...teraz wstydzę się przyznawać, że byłam jego fanką.
Dooglądałam serial do połowy 7. sezonu i spasowałam definitywnie, a spoilery na nowy sezon tylko utwierdzają mnie w tej decyzji i doprowadzają do mdłości. Z genialnego dramatu medycznego, którym były sezony 1-4, "HouseMD" zmienił się w średnich/niskich lotów serialik obyczajowy, którego akcja obraca się wokół tego kto, z kim i kiedy się prześpi, a później jak szybko para ze sobą zerwie. Brakuje mi Dawnego House'a - jego ciętych ripost, poniewierania pacjentów (najczęściej im się należało), błyskotliwych i genialnych diagnoz, "burzy mózgów" przy wiecznie-obecnej Białej Tablicy oraz jego zażyłej przyjacielskiej relacji z Wilsonem, stanowiącej niegdyś fundament serialu...
Łza się w oku kręci, że tego wszystkiego już nie ma i szanse na powtór tego są bliskie zeru.
Najgorsze ze wszystkiego jest to, że tytułowa postać z niepokonanego bohatera stał się już na początku sezonu 5. kozłem ofiarnym i życiowym nieudacznikiem na całej linii, który boi się własnego cienia. Poniżany i upokarzany w nietrzymających się kupy (z medycznego i prawnego punktu widzenia) wątkach, House nie przypomina już charyzmatycznego geniusza, tylko skazanego na porażkę bezpańskiego psiaka, robiącego "dobrą minę do złej gry" resztkami sił.
Kiedyś widziałam w tym serialu przesłanie, że można być outsiderem i równocześnie wieść w miarę satysfakcjonujące życie. Teraz - od 5. sezonu - ten przekaz się zmienił i brzmi: bądź dobrowolnie przeciętniakiem dopasowanym do standardów społecznych, bo inaczej znajdzie się ktoś, kto złamie twój kręgosłup moralny i na siłę wtłoczy cię w ramkę szablonowego obywatela.
Przykre i odbierające nadzieję :(
Póki co, to Ty nie powiedziałaś nic innego, oprócz tego, że serial po mojemu byłby nudny, a resztę postów poświęciłaś na atakowanie mnie, chociaż tematem dyskusji jest serial, a nie ja.
Taaa, "1 cechę charakteru", która dotyczy mojego nastawienia do CAŁEGO świata. Istna psychologia ze szkoły Nolana.
Skoro tak Cię męczę, to zejdź ze mnie - droga wolna.
Nie męczysz, tylko dobijasz kompletnym brakiem zrozumienia tego, co do Ciebie piszę i tą Twoją wiecznie obecną w każdym niemal zdaniu nadinterpretacją.
Ciekawe dlaczego House prawie nie zdobywa już nagród do Globów i Emmy ? Ciekawe dlaczego od dwóch sezonów jedyną nominowaną osobą jest Hugh Laurie ? Ciekawe dlaczego oglądalność spadła już prawie do poziomu pierwszych kilku odcinków z 1 sezonu ? Ciekawe czego House nie jest już tak ceniony przez krytyków ?
Ja ci powiem dlaczego - bo jego poziom drastycznie spadł w porównaniu do pierwszy 4 czy nawet 5 sezonu, ot dlatego. Oglądnij sobie dajmy na to 12 odcinek 3 sezonu a potem puść sobie 1 odcinek 7 sezonu, chyba widać różnicę.
No dobrze, ale cały czas jest mowa tylko o części społeczeństwa. Ja osobiście nie uważam, żeby ten poziom tak spadł. 7 sezon bardzo mi się podoba w tym jeden z moich ulubionych odcinków to właśnie 1 z 7 sezonu. To wszystko kwestia subiektywności i tego, że nikt nikogo do niczego nie zmusza a mimo to, są ludzie którzy chcieliby podporządkować sobie wszystko wg swojego uznania. Wyobraź sobie jaki chaos by powstał, gdyby tak każdy mógł to sprawić. Poza tym, dlaczego mniejszość ma cierpieć? Jest gorsza ? Ja bym nie lubiła Housa aż tak, gdyby nie również te sezony po tym 4 czy 5.
