Ogólnie odcinek słabszy od poprzednich. Przede wszystkim bardzo mało pokazano odnośnie reaktywacji interesu. Odcinek skupia się na coraz to większych problemach na linii Walter - Sky. Walt znowu pokazuje, że on teraz jest nowym królem (przynajmniej na swoim podwórku), a Sky ma spore problemy z przystosowaniem się do całej tej sytuacji. Pod względem fabularnym nie jest to raczej nic ciekawego i ja się trochę wynudziłem. Jedynie końcówka odcinka ze zbliżeniem na tykający zegarek (i dziwny zgrzyt jak przeładowanie broni) pozwala mieć nadzieję, że to tylko cisza przed burzą.
a, sam odcinek był genialny. tylko tępe buraki oczekujące ciąglej akcji mogą twierdzić inaczej.
Tak,odcinek był bardzo dobry! Moim zdaniem najlepszy z V sezonu,z tych które do tej pory były :) Niby teoretycznie "mało " się działo,akcja niezbyt szybka,ale odcinek był genialny!
No i tego, ten zegarek pokazuje dokładnie północ. Tak jak dzień po jego 50 urodzinach byla diagnoza jego raka, tak dzień po 51 urodzinach też pewnie wydarzy się jakiś syf.
nikt z rodziny nie zginie,jakoś nie widzi mi sie,żeby Walter lewą ręką zajmował się domem a prawą pichcił mete.Moja wizja jest taka,że Skyler zacznie przechodzić na złą strone,na której czeka na nią Walt.Póki co jest zagubiona i życzy mu śmierci,ale coś sie musi wydarzyć i jedynym dla mnie sensownym według mnie wyjściem będzie ulegnięcie Sky Waltowi.
Idiotyzm z beczkami, policja wpada im do magazynu, zatrzymuje typka ale nie obserwuja miejsca i Jesse przyjezdza po nowa dostawe :D
Hank mówił o tym, że zaczynają obserwację podejrzanych, więc możliwe, że ktoś obserwował wizytę Pinkmana. Dowiemy się wkrótce.
Mike opiera się na informacji, a do bycia dobrze poinformowanym potrzeba ludzi. Jemu ludzi wyraźnie brakuje, bo niby czemu Pinkman pojechał po tę beczkę.
Interaktywna tablica, nad którą pracują Hank i Gomie.
http://www.amctv.com/shows/breaking-bad/dea-evidence-board
Witaj Gagarin. Jestem niezadowolony z 5 serii, ponieważ reżyser i scenarzysta, kończąc serię całkowicie przemodelowali osobowość Walta. Tymczasem na kryzys wieku średniego 10 lat za późno. Do tej pory robił co robił, kierując się swoimi postawami wobec rodziny, był ostrożny. Teraz nagle wychodzi z niego zapowiadany 150% Bad Ass, który w dodatku ma zachcianki dziecka. Pewnie, że to możliwe w realu-----, ale to jakiś inny Walt i przez to stało się to nieprzekonujące. Nie masz takiego wrażenia?
Gdyby zalezalo mu tylko na rodzinie to nie zgodzilby sie na wspolprace z Gusem w 2 sezonie ;) Mial pare mozliwosci rzucenia roboty, ale tego nie zrobil.
"Gdyby zalezalo mu tylko na rodzinie to nie zgodzilby sie na wspolprace z Gusem w 2 sezonie ;) Mial pare mozliwosci rzucenia roboty, ale tego nie zrobil."
Masz całkowitą rację w tym co napisałeś. Jednak nie podważa to wcale tego, co napisałem wcześniej. Nie twierdzę, że zależało mu wyłącznie na rodzinie, albo, że wyłącznie dobro rodziny było jego kryterium podejmowania decyzji. Było jednak zasadniczym, w jego mniemaniu, albo inaczej to ujmując: Walt był przedstawiany jako kierujący się intencjonalnie dobrem rodziny, choć faktycznie stwarzał dla niej zagrożenie. Problem na który wskazuję, to iż w tej serii Walt przestał się tym kierować, stracił całą swoją ostrożność. I to jest niespójne z wcześniejszym obrazem Walta. Co prawda, pod koniec serii 4 już to przekształcanie Walta w twardziela było w toku. Nie znaczy to jednak, że musiało dokonać się tak szybko i że wymagało to utraty ostrożności i wyczucia ryzyka (co widać w podejmowanych decyzjach). Walt w serii 5 jest przesiąknięty pychą, przejawiającą się w zgubnej pewności siebie. Jakim cudem ta zmiana zaszła, przecież to był bardzo rozumny przestępca. A teraz zaczyna się zachowywać prawie jak pierwszy lepszy mafiozo, nie widzący problemów czających się na horyzoncie, ogarnięty wyłącznie chęcią zysku i rozwoju narkotykowego biznesu. Twórcy jadą po bandzie - skoro ostatni sezon, to pokażą who is bad.
