PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=199691}

Doktor Who

Doctor Who
2005 - 2022
8,1 33 tys. ocen
8,1 10 1 32951
8,5 12 krytyków
Doktor Who
powrót do forum serialu Doktor Who

Czy tylko ja uwazam iz Doctor Tennanta nie jest az taki super jak wszyscy mowia?
Nie zrozumcie mnie zle, uwielbiam Tennanta jako Doctora, ale no coz, uwazam ze Christopher Eccleston (moj Doctor), Sylvester McCoy, Tom Baker, Patrick Troughton, oraz Matt Smith (Moj ulubiony Doctor) sa lepsi, ciekawsi, itp.
Najbardziej przeszkadza mi ten jego emowaty watek milosny z Rose, ba moj ulubiony sezon z 10 to sezon 4, jego chemia z Donna rzadzi!
Ciezko to okreslic, ale jest w nim cos co mnie odrzuca, w nim albo w seriach z nim.
Jak na ironie byl to Doctor ktorego nie moglem sie doczekac na poczatku, a Matta nie moglem strawic zanim nie zaczalem ogladac serie z 11.
Po zobaczeniu ostatniego odcinka 4 sezonu poprostu zaczalem ogladac sezon 5 (no coz, powodem tego bylo to juz lekkie zmeczenie Tennantem oraz chec zobaczenia Amy na ekranie, serio Karen Gillan powinna zapozowac w playboyu!napiszmy petycje! Jest goraca!).
I to nie tak ze nie lubie Tennanta ani jako aktora, ani jako Doctora, poprostu nie rozumiem tego zachwytu nim.
No coz, 10 Doctor, nie moj ulubiony, ale nie najmniej lubiany (to bylby albo Peter Davison, jeszcze nie widzialem zadnego odcinka z tym panem, albo William Hartnell, ale to bardziej przez jego ere, a nie postac, ciezko sie ja oglada, juz 3 miesiace ogladam oscinek Daleks, jestem po 2 czesci...)

Zgodzi sie ktos?

ocenił(a) serial na 10
FenrirLokeson

Do aktora nic nie mam, postaci Dziesiątego Doktora nie lubię - za emowanie i dbanie o wrogów bardziej niż o ich ofiary.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Nie przesadzaj.. On był pacyfista a pacyfizm sam w sobie nie jest normalny.. O ofiary dbał aczkolwiek chcial zeby wilk byl syty i owca cała..

ocenił(a) serial na 10
Al_Bundy

Widzę to trochę inaczej :)

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Przybliz.. Ja nie widzialem aby dbal az tak o wroga.

Chociaz to w swiatecznej inwazji bylo przesada

ocenił(a) serial na 10
Al_Bundy

Np. w "Human Nature"/"Family of blood" zmienił się w człowieka bo liczył, że dzięki temu nie będzie musiał rozprawiać się z Rodziną Krwi. Gdyby zrobił co trzeba od razu, nikt by wtedy nie zginął. A dosyć oczywiste było, że go znajdą, i że będą ofiary. Więc bardziej zależało mu na wrogach niż na niewinnych. (Może nie ten przypadek, ale to, że miał kiedyś takie właśnie podejście potwierdził już następny, Jedenasty Doktor w "A Town Called Mercy")

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Liczyl że po prostu przeczekaja wygodnie aż zdechna i nikt nie zginie bo go nie znajda..

ocenił(a) serial na 10
Al_Bundy

Zaryzykował życia niewinnych, coby sobie rączek nie pobrudzić. Gdyby od razu zrobił to, co powinien, stuprocentowo nikt by nie zginął.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Owszem ale byl pewien ze go nie znajdą.. Zreszta faktycznie źle zrobil.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Ta historia jest ściągnięta z noweli Paula Cornella pod tym samym tytułem co odcinek. A bohaterem jest 7 Doctor. Także przypisywanie wszystkiego co najgorsze 10 ("coby sobie rączek nie pobrudzić") jest trochę nie w porządku.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Wiem. Tyle, że tam ludzka wersja Doktora miała zupełnie inny cel - Doktor chciał lepiej zrozumieć ludzi.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Heh, zawsze to wyciągasz...
Inni już mówili, że miał w planach przeczekanie i nie chcial, zeby nikt zginął. Ale jest jeszcze 1 sprawa - skąd pomysł, że on od razu mógł ich pokonać? Nie byłoby to możliwe (w taki sposób, jaki widzieliśmy) bez użycia tego tam zegarka. Swoją drogą, końcówka tego odcinka była troche głupia - niezbyt rozumiem, dlaczego rozwalenie im statku miało ich czynić bezbronnymi...