Ja nie mówię że spadł aż tak że się nie da oglądać. Ja wciąż House'a lubię i przyjemnie mi się go ogląda, no ale właśnie jak się ma przyjemne oglądanie do oglądania z tym ogromnym zafascynowaniem przy początkowych sezonach. Oglądanie z czystym zachwytem nad postacią House'a i grą Hugh Laurie'go. Akurat 7 sezon uważam za trochę lepszy od 6, no ale sorry 1 odcinek był żałosny, chyba najgorszy odcinek House'a w historii. Akurat jedynym odcinkiem 7 sezonu który stał na poziomie starych był After Hours, no może jeszcze Two Stories.
A dlaczego uważasz 1 odcinek 7 sezonu za taki żałosny? Myślałam, że wszystkim ludziom tematyki miłości i związków jest bliska, poza tym między Housem a Cuddy niemal od początku iskrzyło, więc było wiadomo jak to się najprawdopodobniej skończy. Po tych wszystkich przeżyciach oboje zasłużyli na szczęście, szczególnie że do siebie pasują:) Ale tu pewnie większość kobiet będzie umiało docenić piękno tych odcinków.
Rozumiem miłość i związki ale zawsze można to przedstawić dobrze tak samo jak można to przedstawić żle. I po pierwsze między House'm a Cuddy nie było tam żadnej tej tak zwanej chemii, zresztą ja prawie nigdy tego między nimi nie czułem. Poza tym o czym w sumie był ten odcinek ? Trochę sexu dla ubogich, żeby przypadkiem za dużo nie pokazać bo przecież dzieci mogą oglądać. Trochę gadek jak to nam będzie cudownie, potem jak to nie może się udać i tyle. Przesłodzony do bólu i po prostu denny
I tak całe szczęście, że nie było gorzej - a przecież miało być, bo o przejażdżkach motorem, baraszkowaniu na plaży i wypadzie na koncert w 7x01 trąbiono już od lipca, ku uciesze rozhisteryzowanych nastolatek i niesmaku reszty widowni.
Twoim zdaniem była przedstawiona źle, moim uroczo i ciekawie. Wg mnie była a odcinek był głównie o Nich, różnych rozterkach i wiążących decyzjach. Nie wiem, czy takie słodkie było, kiedy House zareagował w taki a nie inny sposób na wizję bycia razem z Cuddy, ale na pewno było to szczere. A jak Ci brakuje seksu dla "nie ubogich" to masz pełno porno w internecie. Wg mnie seks przedstawiony w tym odcinku był piękny i czuły.
Tak seks piękny i czuły. Najpierw Cuddy ściągająca spodnie House'owi po czym całuje go w ranę w nodze. WTF ?! Potem zasapany House rzucający Cuddy na łóżko, oczywiście nic nie widać. Nie oczekuję przedstawienia sexu jak w californication ale tu było bliżej do ruszającej się kołderki i przejścia do następnej sceny jak w m jak miłość niż do tego serialu
To był gest, którego najwyraźniej nie zrozumiałeś. Nie rzucił Jej na łóżko, tylko jak już rzucili się na nie oboje a to zasadnicza różnica. W życiu bym tak nie zareagowała, gdyby było tak jak napisałeś. Rozumiem Cię, w takim razie polecam np. "Fatalne zauroczenie" i sorry za być może trochę chamską sugestię. Widocznie po prostu wolisz większą dosłowność w tej kwestii.
Ależ ja doskonale rozumiem ten gest. Że Cuddy go kocha mimo tej nogi, że ta noga nic dla niej nie znaczy i nie robi jej żadnej różnicy. Tylko że to było naiwne i żałosne i tyle.
Wolę jak pewne rzeczy są przedstawiane bardziej tak jak w życiu a do tych zalicza się sex na ekranie. Nie muszą od razu pokazywać dokładnie wszystkiego bo od tego są pornosy ale można pokazać trochę więcej niż nic.
On ją rzucił czy się rzucili co za różnica i tak g...z tego wynikło
No to nie rozumiem skąd u Ciebie taka reakcja. Dlaczego uważasz, że był naiwny i żałosny? No moim zdaniem zostało pokazane dużo więcej niż nic, ale to już kwestia preferencji, czy też podejścia.