Co czuje Walt nie zrozumie nikt, kto nagle nie stał się bardzo bogaty. Do tego za sprawą własnej pracy i po pokonaniu narkotykowego bosa przy użyciu rośliny doniczkowej i własnego intelektu. Ego Walta musi być teraz rozmiarów planety.
Nie sądzę. Zarówno co do pierwszej części, nie o "czucie" chodzi, bo nikt naprawdę nie wie co "czuje" druga osoba, w dowolnym momencie, niezależnie od okoliczności takich jak różnice majątkowe. Tu nie chodzi o przeżycia świadome czy sądy, które przychodzą i odchodzą, co chwile się zmieniając, a o względnie stały charakter osoby, czy też tzw. osobowość. Co do sukcesów Walta, to Twoje założenie, że tak go zmieniły, właśnie jest tym co kwestionuję powyżej. Może zatem masz rację, może nie, ale nie można kwestionowanej tezy podawać jako uzasadnienie odpowiedzi na pytanie czy jest prawdziwa. Mówiąc inaczej, twierdzę, że zmiana Walta mało prawdopodobna a ruch filmowców pozbawiony subtelności, na to Ty, że Walt jednak się zmienił bo mu ego urosło, ale wiedzą to tylko nagli szczęśliwi bogacze, do których domniemywam, się zaliczasz - bo tylko tacy wiedzą co czuje Walt. Am I right?
Nikt naprawdę nie wie, co czuje druga osoba, np. Walt, ale już z ustaleniem jaki ta osoba naprawdę ma charakter nie miałeś problemu, am I right? A skąd wiesz, czy od początku troska o rodzinę nie była tylko jego wymówką, może od początku chodziło tylko o jego ego, bo nie mógł przełknąć, że nic po sobie w życiu nie pozostawi, że z całym swoim geniuszem nie potrafi nawet zadbać o rodzinę? Poza tym nie zapominaj o wyroku śmierci. Jak powiedział Walt w którymś z odcinków, "przestałem się bać". Przestał się bać co inni pomyślą, powiedzą czy zrobią i przestał ukrywać, jaki naprawdę jest.
Mnie jego przemiana nie razi, wręcz przeciwnie, wydaje mi się ona bardzo wiarygodna i konsekwentna.
Charakter, w przeciwieństwie do treści przeżyć, przejawia się w zachowaniach. To, że się troszczy o rodzinę było widoczne w dziesiątkach odcinków. Gdyby chcieli zasugerować, iż jest to oszustwo Walta - gra aktorska i działania postaci byłyby inne.
Co w tym dziwnego? Walt może kierował się tymi pobudkami na początku, ale później to była już tylko wymówka, usprawiedliwia tak wszystko co robi, mimo że często zamiast chronić rodzinę, naraża ją na niebezpieczeństwo. Z Walta po prostu zaczęła wychodzić chęć zysku, i cała ta pycha. Pomyśl o jego karierze - jest jednym z najzdolniejszych chemików, a skończył ucząc w liceum. Może sobie wmawiał, że to nie ma dla niego znaczenia, ale jasne, że miało, wystarczy przypomnieć sobie jego rozmowę z Gretchen. Walter wcale się drastycznie nie zmienił, po prostu okoliczności zaczęły wyciągać z niego to, co w sobie dusił.
Wymienione przez Ciebie możliwości nijak się mają do charakteru i działań postaci, o której rozmawiamy. Chyba oglądaliśmy inny film, w tym co ja oglądałem, kierowanie się Walta specyficznie pojętym dobrem rodziny jest motywem przewodnim, aż do znudzenia jest to powtarzane i sugerowane. Równie dobrze można by twierdzić, że jest chory psychicznie, tak samo pasuje do filmu. Tzn. nijak nie pasuje.
