Drugi epizod True Detective jest jeszcze gorszy niż pierwszy. Wygląda jak by im się już skończyły pomysły. Odcinek jest taki "przejściowy". Nic się tam ciekawego się nie dzieje.

Postacie są tak irytujące że trudno wytrzymać. Kompletny brak rozbudowanych charakterystyk. Oni ciągle są jednowymiarowi. Nawet społeczność tego fikcyjnego miasteczka jest nudna i płaska. Na zmianę piją i się ruchają. Taki motyw przewija się przez cały odcinek. Aż prosi się o to żeby poznać poznać trochę bliżej kulturę rdzennej ludności. Niestety myśli twórców chyba zaprzątały myśli o tym kto z kim powinien wykorzystać okazje to seksu.
Dobrego kina jest naprawdę mało. Pojawiło się kolejne odniesienie do pierwszego sezonu i była jedna lepsza scena gry aktorskiej i to w sumie wszytko z dobrych rzeczy które zauważyłem.

Niby są wskazówki dla widza ale tak płytkie i kiepsko pokazane ze lepiej jak by ich nie było w ogóle. Mam wrażenie że to co można tam pokazać to oni grają dialogiem, a to co można tam zagrać słowem to pokazują obrazem. To się sprowadza do tego że dramaty tam pokazane są po prostu śmieszne.
Najgorsze jest to że zrobili z tego film z gatunku kiepskiego s-f i nikogo nie uprzedzili o tym. To nie jest już TRUE detective. Nawet nie stara się być. Tak jak jak wszystkie wcześniejsze filmy były kryminałami opartymi na twardym gruncie tak w tym zapadli się w głęboko śniegu. Zapowiada się jakaś niestworzona historia i nikogo z tego miasteczka nie dziwią rzeczy które tam się dzieją. Przyjmują to wszytko na chłodno hehe albo nie żyją i są w jakiejś wersji filmowego czyśćca - i to by było nawet ciekawe.
Osobiście nie polecam tego sezonu. Nie wiem czy będę go jeszcze oglądał. Wydaje mi się że jego nie da się uratować i będzie tylko gorzej.