, ciągle tylko "przepraszam", "moja wina", <imię postaci z którą rozmawia wypowiedziane rozpaczliwym tonem>. Przydałoby się trochę werwy i nie tłumaczenie z każdego posunięcia jakby błagał o litość.
brakuje mi zimnego Oliego z pierwszego sezonu który wiedział że niektóre zwierzęta trzeba uśpić
Przecież w tym sęk, że obiecał, iż więcej nie będzie zabijał... Zostało to podyktowane jego własnymi przemyśleniami, oraz wydarzeniami które miały miejsce w 1 sezonie.. aczkolwiek racja, czasem za bardzo chcę nie zabijać mimo, że ktoś na to zasługuję i nie ma innego wyjścia. Deathstroke'a zamknął ale i tak będzie to miało swoje skutki w kolejnych sezonach.
Co do bycia ciepłą kluchą, ja to widzę trochę inaczej. Arrow to właśnie taki twardziel a Oliver to jego odbicie lustrzane i właściwie to dobrze, że jest taki jaki jest jako Oliver... Jest zwykłym człowiekiem próbującym nie być tym samym gościem z przed wyspy. Nie chcę ranić swoich najbliższych ale ich ochraniać oraz nie popełniać błędów z przeszłości - chociażby w okłamywaniu najbliższych. Serio to chyba element o który nie ma potrzeby się czepiać, ja za to zauważyłem że Laurel zamieniła się miejscami z Felicity - teraz ona jest wkurzająca ;p
Wiesz,Slade to inna kwestia - Stał sie złym człowiekiem i zagrożeniem dla innych ( kibicuje Wilsonowi) .Osobiście nie popieram zabijania ale w przypadku Slade'a zamknięcie go nawet w super pilnie strzeżonym więzieniu to ogromne ryzyko ,dla Wilsona ucieczka to tylko kwestia czasu.Mirakuru to tylko wspomagacz a nie źródło mocy,bez tego Deathstroke też jest niebywałym przeciwnikiem który posunie sie do wszystkiego