Trzeci sezon, w odróżnieniu od poprzednich, nie skupił się tyle na głównej parze, nawet nie na Bridgertonie, lecz na Penelopie a'ka Lady Wistledown. Będę trochę chaotycznie pisać, co wg mnie w tym sezonie im wyszło, a co nie. Zaznaczę jeszcze, że czytałam 4 książki, na których postawie powstaje serial i mniej więcej wiem co się wydarzy w pozostałych częściach. ,,Miłosne tajemnice" absolutnie mnie nie porwały, momentami musiałam przerwać czytanie z powodu żenady jaką czułam przy tej lekturze, ale trzeci sezon serialu również był słaby. Dwa pierwsze oglądałam z zapartym tchem, lubię wracać do niektórych scen, wątków... Tutaj tego nie ma :)
+ Zacznijmy miłym akcentem, na plus zdecydowanie Cressida Cowper oraz jej rodzina! Nigdy nie uważałam tej postaci za złą, mimo że trochę tak była przedstawiana. W końcu nie wydała Daphne w pierwszym sezonie, to wydawało mi się już wtedy dość znaczące. Teraz mogliśmy poznać sytuacje w jej domu, jej tyranicznego ojca, specyficzną matkę. Mimo wszystko widać że matka ją kocha i pewnie jeszcze się z tym duetem spotkamy :) Wątek Cowperow uważam za najciekawszy w nowym sezonie :)
- Za minus uważam to, o czym wspomniałam na początku. Że ten sezon, bardziej niż na parze, skupił się na Lady Wistledown. Oczywiście to dość istotny wątek, ale przyćmił romans, Colin stał się ciepłą kluchą a z Penelopy zrobiono nagle Mary Sue.
+ Plusem jednak jest reakcja matki na odkrycie tożsamości najmłodszej córki. Ogólnie zmiana Lady Featheringron i córek fajna, chociaż trochę zbyt podkreślona, nagle kochają Pen i wspierają ją we wszystkim co robi xD
- Szkoda że w drugiej części sezonu nie zobaczyliśmy już Lorda Deblings. Skoro nie szukał miłości przecież mógł, po zakończeniu znajomości z Pen, dalej szukać żony...
- Benedict... Jezu, taka fajna postać a tak durne wątki ma... Ja wiem, artysta, szukanie siebie, bla bla bla, ale źle mi sie na te jego romanse patrzy...
+/- Eloise. Rozumiem jej złość na Penelopę oraz że ciężko jest jej bez przyjaciółki. Ale nie podobało mi się to, jak traktowała Cressidę, nie potrafiła jej wesprzeć bo skupiała się na Pen i później stanęła przeciwko niej :(
- Brakowało mi Daphne. Nie jest moją ulubienicą, ale szkoda że nie pojawiła się w chociaż jednej, dwóch scenkach. Podejrzewam że podobny los czeka Anthony'ego i Kate. Ta para, żyjąca kiedyś poczuciem obowiązku teraz sobie podróżuje i baraszkuje. Mieli mega sezon, mój ulubiony, fajnie że teraz cieszą się spokojem i miłością, nie muszą przecież być w każdym odcinku, ale jednak taka nagła zmiana charakterów razi.
+ Fajny wątek Lady Violet Bridgerton, Marcusa i Lady Danbury. Przyjemnie się patrzyło na zauroczoną, zestresowaną wdowę :D
- Michaela. Chyba za dużo wątków LGBT+
- Królowa Charlotte i jej batalia przeciw Lady Wistledown ma tak bajkowe zakończenie. Aha, to ta podpierająca ściany dziewczyna pisała te ostre teksty? Ok, czekamy na nowy numer, nie trać werwy aniołku.
- Socjeta zwyzywała Cressidę za bycie Lady Wistledown ale jak okazało się że to jednak miano Penelopy, to słowem się nie odezwali xD
Violet zasługiwała na jakiegoś przystojniaka, białego, bo skoro była kiedyś z białym to nagle nie zaczęliby jej się podobać czarni.
Bridgertonowie lubują się w odmiennych rasach, aby Colin i Penelope tworzą białą parę, aczkolwiek tutaj jest inna poprawność a mianowicie plus size. Nie znam innej tak bogatej w poprawności polityczne XIX wiecznej rodziny xD Kolor skóry postaci mi nie przeszkadza, natomiast wpychanie wszędzie LGBT+ już mnie razi.