A poza tym cały ten odcinek był moim zdaniem troche out of character dla Doktora - właśnie to narażanie niewinnych, a potem okrutna zemsta...

A tak poza tym, to Tennant był świetnym Doktorem. Koniec końców 10 miał trochę wad - ale każdy Doktor pod koniec już zaczyna lekko irytować - tylko Eccleston nie zdążył. Nie kolejkuję ich sobie jakoś - każdy jest super w trochę inny sposób.

ocenił(a) serial na 10
Kostrz

Jak dla mnie był w stanie ich pokonać (Nie mówię, że toczka w toczkę tak, jak to zrobił na końcu, ale z takim skutkiem) - i gdyby zamiast czekać to zrobił, toby nikt nie zginął.

ocenił(a) serial na 9
FenrirLokeson

Z każdym jednym słowem (oprócz tych o starych seriach, bo nie oglądałam). I tak jak ty - lubiłam 10., był świetny, ale ulżyło mi, gdy odszedł. A Rose nie znoszę! Ten jej watek zaczął mnie męczyć, a relacja z Doktorem szybko się przejadła. Tak go kochała, że zadowoliła się klonem... Nie lubię tej pary.

Początkowo "moim Doktorem" był 9., teraz nie wiem, czy nie 11., z każdym kolejnym odcinkiem zaczynam kochać go coraz bardziej (kończę 5 sezon), jest ka-pi-ta-lny. A początkowo byłam sceptyczna. Początkowo, czyli zanim zaczęłąm oglądać serial i przeglądałam sobie zdjęcia Doktorów etc. Taki trochę lalusiowaty się wydawał, a już na pewno za młody. I za gładki. Niesympatyczny. A potem zobaczyłam pierwszy odcinek i przepadłam, piąty sezon obejrzałam najszybciej ze wszystkich, wcześniej miewałam przestoje.

Lubię Tennanta, naprawdę go lubię, ale to nie był mój Doktor.

ocenił(a) serial na 7
latte

Co do Matta, to tak samo mialem.
Matta zaakceptowalem jako Doctora jak wyszedl z TARDIS i po raz pierwszy spotkal mala Amy.

ocenił(a) serial na 9
FenrirLokeson

Dokładnie :)

ocenił(a) serial na 10
FenrirLokeson

Też tak miałam :). I jak dotąd żaden sezon nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak 5 ;). I myślę, że na długo zostanie w mojej pamięci.

ocenił(a) serial na 10
latte

Rose nie była taka zła.. no niby kto lepszy? Marta denerwowala. .byla ladniejsza ale.. denerwowla. Donna ma fajny charakter ale to juz stare pruchno i tez irytowala mocniej niz rose.. Amy to porazka.. Clara trzyma poziom.

To nie był klon Doktora tylko drugi doktor.. Podzielony tyle ze przeobrtazony w człowieka

ocenił(a) serial na 9
Al_Bundy

Moją ulubioną towarzyszką jest nadal Martha :)

Klon, drugi Doktor, jaka to różnica? Przecież teraz stanowią dwa oddzielne byty, a ten właściwy został sam, Rose ma swoją przytulankę. Tak jakby miałbyś dziewczynę, Twoja ręka oddzieliła się od Ciebie i zaczęła wyglądać jak Ty (z kompletem wspomnień i uczuć) i Twoja dziewczyna przerzuciła się na Twoją rękę. No średnio romantyczne. Kurczę, ten wątek chyba w ogóle był głupi.

Donnę lubię, ale ciężko walczyć mi z argumentem "to stare próchno"...

O Amy nie mam jeszcze wyrobionego zdania, Clara to nadal odległa przyszłość.

ocenił(a) serial na 10
latte

Marta byla najwyzej ladna.. Poza tym to byla moze nad Amy.

Doktor by jej nie chcial znowu - Lepszy klon niz nic

ocenił(a) serial na 8
Al_Bundy

W ogóle co to za argument "to stare próchno"? Znaczy lubisz jej charakter, ale irytuje Cię ze względu na to, że jest nieco starsza od większości towarzyszek? Trochę to płytkie, nie sądzisz?
Może się tak denerwuje, bo uważam, że Donna była jedną z najfajniejszych towarzyszek Doktora. Zabawna, prawdziwa, zaradna, ale bez przesady, potrafiła utemperować Doktora i nie była wpatrzona w niego jak w obrazek. Teraz mamy Clarę i jest ona u mnie na drugim miejscu w rankingu. Cieszę się, że zostaje na 8 sezon.
Rose była na prawdę fajna, dopóki nie odeszła. Potem to całe wzdychanie za nią trochę mnie do niej zraziło. Charakter Marty zabiło to całe wzdychanie do Doktora. Przez cały sezon było mi jej szkoda. Do Amy mimo ponad dwóch sezonów nie dałam rady się przekonać. Co prawda miała swoje momenty, ale i tak się cieszę, że odeszła.