Był żałosny bo było w nim zero House'a w Housie. Odcinek Broken też był inny ale był świetny i o ile lepszy od tego mdłego początku 7 sezonu. Dla mnie cały związek z Cuddy był dość naiwny bo uważam że jedyną kobietą która pasowała do House'a była Stacy.
Strasznie dużo chyba więcej nawet pokazali House'a niż Cuddy o i kolejna żałosna scena mi się przypomniała - House leży nagi i zasłania go tylko laptop. Po prostu mistrzostwo kiczu, które zostało zresztą w tym odcinku osiągnięte kilkukrotnie.
Wg Ciebie. Wg mnie jest inaczej i tyle. Nie ma sensu spierać się o temat, w przypadku którego mamy tak skrajnie inne zdanie. Dziwna jest tylko Twoja postawa, że każdy kto nie uważa, że serial się pogorszył wraz z kolejnymi sezonami jest fanatykiem. Obrażasz w tym mnie, podczas kiedy ja uważam tak jak Ty, że to po prostu najlepszy wśród wszystkich seriali i postać Housa jest genialna (z ta tylko różnicą, że mnie jako kobietę pociąga też w dodatkowy sposób;)). Także ta obraza poniekąd dotyczy też Ciebie.
Uwięziona masz rację i broń swojego zdania. Jeśli tak "Tobie w duszy gra", to Twoje prawo i nikomu nic do tego. Mnie też się podobało, a stać się musiało to, co miało się stać od dawna. I na co czekali widzowie.
Jak czytam te komentarze, jeden z pozycji "doświadczonej kobiety", drugi z pozycji - wszyscy, tylko nie Cuddy, to po prostu mnie trafia. Wszystko można w prostacki sposób wyśmiać, obrzydzić.
Dzięki:) Miło mi było przeczytać taką życzliwą odp. Tak to po prostu odczuwam i masz rację, że to wisiało w powietrzu niemal od początku. Nie mam zamiaru udawać kogoś, kim nie jestem czy też, że mam inne zdanie lub je zmianiać tylko dlatego, że ktoś sobie tego życzy, czy też dlatego że większość uważa inaczej. To by było głupie, sztuczne i poza tym, jestem wrogiem hipokryzji. Mimo, że zrobiłabym wszystko, żeby być na miejscu Lisy Edelstein ;) to uwielbiam 7 sezon (a przynajmniej pierwsze 10 odcinków, bo z tymi jestem na świeżo). A o kim mówisz, pisząc o tej pierwszej pozycji? No mnie też trafia, ale co zrobić...
Mhmmm... Najpiękniejszą sceną tych odcinków było złapanie House'a za jaja w obecności Wilsona. Aż oczu nie było można oderwać... A druga piękna scena w rankingu to kąpiel z dodatkiem płynu do płukania ust i rozmowa o uczuciu pieczenia w narządach rodnych i wydalniczych.
Nie wypowiem się w imieniu większości kobiet, tylko we własnym i jeszcze kilku (a wszystkie wiemy o związkach znacznie więcej, niż piętnastolatki) - otóż my nie widziałyśmy w tych odcinkach nic poza idiotyzmem szczeniackich, niedojrzałych zachowań House'a i Cuddy (zwłaszcza Cuddy).
Taaa, między House'em i Cuddy iskrzyło, pasowali do siebie i zasłużyli na szczęście - gdyby tak było, to skończyliby na ślubnym kobiercu, a nie House w więzieniu, a Cuddy z jakimś poznanym '5 minut wcześniej' kochasiem.
Aż strach pomyśleć gdybyście rozkładali na czynniki pierwsze "Ostatnie tango w Paryżu" czy "Romeo i Julię".
