Po pierwsze- czemu ten odcinek był taki długi? Szczerze mówiąc to nie cierpiałabym bardzo gdyby długość była normalna, bo co miało się wydarzyć wydarzyło się przez pierwsze pół godziny. Dalej juuż wszyscy tylko kręcili się bez sensu.
Arizona oczywiści robi z siebie ofiarę, Callie jest ta zła. Cieszę się, że zabrała małą i zostawiła tą wydrę.
Śmierć Brooks- jakoś mnie to nie obeszło. Nagła przyjaźń reszty nie jest według mnie szczera, nagle się kochają, a przed chwilą podkładali sobie nogę. Sądziłam, że Ross coś sobie zrobi. Niestety, nie było więcej dramatyzmu.
Karev i Jo- nadal zachowują się jak kumple. Dziwna będzie z nich para.
Kepner- najbardziej wkurzająca postać. Avery jej dobrze powiedział i to chyba byłby koniec ich romansu. A tak na to liczyłam.
Nie podobał mi się ten odcinek. Niepotrzebna dłużyzna i nic się nie wydarzyło co zrobiłoby na mnie wrażenie.Kiedy zaczynał się poprzedni sezon ryczałam cały odcinek, a tutaj nic. Mam nadzieję, że poprawią się.
Arizona na końcu się zachowywała trochę jakby miała sie zamiar zabić. Takie dramatyczne wejście i do małej tak gadała dziwnie jakos. Co Wy na to? Ogólnie jest bardzo niezrównoważona i nie potrafi sie dogadać z ludzmi. Darzę ją wielką sympatią, ciężko jest jej nie lubić chociaż trochę, ale ostatnio przegina pałkę. Callie narąbana u Dereka była za to świetna ;D
Meredith mi się strasznie dziś podobała. Fajnie, że dziecko im sie udało bez problemów. Już kłopotów mieli wystarczająco, można ich zostawić w spokoju.
Ogólnie odcinek udany, ale 8/10, bo nie wyłam. Jedna łezka czy dwie to sie nie liczy. :F
/alien_2 ja śmierć Myszowatej też jakoś odebrałam niezbyt emocjonalnie, ale co do tej przyjaźni reszty, to widzę to w ten sposób, że ich więzi się zacieśniają, potrzebowali właśnie takiego kopa w dupę i powoli się stają tacy jak np. Mer, Chris i Karev. Dojrzewają, zaczynają rozumieć na czym polega przyjaźń- zauważyli to dopiero po śmierci Myszy, ale pierwsza załoga też się na początku nie kochała- nikt nikogo nie lubił. Jak widzę ich wszystkich razem, to są trochę jak odzwierciedlenie starych Greysów. Charakterki może inne, ale pewne zbieżności są- jedną z nich jest właśnie przyjaźń, z której nawet sobie jeszcze nie zdają sprawy.
koniec i tak tego nikt nie czyta.
Nie lubiłam Ar od początku - dwulicowa sucz. Mam nadzieję, że skończą z nią. Uwielbiam Callie i miałam wielką nadzieję, że dziecko połączy ją z Markiem. :/ Może w końcu przejrzy na oczy i ogarnie jakiegoś fajnego gościa? Brooks była fajna. Była słoneczkiem tej bandy. Z nich wszystkich ona była najbardziej szczera i normalna.
może w serialu pojawi się nowa lekarka bądź stażystka, która zainteresuje Cali to byłoby fajne rozwiązanie :)
a czemu nie lekarz albo stażysta? z lesbijką już spróbowała i o to jak na tym wyszła ;/ nigdy nie lubiłam Arizony, a od dwóch czy czy trzech sezonów cały czas mnie wnerwia - niech Callie ją kopnie w tę zeszmaconą dupę i wyniesie się z jej życia ;/
Lekarz czy lekarka przynajmniej Ari nie byłaby tam pewna siebie jakby poczuła, że ktoś może jej zabrać Cali ;D
wyjdę na mega giga świnię, ale czekałam aż Callie kopnie ją w protezę i ta sucz się wywróci :/
Czyta, czyta ;)
I uwielbiam Twoje: "Ogólnie odcinek udany, ale 8/10, bo nie wyłam. Jedna łezka czy dwie to sie nie liczy. :F"
Widzę, że tak samo definiujemy, czy odcinek był fajny ;D
Jak ryczę jak bóbr - jest super, kiedy nie ma łez - ech, szkoda, może następnym razem się wzruszę :D
A ja zachodzę w głowę jakim cudem Brooks wlazła w tą kałużę??? Naprawdę nie trzeba mieć doktoratu, żeby wiedzieć, że do kałuży z prądem się nie wchodzi. Jeszcze rozumiem, jakby w nią wlazła z rozpędu, ale tak, jak tu pokazano, to mnie nie przekonuje wcale.
