Ten serial w 90% wieje po prostu nuda, zwykla obyczajowka o gosciu, jego rodzinie i znajomych.
Pozostale 10% to akcja, krew i dragi - niestety moralnosc glownego bohatera zmusza go do tego
nudnego zycia ktore prowadzi na codzien - co gorsza producenci tworzac ten serial najwyrazniej
postanowili przedstawic widzowi doglebnie ta monotonie, tak ze doslownie zasnac mozna.
Jestem przy 5 odcinku 1 sezonu i juz stracilem nadzieje ze cos w koncu sie rozkreci. Ocena 4/10
Fakt, że wyszedł taki dobry serial (mówię tu o początkowych sezonach) z takiej szmiry jak ta książka świadczy tylko dobrze o twórcy :)
Natomiast porównywanie Dextera ma się nijak do BB. Wiadomo, że Dex wyda się ciekawszy (szczególnie 2 pierwsze sezony, które moim zdaniem są naprawdę świetne), bo jest mnóstwo ruchu, napięcia, zaskakujących zwrotów akcji, fabuła gna bez przystanku :) Do tego jest dużo bohaterów, a Dex jest fajnym gościem, któremu kibicujemy.
Zestawiając z taką opowieścią BB, w którym główny bohater nie jest przystojniakiem znającym ju-jitsu i prowadzącym ciekawy tryb życia, w którym zamiast Masuki jest Marie, a zamiast przeklinającej Debry jest cielna krowa Skyler, w którym jest dużo scen bez słów, statycznych ujęć kamery, w którym ciche przedmieście z największym ewenementem w postaci pizzy na dachu wypada bladawo z nocnym Miami - wszystko to może się wydać nudne i "beżowe" :D na tle kolorowego i ruchliwego Dexa.
Tylko że BB oglądam z wypiekami na twarzy do tej pory, czekając nerwowo na nowy sezon i nowe odcinki. A na Dexa czekałam na zasadzie: co jeszcze ku*wa wymyślą, a teraz nie mogę już nawet oglądać po początku tego sezonu. No nie mogę i już.
Dexter jest w moim osobistym rankingu największym serialowym rozczarowaniem EVER. Pewnie przez te zdradzone uczucia, tak się teraz mszczę wyśmiewając gówno, jakim się stał ten fajowiutki kiedyś serial :P
Długo nie dopuszczałem do siebie myśli,że Dexter może być gorszy od BB(w okresie 6-7 sezon),ale po ostatnich odcinkach muszę to z przykrością stwierdzić.Obniżyłem notę,która no i tak wydaję mi się,że jest trochę za wysoka,ale sentyment jest silniejszy
Nie chodzi tu o porównywanie postaci,bo jakoś nigdy nie miałem tak żeby narzekać na te w BB,ale o to,że Dexter był czymś nowym,poruszał tematy interesujące i swoiste tabu,a że jak jeszcze piszesz było dużo akcji,zawsze się coś działo,dodawało to tylko smaczkowi temu niegdyś genialnemu serialowi.
A że Dexter obniżył gwałtownie loty,spotęgowało się w 8 sezonie,to inna sprawa.U mnie tak samo teraz wygląda oglądanie Dexa,mam nadzieję,że nie będzie przynajmniej happy endu,na co chyba się zanosi.
Używając słów Dex i Dexter piszę o serialu - tylko raz odnoszę się do bohatera - to tak gwoli wyjaśnienia :)
Oj ja cię bardzo dobrze rozumiem! Kolega sprzedał mi Dexa kiedy ledwo co się pojawił, to były cudowne czasy raczkujących seriali z prawdziwego zdarzenia i Dex zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Pierwszy odcinek znam chyba na pamięć, tyle razy go obejrzałam sprzedawając dalej ten serial znajomym :) Ogólnie początkowe 2 sezony mam obcykane i chyba nawet w ubiegłym roku robiłam sobie powtórkę. Mam sentyment do Dexa i tym bardziej mnie boli, że zmaszczony został tak dobry serial.