Nie wiem co było później, bo oglądałam tylko kilka pierwszych odcinków 7 sezony, więc bądź miła mi nie zdradzać szczegółów. W życiu kierowanie się tylko rozsądkiem i stoicyzmem spacza obraz, ponieważ patrzysz na coś tylko z jednej strony. Poza tym, cały czas mówisz o niedojrzałości i idiotyzmie tego odcinka i zachowania Housa i Cuddy, a nie podajesz żadnych konkretnych argumentów, ani przykładów. Widzisz, niby tyle wiecie i jesteście takie dojrzałe a nie rozumiesz, że w życiu bywa bardzo różnie i to nie jest takie proste, że jak się ludzie kochają to zawsze biorą ślub, albo jak student się nauczy na egzamin to na pewno go zda. Nie wszystkie pozornie oczywiste zależności mają możliwość się ziścić w prawdziwym życiu.
Osobiście uważam za grubą przesadę stwierdzenie "wstydzę się przyznawać, że byłam jego fanką". Tak jakbyś negowała cały fenomen tego serialu, a sama piszesz, że tak nie jest. Niestety muszę zgodzić się z wypowiedzią o żenującym poziomie 7 sezonu.
Jak w każdym temacie typowe jest naskakiwanie maniaków filmu/serialu na jakąkolwiek krytyczną wypowiedź pojawiającą się na forum. Absurdalne jest powiedzenie czegoś na kształt "albo jest się fanem albo nie" itd. Serial ocenia się jako całość, więc nie rozumiem jak niektórzy mogą twierdzić, że w 6-7 sezonie robi się słaby, a uparcie trzymają się wystawionej 10. Ja też kiedyś wystawiłam 10 - pod wpływem początkowej fascynacji serialem, około 6 sezonu zmieniłam na 9, teraz nie mogę już wystawić nic więcej niż 8.
Obejrzę dalej z ciekawości, ale niewykluczone, że ocena wtedy spadnie do 7 ;/ Nie będę windować oceny ze względu na dobre początki serialu. Od tego macie panel oceny poszczególnych odcinków, żeby sobie selekcjonować lepsze i gorsze czasy serialu. Ogólna ocena to ocena całości i już.
To że ktoś broni swojego zdania, albo bawi się z kimś pokroju założycielki tematu nie czyni go zaraz maniakiem, nie przesadzaj. Zgodzę się, że ocenia się całość. Ja 7 sezon uwielbiam, dlatego całość oceniam na 10. Dla mnie dalej to świetny serial i przypuszczam, że wiele osób też tak go ocenia i lubi pozostałe sezony. A odcinków jest taka masa, że mało komu chce się oceniać poszczególne odcinki.
Jeśli podobają Ci się te późne sezony to ocena jest wyważona, więc nie do Ciebie te moje zaczepki... Najbardziej chodziło mi o użytkownika Joker_27, który pisze o serialu, że: "Od 3 sezonów House nie jest już tak dobry jak wcześniej i to dostrzeże każdy kto nie jest fanatykiem" oraz, że "jego poziom drastycznie spadł w porównaniu do pierwszy 4 czy nawet 5 sezonu" i nadal ma wystawioną ocenę 10, coś tu nie do końca pasuje, ale może to po prostu mój sposób oceniania nie jest zgodny z jego, co człowiek to opinia... Pozdr.
Może nie do końca od 3 sezonów bo 5 był jeszcze bardzo dobry. 6 i 7 są znacznie słabsze. Ale mimo wszystko House nadal jest najlepszym serialem jaki w życiu widziałem a postać House'a moją ulubioną fikcyjną postacią czy to w filmie, serialu, książce czy gdziekolwiek indziej stąd ocena 10. Czekam jeszcze żeby zobaczyć jak to zakończą jeśli 8 sezon nie spełni moim oczekiwań prawdopodobnie obniżę ocenę
Rozumiem. Też zwróciłam uwagę na tą pierwszą wypowiedź, ale do tego pory Joker mi na nią nie odpowiedział... jednak to fakt, że House jest najlepszym serialem a sama postać...hmmm....;)
Co poradzę na to, że się wstydzę? Zauważyłam, że zwykli ludzie (czyli ci, dla których "House" to tylko serial, a nie życiowa pasja) podchodzą do "House'a" jak do palenia papierosów - kiedyś było to modne, cool i w dobrym guście, a teraz to obciach.