Jeszcze co do postaci Michaeli. Może kuzynka Johna zakocha się we Francesce i zmieni płeć? Czyli w ich sezonie dostaniemy kobietę i mężczyznę :D Jeśli postacie nie będą za dużo na ten temat rozmawiać, będę w stanie to przełknąć xD
Wątek Francesci uważam za stracony, a Miał ogromny potencjał. Bol po stracie, miłość po miłości, bezpłodność, akceptacja, miłość platoniczna miłość niespełniona. Wiele pięknych scen, magicznych. Teraz patrzę na to że złością. Ktoś zaprzepaścił to wszystko. Z romantycznych wątków robią wulgarne, a z chemii między bohaterami nie ma nic. W 2 sezonie mimo, że główna para nie miała zbliżeń i mało było scen seksu, każde ich spotkanie przepełnione było namiętnością i pożądaniem. Co się z tym stało... żal, pozostaje czasem powrócić do poprzednich sezonów. Może już kolejnego po 4 nie dostaną.
Z chęcią się odniosę, bo moje wrażenia są dość odmienne:
+ Zacznijmy miłym akcentem, na plus zdecydowanie Cressida Cowper oraz jej rodzina! Nigdy nie uważałam tej postaci za złą, mimo że trochę tak była przedstawiana. W końcu nie wydała Daphne w pierwszym sezonie, to wydawało mi się już wtedy dość znaczące. Teraz mogliśmy poznać sytuacje w jej domu, jej tyranicznego ojca, specyficzną matkę. Mimo wszystko widać że matka ją kocha i pewnie jeszcze się z tym duetem spotkamy :) Wątek Cowperow uważam za najciekawszy w nowym sezonie :)
>>> Pokazanie backgroundu Cressidyjak najbardziej na plus. Przestaje być jednowymiarową, okrutną i interesowną osobą, a widzimy ją jako ofiarę zimnego, przemocowego domu. Możemy ją lepiej zrozumieć i jej współczuć...ale nie zmienia to faktu, że jest okropną osobą.
- Za minus uważam to, o czym wspomniałam na początku. Że ten sezon, bardziej niż na parze, skupił się na Lady Wistledown. Oczywiście to dość istotny wątek, ale przyćmił romans, Colin stał się ciepłą kluchą a z Penelopy zrobiono nagle Mary Sue.
>>>To był główny i najważniejszy element sezonu. Rozwój postaci Pen. Integracja cichej i nieatrakcyjnej dziewczyny z rozchwytywaną przez całą socjetę LW. Pen musiała w końcu przestać podpierać ścianę i przyjąć moc, jaką wypracowała swoim pisarstwem. Swój sukces, to że nawet zajmowała myśli królowej. Przemiana Penelopy nadaje sens jej związkowi z Collinem. Bo ona wzięła sprawy w swoje ręce, podjęła decyzję, miała odwagę postawić na swoim. I tak dobrze to ogarnęła, że nawet królowa i cała reszta zachowała się tak, jak to zaplanowała. Na początku sezonu Collin był najbardziej rozchwytywanym kawalerem a ona kluseczką zlaną z tapetą. Dlatego ich relacja nie była wiarygodna. Pod koniec ona była pisarką, przed którą ustąpiła sama królowa, która zupełnie odmieniła swój wizerunek i relacje z matką, siostrami oraz z Collinem. Którego mogła wspierać, już po partnersku. On jest przystojny, bogaty i wrażliwy, ona inteligentna, sprawcza i podziwiana.
+ Plusem jednak jest reakcja matki na odkrycie tożsamości najmłodszej córki. Ogólnie zmiana Lady Featheringron i córek fajna, chociaż trochę zbyt podkreślona, nagle kochają Pen i wspierają ją we wszystkim co robi xD
>>>Jak wyżej, sukces LW pozwolił Pen na większą pewność siebie i aktywny wpływ na relację z matką. Zaczęło się od własnych wyborów garderobianych a skończyło na zasponsorowaniu siostrom balu sezonu. Za własne pieniądze. To pozwoliło jej matce zobaczyć ją po partnersku i szanować.
- Szkoda że w drugiej części sezonu nie zobaczyliśmy już Lorda Deblings. Skoro nie szukał miłości przecież mógł, po zakończeniu znajomości z Pen, dalej szukać żony...
>>>Za mało czasu a nie wnosiłby nic istotnego.
