Zwłaszcza, że serial jest oparty na głupiutkiej książce, która na bakier ma się z historią. Przeszkadza mi za to to, że ekranizuje się książkę, w której główna bohaterka gwałci głównego bohatera i jest to pokazane jako dobra rzecz, która pozwoliła im się zbliżyć do siebie i założyć rodzinę, a główna bohaterka zostaje rozgrzeszona, bo on "na to zasłużył". Dla mnie dramatem jest to, że spośród tylu wspaniałych romansów osadzonych w czasach Regencji, wybrano akurat ten, i dramatem jest też to, że seria książek ma tyle wiernych fanek, które usprawiedliwiają działania bohaterki.
Ciekawe czy w serialu taki wątek w ogóle się pojawi...
Czytałam te część, która zazwyczaj nazywa się "Książę i ja". Nie pamiętam tej sytuacji, o której piszesz. Może też dlatego,że to moja najmniej ulubiona książkę. Jako nastolatka czytałam te książki. I bawił mnie humor w nich. Zdecydowanie wolałam historię Anthonego, Colina i chyba Eloise. Na wybór aktorów nie można nic poradzić. To wizja twórców. Ale Hastings w książce był zupełnie innego charakteru. Mimo urody o ile dobrze pamiętam był bardzo zakompleksiony. To nie był typ awanturnika i bawidamka jaki jest reklamowany w serialu. Jestem ciekawa jaki romans chciałabyś by został nakręcony?
Czytałam "The Duke and I", czyli chyba tę samą co Ty, w każdym razie bohaterami byli Daphne i Simon. Nie czytałam innych, bo pierwsza mnie naprawdę obrzydziła. To była scena już po ślubie, gdzie Daphne wiedziała, że Simon nie chce mieć dzieci i mimo że mu powiedziała, że nie będzie to jej przeszkadzać, to jednak mocno ją to bolało. Kłócą się, on wychodzi i się upija, a kiedy wraca i zasypia ona go gwałci. Podczas gwałtu Simon się budzi i nie wie co się dzieje, a kiedy dochodzi nagle orientuje się co się stało i chce ją z siebie zepchnąć. A ona jeszcze czuje się oszukana, bo niby wiedziała, nie on nie chce dzieci, ale myślała, że przecież zmieni zdanie -.- Oj znowu się wkurzyłam jak to sobie przypomniałam.
Co do romansu, który bym chciała zobaczyć - na pewno coś Georgette Heyer, np. Cotillion, ale musiałabym się dłużej zastanowić nad tym pytaniem :)
Coś mi świta z tą sceną. I ta awersja Simona była chyba usprawiedliwiona bo nie chciał dla dziecka takiego dzieciństwa jakie on miał. Tak na logikę. Daphne jakoś nieszczególnie lubiłam. Ja najpierw trafiłam na historię Anthonego, który jest w następnej części. I dobrze. Bo inaczej zatrzymała bym się tak jak Ty na pierwszej części. A on ma naprawdę fajną historię i dostała mu się fajna partnerka. Tak więc obejrzę ten sezon licząc,że następny według kolejności będzie należał do niego i by nie wypaść z historii. A aktora na szczęście dobrali dosyć dobrze do jego roli. Heyer mało znam.
Tak, coś rzeczywiście było z dzieciństwem Simona, był on dosyć mocno straumatyzowany, a potem taka żona mu się trafiła... A co do następnych to nie chcę ich czytać, bo czułabym, że wspieram tę autorkę - jakiś niesmak pozostał. Heyer bardzo polecam, prekursorka romansów z okresu Regencyjnego. Też ma różne odpały (w stylu mega duża różnica wieku w jednej z książek), ale to nie jest na takim poziomie jak dosłowny gwałt.
No cóż, czekam na kolejną ekranizację Dumy i Uprzedzenia XD
Czytać nie musisz. Ich jest ośmioro. A ja lubię tylko trzy części. Ale Anthony ma najbardziej zabawna historię. Np. bierze szybki ślub bo wystraszył się tego,że pszczoła ugryzła dziewczynę. A on ma traumę z powodu śmierci ojca więc postanowił wyssać ten jad. A ogród to publiczne miejsce więc ich nakryto. Kate jest fajna i inteligentna. Zawsze się kłócili. I chociaż go ciągnie do niej to chciał się żenić z jej siostra bo to był bezpieczniejszy wybór. Nikt nikogo nie gwałci, a dużo śmiechu jest. A z Colinem jest tak,że zakochuje się w Penelope Feterington w końcu. A to ona okazuje się po latach Lady W. Nie wiem czy będzie kolejna wersja "dumy i uprzedzenia". Ale słyszałam,że szykują się do nowych "Perswazji". Spojrze na Heyer. Czasem lubię przeczytać coś lekkiego.