" kierowanie się Walta specyficznie pojętym dobrem rodziny jest motywem przewodnim, aż do znudzenia jest to powtarzane i sugerowane"
Powtarza i sugeruje to wyłącznie Walter, a bycie sędzią we własnej sprawie nie jest zbyt dobrze widziane. Ja nie odbieram tego w ten sposób. Pewnie, że Walt kocha swoją rodzinę, ale cały ten cyrk dotyczy bardziej jego - wladzy, której nigdy w życiu nie miał, poczucia bycia docenionym - też tego nie zasmakował, bycia uczciwie wynagrodzonym za swą wiedzę i umiejętności. Czemu Walt zaczął gotować metę? Pobudki były tylko i wyłącznie finansowe. Nie chciał zostawić rodziny z debetem, bo byłoby to ostateczne przyznanie się do tego, że jego życie było nieudane. Mógł przyjąć pomoc Elliota i Gretchen. Duma mu nie pozwoliła. To zrobił dla rodziny? Zamiast przyjąć pieniądze od starych znajomych gotował metę. Twierdził, że dla rodziny. Naprawdę? Dla rodziny zabił Emilio i Krazy-8? Dla rodziny związał się ze świrusem Tuco? Bzdura. Walt zasmakował w byciu zlym i spodobało mu się to. Tu nie chodziło o pieniądze i utrzymanie rodziny. Nawet jeśli byłaby to prawda, to czemu nie przestał w momencie, gdy Hank omal nie został zabity? Czemu pchał się dalej? Ano dlatego, że chciał udowodnić sam sobie i innym w przestępczym światku, że należy mu się szacunek. Coś czego nie dostał ani od współpracowników z dawnych lat, ani od mającej sucze zapędy żonki, ani od syna, ani od samca-alfa Hanka (na pokaz) i jego żonki, która cały czas dawała Skyler odczuć, że Walt nie jest facetem, o którym marzy kobieta. Walter White to arogancki i niedowartościowany człowiek, który z dumą może prezentować możliwości swego mózgu przed ćpającymi na potęgę Pinkmanem i jego koleżkami. Gdy pojawia się przeciwnik godny jego - Fring, Walt podejmuje wyzwanie. Dla rodziny? Gdyby tak było, to po śmierci Fringa skupiłby się na niej. On jednak musi udowodnić sam sobie i innym, że potrafi być jeszcze lepszym drug lordem niż Gustavo.
No nie przesadzaj... Krazy-8 i Emilio to poczatek serialu... te zabójstwa były ze wzgledu na bezpieczenstwo swoje i rodziny. Waltowi zaczelo sie podobac(i ewitentnie bylo to widac) cale gangsterskie otoczenie w momencie "Stay out of my territory", przynajmnie ja tak sadze. Ofc to wszsytko zachodzilo powoli, Walter chcial sie wycofywac, odmawial Gusowi 3 milionow na poczatku, z Saulem rozmawial gdzie powiedzial "I'm not a criminal", w rozmowie z Jessem po operacji powiedzial, ze z tym kończy. Walt mial watpliwosci i gdzies tam jeszcze zdrowy rozsadek go trzymal ale coraz bardziej zanikal. Z tego co ty mowisz to on juz od pilota postanowil byc zlym i gangsterem. Naprawdę zły i tylko dla bycia tym złym to wg mnie on działa dopiero od teraz, od śmierci Gusa, że tak powiem, teraz to "nothing stops this train". Walt nie ma juz sumienia zdrowego rozsadku czy sumienia :P
Nie twierdzę, że był zły już od pilota, ale sam Walt zdecydowanie nie przewidział tego, do czego zostanie zmuszony. Zwracam jednak uwagę, że miał wybór. Mógł przyjąć pomoc od Elliota i Gretchen. Jego już wtedy wielkie, niedocenione ego mu nie pozwoliło. "Dla rodziny" więc zabił ludzi, udawał amnezję (naraził siebie i syna na prześmiewki). Już od pierwszych odcinków, w ktorych Walt znikał na całe dnie, jego małżeństwo rozsypywało się na jego oczach. Zawrócił? Nie, oklamywał żonę i syna myśląc, że jak zrobi im śniadanie to będzie wszystko ok. Rodzina już wtedy nie była priorytetem.To był początek jego drogi, ale człowiek kierujący się dobrem i przede wszystkim bezpieczeństwem rodziny nigdy nie poszedłby dalej. Człowiek, który chce sobie i innym coś udowodnić owszem..