Ja tam na koniec wyłam, ale to przez hormony ciążowe :P
to, że wlazła to raczej normalne - chyba nie spodziewała się co tam jest, było ciemno itd.
bardziej mnie zastanawia to, że tam było płytko z tą wodą i buty nie zamortyzowały porażenia? przecież po kolana w tą wode nie wlazła :P
ja mimo hormonów ciążowych nie wzruszyłam się, jedynie na końcu ;)
Fajny odcinek, trzymający dość w napięciu, sporo nawiązań do starych bohaterów GA.. Dobrze, że 2 godzinny, chociaż nie było czuć niedosytu. Szkoda mi Myszowatej... najfajniejsza ze stażystek wg mnie, a się jej pozbyli.. reszta stażystów bardzo niewyraźna i niesympatyczna ; / Alex i Jo średnio do siebie pasują, w sumie nigdy nie byłam fanką Alexa, obojętne mi jego losy. Mer&Derek super, fajny bobas. Podobało mi się, ze się zjednoczyli starzy bohaterowie, lubie ich wspólne sceny. April i Jackson - dziewczyna sama nie wie czego chce.. po co zwodzi tego biednego Matthew skoro i tak woli Jacksona, weźmie z tamtym ślub bo wypada? Arizona mnie denerwowała swoja postawą.. ''przeprosiłam i jest mi przykro, czego jeszcze wiecej chcesz?'' myślę, ze nie widzi ogromu sytuacji którą stworzyła.. nie dociera do niej jak źle postąpiła. Callie dobrze ją potraktowała, lecz nie powinna grac dzieckiem. Ciężka sytuacja, bez jednego dobrego wyjścia. Cristina z Owenem.. schodzą się i rozchodzą, nie rozumiem ich związku skoro ona nie chce dziecka a on chce, ciągnięcie tego na siłę, bardzo przykre. Mam nadzieję, że sezon utrzyma poziom z premiery.
bardzo się cieszę, że Webber przeżył :) Bardzo też liczyłam na to że Avery ulegnie April. Nie mogę patrzeć na Mathew. Okropna ciapa żeby nie nazwac go inaczej... Co do Callie - bardzo dobrze zrobiła, niech blondi spada do laleczki od dzieci.
To tyle moich przemyśleć, czekam na kolejny :)
słuchajcie, skad moge wziac ten odcinek? wpisujac na piracie nic mi nie wyskakuje, az zglupialam :/
ja podczas oświadczyn Mathew spieprzałabym żeby nikt nie pomyslał że to mój facet. Dla ten cały występ był żenujący. :)
Mnie niestety rozczarowała ten odcinek, jeśli kolejne będą podobne to będzie smuteczek ;)
Jak z napisami? Ktoś w ogóle tłumaczy? Bo nie wiem czy czekać czy obejrzeć bez ;)
Bądźmy szczerzy, najbardziej interesowała mnie ostatnia minuta. Cieszę się ogromnie i jeśli ktoś miał umrzeć, to dobrze, że nie Webber. Bardzo podobało mi się jak Callie wspomniała scenę z tańcem w bieliźnie i ogarnęła się, że już takich akcji nie robi - może w końcu zrobi coś dzięki czemu będzie szczęśliwa i oczywiscie kogoś do spółki :) Byleby nie wracała do Arizony.
Odcinki faktycznie trochę przegadane, nie jestem zbytnio przekonana do stażystów, więc nie bardzo ruszały mnie sceny między nimi, Kepner z Jacksonem też jakaś drętwa.
Chemia między Jo i Alexem nie istnieje, co również na minus, coraz mocniej tęsknię za Izzie.
U mnie jakieś 7/10 :)
A ja płakałam :) najbardziej wtedy kiedy Webber "mówił" :
We're all gonna die.
We don't get much say over how or when...
But we do get to decide how we're gonna live..
So do it.
Decide
Is this the life you want to live?
Is this the person you want to love?
Is this the best you can be?
Can you be stronger?
Kinder?
More compassionate?
Ponadto Callie i Arizona - wkurzjaą mnie, Christina z Owenem - ten odgrzewany kotlet jest już dla mnie nie zjadliwy.. uwielbiam Mer i Dereka- w końcu mają trochę szczęścia... coraz bardziej lubię Jacksona - to jak poradził sobie z Matką i co powiedział April.. cudo.. zasługuje na jakąś fajną konkretną babkę a nie to co mu podrzucają :) ...
ze stażystów lubię Jo i Rossa reszta jakaś taka niewyraźna...
Ja też płakałam i to chyba ze 3 razy,jak dla mnie odcinek świetny :)
Orientuje się może ktoś co to za piosenki w 43 minucie i godzinie i 18 min ???
W sumie rozczarowałam się tym odcinkiem. Nie mogłam się doczekać, kiedy obejrzę, a teraz, po obejrzeniu, czuję niesmak, nic się nie działo właściwie, niepotrzebnie się dłużyło.
April uwielbiam, ale uważam, że Avery dobrze z nią postąpił i fajnie, że się w końcu zdecydowała na tego ratownika, chociaż szkoda, że romansu z Averym nie będzie :P
Arizona - nie mogę już znieść jej użalania się ;/ Callie powinna ją zostawić, bo ta baba się do niczego nie nadaje, tylko wkur...ia i szkoda mi Callie.
