Wiodący bohater grany przez T. Borkowego w pierwszej serii budzi, mimo swoich wad, sympatię -Andrzej jest bohaterem prostolinijnym (czasem aż nazbyt), ale w tej prostocie naturalnym, szczerym i po prostu prawym. Nawet jeśli nie czujemy z nim "pokrewieństwa dusz" jeśli chodzi o metody postępowania, to szanujemy i akceptujemy motywacje nim kierujące.
Niestety w odcinkach kręconych już "za wolnej Polski" przechodzi on jakąś dziwną woltę i staje się postacią do bólu irytującą- złapałam się na tym, że Ewie, za którą początkowo nie przepadałam, zaczynam współczuć codziennego obcowania z takim dupkiem, a kiedy w ostatnim odcinku się biedaczce zmarło, omal nie krzyknęłam "Santa subito!". A już zupełnie karykaturalny wydał się w tym wszystkim wątek Niki- rozumiem, że ekscentryczna plastyczka pozwala sobie na kochanka "z innej branży", ale czy naprawdę wśród inteligencji technicznej nie było kogoś ciekawszego??
Też mam takie wrażenie, że jest bardziej irytujący niż wtedy, gdy przekonywał swoich kolegów ze studiów do nowego "sprawiedliwego" ustroju. Ale myślę, że to jest możliwe (taka zmiana), ludzie czasem z wiekiem bardzo się zmieniają - domowi tyrani niekiedy z wiekiem łagodnieją i stają się poczciwymi dziadkami, a porządni mężowie nagle czują zew wolności i idą "w tany". Andrzej był trochę irytujący od samego początku, a z wiekiem stał się po prostu irytujący jeszcze bardziej ;-)