Powiedzcie że macie tą nutke co walt z juniorem wjeżdżali na podjazd bo jest zajebista
a dla mnie było by to dobre jak Jesse podarował by Waltowi bombę w zegarku ponieważ dowiedział się o otruciu dzieciaka ;D
Skoro zegarek działa, to nie ma zbyt dużo miejsca na materiał wybuchowy, więc bomba wielkości ziarnka grochu prawdopodobnie spaliłaby mu włosy na ręce :D
No dziwne żeby nie działał jak to był zegarek TagHeuer model Monaco. BTW też chciałbym dostać taki prezent :)
Całe szczęście, że nie jesteś jednym ze scenarzystów, bo genialny serial zostałby zarżnięty kompletnie.
Co kto woli :) Mi jakoś to nie przeszkadza, że staje się coraz popularniejszy.
Kolejny smaczek,który wyhaczyłem. Pod koniec odcinka jak Walt wraca do domu,po wcześniejszej wizycie u Hanka mówi,że u dzieciaków wszystko w porządku, i że to słodkie,że oglądały akurat w telewizji Ratatouille(Ratatuj).Chyba kojarzycie tą bajke,o takim szczurku-kucharzu,mały opis tej animacji(z filmwebu oczywiście): "Remy marzy o karierze wielkiego kucharza. Dwie rzeczy stoją mu na przeszkodzie - niechętna rodzina i fakt, iż jest szczurem. Nasz bohater jednak się tym nie zraża i dzielnie dąży do realizacji celu".Świetna przenośnia:D
A pamietacie moze poczatek, kiedy to walt obchodzil swoje 52 urodziny.
W dzisiejszym odcinku byly to 51 urodziny wiec zapowiada nam sie ciekawy sezon i pelen zagadek.
Odcinek wolniejszy od poprzednich, byłoby OK gdyby nie Skyler chcąca pozbyc się dzieci z domu. Coś mi się wydaje, że ona ten dom spali, żeby nie miały gdzie wracac. papieros jej się omsknie na podłogę, którą wcześniej poleje benzyną czy coś takiego. Walt chyba nie zauważył, że na początku wszystko robił dla rodziny, żeby mogła się utrzymac po jego śmierci. To już mają załatwione, bo mają myjnię ale Walt za bardzo się wciągnął:) W ogóle szkoda, że jest tak mało Jessiego.
Jak dla mnie odcinek świetny, sezon trzyma poziom bardzo wysoko. Może i bardziej skupiony na relacjach walt - sky, ale to było konieczne. Pewność siebie Walta, jest skontrastowana z tym co się wydarzy. Walt myśli, że jeśli kontroluje interes i gdy jest tam swego rodzaju "szefem" [podejmowanie decyzji, bez "głosowania"], to wszystko ma pod kontrolą. Niestety, jego zgubą będzie pewność siebie, walt myśli, iż nabrał ogromnego doświadczenia w "tej" branży, nie wie jednak, iż "atak" na jego osobe, może pochodzić z kompletnie [dla niego] nie spodziewanego źródła - rodziny [a dokładniej sky]. Sama scena, gdy walt leży w ciszy i spokoju, pewniutki siebie, na tle cykającego zegarka/bomby - majstersztyk. Sądzę, iż to właśnie z jej inicjatywy wybuchnie cykająca [jescze raz - zegarek] bomba. Reasumując - serial, a dokładniej ten sezon to absolutna miazga :)
Póki co najlepszy odcinek do tej pory. O ile z ciężką atmosferą mieliśmy do czynienia już w czwartym sezonie to teraz możemy mówić o mroku, który wprost wylewa się z ekranu. Ciemna kolorystyka ujęć powala na kolana.
Skyler zapędza się powoli w kąt z którego nie będzie łatwego wyjścia - chyba najlepsza scena w odcinku, kiedy Walt uzmysławia jej, że nie ma żadnego planu, a biorąc pod uwagę jak ześwirowała przez te 5 epów, można się spodziewać jakiegoś nieprzemyślanego ruchu z jej strony.
Po raz kolejny świetne, symboliczne ujęcia: nić dentystyczna, żyletka, 'nothing stops this train'. Odgłos zegarka/przeładowania broni gdy wskazówka znajduje się gdzieś między 50 a kolejną minutą.