No nic, może następny odcinek będzie bardziej emocjonalny, bo śmierć Myszowatej jakoś nie bardzo mnie ruszyła. Szkoda, że umarła, bo świetnie się zapowiadała, ale no cóż... lepiej, że ona niż Webber, a kogoś uśmiercić musieli ;]
Nie wiem, co zabawnego jest w niesmaku ;p I tak, niesmak, niesmak z powodu tego, ze nic sie nie dzialo i wialo nuda ;) A ja naprawde niecierpliwie czekalam na ten odcinek...
Wiesz lepiej, co chciałam napisać? :| Uhm... no to może zasiądź w parlamencie, skoro tak dobrze wiesz, "co Polak miał na myśli" :)
No to mogli zabić Webbera - wtedy z pewnością byście wyli, jak bobry i pytali "Dlaczego Webber?!" bla bla.. Nie rozumiem was. Cieszcie się, że przeżył, a nie, że odcinek był za mało dramatyczny.
Po Myszowatej bym płakała gdyby ci stażyści cokolwiek znaczyli, ale te postacie są tak nijakie, że nawet gdyby wszyscy umarli to mnie to by nie ruszyło:)
nie chodzi o myszowatą tylko, o tym, że odchodzi z serialu wiedzieliśmy z dwa miechy temu :D:D:D
nie wzruszyła Cię ostatnia scena monologu Webbera i tego, że się obudził np. ? dziwne...
cieszę się ogromnie, że Webber przeżył :) i że prawdopodobnie usłyszał to, co mówiła Meredith, podoba mi się sposób w jaki oni się traktują :)
co do śmierci Brooks, to może sam akt jej umierania mnie nie ruszył, bardziej reakcje innych na to, zwłaszcza Rossa no i Derek też się przejął
ja często miałam łzy w oczach podczas oglądania tego odcinka, chociażby scena z Bailey kiedy prosi Cristinę, żeby ją przytuliła..
co do sceny z Arizoną na werandzie, to się bałam, że ona porwie Sofię i gdzieś z nią wyjedzie, ale na szczęście tak nie zrobiła...chociaż wyjechać by mogła i najlepiej nie wracać
A co byście powiedzieli, gdyby Meredith była córką Webbera? 8-)
Wiem, że to mało prawdopodobne, ale co jeśli? Mer mówiła, że Webber poznał jej matkę, kiedy miała 3 latka, na co Alex: "That's what they've told you"
:D
trzeba ogladać serial dokladnie bo tak sie nie okaże, przecież Mer oddała ojciu kawalek wątroby bo byli zgodni tkankowo... więc nie ma co bujac w oblokach :P
a mi się odcinek jakoś całość podobał bardzo :))
ktoś tu napisał ze czuje niesmak hmmm ja zawsze czuję niedosyt i z utęsknieniem czekam na kolejne odcinki :))
Meredith & Derek - troszkę mało ich razem, ale uwielbiam ich, mały Bailey przecudny - wcale nie płacze, cudne dziecko ;))
podobało mi się podejście Mer do operowania Webbera
Miranda troszkę panikara, ale Janet ja przebiła :D mega babka, cieszę się na to, że jest z Richardem, pasują do siebie bardzo :)
czekałam aż na samym końcu Webber powie ( wiem, wiem miał rurkę w gardle :P ) "cisza baby" :D
stazyści - do tej pory byli tacy niespójni, mało interesujący, ale cieszy mnie że zjednoczyli się na kocu - od razu pomyślałam, że wreszcie są tacy takimi byli Mer&Yang&Alex&george&Izzie
Callie postąpiła słusznie- chociaż myślałam, że pójdzie do mieszkania Sloana... bo póki co jakoś tak nie ma pomysłu na siebie, ale musi odreagować, wiadomo...
Arizona jest u mnie stracona i jak ją widzę to marze by się jej coś tam stało :P wali mnie ona, chcę tylko by dostała po dupie ale tak konkretnie fest, bo oprócz utraty nogi lawiruje sobie omijając porażki zyciowe :/
April - tez jej nie lubię od zawsze :/ dostała kopa od Jacksona to pobiegła do Matthew, brawo głupia krówko :/ ale widać Matthew nieco ogarnięty, na bank do slubu nie dojdzie :P
Jackson postąpił słusznie, myślałam, że ulegnie Keppner, on mi włąsnie pasuje do tej Małej czarnej ;) są tacy normalni
Alex&Jo - mało przekonujący w roli kochanków, ale dajmy im szanse się rozwinąć, minęła dobra czy dwie od kiedy się zeszli, mają czas na szaleńswta - lubie ich razem mimo szystko
Owen&Cristina hmmm oni powinni być razem, widać że ich do sibie ciągnie, mało mnie interesuje co będzie z nimi dalej, ale niech im się wiedzie hihi :D
Właśnie dlatego czułam niesmak, bo nie odczułam niedosytu, jak to zwykle bywało. Może teraz W KOŃCU pojmiesz, o co chodziło -.-
ok, spoko to przestań oglądać serial skoro masz takie odczucia, po co się męczyć? skoro odpuszczasz kolejne epizody po pierwszym epizodzie :D:D
nie mam pytań :D:D:D