ocenił(a) serial na 10
Lellandra

Charakter tez idealny nie byl.. umiala dokopac ale irytujaca byla.

ocenił(a) serial na 10
FenrirLokeson

Christopher Eccleston jest dla mnie lepszym doktorem.. Starej serii nie ogladalem wiec nie powiem.. Aczkolwiek Mat Smith to dla mnie w porównaniu z tennetem tandeta. Jest on.. dostateczny. Może byc. W paru miejscach dobry.. W kilku odcinach byl idealny.. Ale tenneta nikt nie zastapi... no chyba ze wrócilby Christopher.

ocenił(a) serial na 10
FenrirLokeson

E tam Tennant był świetnym Doctorem. A już na pewno DUŻO lepszym od Smitha. Co z tego, że jego regeneracja była zbyt ludzka a on sam był pacyfistą? To właśnie było w nim fajne. A romans z Rose był wspaniale ukazany i bardzo realistyczny. Co najlepsze między nimi tak naprawdę nigdy nic nie zaszło. To było jedno wielkie niedopowiedzenie, ale za to jak silnie pokazane. Nie to co 11 Doctora z River. Jedna wielka fikcja w którą każą nam wierzyć na "obraz".

ocenił(a) serial na 10
Belief

Dużo bardziej sensownie ukazany pacyfizm prezentował Piąty Doktor - szczególnie w odcinkach "Mawdryn Undead" (Gotowy oddać wrogom regeneracje w zamian za życie towarzyszy) i "Warriors of the deep". (Wątpliwości odnośnie wybicia Diabłów Morskich i Sylurian, zakończone jednak działaniem, gdy to konieczne) Gdyby tak wyglądał pacyfizm Dziesiątego, to mi osobiście by nie przeszkadzał.

Co do Doktora i River tutaj naprawdę nie widzę problemu: ma to być w pewnym sensie "małżeństwo z rozsądku" - tzn. bez wielkich uniesień ale ze wspieraniem siebie itp.

A Jedenasty to naprawdę rewelacyjny Doktor - odpowiednio szalony, ale sprytny i groźny, gdy potrzeba. U mnie osobiście stoi na drugim miejscu w hierarchii ulubionych wcieleń.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Bo coś takiego jak "małżeństwo z rozsądku" do szalonego Doctora nie pasuje. Do niego pasuje szybki ślub z Marylin Monroe a nie "małżeństwo z rozsądku". Doctor ma wielu przyjaciół, którzy gotowi byliby go wesprzeć w każdej chwili a nawet oddać za niego życie. Jeśli to ma być największa miłość Doctora (a to nam stara się wmówić Moffat) to muszą być "uniesienia" (tym bardziej, że mamy pełno pustych niepopartych niczym gadek).

ocenił(a) serial na 10
Belief

Itam muszą :) Mi jako facetowi takie mniej ckliwości dużo bardziej odpowiada.

ocenił(a) serial na 8
Belief

Właśnie, jak dla mnie w ogóle nie czuć tego, że Doktor kocha River. Już większym uczuciem darzył Rose. W pierwszym i drugim sezonie - niby nie było to pokazane wprost, a wszyscy wiedzieli o tym jak jest dla niego ważna.

ocenił(a) serial na 10
Lellandra

Dokładnie i powiem Ci że wiele osób ma takie odczucia jak my. Nie denerwuje mnie romans Doctora z River. Denerwuje mnie fakt że jest on nieautentyczny i wmawianie nam, że to najważniejsza miłość Doctora, choć tego nie widać.

ocenił(a) serial na 8
Belief

Ja osobiście jeszcze na dodatek nie przepadam za postacią River. Chociaż może gdyby przedstawili to jakoś inaczej to bym ją polubiła. A tak to mam już nadzieję, że dadzą sobie już z nią spokój.

ocenił(a) serial na 10
Lellandra

Ja River nawet lubię choć też nie od początku ją polubiłam. Aczkolwiek też mam jej dosyć. Ile można wciskać mam te bzdury z nią? Niestety mam dla nas złą wiadomość. River na bank wróci jeszcze nie raz :/.

ocenił(a) serial na 8
Belief

Lubię się łudzić, że może jednak nie... Moffat tak strasznie się jej uczepił. A ja bym się już bardziej ucieszyła z powrotu Jacka czy nawet Marthy i Mickey'go.

