Wydaje mi się (ostatnia rozmowa Raymonda z Lizz), że twórcy chcą nas skierować na tok myślenia, że Lizz jednak nie jest córką Redingtona. Że ma on wobec niej jakiś dług wdzięczności w związku ze śmiercią jej prawdziwych rodziców (odniesienie w rozmowie do śmierci Eugeena Aimsa i poczuciu przez Lizz potrzeby wynagrodzenia tego jego córce). Ale mimo wszystko chciałabym, żeby się okazało, że jednak jest jej ojcem. A poza tym może miał na myśli, że, bedac jej ojcem, zniknął z jej życia, które przestało być uporządkowane i bezpieczne u boku taty i teraz stara się to jej wynagrodzić i nadrobić stracony czas - dla niej i, przede wszystkim, dla siebie.
Hahaha, czyli dalej nic nie wiadomo XD ja się jednak skłaniam ku pierwszej opcji - nie jest jej ojcem ale czuje się w obowiązku opiekowania się nią.
Muszę przyznać, że nie podoba mi się powrót Toma... Mam nadzieję, że znowu gdzieś zniknie i nie będą tego wątku ciągnąć...
Ah...
Droga pani Keen, Ty nie zamknęłaś Toma w tej śmierdzącej dziurze "for us" ani dla Meery, więc z łaski swej nie pie.rdol. Zrobiłaś to tylko i wyłącznie bo to, aby poczuć się lepiej i odpłacić fake mężusiowi pięknym za nadobne.
Oj, jednorożce wyczuwam, już biegną, różowe z tęczowym ogonkiem...
http://fc08.deviantart.net/fs70/f/2012/190/1/d/unicorns_puke_rainbows_by_chronic le_vindictive-d56nvl0.gif
Ach, Tom jest in love z Lizzy, o mój Boże, jakie to ciekawe... Oj słodki Jezu, a jakie romantyczne...
Oj Red wyłożył Lizzy dlaczego się o nią martwi, niby kawa na ławę, ale jednak nie... Zawsze mogą powiedzieć, że to było niejednoznaczne... Ale dlaczego Lizz? Ilu dzieciom Red odebrał rodziców? I to rodziców niewinnych? Więc znowu grubymi nićmi szyte... Nieważne - jest lovka, jest impreza :)
No Lizzy nabroiła biednego chorego Coopera z równowagi wyprowadziła :/ Mnie osobiście cieszy powrót Tomcia znów trochę namiesza znów trochę popsuje sielankę ale jak na koniec sezonu Red go kropnie to nie będę płakać :D Mam nadzieję tylko że Liz dowie się od Reda o tym że Tom został wynajęty bo Tom nie będzie mógł się powstrzymać od powiedzenia prawdy coś tak czuję a powinna się dowiedzieć od Reda.
Żeby jej powiedzieć czy o wprowadzeniu Toma? jeśli chodzi o powiedzenie prawdy przede wszystkim Liz się to należy i nie od agenta Tomka XD ale właśnie od reda bo to dotyczy ich a Tom był tylko wynajętym szpiegiem, figurantem nazwij jak chcesz sam Dembe wspomniał że starczy już tych uników i pora powiedzieć jej wszystko nic dodać nic ująć, z drugiej strony rozumiem reda czemu nie chce jej powiedzieć (Liz by go chyba zabiła XD) a jeśli na dodatek okaże się że red jest jej ojcem i wrócił to jej życia tylko po ten Fulcrum no to przechlapane bo co by to o nim świadczyło? Gadanie w stylu " nie poznasz nazwiska swego ojca bo chcę cię chronić" do takie gadanie od rzeczy bo Liz średnio w co drugim odcinku wpada w jakieś strzelaniny, parę razy była już porwana więc nie rozumiem tym bardziej że wszystkie te akcje pojawiły się w jej życiu gdy pojawił się red.
Ja nie rozumiem dlaczego Red miałby kogokolwiek sprowadzać w życie Lizz? Moim zdaniem Dembe miał na myśli coś innego...
Gdyby zależało mu na Fulcrum tylko i wyłącznie to by się nie cackął z Lizz, ani tym bardziej nie sprowadzałby agenta Tomka xD
Gdyby zależało mu na Lizz automatycznie by nie sprowadzał agenta Tomka...
Dajcie spokój, on jej imię wymawia przed śmiercią i miałby jej podrzucać fake mężusia wiedząc, że to ją psychicznie załamie?
Nie widzę sensu :)
Sensu nie ma też zabicie Sama (nie,jego choroba to tylko usprawiedliwianie się Reda),aby nie powiedział prawdy,bo przecież ona i tak wyjdzie.Jedynie trochę później.
Ma, bo nie chciał, aby ten umierając powiedział prawdę, na którą jeszcze Red nie był gotowy.
Napisałam jeśli się okaże że jest jej ojcem nie twierdzę że nim jest pół na pół moim zdaniem albo jest albo nie no chyba że to jakiś wujem albo dalsza rodzina ale tego raczej nie biorę pod uwagę.