Aj te pszczoły :D A o Penelope to akurat wiedziałam skądś, ale już nie pamiętam. Na "Perswazje" bardzo czekam, bo to jedna z lepszych, dojrzalszych książek Austen, a dotychczas nie miała jakichś świetnych ekranizacji. Cieszę się, że zatrudnili Sarah Snook, bo widać, że jest dojrzałą kobietą, a nie jakąś 20-stką. Plus jest dobrą aktorką z tego co widziałam w Sukcesji. Co do Heyer - zastanawiam się, jak jej humor przekłada się na język polski - może dasz mi znać, jeśli coś przeczytasz, jaka jest Twoja opinia. Ja też lubię od czasu do czasu lekkie książki, ale przerzucam się z okresu historycznego do okresu i z gatunku na gatunek w zależności od "fazy", więc czytam też romanse osadzone w czasach starożytnych, masę kryminałów "whudunit" i jakieś dziwne powieści YA xd mieszanka wybuchowa
"Perswazje" są moja druga ulubiona książka Austen. Wersja z 2007 uszła, ale nie powalła. Anne Elliot nie była taka młódką jak większość bohaterek Austen. I bliżej jej było do 30tki, ale taka stara to nie była. Już nabyłam coś Heyer i na dniach się odezwę jak przeczytam. Też mam fazy na różne gatunki i okresy historyczne. A co do serialu to skoro robi go Netflix to może być podkręcony w sferze miłosnej, ale liczę na dowcip. Może to im wyjdzie. Połowa obsady nietrafiona, ale może będzie dużo uśmiechu.
A jaka jest druga? Mówiąc dojrzałą właśnie chodziło mi o ok. 30 lat, nie było to eufemistyczne wyrażenie na 50-tkę ;) Mam duże nadzieję na ten film, zwłaszcza po najnowszej Emmie, która szalenie mi się podobała.
Którą książkę Heyer kupiłaś? Bardzo mnie ciekawi, jaka będzie Twoja opinia :) Jeżeli masz jakąś lekką powiastkę do polecenia, to poproszę, bo akurat by mi się przydała.
A co do serialu, biję się ze sobą, czy go oglądać, czy nie...
Najnowsza "Emma" bardzo mi się podobała. Ranking u mnie z Austen jest taki: Duma i uprzedzenie, Perswazje, Emma, Rozważna i romantyczna. Reszty nie lubię. Zaopatrzyłam się w " Decyzję" Heyer. Serial obejrzę chociażby dla Anthonego. A do poczytania to poszukam
I przeczytałam "decyzję". Fajnie było, ale jakoś mnie nie ruszyło. Za mało akcji. Muszę więcej przeczytać bo każdy ma mniej lub bardziej udane książki. Do poczytania polecam Mary Balogh i jej "Mrocznego anioła" oraz "Ostatni walc". Nie trzeba znać obu książek, ale po prostu łączą się wątki bo to historia dwóch kuzynek. Polecam również "Królestwo marzeń" Judith Mcnaugt. Tutaj mamy epokę średniowiecza.
Margit Sandemo i jej "Jasnowłosa".
Z klasyków to:
Maria Rodziewiczówna i jej "Dewajtis", oraz Aleksy Tołstoj i jego "Księcia srebrnego". Romans, akcja i dużo śmiechu jest w "Na polu chwały" Sienkiewicza. Bardzo podobny wątek do "Ogniem i mieczem".