ocenił(a) serial na 9
Belief

Kurczę, moja wina, że trochę mi zaspoilerowano, ale: TO BĘDZIE MAŁŻEŃSTWO Z ROZSĄDKU?! :O Jestem zawiedziona, na razie ten wątek baardzo mi się podoba - to, że mają określoną liczbę spotkań, że w zasadzie brak wspólnej przyszłości (i przeszlości)*, to odwrócenie czasowe - no, kapitalne. Poza tym, River nie wygląda na niezakochaną, wręcz przeciwnie. Nawet Doktor wydaje się coraz lepiej bawić w jej towarzystwie. Jak nie byłam w stanie zaakceptować Rose, to kupiono mnie tym "Hi, sweetie". Pocieszam się, że mogło być gorzej, mogło się okazać, że na koniec wybierze klona.

* przynajmniej taką mam nadzieję, to wzmagało dramatyzm i urok tegoż związku. Ale biorąc pod uwagę, że zaczynam 6 sezon, a każdy w zasadzie zmartwychwstał - tudzież był na skraju śmierci, że nic nie wiadomo. Trochę mnie to wkurza, mam nadzieję, że ilość cudowmych ocaleń z czasem się zmniejszy.

ocenił(a) serial na 10
latte

Będzie o tyle z rozsądku, że zamiast wielkich, gwałtownych uniesień będą się zwyczajnie nawzajem wspierać, troszczyć o siebie itp.

Capitano_S

I to mi właśnie w sumie podobało się w wątku Doktor/River. Jako że nie znoszę ckliwych romansów, to ich romans mi nie przeszkadza. Nie zachowują się jak niedojrzali poeci z okresu romantyzmu, tylko dwójka dorosłych osób, która o siebie dba i traktuje się jak rodzinę. Nie ma wielkich romantycznych wzniesień i wiecznego wzdychania, tylko głębokie zrozumienie między tą dwójką. Wiedzą doskonale co drugie potrzebuje, znają siebie doskonale i nie ma żadnego zbędnego melodramatu. Ich związek wydaje mi się bardziej dojrzały i realistyczny niż ten z Rose. Ale cóż, niektórzy wolą melodramatyczne, wielkie romanse. Cóż, ja uważam je za przereklamowane.

ocenił(a) serial na 10
Luelle

Podpisuję się rękami i nogami pod każdym słowem :)

ocenił(a) serial na 10
latte

Wątek River i Doctora zapowiadał się rewelacyjnie, jej przeszłość jego przyszłość – potencjał był jak cholera. Niestety. Moim zdaniem Moffat nie umie pisać wątków miłosnych. Być może dla tego, że jest heteroseksualnym facetem i nie wie w co uwierzą kobiety? Ich związek to fałsz. Ciekawa jestem czy Ty tez będziesz miała taki moment, że w którymś momencie powiesz "ej chwila a gdzie reszta" czy przyjmiesz wszystko na słowo. Jesteś dopiero na początku 6 sezonu. Tez wtedy byłam pełna nadziei, ale jeśli myślisz, że doczekasz się rozwinięcia tego związku to od razu Ci powiem, że czego takiego nie będzie. A wręcz tak jak pokaże to Moffat sprawi, że ktokolwiek kto zna choć trochę pojęcie miłości zwyczajnie w to nie uwierzy. Mało tego na tym kłamstwie będzie budował tą relację.

Doctor kochał Rose i to bardzo a jej przeciwników strasznie to denerwuje bo temu nie da się zaprzeczyć. A czy Doctor kocha River? Hmm no Moffat twierdzi, że to jego największa miłość. I tylko on.

"mam nadzieję, że ilość cudowmych ocaleń z czasem się zmniejszy" - Cóż nadzieja matką głupich.

ocenił(a) serial na 9
Belief

E, wychodzi na to, że żaden ze scenarzystów "Doctora" nie potrafi pisać historii miłosnych (jestem na razie zachwycona wątkiem River, jak nie byłam zachwycona żadnym związkiem w Doctorze, ale być może, że to minie) - moim osobistym koszmarkiem jest (nie, nie Rose :p) Love&Monsters, to ten odcinek z grupą poszukiwawczą, gdzie Eliot kończy w związku z gadajacą płytką chodnikową. Wiem, że to serial fantastyczny, nie romans, ale nie było chyba ani jednego naprawdę dobrego wątku miłosnego - nie oczekuję zachodów słońca i róż, bardziej bawi mnie to zaszyfrowane "Hi sweetie" na najstarszej skale. No, nie wybacze Moffatowi, to mogła być niemal historia miłosna wszechczasów. Bez zbędnych uniesień i pustych słów. Ech...