W sumie też odniosłem wrażenie po ostatnim odcinku, że to Red wprowadził Toma do życia Lizz poprzez 'majora', a dopiero w trakcie trwania 'akcji' major odsprzedał usługi Toma dla Berlina który to chciał wiedzieć o co chodzi Redowi z agentką Keen. Chyba, że nie oglądałem uważnie ale mowa o tym w scenie Reda z majorem i ich pogawędce - Red mówi, że major jest mu 'to winien' :)
Przewijałam xD Może, ale dla mnei to tak zagmatwane, że nawet mi się nie chce :D Wlaściwie to chce, aby wyszło na Tumblra albo nie Tumblra :)
Jocisko, nie musisz przewijać, wystarczy obejrzeć te parę minut z ich rozmowy - tam wszystko w zasadzie pada na ten temat xP
Kolejny odcinek rodzi kolejne pytania: gdzie teraz jest 'Tom Keen'? :D Donalda prawie w ogóle w tym odcinku nie było, agentka Keen to już w ogóle kosmos i chciałbym, aby ktoś coś jej zrobił, a Red.. Red miał cudną przemowę na koniec do Liz i jak delikatnie dał jej do zrozumienia, że chodzi o ich relacje. Chyba też odniosłem wrażenie, że ta rozmowa bardziej skłaniała się, że 'coś' zaczął z nią i się zaangażował aniżeli, że jest jej ojcem. Ale że twórcy wielokrotnie się już tak bawili to dodam, że po prostu mi się ta scena z tym monologiem podobała.
Monolog super, to prawda. I dodam, że uwielbiam, gdy Red patrzy na Lizz z taką ojcowską czułością w oczach. Też to widzicie? Jak się nie okaże, że jest jej ojcem, to będę bardzo zawiedziona.
wczoraj obejrzałam dwa odcinki pod rząd -to było dopiero wyzwanie!
ja tu widzę,że wszyscy tylko o rozmowie Reda z Lizzy,a mnie jak zawsze najbardziej jara Tom ;)
szacun,że na liście Reda ma aż wysokie 7 miejsce (w sumie to nie ogarniam dlaczego,skłaniam się ku myśli,że scenarzyści to matoły) ani to boss,ani jakiś really porządny psychol coś w deseń jak ten od rozpuszczania ludzi- miał chłop swoja wizję,swoje nawyki...ehh wracając do tematu:
skoro Tom za dzieciaka był Jamesem,Johnem czy jakoś tak to czemu Red mówi o nim Tom Keen,skoro to nazwisko przybrał specjalnie dla agentki i czemu Berlin tez go znał jako Tom Keena,zresztą on sam chyba tez myśli ,że jest Tomem Keenem i dzielna agentka przecież sobie to nazwisko zostawiła- to jest dopiero tajemnica skąd u nich wszystkich takie przywiązanie do nazwiska:P
Racja, odnośnie tego nazwiska i cyferki - też byłem cholewnie zdziwiony, że Tomek znajduje się na miejscu 7 (lucky seven :D miałem skomentować i się zapomniało). Jeśli tak się sprawy mają, to inne cyferki w top10 wcale nie muszą oznaczać, że ktoś jest szychą nie-wiadomo-jaką a kolesiem takim jak Tom, który jest, wg Reda, zajebisty w czuwaniu się w role innych (czyli ktoś, kto jest w czymś dobry..). Cóż..
Też sądzę, że Liz nie jest jego córką. Kiedy opowiadał o tym zadośćuczynieniu, miał łzy w oczach, wydaje się jasne, że zabił jej ojca.
Chociaż kto wie, może scenarzyści mącą
Scenarzyści, myślę, mącą, żeby odwieść widza od przekonania, że Raymund jest ojcem Lizz. I pewno myślą, że potem z wielką bombą nam, zaskoczonym, walną, że oto jest on jednak ojcem Lizz :-) A przecie my nie ćwierćmózgi... ;-)
no właśnie to jest spora kwestia sporna, bo to żeby na koniec okazało się że Red jest ojcem Liz byłoby zbyt proste i oczywiste. Nawet sam Spader wiele razy w wywiadach mówił, że to zbyt prosta odpowiedź. Zresztą Spader ma ogromny wpływ na scenariusz i całą historię więc idąc tym tropem wydaję mi się, że jakoś inaczej to się wszystko zakończy.
"no właśnie to jest spora kwestia sporna, bo to żeby na koniec okazało się że Red jest ojcem Liz byłoby zbyt proste i oczywiste. Nawet sam Spader wiele razy w wywiadach mówił, że to zbyt prosta odpowiedź."
Teoretycznie się zgadzam ale tutaj bardzo podoba mi się przyrównanie do 'Szatana z siódmej klasy', gdzie prostota i oczywistość były odpowiedzią na zagadkę nauczyciela - tutaj też mogą taki myk zrobić, a później powiedzą: 'a przecież to nie było proste, droga do celu (rewelacji, że Red jest ojcem Liz) była pogmatwana'.. :D
ja z kolei myślę, że prawdziwy ojciec Liz żyje (i nie jest to Red). Wtedy dopiero by twórcy serialu mieli pole do popisu na kolejne sezony :)
Tak patrze że wszyscy się rozwodzą, nad relacjami między bohaterami, zapominając o beznadziei scenariusza;) Super tajna jednostka, porywająca przedstawicieli ONZ,mafiozów,polityków a nie potrafią poradzić se, z zatuszowaniem morderstwa jakiegoś ciecia pilnującego poru:)?Jak Liz zaczęła zeznawać przed sędzią, to myślałem że ze śmiechu padnę, i to nie tylko ze względu na grę aktorską:)