Jeśli chodzi o fenomen tego serialu - kiedyś go promowałam, bo byłam zdania, że na to zasługiwał, ale te czasy już minęły. Dla mnie fenomenalne w "House'ie" było to, że opowiadał o bohaterze przełamującym stereotypy i kanony, więc obecnie - gdy "House'a" od innych seriali medycznych odróżnia tylko koleś chodzący o lasce - zwyczajnie mnie wkurza dalsze nazywanie go fenomenem z uwagi na stare, dobre czasy.
Moim zdaniem "House" podzieli los "Z archiwum X" albo "Star Treka" - ogólny szał już był, teraz jest jak widać, a za parę lat zostaną tylko grupki maniaków, a reszta świata będzie kojarzyła House'a piąte przez dziesiąte.
Wszystko przemija, a tym bardziej seriale, najbardziej masowa ze sztuk. I taka jest prawidłowość. Robienie z serialu pasji, to już jednak gruba przesada, w dodatku tylko dlatego, że coś jest cool? Fajnie.
Mam w nosie rankingi, opinie milionów widzów. Albo mi się coś podoba albo nie, albo trafia albo nie trafia. Ten trafił, do czasu.
A fenomen serialu? Serial przełamuje kanony, główną postacią jest antybohater, do tego niezwykle błyskotliwy, który sam rozdaje karty nie licząc się kompletnie z otoczeniem, "władca marionetek" pełną gębą. I to jest główny powód dla którego oglądały czy oglądają go miliony. Każdy chciałby być takim House'm, wyrwać się z szarości jałowego życia, żyć tak jak on, w bardzo niekonwencjonalny sposób. Tęsknota za bycie "kimś", to był i jest główny powód oglądania tego serialu. I tu scenarzyści trafili w dziesiątkę. We frustrację widzów. Tyle tylko, że żeby być House'm, trzeba mieć jego atuty, o czym zdają się zapominać rzesze jego rozentuzjazmowanych fanów.
To, że nie podobają się następne sezony w dużej mierze wynika, moim zdaniem, z upadku cynicznego herosa - narcyza. W następnych sezonach ukazany jest jego bardziej ludzki obraz, obraz człowieka cierpiącego, tęskniącego za miłością, mającego dość samotności. To już nie tylko jajcarz, ale też człowiek cierpiący, nie umiejący sobie kompletnie poradzić ze swoim życiem osobistym. Taki niedorajda życiowy z syndromem Piotrusia Pana. A to dla wielu jest nudne. Szczególnie dla małolatów. Nie ma zadymy, to po Housie.
To jest tylko serial, jego zadaniem jest dostarczanie widzowi rozrywki, łatwej i przyjemnej, a że do tego dobrze zrobionej, to tylko należy się cieszyć. Po co zagłębiać się w coś czego nie ma, przekładać go na realia. Można dyskutować o serialu, dlaczego nie. Tylko czy to ma jakiś sens? I tak każdy wie swoje, każdemu podoba się coś innego, i dobrze. Ale ludzie często odbierają krytykę jako atak na siebie, a krytyka wywołuje reakcję obronną, szczególnie u nawiedzionych fanów.
W zasadzie to House przecież przez te 5 sezonów też cierpiał, też tęsknił za miłością tylko że nie było to tak nachalnie przedstawiane. Tam liczyły się pojedyncze sceny, drobne gesty.
"To jest tylko serial, jego zadaniem jest dostarczanie widzowi rozrywki, łatwej i przyjemnej" Z tym się z tobą w życiu nie zgodzę, ostatnio jest wręcz odwrotnie to film dostarcza widzowi rozrywki łatwej i przyjemnej i rzadko kiedy coś więcej. Widać właśnie że poza House'm nie oglądasz żadnych seriali. Wystarczy że obejrzałbyś choćby Breaking Bad to byś zobaczył czym może być serial.
