Do wszystkich, dla których osadzenie czarnoskórych aktorów w zmienionych realiach Historycznych jest zakłamywaniem przeszłości. Spójrzcie na Bękarty Wojny czy Dawno temu w Hollywood... Rozumiem, ze jeżeli jesteś białym topowym aktorem, możemy przymknąć oko na to, że Twój film totalnie minął się z prawda historyczną. Podwójne standardy...
Jakbyś nie zauważył, to oba filmy, na które się powołujesz mają całkowicie niezgodne z historią zakończenie, które powoduje że nikt nie jest w stanie nie zauważyć ich alternatywności.
Chyba że uważasz, że Hitler został spalony w paryskim kinie, a Sharon Tate z przyjaciółmi nie została zamordowana przez bandę Mansona...
Jakby w Bridgertonach królowa angielska została zabita z bazooki a Londyn zaatakowany przez kosmitów, to nikt by się nie zastanawiał na kolorem skóry aktorów...
Nie rozumiem. Samo obsadzenie czarnoskórej aktorki w roli angielskiej królowej nie przedstawia alternatywnej rzeczywistości? Czyli gdyby Tarantino obsadził Afroamerykanina w roli Hitlera lub Mansona zakończenia obu filmów przyjąłbyś jako alternatywne zakończenie, kwestionując wyłącznie kolor skóry głównych bohaterów? Ciemnoskóra królowa czy zamordowanie Hitlera - jak dla mnie jedno i drugie to fikcja służąca po prostu rozrywce.
Nie sądzę - zabicie Hitlera w Paryżu przez amerykańskich komandosów jest dla każdego oczywiste jako żart, a robienie z czarnoskórych angielskich arystokratów początku XIX wieku jest takim samym zakłamaniem jak pokazywanie Żydów w smokingu na balu w Berlinie w 1938 roku - zwłaszcza że Tarantino od zawsze słynie z mrugania okiem do widza, a Bridgetonowie są zwykłym romansidlem.
Obsadzenie czarnoskórych w rolach arystokratów nie jest reżyserskim twistem, lecz kolejnym przejawem poprawności politycznej, z której od dawna słynie Netflix
Czyli Tarantino może, reszta świata nie. Podwójne standardy :-)
Twist kontra poprawność polityczna. Rozumiem, że Shonda Rhaimes obsadzając Violę Davis w Sposobie na morderstwo, tez była poprawna politycznie? (Przecież dobry prawnik musi być biały). A może to po prostu dobre wyczucie rynku?
Realia są takie, że świat już dawno temu przestał być jednokolorowy. A jak najlepiej nauczyć tolerancji, niż wykraczając poza ramy, łamiąc standardy. Dlaczego nośnikiem walki ze stereotypami nie miałoby być kino? Ogranicza nas tylko wyobraźnia :-)
Czyli czarny Achilles (pomimo homeryckich opisów jego jasnej skóry), czarna Anna Boleyn i Boudika wykraczają poza ramy i łamią standardy. I pewnie dlatego greckie MSZ okazało się rasistami żądając od BBC zaprzestania manipulowania ich dziedzictwem historycznym i kulturowym. Rozumiem że Zawisza Czarny też ma być przedstawiany jako murzyn? Przecież był Czarny...
Czy Ty naprawdę przechodzisz do porządku dziennego nad akcjami w stylu Roku 1984? To jest Ok że przekłamuje się historię? W imię czego? Że ułamek procenta lewicowych oszołomów żąda jakichś chorych parytetów w imię spaczonego pojęcia równości? Mamy udawać że Zofia Charlotta Mecklenburg-Strelitz była czarnoskóra? Bo tak łamiemy stereotypy???
To może niech Netflix nakręci film gdzie Tarzan jest murzynem... wtedy ja się pośmieję z łamania barier - ale na to się nigdy nie odważą, żeby czarny aktor skakał po drzewach i się iskał - tych podwójnych standardów pewnie nie zauważasz
Czasy Chaty Wuja Toma się skończyły. Wiem, ze niektórym najlepiej ogląda się Afroamerykanów w typowych rolach nieszczęśników jak w Czas zabijania czy Zielona Mila. Można uronić łezkę, zachowując przy tym pozory akceptacji innych narodowości. Przecież i tak głównym bohaterem jest biały prawy mężczyzna (rzadziej kobieta ;-), ale to inny temat do dyskusji), a reszta to takie poprawne politycznie tło...
Co do poprawności, to dawno temu jeszcze przed czasami Netflix, np Pakula powierzył rolę dziennikarza Denzelowi Washington, mimo że jego pierwowzór książkowy był biały. John Grisham - Raport Pelikana. Fenomenalna rola. Podobnie zreszta jak jego rola w Dzień Próby - całkowicie niepoprawna politycznie. Obsadzać Afromerykanina w roli złego policjanta? Co na to opinia...