Zobaczylam trailer "Bridgertonow". I jednak utwierdziłam się w przekonaniu,że ścierpie serial dla Anthonego. Niewiele pamiętam z pierwszego tomu oprócz tego,że Hastings miał jakiś uraz psychiczny. Ale pamiętam jak podobało mi się, gdy Anthony go sprał. Bardzo dużo jest za to Penelope i Colina. Dziwne. Nawet w historii Anthonego nic nie wskazywało,że będą razem. To raczej Antek ujmował się za Penelope co skruszylo między innymi serce Kate, jego przyszłej żony. Mam nadzieję,że mu tego nie odbiorą na rzecz Colina. Bo do połączenia Penny z Colinem jest co najmniej jeszcze 10 lat od historii Daphne i Hastingsa. Chociaż Penelope zawsze kochała się w Colinie i może to chciano pokazać w serialu. Nie czytałam wszystkich historii. Na pewno nie Bededicta i chyba jeszcze ostatniej Hiacynty. Ale chcę w serialu zobaczyć oprócz Antka i Kate, Penelope i Colina, oraz Eloise i Philippa. To przez nich mam sentyment
Decyzja też mnie nie porwała, ale z kolei śmiałam się bardzo czytając Cotillion (nie wiem czy został przetłumaczony na polski). Z jej książek polecam też Regency Buck (prekursor wielu późniejszych kliszy), Heyer buduje specyficznych bohaterów, wielu jest uzależnionych od hazardu... Kocham też bogaty świat, który kreśli - widać, że wkładała wiele pracy w zbieranie informacji na temat czasów Regencji, czego boleśnie mi brakuje w większości współczesnych książek. Jej książki różnią się od dzisiejszych, ale właśnie to mi się w nich podoba, wiele współczesnych dzieł mnie mierzi wpychaną wszędzie, niepotrzebną wulgarnością.
Zainteresowała mnie polecona przez Ciebie książka Tołstoja. Do Mary Balogh przymierzałam się kilkukrotnie, no i przez żadną książkę przebrnąć nie mogę.
A Bridgertonów nie obejrzę przez względy etyczne, zwłaszcza, że słyszałam, że odcinek 6 zajął się sprawą gwałtu i efekt był tragiczny (Simon błagający swoją gwałcicielkę o przebaczenie, brrr...)
Cotillion nie został "przetłumaczony. Serial obejrzałam dwa razy. Ciężko mi było patrzeć na Antka z kochanica. Ale kryształowy w doświadczeniach z kobietami nie był. Skądś się wzięła jego reputacja libertyna. Nie bez powodu jego Kate początkowo go nie lubiła. Za to dalsi bracia są uroczy. Wyobrażałam sobie ich inaczej, ale całkowicie mnie ujęli. Co do sceny gwałtu to jest ona trochę zmieniona. Nic nie dzieje się na śpiocha i po pijanemu. Po prostu Daphne podczas seksu przejmuje inicjatywę zmieniając pozycję. Ot i wszystko. Nie wiem o co to larum. Równie dobrze można się przyczepić,że Simon zadawał jej również gwałt kłamstwem. Wmawiał jej,że nie może mieć dzieci. Wykorzystywał jej niewiedzę.
Chyba nie porównujesz gwałtu do kłamstwa... Miał wszelkie prawo skłamać, że nie może mieć dzieci, bo nie musiał wcale tłumaczyć swojej traumy z dzieciństwa randomowej lasce. Zwłaszcza, że okazała się koniec końców niegodna zaufania. Widać, że wybielili to w serialu, bo wiedzieli jaka by była gównoburza.
Ale ogólnie to przeczytałam sobie Mrocznego anioła Balogh i stwierdzam, że chyba po prostu nie wyłapujesz takich podtekstów - scena seksu po ślubie była obleśna i w ogóle to współczułam głównej bohaterce takiego męża.
Hym, dla mnie ten cały dylemat był trochę abstrakcyjny, zachowywali się jakby nie mieli wyjścia.
A przecież wystarczyło ze sobą szczerze pogadać jak dorośli ludzie, na spokojnie wszystko przemyśleć, by jedno i drugie było w tym małżeństwie szczęśliwe, zamiast się od razu ranić.
Simon się uparł na dochowanie wierności przysiędze i nie chciał przedłużać rodu? ok, niech mu tam będzie.
Z drugiej strony Daphne bardzo pragnęła dzieci... no to iść na kompromis, znaleźć jej dyskretnego kochanka xD
Z nim by miała dzieci, Simon by je uznał i wychował jak swoje :p
Ona chciała dzieci, on wygaśnięcia rodu, ale i jej szczęścia, a że kasy miał jak lodu, to co mu tam wadziłby dzieciak czy dwa :p Wilk syty, owca cała, po problemie :p
Tak poczytałam wasze komentarze i przy okazji wyłowiłam sobie parę interesujących autorów i tytułów, więc z góry za mimowolny cynk chcę podziękować :)
bo na pochmurne, zimowe pory nie ma jak jakieś lekkie romanse poubierane w barwne kostiumy z różnych epok :)
Jeśli więc macie w zanadrzu jeszcze jakieś książkowe podpowiedzi to bym o nie prosiła ;)
ps: Właśnie zerknęłam na bibliografię Georgette Heyer, ale chyba akurat "Cotillion" nie był wydany po polsku :(
Szkoda, może mi się nawinie po angielsku, ale w międzyczasie którą z tych u nas wydanych mogłabyś polecić w drugiej kolejności...?
https://www.biblionetka.pl/author.aspx?id=1652
Mnie się dobrze czytało Niezwykłego dżentelmena, Rezolutną, Wielką Sophy, Zakałę. Niestety nie wiem jak przekład polski oddaje humor Heyer.
