I nadal nie wiem gdzie będzie miał premierę ? Choć bardziej bym obstawiał HBO. A to że względu na Werner bros
Ja się przymierzam, ale upał i duchota odbiera mi determinację ;) Ale w planach burza, może po- wrócą King-owe moce ;)
u nas (Pomorze) burze i ulewy od rana, 1 odcinek widziałam wczoraj, a drugi z napisami dziś, teraz czekam na napisy do 3 :)
Serio? Trochę Ci ulew i burz zazdroszczę, bo u mnie-w piękniejszej stolicy-szare komórki wysychają, jedna po drugiej. Coś niby grzmi, ale to chyba na...Pomorzu ;) A poważniej, jestem już bliska zabrania się za pana Kinga, ale może po zmroku będzie straszniej ;)
na razie bardzo strasznie nie jest, raczej kilka szokujących scen niż strasznych... ale ogólnie mocno owiany tajemnicą....
Noooo, to ja sobie zrobię swój performance dla podkręcenia śruby ;) Do wieczora, od Pomorza, jakaś burza może dotrze i wtedy dwa odcinki longiem ;)
Byłam w Krakowie z rodziną 2 tygodnie temu na 4 dni. większość czasu lało, ale i tak było super. Byliśmy na Wawelu, w Wieliczce, w Muzeum Narodowym, w Podziemiach Rynku, no i oczywiście Stare Miasto w te i spowrotem, macie piękne miasto bardzo mi się podobało.
Piękne, nie będę zaprzeczać. Klimat-może poza smogową zimą-magiczny.Kazimierz prawie nie zasypia, jestem często, w drodze między kinami. Rynek, niestety, zbyt tłoczny, wymiękam zawsze, jak muszę tam wpaść. "Niestety" są tam dwa kultowe kina studyjne i trzeba ;)
No tłoczno to fakt, nawet jak padało to było ogrom ludzi, z tego większość turyści, bo ich da się rozpoznać, rozglądają się z szeroko otwartymi dziobami (tak jak ja). Ja mieszkam nad Jeziorem Żarnowieckim, a do plaży w Dębkach mam 8km, u nas to dopiero jest tłoczno!
Taaaa, powiedzieć, że przeżyłaś szok to nic nie powiedzieć ;) Dlatego, przy całym szacunku dla Rynku i okolicy, akurat tam bywam tylko z musu. Zwyczajnie męczy mnie przeciskanie się między-jak sama piszesz-dzikim tłumem, który-taka tradycja-idzie centralnie całymi uliczkami, nie chodnikami. Ja-cyklistka mogę zapomnieć o jeździe, więc targam rower między ludźmi, czasem mając milimetry ;) Wracam potem zmęczona jakbym triathlon zaliczyła z Wisłą w pakiecie ;) I dopiero Kazimierz, mniej ludzi, brak tego szumu i knajpki z dobrą muzą. Do ostatniego ciepłego dnia trzeba to wykorzystać ;)
Wierzę Ci że ciężko mieszka się w dużym mieście, sama za nic bym chciała, u mnie tłoczno jest tylko w lato, w sezonie jesień-wiosna takie kule z chrustu się kulają przez wiochę na filmach o dzikim zachodzie :P
Na szczęście, mieszkam na wsi pod Krakowem. Istotą jest balans, wtedy wszystko ma prawidłowe proporcje ;)
no Ja do najbliższego miasta w moim przypadku Wejherowa ma 25km, więc bez auta ani rusz...
Ja tez bez auta nie mam szans. Nie tylko odległość, ale ukształtowanie terenu. Kierunek Zakopane, więc-uwierz-jest głownie "pod". A jak jest w dół to-uwierz-jest ostro w dół. Ale wymyśliłam sobie dekadę temu-żeby pokazać środkowy palec korkom-zamianę auta na rower w Lagiewnikach (zaprzyjaźniona piwnica) i miasto stołeczne Kraków-tylko rower ;) Inaczej kiwałabym się w pasach (w nerwicy) w szpitalu dla wariatów ;)
oj ja to rower turystycznie raz na jakiś czas z dziećmi kawałek, nie nadaję się, mam za słabą kondycję. wtedy brak czasu praca, lekcje z dziećmi, dom i tak w kółko...
Znam to doskonale, mam podobnie. Ale w tym mieście używanie auta prowadzi do choroby psychicznej, więc w solidarności z organizmem, postawiłam na rower. Kondycję otrzymałam z nim w pakiecie ;)
no to tylko Ci się chwali... ja też bym mogła, mam do pracy 5km, ale leniwa jestem i mam darmowy dojazd :P
Ha, ha, ha, ja któregoś jesiennego dnia, dekadę temu, jak utknęłam w korku, który przypominał obrazek z filmu "Upadek" z Michaelem Douglasem z 1993 roku, wyszłam z "darmowej podwózki", trzasnęłam drzwiami (a raczej-pie....) i to był ostatni raz, kiedy jechałam autem do pracy (wtedy pracowałam prawie na Rynku Głównym-no, kosmos dojazdowy to mało powiedziane). Zaczęłam od przetestowania tramwaju, ile czasu, skąd, jak i niezależnie od pogody. I po kilku miesiącach kupiłam rower, bo już przestawiłam organizm za odczuwalną temperaturę, no i głowę, że się da inaczej. I od 10 lat wiem, że można. Z korzyścią dla absolutnie wszystkich składowych tego równania ;) I żadnego krakowskiego targu, uczciwie, niezależnie od pogody, 12 miesięcy w roku-tylko rower ;)
nawet fajny serial znalazłam "Ostre przedmioty" tajemniczy thriller z zagadką kryminalną o seryjnym mordercy, mocne sceny, możesz pyknąć w wolnej chwili :)
już po czwarty? to odkryłaś go szybciej jak ja? widzę że gustujemy w podobnych serialach :) co jeszcze pykałaś ostatnio, może ja nie pyknęłam to nadpyknę w wolnej chwili :P
Ponieważ jesteś już w moim sezamie, ustaw sobie filtrowanie na serialach "po ocenach" i będziesz już wiedzieć o mnie wszystko. No, prawie wszystko ;) P.S. Chyba jest tego trochę więcej, więc tym milszej lektury.
też o tym pomyślałam i już mam oblukane, z moich klimatów u Ciebie wszystko pykniete a z nie moich no to nie pyknę, ale rzeczywiście sporo tego u Ciebie.
to fakt, ale ubolewam że nie robią już dobrych horrorów... nie pamiętam kiedy ostatnio się bałam a nie śmiałam :/
Owszem, nie. Baaaardzo dawno widziałam coś, co autentycznie mnie przeraziło. O ile pamiętam było to "Dark Water" i do dziś uważam to za bardzo udane dzieło.
widziałam, faktycznie fajny. też lubię Azjatyckie horrory, wszystkie Klątwy, The Ring itp. wszystkie części Naznaczony też mi się bardzo podobały.
Klasyki, z lat 80, 90-tych, niestety mocno się postarzały. Ja kiedyś wielbiłam "Zemstę po latach", do dziś wysoko cenie ten film, ale jak go obejrzałam-nomen omen-po latach, to się śmiałam do rozpuku.