S02E08... czyli jak to możliwe?
Nawet jeśli podejrzewaliśmy, że to lady Bezzerides zostanie True Detective, to w życiu nie przypuszczałbym, że uśmiercą Velcoro w tak żałosny i patowy sposób.
Woodrugh zmarł jak komandos, bo chociaż przed śmiercią załatwił wszystkich i nie miał wpływu na strzał w plecy..
Velcoro nawet nie próbował ratować życia, bardzo marne zakończenie, cały sezon kreować go na wygę i człowieka, który dla bliskich zrobi wszystko tylko po to, żeby na końcu się poddał?
Przedostatni odcinek był 2x lepszy, duży niedosyt..
Kiedy się poddał?Ja to widzę tak,gdy zauważył nadajnik próbował go zdjąć,gdy mu się nie udało postanowił dać czas na ucieczkę Bezzerides(osoba bardzo mu bliska z racji tego,ze go wyciągneła go z bardzo głebokiego dołka psychicznego) ale tak naprawde zdawał sobie sprawę,że szanse są małe by również zgubić ogon....Jedynie do czego można się przyczepić to motyw w stylu Gorączki czyli musiał się jeszcze pożegnać z synem bo tak naprawdę nie wiedział kiedy wróci do dawnego życia...zapewne czuł się dość pewny siebie,wszystko szło po jego mysli no i to go zgubiło.
Z połową się zgodzę, ale w odkąd bezradnie wywrócił się z Torbą pełną kasy wyglądał już tylko bardziej nieudolnie, zwłaszcza że niedaleko wcześniej rozstrzelał z Frankiem bez problemu spore grono mafii, ochroniarzy etc. ;) Za to motyw jak kończy Frank na pustyni - duży plus
Co innego załatwić ludzi, którzy nie spodziewają się ataku, a co innego pozbyć się komandosów, którzy na Ciebie polują. I to samemu w lesie.
Dwóch sprzatnął wspaniale a potem mu się coś pokręciło w tej głowie i poddał się bez walki tak naprawdę, tylko o to mi chodzi bo się nie spodziewałem, że Velcoro jest na tyle miękki, żeby nie walczyć do końca