Doceniam podpowiedzi :)
Wiadomo, że każdy autor miewa tytuły lepsze i te nieco mniej, a zawsze lepiej zacząć od czegoś bardziej udanego coby się niepotrzebnie nie zniechęcić. Pozdrawiam :)
A na jednej ze stron znalazłam taką recenzję tłumaczenia, Tak więc mam nadzieję, że wyszło dobrze :)
"Tłumaczenie iście zacne. Wiele niecodziennych słów, bardzo wzbogacających nasz polski język. Choćby tylko z tego powodu warto po tę pozycję sięgnąć, i nie można przy tym powiedzieć, że z żadnego romansidła nie można niczego się nauczyć."
ps: Bez problemu dorwałam też już wspominany "Cotillion" po angielsku :)
Ja lubię czasem poczytać coś lekkiego. Mam trochę ulubionych i gorętszych, ale w nich bywają kontrowersyjne sceny.
Mam niestety dokładnie te same rozterki xD z jednej strony mam parę autorek które lubię poczytać kiedy chcę się 'odmóżdżyć' xD takie tam typowe cukierkowe romansidłą :p
Ale jednak gdybym miała je z czystym sumieniem komuś polecić, to nie wiem czy bym mogła xp
Jak zgwałcić całkiem pijanego męża, chyba nie ma szans. Jeżeli udało jej się uprawiać z nim sex to musiał być podniecony. Gwałt na mężczyźnie to ja widziałam ale w 'Skazani na Shawshank' lub w 'Uśpieni'. Tam było to straszne, prawdziwy brutalny gwałt, o którym trudno zapomnieć. Dobrze, że w serialu odeszli od pomysłu pisarki i zmienili ten gwałt na bardziej realną sytuację.
O rety. Nie czytałam książki ale po waszych wypowiedziach widzę, że jest jeszcze gorsza niż to tekturowe filmidło klasy d.
Ja zaczęłam od części Anthonego i była super! Następne z moich ulubionych są Hiacynta i Francesca, ale historia Colina też jest słodka. Polecam wgl wszystkie części książek, bo są naprawdę zupełnie inne niż serial, są fajnie przedstawione myśli głównych bohaterów każdej książki, rozterki i intrygi, to co się dzieje w ich głowach.
Tylko, że mnie mierzi z powodów etycznych, żeby w ogóle sięgać po kolejne książki spod pióra tej autorki. Na szczęście jest dużo innych książek tego typu, więc nie muszę nabijać kabzy komuś takiemu.
Wiecej gwałtu już nie ma w jej ksiazkach. A przynajmniej tak myślę. Reszta Bridgertonów zachowuje się ok. Cykl o Smith-Smythach też jest całkiem dobry.
I co to ma wspólnego ze sprawą? Fakt jest taki, że kobieta dorobiła się na nieetycznej książce i teraz zarabia jeszcze większe kokosy na serialu - i dlatego ta książka jest aktualna i jej nieetyczna wymowa powinna być komentowana.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja nie zwróciłam uwagi na to,że ta sytuacja była gwałtem. Może niedokładnie i dawno czytałam? Nie znaczy to,że nie jest wyczulona na agresję. Może autorka też problemu nie widziała lub zrobiła to dla rozgłosu. Jednak faktem jest,że mamy inne czasy. Dopiero teraz ludzie się oburzają bo więcej o tym mówimy. W końcu nawet dotyk bez zgody można uznać za gwałt na prywatności. O wiele bardziej byłam zdegustowana gwałtem na stewardessie u Lipińskiej lub Jamiego Frasera u Gabaldon. Lipińska w filmie chciała wszystkich przekonać,że to nie gwałt zmieniając jego wydźwięk, ale w książce pisze wyraźnie,że to gwałt. Natomiast pisać tak szczegolowo o kilkugodzinnym brutalnym gwałcie to trzeba mieć coś z głową. A w telewizji się chwalono jaki to postęp w pokazywaniu gwałty na mezczyznie. Tego się oglądać nie dało.
