Oglądało się, oglądało kilka seriali z tzw. starych, dobrych czasów. Naturalność, swoboda w niczym nieudawany, nie promowany przez bezczelne media (internet/programy rozrywkowe) aktorski urok własny.
A dzisiaj? Jeśli się dobrze rozejrzeć - seriali z takimi budżetami jak tamte - już nie istnieją - a ich wartość uzależniona jest od rankingów oglądalności - czyli na ogół wartości w sobie raczej nie mają.
W Polsce kręciło się kiedyś porządne produkcje. Chyba każdy polski serial w tych paru odcinkach przypominał - nie serial - a bardzo dobry film długiego metrażu.
A dzisiaj? Nie dość, że to, co na kinowym ekranie jest pokraczne i plastikowe, to jeszcze seriale polskie idą na ilość... gubiąc przy okazji jakość. Smutne. Ale dobrze, że nie oglądam "polskich produkcji współczesnych". Nie będę psuł sobie nerwów.
Pozdrawiam!
Też nie oglądam badziewia, nasza publiczna TV mówi o posłannictwie a ogłupia widzów tylko że oni sami widać chcą być odmóżdżani. Serial Daleko od szosy to serial wszechczasów.
Termin miniserial w języku polskim funkcjonuje od niedawna, mimo że bardzo wiele polskich seriali, powstających od samych początków telewizji w Polsce, można zaklasyfikować jako miniseriale: Czterej pancerni i pies, Wakacje z duchami, Daleko od szosy itp. Jak zauważa Stanisław Jędryka w komentarzu na DVD jednego ze swoich filmów, idea długiego, potencjalnie niekończącego się serialu, była telewizji polskiej obca, z braku motywacji komercyjnych, więc seriale opracowywało się w od początku na określoną liczbę odcinków, często 7, niezależnie od tego, czy były w odcinkach, czy też nie. [źródło: wikipedia]
Czyli wychodzi na to, że motywacja komercyjna jest dla polskiego producenta seriali złem koniecznym bo jeśli już powstały jakieś konkretne seriale, które miały początek i koniec to nie powstały w TVP.
Pozdrawiam!