Uwielbiam sceny walk w tym serialu, naprawdę. Ciekawie się rozwija historia tego morderstwa, fajnie że nie skończyli tego w jednym odcinku. Wolałbym żeby Hood bardziej zainteresował się tą całą Nolą niż policjantką, ale trudno się mówi :) W ogóle szczerze powiem że scenarzyści mnie miło zaskoczyli, byłem pewien że Hood pobije tego całego wielkiego gościa z plemienia, a tu takie małe zaskoczenie.
PS
Dzięki józek i k-rol za napki :)
Wole Rebecce od Noli, chociaż obie są HOOOT. Co do odcinka to bardzo fajny, Kai i jego tajemniczy parobek to chyba połowa sukcesu tego serialu ;-)
P.S. Watek Carrie i jej rodziny jak dla mnie mógłby zniknąc. W pierwszym sezonie postać Rabbita była wg mnie strasznie kiczowata, mam nadzieje, ze nie powroci :D
Nasz ulubiony szeryf wreszcie wziął się za policyjną robotę, zamiast uganiać się za ciężarówkami z pieniędzmi. Na początku tego odcinka czułem się jakbym oglądał CSI, na szczęście kiedy Hood odwiedził rezerwat akcja nabrała impetu.
Co do walki z Chaytonem to tak jak kolega wyżej napisał, scenarzyści bardzo uskromnili naszego bohatera i gdyby nie pomoc partnerów pewnie marnie by skończył. Nie ukrywam że po cichu liczyłem że sam go rozwali, tak jak Albinosa.
Ciekawi mnie jak potoczy się wątek z synem prawdziwego Hooda, co prawda ostawiam że skończy tak jak poprzednie osoby które wiedziały o jego przeszłości, cóż... zobaczymy.
Kim może być ten tajemniczy facet (chyba) w bluzie, którego Rebecca spotkała w lesie. Miał przynajmniej dwie okazje do zabicia jej i wszystkie zaprzepaścił w tym niemal pewniaka w jeziorku (podtapianie). Z Hoodem nawet nie miał takiego problemu... Może pod okiem Proctora Rebecca tak się wyrobiła :D
W końcowej scenie fajnie ukazali dwóch "ukochanych" Anastasji, czy tam Carrie. Jeden obraca prostytutkę a drugi koleżankę z pracy.
Poprzedni odcinek oczywiście był lepszy (przynajmniej dla mnie) i czekamy na następne.