Nie, nie zaprzeczam - Doctor kochał Rose. Nie pojmuję dlaczego, ale kochał. Tematem dyskusyjnym jest, czy Rose kochała Doktora.

Bardzo mnie zmobilizowałaś do powrotu do 6. sezonu, bardzo xD (Męczę obecnie odcinek pisany przez Gaimana, jestem gdzieś po 10 minutach, ale liczę, że się rozkręci. Zabił mnie ostatni, kiedy Rory najpierw umarł, bo się utopił i Amy w ryk, po czym okazało się, że nie umarł, a chwilę później "emocjonująca" scena resustytacji, gdzie w zasadzie też umarł, ale nie umarł. ).

ocenił(a) serial na 10
latte

Ja uważam że RTD umie doskonale napisać historię miłosną. Baa powiem więcej on potrafi rewelacyjnie pisać nie tylko relacje miłosne ale takie zwyczajnie ludzkie. Przynajmniej ja się na to nabieram w przeciwieństwie do tego Moffatrowskiego kitu. Ciężko mi tu nie spojlerowac ale nawet "burzliwy wątek" w pewnym momencie związku Amy i Rorego będzie nieautentyczny. Ciekawe czy wtedy będziesz się zastanawiać czy Amy kocha Rorego.

Świadomość życia z płytą chodnikową jest straszna. Sama się zastanawiałam jak to ma niby wyglądać ale czy z punktu ujęcia miłości to nie jest piękne? To właśnie jest miłość.
Nie rozumiem tez czemu ludzie uważają że miłość to od razu muszą być melodramaty. Tu nie chodzi o melodramaty, o zachody słońca czy róże, ale o budowanie relacji. A jeśli piszesz o pustych słowach to nikt tak nie jest w tym świetny jak Moffat. Dotrwaj do finału 7 sezonu.

Rose kochała Doctora ponad wszystko i ja tu nie widzę w ogóle tematu dyskusyjnego. Czemu uważasz inaczej? Bo wybrała klona? Przecież ona całe życie podporządkowała Doctorowi.

Co do Rorego to nie wiem czy znasz Torchwood ale ostatni sezon był reklamowany hasłem "dzień w którym nikt nie umarł" a po necie chodził taki obrazek z tym napisem a pod spodem zdjęcie Rorego z podpisem "wyzwanie zaakceptowane" :D. Nie wiem czemu on się na niego tak uparł. Rory to najlepsza postać Moffata a tyle razy się nad nim znęcał.

ocenił(a) serial na 9
Belief

A, czyli odcinek o płycie chodnikowej Ci się podobał? To mamy kompletnie inne gusty, chociaż poniekąd masz rację - w pewnym baaaaardzo, baaardzo porąbanym sensie to było piękne :)

Moffat kupił mnie piątym sezonem, kupił mimo, że bywał irytujący, bo wszystko musi wybuchać,w każdym odcinku niewiarygodne cuda, ktoś ginie (a jednak nie), a jak już finał, to nie Dalekowie, nie Cybermeni, a cały Wszechświat się zlatuje. Tylko to był chwyt na jeden sezon, a co za dużo, to trąca kiczem. Przy piątym sezonie nie nudziłam się jednak przy żadnym odcinku, a to mi się dotychczas przez żaden inny sezon nie zdarzyło. A RTD... Za RTD najlepsze historie pisał Moffat i to na nie się nabierałam najmocniej :) Generalnie, obaj trochę sknocili i zrobili kawał dobrej roboty, po równo. RTD kocham za takie odcinki jak 1 odcinek 2 sezonu: koty-zakonnice, serio dawał do myślenia, zawsze mnie dziwiło, dlaczego nie jest uważany za jeden z lepszych odcinków. I jakoś można bez fajerwerków, wybuchów i zmartwychwstań.

Tak, bo wybrała klona. Na oczach faceta, którego rzekomo kochała. Z pełną świadomością, że ona będzie szczęśliwa, a on zostanie sam. Dla mnie to egoizm, nie miłość. Nie pytaj mnie tylko, co wedlug mnie miała w tej sytuacji zrobić, nie wiem. Może się tak nie afiszować na plaży?

Nie jestem jakąś wielką fanką Amy i Roryego, szczerze mówiąc wolałam towarzyszy RTD. No, może oprócz River. Przyznam, że jak wczuwałam się w sytuację Rose (na początku!!!), Marthy i Donny i mocno im kibicowałam, tak w stosunku do Amy i Roryego tego nie odczuwam. Jedenasty zgarnia wszystko i nikt z towarzyszy nie jest godzien stać koło niego. Właśnie, jak Ci się widzi Jedenasty Doktor?