- Benedict... Jezu, taka fajna postać a tak durne wątki ma... Ja wiem, artysta, szukanie siebie, bla bla bla, ale źle mi sie na te jego romanse patrzy...
>>>Potencjał na najciekawszą postać, być może o najbardziej obiecującym potencjale rozwojowym. Zaczął od bycia rozpieszczonym gówniarzem, imprezowiczem, dandysem. Dalej taki jest, ale wydaje się, że z pod znudzenia życiem i bogactwem zaczyna powoli odkrywać siebie i jakąś żywą część. Jest najbardziej uprzywilejowany, nic nie musi, wszystko może. Smutno się patrzy na niego i Eloise, bo on przeimprezowuje życie a gdyby ona mogła być na jego miejscu... Mam nadzieję, że nie wrobią go w jakiś banalny romans i miłość po grób i że czeka go coś ekstra.
+/- Eloise. Rozumiem jej złość na Penelopę oraz że ciężko jest jej bez przyjaciółki. Ale nie podobało mi się to, jak traktowała Cressidę, nie potrafiła jej wesprzeć bo skupiała się na Pen i później stanęła przeciwko niej :(
>>>Eloise wyszła mocno poturbowana z poprzedniego sezonu. Jest zupełnie sama, nikt w domu jej nie rozumie, musiała zrezygnować z pierwszego zauroczenia przez przyjaciółkę, która byłą jej jedyną powierniczką i wsparciem...a która wpakowała ją w kłopoty. Miała podwójnie złamane serce, przez Pen i tego chłopca z drukarni. A z Cressidą wiadomo było, że to próżna nadzieja. Cressid anie czytała i nie była intelektualnie nachalna. Nie było na czym budować.
- Brakowało mi Daphne. Nie jest moją ulubienicą, ale szkoda że nie pojawiła się w chociaż jednej, dwóch scenkach. Podejrzewam że podobny los czeka Anthony'ego i Kate. Ta para, żyjąca kiedyś poczuciem obowiązku teraz sobie podróżuje i baraszkuje. Mieli mega sezon, mój ulubiony, fajnie że teraz cieszą się spokojem i miłością, nie muszą przecież być w każdym odcinku, ale jednak taka nagła zmiana charakterów razi.
>>>Sentyment, zupełnie zbędny przy kolejnej historii.
+ Fajny wątek Lady Violet Bridgerton, Marcusa i Lady Danbury. Przyjemnie się patrzyło na zauroczoną, zestresowaną wdowę :D
>>>Taak, fajnie, że z rozmów o potrzebach z poprzedniego sezonu wziął się ten typ. Przystojny i zdaje się młodszy. Good for her;)
- Michaela. Chyba za dużo wątków LGBT+
>>>Zapowiada się bardzo ciekawie. Na pewno lepiej niż kolejny, banalny romans. Francesca wydaje się być idealną kandydatką na ten obszar eksploracji.
- Królowa Charlotte i jej batalia przeciw Lady Wistledown ma tak bajkowe zakończenie. Aha, to ta podpierająca ściany dziewczyna pisała te ostre teksty? Ok, czekamy na nowy numer, nie trać werwy aniołku.
>>>Królowa przede wszystkim uwielbia gry i kiedy sie coś dzieje. A kronika to główne wydarzenie w towarzystwie. Byłoby głupotą je uciszać, zwłaszcza, że od tej pory ma pewność, że LW nie będzie przeginać. Bawiło ją gonienie LW, ale kiedy już złapała, posłuchała Lady Danbury i zabawa będzie trwać dalej.
- Socjeta zwyzywała Cressidę za bycie Lady Wistledown ale jak okazało się że to jednak miano Penelopy, to słowem się nie odezwali xD
>>>Tak, bo Cressida poza przyznaniem się, że to ona, nie powiedziała nic więcej. Głupio i bezmyślnie. Bo taka była. Pen zarządziła kryzysem i zdusiła go w zarodku. Wysłała listy informujące kogo trzeba, przygotowała scenerię wydarzenia, imprezę na której ludzie będą się dobrze bawić i przede wszystkim przygotowała wyjaśnienie i dała właściwą perspektywę. Wszystko to taktyki zarządzania wizerunkiem. Skoro królowa kupiła i dała błogosławieństwo to i reszta nie śmiałaby się odezwać. Dlatego też przyjaźń Eloise z Pen była bogata i pełna inspiracji i przekmin a z Cressidą pusta i jałowa. Pen miała w głowie więcej niż przeciętnie.