Z tych znajomych nikt już Dextera nie ogląda :(
I tak cię podziwiam, że dopiero koło 8 sezonu Dexter cie rozczarowuje, mnie niestety już zaczął drażnić w sezonie z Trinity (który to sezon ratował moim zdaniem właśnie.. Trinity), ale to co się działo później... no cóż, ja również oglądałam ten serial z sentymentu zaciskając zęby i jadąc na nostalgii dojechałam nawet do 8 sezonu. Jeszcze kołatała się we mnie nadzieja, że ostatnim sezonem uratują ten serial, że będzie mocne pożegnanie z widzami, którzy wiernie trwali przez te wszystkie Hanki, Debry, płaską twarz jak-jej-tam. Którzy strawili idiotyzmy, naciągania, romanse, wątki z dupy i wciąż wracali. Ale niestety, po obejrzeniu 1 odcinka tego sezonu uznałam, że serial mnie po prostu obraża. A jak czytam, co się teraz tam dzieje...
To jest wszystko bardzo smutne.
Ciekawa dyskusja się wywiązała z tak dennego tematu. Takie rzeczy tylko na filmwebie ;P
Przeczytałam wszystkie wasze wypowiedzi, macie swoje racje, tego nie da się ukryć. Najbardziej jednak mnie zaintrygowało określenie "płaska twarz jak-jej-tam" :D Heh myślę i myślę i dalej nie jestem pewna o kogo ci chodzi :) Stawiam na Lumen ;>
A co do porównań tych dwóch seriali to dla mnie one są tak różne, że staram się tego nie robić... Swoją drogą - zauważyliście, że o BB często się mówi, że jest lepszy z sezonu na sezon, a o Dexterze że coraz gorszy się robi? Ja tu widzę pewną prawidłowość - im czarniejszy charakter głównej postaci, tym bardziej nas kręci serial. Pewnie jest to spore uproszczenie, ale dam sobie rękę uciąć, że gdyby w ostatnim sezonie Dex bardziej przypominał psychopatę niż człowieka, podobałby się bardziej.
A imię jej było Lumen.
Dlatego ja też staram się nie porównywać tych dwóch seriali, bo wszystko je różni: tempo opowiedzianej historii, narracja, bohaterowie, itd. Jedyny wspólny czynnik, to bohater prowadzący podwójne życie oraz wewnętrzna przemiana. Ale o ile u Walta wszystko przebiega płynnie i wiarygodnie, o tyle Dex jest masakrowany z sezonu na sezon. Najbardziej mnie śmieszy próba robienia z niego "człowieka" na siłę. Walt jest do bólu wiarygodny psychologicznie i jego analizy fanowskie są zawsze spójne :D A Dextera nie wiadomo jak ugryźć, bo w końcu jest socjopatą. psychopatą, czy tylko udaje i pod maską hokejową Jasona kryje się wrażliwy młody człowiek spragniony żoninych racuszków i tupotu małych stópek? Strasznie to jest z dupy wszystko i namotane wątków każdy z innej parafii.
Dexter był spoko prowadzony na początku, faktycznie było po nim widać, że nie jest "ludziem". Ale potem zaczęli dodawać a to romans, a to małżeństwo, potem rodzina, potem kolejne romanse i na koniec dołożyli do pieca zakochaną siostrą. I nagle z usiłującego wtopić się w społeczeństwo interesującego bohatera zrobił się Heathcliff z Wichrowych Wzgórz: mroczny, acz romantyczny bohater nowelek dla pensjonarek.
Ewidentnie twórcy stracili pomysł na bohatera i od tego wszystko poszło się yebać.
Na tym tle Walcik nasz kochany jest przecudny. Te wszystkie smaczki typu reakcja na raka, na romans Skyler, na szaleństwa Jesse, na cotygodniowe sprawdzanie akcji firmy z której odszedł, na syna, na pracowników myjni, na Lydię, na zagrożenie, na zabójstwa, na Hanka, na uczniów, na Bogdana, na uwielbienie Gale'a, na kasę, na sytuacje bez wyjścia, na upokorzenia.. można by wymieniać.