Torchwood znam, ale tylko z teorii, w planach (odległych :p). Ubóstwiam jednak Jacka (widziałaś jak Barrowman tańczy do Single Ladies na yt? I top komentarz: to powinien być opening do Torchwood. :D). Muszę poszukać na tumblr obrazka, o ktorym piszesz.

ocenił(a) serial na 10
latte

Jeśli lubisz odcinki trochę w stylu właśnie "The New Earth" to polecam Ci "Paradise Towers" z Siódmym Doktorem - trochę podobny klimat i odrobina refleksji momentami. (Na temat tego, co się złego zrobi by przeżyć, albo co to znaczy być odważnym)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

O, właśnie się zastanawiałam, czy nie założyć tematu, gdzie poprosiłabym o wypisanie najlepszych klasycznych odcinków, bo nie wiem, czy przebrnę przez wszystkie, a coś chciałabym zobaczyć, żeby poznać wszystkie wcielenia Doktora. Jeżeli mógłbyś wypisać kilka swoich ulubionych, to byłabym wdzięczna - to, czy są napisy nie ma większego znaczenia (chociaż wiadomo, lepiej z angielskimi niż ze słuchu tylko).

ocenił(a) serial na 10
latte

O odcinku o płycie chodnikowej powiem tak: jakbym czekała cały tydzień na odcinek Doctora to byłabym nieźle wkurzona. Ale nie ukrywam rewelacyjnie jest pokazanie jak wspólna pasja może doprowadzić do rozwinięcia innych i zaciśnięcia więzi. Choć najlepszy odcinek to, to nie jest :].

"a jak już finał, to nie Dalekowie, nie Cybermeni, a cały Wszechświat się zlatuje. Tylko to był chwyt na jeden sezon, a co za dużo, to trąca kiczem."
:D:D:D Odezwij się do mnie po finale 7 sezonu. Serio. Bardzo chętnie z Tobą wtedy porozmawiam :). Albo nawet 6 :).

To prawda że Moffat ma rewelacyjne historie za RTD i moim zdaniem w żadnym swoim odcinku w swoich seriach do tego poziomu niestety nie doszedł. A szkoda. I tez uwielbiam odcinek z kocimi zakonnicami :). W ogóle to w tym odcinku pokochałam 10 bo wcześniej byłam tak zła za tą regenerację. A co myślisz o 1 odcinku 4 serii? Wiele osób na niego narzeka a ja go uwielbiam.

"Tak, bo wybrała klona (...)"
Już samo to że nie wiesz sama kogo byś wybrała już o czymś świadczy :). Uwierz mi ja tez byłam zła za to że wtedy wybrała klona ( a najbardziej na to że ta cholerna para ani razu się nie pocałowała a RTD przeklinałam). Rose kochała Doctora, ale należy się cofnąć jeszcze do sezonu 1. W finale pomimo że on ją wysłał bezpiecznie do domu, ona wraca. Wiedziała że Doctor najprawdopodobniej zginie a sytuacja jest beznadziejna i powrót dla niej oznacza pewnie śmierć ale nie chciała go zostawić. Myślisz że ona jak postanowiła wrócić to wiedziała że pokona imperatora? Sam Mickey jej mówi, że może zginąć a ona odpowiada, że musi podjąć to ryzyko. W finale 2 sezonu postanawia zostać z Doctorem bo wie, że ten nie ma nikogo. Jest w stanie poświęcić nawet fakt, że więcej nie zobaczy matki. Czy to mało? Oczywiście ja już nie będę się rozpisywać o innych odcinkach jak np. nie chce zostawić Doctora z Bestią pomimo że najprawdopodobniej ten nie żyje. A czemu wybrała klona? Bo Doctor tak chciał. Przecież na tej plaży to aż wieje intrygą i to nie jednego Doctora ale dwóch. Wszystko co mówią i robią ma na celu zatrzymanie Rose w równoległym wszechświecie z klonem. A ona była tylko człowiekiem, a w dodatku znała dobrze Doctora. I on też ją znał dlatego uciekł przy pocałunku. Wcale nie jest powiedziane czy gdyby został dłużej sytuacja by się nie odmieniła.

"Przyznam, że jak wczuwałam się w sytuację Rose (na początku!!!), Marthy i Donny i mocno im kibicowałam, tak w stosunku do Amy i Roryego tego nie odczuwam."
Bo Moffat nie potrafi nam tak dobrze przedstawić tych postaci. Ja też mam z tym problem. Najlepsze jest to że nie zdawałam sobie z tego sprawy dopóki ktoś inny nie zwrócił mi na to uwagi.

