Świetny odcinek. Nathan Fillion wymiata, rola Castle'a jest prawie tak dobra jak kapitana Malcolma z Firefly'a. On jest motorem napędowym całej serii i nie bez powodu to nazwisko jego postaci widnieje w tytule serialu.
Sam odcinek miał masę świetnych momentów, nawet śmierć starego piernika dodała temu serialowi...