Ale co to, co to za offtopic, my tu mamy dyskusję o "Breaking Bad". :D
Co do książki o Dexterze, to była całkiem, całkiem. Powiem więcej - podobała mi się nawet bardziej niż cały serial, wszystkie sezony razem wzięte. Bo o ile 1. i 2. były jeszcze całkiem przyzwoite, to reszta miała już za dużo tych upadków, a to, co się dzieje w 8. sezonie sprawia, że aż się przekręcam.
Ale tak to może jest, jak się ktoś niekompetentny bierze za adaptację. No właśnie, za adaptację... A może to był błąd? Może trzeba było się trzymać napisanej już historii i wykonać ekranizację?
Tak, niestety świat kina pełny jest nieudanych adaptacji. Jak dla mnie "Dexter" jest jedną z nich. Z innych przykładów takich większych faili, gdzie film naprawdę nie umywa się do książki, to mogę wymienić choćby "Fight Club". A szkoda.
Swoją drogą, skoro już jesteśmy w temacie "Breaking Bad", to zastanawiał się kiedyś ktoś, jak wyglądałby "Dexter", gdyby jednym ze scenarzystów (a najlepiej głównym) był Vince Gilligan? :D
Bo to jest tak, że od czego nie zacznie się rozmowy, kończy się ona na Dexterze :D
Obawiam się, że mam inne zdanie na temat książki, którą moja biedna siostra pełna dobrych chęci kupiła mi pod choinkę, a którą potem czem prendzej opchnęliśmy na allegro :P Nikt z nas się nie spodziewał, że to taki niewypał, przy tak fajnym (wtedy) serialu. Nie podobała mi się i moim zdaniem serial wypadł o niebo lepiej. No ale to jest moje osobiste zdanie, nie narzucam! ^^
Mnie również naszła refleksja - właśnie w związku z naszą dyskusją, jak by wyglądał Dex w rękach Gilligana. Czy nie mielibyśmy na rynku dwóch mega seriali z głównymi bohaterami walczącymi co roku o te same nagrody i fanami tłukącymi się na forach, który serial jest punkcik lepszy :D
Co do ekranizacji - z tymi bywa ciężko, sam wiesz jak jest. Najczęściej dają dupy, kiedy reżyser próbuje "ulepszać" oryginał (jak w Walking Dead). Zresztą to dotyczy również remaków (przykład - The Killing i cudowanie Amerykanów).
Może to dziwne. ale wydaje mi się, że najlepsze ekranizacje to Władca Pierścieni i Harry Potter. Mają swoje wady, ale twórcy doskonale oddali DUCHA tych książek. A to jest chyba najważniejsze, nie? :)
Zobacz,może schowałeś pod gniazdkiem albo w fajkach;P;) Jak jeszcze trochę poczytam te przepychanki,to się przekręcę i trafię do Belize;)
Ja to już dawno sobie dałem spokój, stwierdzając, że nie ma sensu nikogo pouczać, bo w zasadzie próbując ich nakłonić, żeby zaczęli szanować opinię innych, rozumieć, że każdy ma własny poglą i cieszyć się swoim zdaniem (tak, jak coś się tobie podoba, to dobrze, po co mnie pytasz o zdanie, jakbyś nie był pewny swojego, hm? hę?, kompleksy?! :D), swoimii wrażeniami, etc., to sprowadzamy się do ich poziomu. Jak chcą, to niech się denerwują, wyrywają sobie włosy z głowy, że ktoś "pluje" na takie "arcydzieło"... to ich sprawa, nie ma sensu ich na siłę nawracać,
Lepiej siądźmy spokojnie w fotelu i cieszmy się z własnego, niezależnego zdania i perspektywy na dany serial. Pozdrowionka dla wszystkich myślących. :)