PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=810557}

Bridgertonowie

Bridgerton
2020 -
6,9 52 tys. ocen
6,9 10 1 51536
5,8 16 krytyków
Bridgertonowie
powrót do forum serialu Bridgertonowie

Uwielbiam wielopoziomowość współczesnych seriali. Tych dobrych.

Bridgertonowie mają coś dla szukających prostych wzruszeń, romansu, miłości po grób. Niezobowiązująca rozrywka, ta sama historia z happy endem, którą można oglądać bez końca.

Również esteci czy estetki mają powód do oglądania. Wnętrza, architektura, muzyka, tańce, stroje, makijaże, jedzenie, zwierzęta, wynalazki, plenery. I piękni ludzie. Jest na czym i na kim oko zawiesić. Różnorodność tak duża, że niemal każde znajdzie coś dla siebie.

Jest też historia, zagadka, poszukiwanie, szarady. Kto wygra? Kto postawi na swoim? Kto zostanie ukarany?

I oczywiście 'momenty' XD Odrobina erotyki na ekranie zawsze zwiększa zainteresowanie.



Wszystko powyższe to elementy ułożone w różne konstelacje w średnio i mało wymagających produkcjach. I do nich odwołuje się znakomita większość pochwał i krytyki. Że za mało romantyczne, za mało miłości, stroje nieładne, tańce się nie podobały, muzyka nie taka, przecież inaczej się pojedynkowano, ktoś w książce był blondynem a w adaptacji nie jest.
Urocze dramaty i tragedie odbiorców i odbiorczyń.

Ale serial ma ambicje podobać się szerszej grupie.

I tutaj pojawia się kolejny poziom. Relacje interpersonalne, przemiany wewnętrzne bohaterów, tematy tabu lub niezręczne. I to wszystko wplecione jest w z pozoru płytkie romansidło.

Co my tu mamy?

Tematy okołoseksualne. Jest pytanie o zgodę, dobra komunikacja, dbanie o przyjemność wszystkich uczestniczących. Jest wolność seksualna, eksploracja, relacje wieloosobowe i otwarte. Jest kwestia decyzji o nierodzicielstwie (trochę słabo rozegrana, ale jednak). Jest życie z chorobą psychiczną.
Bogato eksplorowane relacje rodzinne, poczucie obowiązku, władzy, rywalizacji, wsparcia bądź jego braku (Cressida, Penelopa), sojuszy (Eloise i Benedict) czy rywalizacji (siostry Featherington). Relacje z matkami, ojcami, macochami. Bycie czarną owcą i odwaga szukana własnej drogi (Eloise i Benedict). Odmowa małżeństwa w ogóle lub powtórnego i zachowanie wolności (Lady Danbury), miejsce na relacje osób starszych, nestorów rodu (Lady Violet).
Jest nieheteronormatywność, różnorodność etniczna. Są mądrzy i głupi.

Najciekawsze wydają się być ścieżki rozwoju bohaterów.
W pierwszym sezonie to było przerobienie traumy dzieciństwa i nauczenie się relacyjności.
W drugim rozwój dojrzałości emocjonalnej i wyjście ze sztywności obowiązku.

Trzeci, mam na świeżo, wydaje się być najciekawszy. Emancypacja głównej postaci nie przez miłość a przez sprawstwo, odpowiedzialność i sukces. U Penelopy nie chodziło o wyrwanie przystojnego lorda, tylko zintegrowanie swoich dwóch twarzy: uczynnej i niewidocznej Pen z wpływową, niezależną i błyskotliwą pisarką. U Colina również nie chodziło o ustatkowanie się z miłą dziewczyną, ale dostrzeżenie jej mocy i głębi, oraz własnej zazdrości o jej sukces. Poprzednio bohaterowie musieli się ogarnąć, żeby móc być razem Tym razem bycie razem i wzajemne wsparcie pozwoliło im lepiej się ogarnąć.

Miło się też patrzy na odejście od male gaze, czyli klasycznej praktyki filmowej, gdzie kamera staje w miejscu męskiego spojrzenia i pokazuje ciała kobiet właśnie tak, jak patrzyliby na nie mężczyźni. Tak kadruje, wplata w sceny nagość, dobiera aktorki wedle atrakcyjności i w kanonie. Tutaj mamy zdecydowanie częściej spojrzenie zwrócone na mężczyzn. Główni bohaterowie są bardzo atrakcyjni, być może relatywnie bardziej niż bohaterki, kamera szuka pretekstu do pokazania ich bez koszul. Ale też w emocjach i słabościach. Ludzkich i ciekawych.


Brawo dla netflixa za uszycie czegoś, w czym tak wiele osób może znaleźć coś dla siebie.
Szkoda, że część patrzy bardzo powierzchownie i widzi tylko wagę czy kolor skóry aktorów.