Zależy jakie filmy oglądasz. Trudno nazwać np. film Lecha Majewskiego "Młyn i krzyż" rozrywką łatwą i lekką, bo przyjemną na pewno. Czasem jakiś serial wleci, ostatnio oglądałam "Rodzinę Borgiów", tak z czystej ciekawości. I raczej się nie zawiodłam, tylko trochę. No, ale jak już nadmieniłam serial rządzi się swoimi prawami.
na zakończenie małe podsumowanie :
1.Richie117 napisałaś że byłaś fanką serialu. Otóż nie nie byłaś. Według mnie fan serialu nigdy nie powiedziałby że sie go teraz wstydzi ...no proszę Cię....nawet jeśli 2 ostatnie sezony wydają sie być dla Ciebie słabsze od poprzednich to jeszcze nie powód żeby wstydzić sie przyznawać do oglądania serialu :P zresztą jak Ci sie przestał doktor house podobać i sie go wstydzisz to nie oglądaj następnego sezonu ... zaglądaj na filmweb...tu bedzie mnóstwo postów dotyczących poszczególnych odcinków 8 sezonu i z nich dowiesz sie co sie dzieje w serialu. Przynajmniej nie bedziesz sie niczego wstydziła ....:p
2.Serial obecnie nie jest słabszy niż kiedyś ....jak już wcześniej wiele razy wspomniano stał sie po prostu inny. nieznacznie zmieniona została formuła serialu i teraz przypaki stanowią tło dla prywatnego życia bohaterów. ludzie oglądający housea od początku pozostają pod wrażeniem wcześniejszych sezonów kiedy to medyczne przypadki stanowiły podstawe odcinków i własnie to "pierwsze wrażenie' sprawia że po zmianie proporcji na linii przypadek medyczny-życie prywatne bohaterów serial przestał sie niektórym podobać. Trudno :P najszczersze wyrazy współczucia dla tych ludzi :P Serial stal sie inny ...faktycznie jest sie czego wstydzić ..................pozdro
Serial stał się inny, główny argument tych którym podobają się nowe sezony. Ale chyba zapominają o tym że inny nie równa się lepszy...
"inny nie równa się lepszy...." zgadzam się z Tobą w 100% dlatego też zauważ że nigdzie nie napisałem że serial stał się teraz lepszy
Nie napisałeś też że stał się gorszy a to dostrzeże nawet dziecko w przedszkolu
nie napisałem też że stał sie gorszy z prostego powodu : według mnie serial nie stał się ani lepszy ani gorszy:P dla mnie house jest ciągle ten sam i jako fan ciągle oglądam go z wielkim zaciekawieniem :) pozdrowienia dla wszystkich dzieci w przedszkolu które to dostrzegły :)
No dla mnie ta inność znaczy w tym przypadku dokładnie odwrotnie, stąd te różnice.
Więc sądzisz że sezon 6 i 7 są lepszy od 1-5 ? Więc uważasz że tak genialne odcinki jak Three Stories, Detox, No Reason, Both Sides Now, House's Head, Wilson's Heart, One day, One room i wiele wiele innych są słabsze albo są na przynajmniej tym samym poziomie co rozlazłe, mdłe, mocno przesadzone i nudne odcinki jak The Tyrant, 5 to 9, Fall From Grace czy Last Temptation ? Okej, nie mam więcej pytań
Uważam, że wszystkie są dobre i mają coś w sobie, co je charakteryzuje i tworzy spójną i bardzo przyjazną oku i sercu całość. A to, że są gorsze i słabsze odcinki to jest logiczne.
Ta, sezony 1-5, 5% słabszych odcinków, sezony 6-7 85% słabszych odcinków. Albo żle liczę albo wychodzi na to że w sezonach 6 i 7 było więcej słabych odcinków niż w poprzednich pięciu
I uważasz to za prawdę absolutną? Cały czas nie możesz zrozumieć jednej rzeczy-to TYLKO Twoja opinia. Te % to też nie wynik jakiegoś badania, tylko Twoje osobiste i subiektywne odczucia/kalkulacje.
Nie chce mi się tego wszystkiego czytać, więc napiszę tylko, że zgadzam się z każdym słowem autora tematu.
