Ze smutkiem muszę powiedzieć, że serial stacza się po równi pochyłej... Powiem szczerzę, że podchodziłem do tego serialu z wielkim entuzjazmem. Pilot zrobił na mnie ogromne wrażenie, banan na mojej twarzy widniał długo po skończeniu seansu. Można było pomyśleć "w końcu porządna produkcja o superbohaterze". Drugi sezon tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu, akcja, krew i bardzo odważne posunięcia. Weźmy pod lupę śmierć Moiry Queen, powiedzmy sobie szczerzę, trzymała poziom i oglądało się ją bardzo dobrze. Rozczarowała mnie końcówka sezonu i "misterny" plan Slade. Ciężko mi było przełknąć to , że tak potężny wojownik głupieje i tworzy "armie mirakuru". Nie można zapominać o tym, że Deathstroke leje batmana, ale wybaczyłem, uznałem to jako lekcje scenarzystów. Przyszedł 3 sezon i czar prysł, w życiu, by mi do głowy nie przyszło, że napiszę pochwałę dla Laurel. Wcześniej była mega irytującą postacią, ale teraz (Boże, wybacz mi takie bluzki) jest w czołówce serialowej. Wszystko jest takie "nastolatkowe", uczucia, mieszanina i bełkot o "szukaniu siebie". Może się wydawać, że dialogi i sytuacje są żywcem wyjęte z głowy "problemowej" piętnastolatki. Ale koniec z krytyką, mam nadzieję, że to się zmieni, tym bardziej, że inni nie śpią. Tegoroczny Daredevil zmiażdżył konkurencję. rzucił nowe światło na seriale o superbohaterach, miejscami przypominał mi "Nolanowskiego Batmana", ale to dobrze. Pytanie tylko czy DC odda również mocno, bo nie oszukujmy się, ale Flash to meeega przeciętniak.