wszystko super ale .............:) jakim cudem Starbuck ożyła co ją ożywiło. Skąd mała hybryda znała kurs na ziemię. zna ktoś odpowiedzi? pozdrawiam
tak. wynikało z niego że była jakby wizją ale w zasadzie wszyscy ją widzieli wiec pytanie skąd ta wizja która rozwikłała zagadkę?
Też mnie to zastanawia, wcześniej zginęła, potem się pojawiła. Była taką projekcją jak Caprica dla Baltara? Nie wiem.
tak właśnie myślałem ale nie mogła to być projekcja ponieważ poruszała przedmioty współistniała wykonywała czynności. Zastanawia mnie także skąd dziewczynka znała współrzędne? wydaje mi się że to zwykłe niedociągnięcia
To z dziewczynką to jeszcze można zrozumieć i podciągnąć pod teorię fatum/przeznaczenia, ale tak jak napisałeś, Starbuck współistniała, trudno by stwierdzić, że była masowym urojeniem. Wątpię też, żeby to było niedociągnięcie, bo to byłby po prostu zbyt wielki "babol".
skoro tam tyle religii bylo i ze jest jeden Bog i takie sprawy. No skoro On jest no to chyba jasne ze sa i anioly nie? Zginela i odrodzila sie z popiolow. Zrobila co miala zrobic i odeszla.
Dokładnie, podobnie jak "anioł Baltar" i "anioł Caprica 6" miała swoją misję do spełnienia i wróciła jako wyższa forma życia(?). Tak ja to interpretuję:)
Nie pamiętam który to sezon 1 czy 2 ale 6 którą widział Gaius Baltar też mi się wydaje przybrała ludzką postać szantażując że wyjawi prawdę o jego pomocy w ataku na kolonie czy coś bo na pewno nie była to jedna z 6 o ile pamiętam. Sam się zastanawiam bo nie dawno ostatni odcinek widziałem kto to był.
To wszystko ma na celu potwierdzenie istnienia Boga. Zarówno wizje Baltara, gdy widzi 6, Szóstka, gdy widzi Baltara, (obie te wizje to anioły), hybryda Ateny i Helo i końcowa akcja, jak jakaś niewidzialna siła ustawia Raptora i rękę martwego pilota, by wystrzelono rakiety w Kolonię na orbicie osobliwości. Tak samo pojawienie się Starbuck i idealnie nowego myśliwca, sama idea continuum powstawania ludzi, którzy tworzą maszyny, maszyny się buntują i niszczą ludzi, tworzą ludzką postać, ludzie się mszczą i krąg zemsty, który nie ma końca.
Nie jestem jakiś specjalnie wierzący, ale tak to widzę.