Wydaje mi się, że czasy się aż tak bardzo nie zmieniły, dla mnie gwałt to nadal gwałt. Tylko, że tu sytuacja jest taka, że to mężczyzna został zgwałcony, więc może dlatego mniej osób na to reaguje. Co do Lipińskiej, to nie chce mi się nawet poruszać jej "dzieła", a gwałt na Jamie'm sprawił, że przestałam oglądać serial, bo było to tak obrzydliwe dla mnie. Najbardziej obrzydliwe było jednak to, że Gabaldon nie odczuła żadnych konsekwencji i nadal wychodziły kolejne sezony serialu.
W tym sęk,że twórcy serialu wraz z autorką wyciągnęli wnioski i "poprawili" trochę wydźwięk tej sceny. Nie wygląda już tak kontrowersyjnie. Nadal jest, ale ukagodzona tak,że mimo wszystko Simon miałby szansę obrony. Ale by sobie wyrobić opinie musiałabys to obejrzeć. Natomiast w sprawie Gabaldon nie tylko nikt nie widział problemu, ale wiernie te sceny odtworzyli. Zamiast chociażby dać tylko do myślenia widzom. Mało tego. Ona gwałci również resztę jego rodziny. I znów nie słyszałam słowa sprzeciwu.
Ja np nie znoszę Catherine Coultier. O ile scena z Daphne u Quinn można uznać za kontrowersyjna. To jednak była ona pisana kilkanaście lat temu. Inaczej wtedy postrzegano pewne sprawy. Ilu czytelników tyle opinii. Jednak Coultier jest obrzydliwa. Tam w niejednej książce trafiłam.na gwałt na bohaterce i to taki bez domysłów. Opisany jako super doświadczenie. Raz można wybaczyć, ale trafiłam na to w kolejnych i więcej do tej autorki nie wróciłam.
Ale teraz patrzymy na to inaczej, może takie książki powinny pójść do lamusa. Mnóstwo osób sięgnie teraz po nie i przeczyta to kocopoły. Dla mnie straszne jest jak Ci bronić autorki i jej książek - ja z punktu widzenia "oświeconego" człowieka naszych czasów nie jestem w stanie...
Ja akurat wypożyczam lub czytam dostępne eBooki. Co do gwałtu to po przemyśleniu tego zastanawia mnie fakt czy jednak to jak potrzebne? Ludzie o tym mówią i uważają za złe i dobrze. Kiedyś wykorzystywanie seksualne było omijane. Było na to pozwolenie. Dzięki rozgłosowi i sprzeciwowi ludzi mówi się o przemocy.
Nie chodzi mi o to, żeby książki przedstawiały jakąś wyidealizowaną rzeczywistość, gdzie nie ma przemocy, a każde zło jest od razu karane. Ale Quinn wyraziła moralną ocenę działań bohaterki, mogła się powstrzymać i zostawić czytelnika z dylematem. Więc ja mogę sądzić jej moralny osąd.
A i uważam, że niestety romanse cierpią na niedobór nazywania rzeczy po imieniu, a autorki lubują się w dominujących, despotycznych bohaterach, którzy wiedzą wszystko lepiej od głównej bohaterki.
Racja. Ale autorka wymyśliła. Napisała i wydała. Szkoda tylko,że jedna scena zepsuła ci nastrój. Bo reszta Bridgertonów jest fajna. Ogólnie mam wrażenie,że Daphne i Simon mają najgorzej bo są pierwsi. Odstają od reszty rodzeństwa. Dalej chyba Quinn zmieniła już podejście. Zamiast dramatów jest miłość i żarty. Księstwo Hastings są tak jakby wstępem do prawdziwej opowoesci. Oświadczyny Colina np. są mega zabawne. Hiacynta też ma trochę straumatyzowanego swym pochodzeniem, ale całkiem fajnego gościa. (Swoją drogą to opieke Lady Danbury zabrali właśnie Garethowi i dali Simonowi w serialu). Anthony za to fajnie podchodzi do sprawy nocy poślubnej. Niestety "cotilliona" nie przeczytam po angielsku bo dla mnie to zbyt męczące tłumaczyć samej tyle stron. Ale podałaś inne tytuły, które mogłam ominąć w trakcie selekcji. Więc mam nlz czego wybierać.
Przede wszystkim w książkach jest dużo humoru. W serialu postawiono na równość i odważne sceny. Trochę Bridgertonowie nadrabiają, ale to nadal tylko ułamek tego co robią. Jednak Antek nie zawiódł mnie w scenie obijania Simona i pojedynku. Historia Benedicta jest nudniejsza, ale dla aktora obejrzę jego sezon. Jest przeuroczy. Colin i Penelope są świetni.