Przepraszam, że się wtrącę, ale obserwuję temat i nadziwić się nie mogę jak zaślepionym na punkcie serialu można być. Subiektywizm subiektywizmem albowiem jasnym jest, iż każdy ocenia "rzeczy" w tym przypadku serial wg własnego gustu. Zatem odsuńmy na moment subiektywizm i POSTARAJMY SIĘ, przez chwilkę - choćby na 5minut, więcej nie wymagam - spojrzeć na serial OBIEKTYWNIE. I nie chodzi tu, o żadne "prawdy absolutne", "objawienia" ani "odpowiedzi otrzymane od Boga", ale proszę spróbujmy zabawić się w dziennikarza, czy też krytyka i ocenić OBIEKTYWNIE - czy aby na pewno dwa ostatnie sezony "House'a" są tak dobre jak wcześniejsze? Oczywiście wciąż możesz się upierać przy swoim zdaniu, ale nawet najwierniejszy fan, zachowując trzeźwość umysłu i siląc się na obiektywizm przyzna, że 6 i 7 sezon serialu są SŁABE w porównaniu do sezonów 1-5. Oczywiście wciąż się mogą podobać, ale jeśli ktoś pokochał House'a za pierwsze 3 lub 4 sezony to... po prostu niewiele zaciekawi go w ostatnich 2sezonach. Dziękuję za uwagę - napisałem to ja, fan dający subiektywnie ocenę 10/10 ale obiektywnie - 2 ostatnie sezony to 6 lub max 7/10
Banchoo ma rację,dlatego nie czytam wszystkich postów i nie mam takiego zamiaru-zgadzam się z autorem tematu, uważam że ma rację.Ja nie jestem tak wielkim fanem serialu,żeby nie wiedzieć,że jego poziom systematycznie spada.
No dobrze, to i ja wtrącę trzy księżycowe grosze:)
Banchoo - naprawdę to co proponujesz jest niewykonalne - nie można ocenić obiektywnie, bo oceana z definicji jest czystko subiektywną projekcją konkretnej, matkującej jej świadomości:) Obiektywne to są fakty techniczne - ilość odcinków, czas trwania, fakt, że Hugh Laurie jest mężczyzną, i tym podobne obserwable. Natomiast nie ma, i być nie może, obiektywnej oceny poziomu jako takiego. Najlepszym dowodem jest ta dyskusja - gdyby obiektywizm istniał, każdy odczuwałby to samo, obiektywnie:)
Ja zaliczam się do miłośników serialu jako całości, we wszystkich odsłonach i muszę skontrować... Napisałeś:
"(...) nawet najwierniejszy fan, zachowując trzeźwość umysłu i siląc się na obiektywizm przyzna, że 6 i 7 sezon serialu są SŁABE w porównaniu do sezonów 1-5."
Mój umysł nie jest nietrzeźwy, zapewniam:), i nie - nie przyznam, że sezony 6 i 7 są słabe w porównaniu do seznonów 1-5:)
Więcej - zaliczam się tutaj do ekstremistów uważajacych 7kę za serię znakomitą, i choć bardzo lubię każdy sezon, to numerek siódmy należy do moich ulubionych. Gdybym miał robić ranking, to w najgorszym razie ostatnia odsłona byłaby u mnie trzecia, na pewno wyżej niż serie 1,2 i 4, choć jak mówiłem bardzo cenię absolutnie wszystkie, co do jednej:) Naprawdę tak to odbieram, i wcale nie silę się na "ratowanie serialu poprzez wmawianie sobie" - szczerze uważam siódemeczkę za kapitalną, wbrew większości świata:) Kierunkek ewolucji całości mi osobiście odpowiada:) Pokochałem House'a za pierwsze sezony i kocham dalej, coraz bardziej, a obecne perypetie bardzo mnie ciekawią!:)
Toteż z własnego przykładu czerpiąc twierdzę, iż mowy nie ma o "każdy widzi, że", lub "to oczywiste, że"... Nie mam żadnych "wariackich" powodów do obrony filmu, naprawdę, piszę to wszystko tytułem wykazania, iż niektóre osoby troszkę nazbyt radykalnie podchodzą do tematu oceny:) Zdawać by się mogło, iż poziom serialu jest prawem fizycznym, obiektywnie opsywalnym obiektywnymi równaniami:)))
Wyrażenie "Ocenić Obiektywnie" to oksymoron. Obiektywna może być obserwacja (ostatecznie też nie do końca, ale w tym kontekście możemy tak przyjąć), nigdy zaś ocena:) Mało tego - nawet gdyby 100% ludzi miało dokładnie tożsamą opinię, dalej byłaby ona subiektywna!:)