Chyba bardziej już się nie dało zepsuć tego serialu, a jednak sugestia jak mogą się potoczyć losy Fran, daje do zrozumienia, że można to ostatecznie zmasakrować i narazić widza na mdłości, których i tak już przysporzono w sezonie 3. Nuda i flaki z olejem bez dawnego uroku i pretensjonalne wstawki zwłaszcza z Benedyktem, które dodatkowo są obleśne.
Położyli wszystko, dzięki czemu dwa pierwsze sezony porywały widzów mimo prostej, banalnej fabuły. Nawet muzyki nie dobrali dobrze do scen, w przecież był to jeden z najsilniejszych atutów. Brak chemii. Poszatkowane wątki. Tragedia. Musi wrócić poprzedni reżyser, bo inaczej zawalą całkiem. Chociaż nie wiem, czy mam ochotę w ogóle sprawdzać co dalej, po tej żenadzie w 3 sezonie.
Masz rację. To niesamowite, jak bardzo z bardzo miłych i romantycznych opowieści o miłości można skręcić w obleśne dziadostwo:( Wątek Benedica i Fran i to całe LGBT nie ma absolutnie żadnego umocowania w charakterze postaci, nie wynika z książek - ale co gorsza nie wynika też ze scenariusza serialu, tj. sezonu 1 i 2. I naprawdę nie chodzi o to, że Fran lub Ben mogli okazać się bi czy homo. To byłoby ok, gdyby było poprowadzone normalnie, ciekawie, z wyczuciem.
Czy naprawdę trójkąt miłosny Benedykta musiał przerywać arcyważne sceny Colina, Pen i ich całe zakończenie. Czy naprawdę propagowanie przypadkowej miłości z przypadkową kobietą i przypadkowym mężczyzną - to akurat to, co powinno spotkać bohatera, którego znamy od 1 sezonu! Czy naprawdę Michael musiał stać się Michelle!??, a postać Fran została całkowicie odarta z uczuć, charakteru i przyszłości??