Nie wiem czy już tutaj było, ale polecam:
http://www.uproxx.com/tv/2012/08/breaking-bad-allusions/
http://static.tvtome.com/images/genie_images/story/2012_usa/b/BreakingBad-Infogr aphic.jpg
a mnie urzekła gra gra aktorska Anny gunn w poprzednich sezonach nie miała okazji tego pokazać , teraz ma więcej szansy to pokazuję jak świetnie gra , ja myślę że dostanie nominacje do jakiejś nagrody żeńskiej .
Moim zdaniem Anna Gunn w tym sezonie naprawdę dobrze gra.Szczególnie mocna była ta scena z basenem :)
potwierdzam, Anna Gunn świetna w tym odcinku, zresztą sam fakt, że wielu ludzi tak denerwuje jest tylko potwierdzeniem jej świetnego aktorstwa, scena z 'I don't hear your bullshit rationales' zagrana fenomenalnie, dużo bardziej przekonująco niż postać Waltera. Skyler potrafi być zresztą strasznie zimną szmatą z takimi tekstami jak 'I fu*ked Ted' czy z czekaniem na powrót raka (nie słyszałem niczego bardziej zimnego w życiu) po prostu chce się ją udusić albo gołymi rękami (co zresztą przewiduje, że się stanie prędzej czy później - scena z nitką, chyba, że Walt zdecyduje się ją otruć)
ciekawe jakie znaczenie ma to, że Jesse podarował Waltowi zegarek, być może już niedługo należy się spodziewać jakiegoś starcia między nimi. niebieski basen też przypomina niebieską metaamfetaminę i swoją drogą to plakat z muchami za Walterem też zastanawiający, biorąc pod uwagę odcinek z muchą, ciekawe czy to oznaka powrotu raka.
PS: nie wiem czy to przypadek, ale w dziwny sposób wraca w tym sezonie słowo "free" - w pierwszym odcinku Live Free or Die kasjerka mówi Waltowi free is always good o posiłku, teraz koleś od samochodu mówi "nothing beats free". czasem mam wrażenie, że w tym serialu każda scena ma drugie dno. tak samo dużo jest nawiązań do wody - Skyler mówiła swojemu prawnikowi "when I am with Ted is the only time of my day that I feel like I am not drowning", teraz mówi "methylamine keeps flowing" + wszystkie te sceny z basenem (pamiętamy też tą scenę gdzie Gus napada na Dona Eladio - ciała w basenie)
A ja jestem prawie pewna,że Skyler w ogóle nie zginie,tylko zostanie wzięta do programu ochrony świadków. Mimo to,miałam jakąś irracjonalną małą nadzieję, że naprawdę umrze w tym basenie ;p
A scena w sypialni fantastyczna, oglądałam ją dokładnie o 2:20 w nocy i myślałam,że padnę z tego strachu i napięcia. Myślałam,że Skyler powie,że czeka na to az Walt skończy tak jak Fring, ale rak był chyba jeszcze mocniejszy. Rak to długotrwała agonia pełna upokorzeń, przy tym kulka w głowę na pustyni to niemal jak przysługa.
dokładnie, spodziewałem się, że poczeka aż ktoś z biznesu go zamorduje, rak był jeszcze bardziej niespodziewany i przez to bardziej bolesny.
swoją drogą obstawiałem to już od długiego czasu i już od długiego czasu myślałem, że nie mam racji, ale coś czuję, że w DEA jest jakiś szpieg - ta scena w której Hank opowiadał szefowi i Gomiemu o Gusie a ci dziwnie się na siebie patrzyli i w końcu nie posłuchali, telefon do Hanka przed śmiercią, wszystko to wydawało mi się dziwne, ale jakoś to sobie odpuściłem, aż do teraz - najpierw Mike ostrzega Lydie przed najazdem DEA, potem aż mnie ciarki przeszły jak Hank ZNOWU dostaje ofertę pracy od DEA po tym jak zbliża się coraz bardziej do odkrycia prawdy.
w poprzednich sezonach wszystko wskazywało na to że szpiegiem Gusa był szef Hanka, ten gościu: http://breakingbad.wikia.com/wiki/George_Merkert
Został wylany za to że był bliskim przyjacielem Gusa a mimo to nie domyślił się kim on był. Czyli albo Gus był tak dobrym aktorem albo George był jego szpiegiem - obie wersje chyba równie prawdopodobne...