Idąc za ciosem Śnieżka też musi być biała - w końcu to Snow White. Może nazwijmy ją Carbon Black i to rozwiąże sytuację :-)
Tarzan w żadnej obsadzie mnie interesuje, ale myślę że zwolennicy tego typu filmów nie mieliby nic przeciwko zobaczeniu go w innym wydaniu (o ile nie będzie niskim podstarzałym panem jak Tom Cruise w roli postawnego Jacka Reachera :-)) Ja z chęcią zobaczę ciemnoskórego Jamesa Bonda. Bo czym innego jest mieszanie w historii w przypadku filmów biograficznych czy dokumentów od zmienianiea faktów w filmach służących rozrywce. Ogranicza nas tylko wyobraźnia :-)
No i widzisz, jak się postarasz, to zaczynasz dochodzić do bardziej racjonalnych wniosków...
Osobiście mi jest obojętny kolor skory, preferencje seksualne w produkcjach nie opartych na faktach. James Bond może sobie być Joan Bond, Jiang Bu Ond czy kimkolwiek innym - generalnie mi powiewa.
Ale nie róbmy na siłę czarnoskórych z postaci historycznych - Achillesa czy królowej angielskiej - to jest nadużycie i wypaczenie historii - takie same jak wymazywanie towarzysza Jeżowa z fotografii po 1937 roku w ZSRR
James Bond zostanie Jamesem Bond tylko w innej osłonie. Zmieniając jego nazwisko, zmieniasz postać, co się mija z celem.
Bridgeronom daleko do produkcji opartej na faktach :-) Zresztą podobnie jak Bękartom Wojny. Nie dopisujmy tutaj żadnej ideologii. Akceptując zabiegi jednego reżysera, musimy zaakceptować działania drugiego :-)
Upraszczasz - akcja Bridgetonów dzieje się w jasno zdefiniowanym punkcie czasoprzestrzeni: Londyn, Wielka Brytania, rok 1813.
Wydaje mi się że nie rozumiesz podstawowej różnicy pomiędzy Bękartami Wojny a Bridgetonami i jej znaczenia:
1) Bękarty Wojny są filmem SF - nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy w spalenie w kinie w Paryżu Adolfa Hitlera razem z Goebbelsem, Goeringiem i połową kancelarii Rzeszy - pokazanie tego z miejsca przenosi film do alternatywnej historii. I dlatego, jakby połowa obsady była czarno-, żółto- czy zielonoskóra, to nie miałbym z tym najmniejszego problemu - tak samo jak uwielbiam Christophera Kerby'ego w roli Jamesa Washingtona w "Iron Sky" - tu chyba też nie masz problemu z odróżnieniem fikcji od historii? Aczkolwiek, możesz równie dobrze wierzyć że naziści stworzyli bazę na Księżycu...
2) Bridgetonowie są osadzeni w naszej normalnej linii historii (jak "Niebezpieczne związki", "Nędznicy" czy "Trzej muszkieterowie" (chodzi mi o gatunek, a nie poziom, oczywiście). Nie ma kosmitów, tyranozaurów i latających spodków. Przez 95% społeczeństwa kostiumy, dekoracje i również kolor skóry bohaterów są odbierane jako prawdziwe. 99% odbiorców nie będzie sprawdzać w Wikipedii czy innych źródłach, czy królowa Zofia Charlotta Mecklenburg-Strelitz była biała, czy nie - po prostu przyjmą że tak było.
Przyjmą również że nie było czarnych niewolników o statusie "rzeczy" tylko warstwa czarnych arystokratów. Nie było handlu ludźmi, nie było gwałtów, okaleczeń... tylko sielanka i bale.
I tu się właśnie robi niebezpiecznie - wyobraź sobie, per analogia, że za kilka lat Niemcy zaczną kręcić podobne filmy o latach 1933 - 1945, z Żydami w smokingach na balach w Reichstagu....
Myślałam, że Bękarty Wojny czy Once upon in time in Hollywood dzieją się w bliżej określonych ramach czasowych... Te kostiumy, autentyczne postaci, zarysowane tło historyczne ... No popatrz :-)
Sądzę, że Tarantino był daleki od stworzenia filmu SF. Bękarty Wojny otrzymały nominację do Złotego Globa w kategorii: najlepszy film dramatyczny? Zamach na Hitlera nie przeprowadzili kosmici? Ale znów... mogę się mylić :-)
Próbowałem z Tobą dyskutować, przytaczając argumenty, ale jak widzę, jesteś na nie oporny... End of Topic dla mnie, szkoda prądu