"Jedenasty zgarnia wszystko i nikt z towarzyszy nie jest godzien stać koło niego. Właśnie, jak Ci się widzi Jedenasty Doktor?"
Nie wręcz przeciwnie. Spójrz na jego towarzyszy czego dokonują. (jeszcze przed Tobą) Ale w 5 sezonie 11 jest dla mnie za dziecinny. W 7 staje się fajny.

"widziałaś jak Barrowman tańczy do Single Ladies na yt"
Nie ale chętnie obejrzę jak wrzucisz linka. Kocham Jacka i Barrowmana :D

Dorzucam linka http://24.media.tumblr.com/tumblr_lpz43iivlc1qegk33o1_500.jpg

ocenił(a) serial na 9
Belief

https://www.youtube.com/watch?v=FEr0BPOfVw4 Serio, jest ktoś, kto go nie kocha? :) Uuu, ale widzę, że komentarz o Torchwood przepadł, szkoda, był fajniejszy od obecnego komentarza na szczycie.

Okej, odezwę się, ale przeczuwam, że możesz mieć rację, bo styl Moffata mocno mi się przejadł, a skoro ma być jeszcze gorzej... Najlepszym przykładem jak bardzo Moffat bywa beznadziejny jest dla mnie odcinek z serii 6, ten na pirackim statku. Naprawdę początkowo dobry odcinek - podobała mi się atmosfera, kreacje bohaterów, nawet byłam usatysfakcjonowana wyjaśnieniem z tym duchem-lekarzem. No ale po jakiego w tym samym odcinku Rory umiera (prawie :c), skoro niedawno już umarł (prawie :c)? Nie ogarniam Moffata, to mógł być jeden z fajniejszych odcinków, a wyszedł trochę gniot.

Ten o tłuszyku? Pocieszny na swój sposób i optymistyczny. Obejrzałam z przyjemnością, podobał mi się ten przerażający wstęp, człowiek myśli, że jakiś nowy geniusz zła, a tu chodzący, słodki tłuszcz. Nie jest to mój ulubiony odcinek (ba, nawet jeśli miałabym wybierać ze wszystkich pierwszych odcinków znanych mi sezonów, to znalazłby się na samym końcu), ale był zabawny, a ja lubię, kiedy Doktor jest zabawny.

Ale nie tylko Rose wykazała się ogromnym poświęceniem, każdy towarzysz to zrobił, każdy ryzykował dla Doktora życiem i każdy na swój sposób go kochał, więc nie widzę, w czym niby Rose była lepsza pod tym względem od kogokolwiek. Ba, nawet powinniśmy od niej wymagać więcej, skoro jest tak wyjątkowa, że kocha ją sam Doktor. Swoją drogą, rzeczywiście, nie zwróciłam na to uwagi - Dziesiąty Doktor nigdy nie pocałował Rose :O

ocenił(a) serial na 9
latte

Nie umiem wstawić linka tak, żeby był aktywny :c

ocenił(a) serial na 10
latte

Poradziłam sobie z linkiem. Super :D nie widziałam tego wcześniej :). Znalazłam komentarz o Torchwood a ktoś odpisał "jack never looked so good". :)

"Okej, odezwę się, ale przeczuwam, że możesz mieć rację (...)"
Ja wcale nie chcę mieć racji w tej kwestii i żebyś wpadła do mojego worka (worka ludzi zawiedzionych – mi jest po prostu przykro że z tym serialem tak się stało bo go kochałam)

"No ale po jakiego w tym samym odcinku Rory umiera"
A ten odcinek z piratami to jest Moffata? Czemu umiera? Bo to jest granie na emocjach (och to takie przykre, och to takie głębokie bla bla bla) A śmierć bohatera zwykle polepsza odbiór filmu i wznosi go na wyższy poziom. Przynajmniej ja to zauważyłam z innymi filmami. A DW ma to do siebie że można na końcu powiedzieć "żartowałem" :].

"ale był zabawny, a ja lubię, kiedy Doktor jest zabawny."
No właśnie był zabawny :). Taki w sumie sympatyczny.

"Ale nie tylko Rose wykazała się ogromnym poświęceniem, każdy towarzysz to zrobił, każdy ryzykował dla Doktora życiem i każdy na swój sposób go kochał, więc nie widzę, w czym niby Rose była lepsza pod tym względem od kogokolwiek."
Ale nikt nigdy nie powiedział że inni go nie kochali albo, że nie wykazywali się poświęceniem. Poddałaś tylko w wątpliwość, że Rose go kochała. A kochała go :). Doctor też na swój sposób kochał towarzyszy tylko z tą różnicą że Rose pokochał jak kobietę.

