Netflix ma naprawde świetny marketing skoro wypromował tą kupę tak że wszyscy o niej mówią i wychwalają pod niebiosa. Bo trudno mi uwierzyć, że ktoś na serio może ten serial przedstawiać jako najlepszy na świecie.
Ilością i absurdalnością głupich zwrotów akcji, stylem bardzo przypomina jakąś hybrydę Prison Break z brazylijską telenowelą. Jak ktoś już tu pisał również podobnie jak w Prison Break z odcinka na odcinek jest coraz gorzej. Durnota goni durnotę.
W połowie drugiego sezonu to już wszyscy bzykają się ze wszystkimi i obiecują sobie małżeństwo.
Nie mogło oczywiście zabraknąć baby w ciąży.
Na pewno nie jest to serial który chciałoby się zapomnieć i obejrzeć jeszcze raz. Ja nie chcę go ciągnąć nawet do końca. Po dwóch sezonach wystarczy tej żenady. Naprawdę szkoda czasu i to nawet w czasie kwarantanny.