A widziałaś tego linka z Rorym? Bo dorzuciłam go po edycji postu i nie wiem czy zauważyłaś.

ocenił(a) serial na 9
Belief

Ups, to nie był odcinek Moffata, faktycznie. A Rory: najpierw się topi (nie ma bata, umrze), atakuje go zjawa, która przecież według ich wiedzy zabija (nie ma bata, teraz zginie), Amy udziela mu resustytacji, ten się nie podnosi (no, umarł, Doktor niemal płacze, Amy we łzach tonie). Fajnie, żartował, ale żart jest zabawny za pierwszym razem. Za pięćdziesiątym to się śmieją chyba tylko ci, co są na tyle głupi, że pierwszych 49 razy nie załapali :< Tylko to nie był odcinek Moffata, a tak piękny się wydawał jako przykład na to, jak można zepsuć dobrą historię.

Widziałaaam linka z Rorym, widziałam :D

Dla mnie nadal bardziej niz kochała, to chciała mieć u swojego boku, czego nikt inny nie żądał. Jak dostała klona, zadowolila się klonem. Przecież mimo że klon wyglądał tak samo, miał te same wspomnienia i uczucia, to nie był Doktorem, Doktor stał obok i musiało go zaboleć to, co zobaczył. Przecież jeżeli kogoś kochasz, to go nie ranisz, tak mi się przynajmniej wydaje, a według mnie Rose rzucając się w ramiona klona zraniła prawdziwego Doktora. Chyba żadna z nas nie jest w stanie przekonać drugiej do swojego stanowiska :p

Ech, mam nadzieję, że kupię wątek River i Doctora, postaram się być naprawdę wyrozumiała. Tak serio to była do tej pory jedna z moich ulubionych par w ogóle, a już serialowych (może dlatego, że poza tym oglądam tylko BBT i Dextera xD) najulubieńsza.

ocenił(a) serial na 10
latte

Czytam i się uśmiecham. Serio odezwij się do mnie nawet przez PW jak już obejrzysz finał co o nim sądzisz. Pamiętaj że Moffat jest głównym scenarzystą i to on decyduje ostatecznie co się znajduje w serialu a co nie :)

Równie dobrze jak kogoś kochasz to wydawałoby się że nie wpychasz tej osoby w ramiona innej. Poza tym ONI cały czas jej powtarzali że są tym samym a klon powiedział że ją kocha czego Doctor nigdy nie zrobił. Miłość ma różne oblicza. Ale sama zanim zrozumiałam co tam się stało w tej zatoce sporo czasu minęło. Mówiłam już że przeklinałam RTD? :> Ale ja nie byłam zła na Rose tylko na Doctora.

Co to jest BBT?

a tu jeszcze takie coś z Rorym :D
http://cdn.memegenerator.net/instances/400x/32592587.jpg

ocenił(a) serial na 9
Belief

Big Bang Theory (czyli w zasadzie Sheldon Cooper show c:) - sitcom, pewnie kojarzysz.

Haha, mnie te memy z Rorym bawią zanim nawet je przeczytam, wystarczy, że popatrzę na jego twarz, zabija mnie ten wyraz.

No, ale Doktor zrobił to dla dobra i szczęścia Rose, może do końca miał nadzieję, że Rose go wyśmieje i odrzuci klona. Nie, wspominałaś tylko o przeklinaniu Moffata :p Ja do sceny z zatoki nie wróciłam nigdy.

Okej, odezwę się z przemyśleniami po zakończeniu 6 sezonu. (Podliczę też ilość cudownych ocaleń).

ocenił(a) serial na 10
latte

AA "teoria wielkiego podrywu" widziałam parę odcinków :)

"No, ale Doktor zrobił to dla dobra i szczęścia Rose"
a więc jak Doctor "coś" robi to dla dobra kogoś a jak ktoś inny "coś" zrobi to jest świnią? :) Hmm :]. Moim zdaniem to Doctor jest tu nie w porządku. Ona tyle razy do niego wracała a on ją zwyczajnie porzucił wciskając swoją podróbkę. W dodatku jeszcze gdyby zrobił to po męsku. A on zwiał jak mala dziewczynka.

Zacznij liczyć jeszcze przepisywanie czasu :D (choć to też trochę takie cudowne ocalenia :D) To czekam na wiadomość :)

ocenił(a) serial na 10
Belief

Bo pacyfiści sa z natury idiotami a doktor nie był idiota.. Zresztra pacyfizm jest chory.