Bóg opuścił najwyraźniej scenarzystów. Ostatni odcinek 2 sezonu to głupawe wręcz zwroty akcji poprzetykane nudnawym, ckliwym patosem. Właściwie nie wiem po co komu jakaś psychohistoria czy Fundacja skoro do uratowania Ludzkości przed tysiącleciami barbarzyństwa wystarczy jakaś krypta. No ale jak ktoś jest nieudolny to musi chwytać się zagrywek na poziomie deus ex machina. Scenarzyści nawet porządnego cliffhangera nie potrafili wymyślić.
Jak dla mnie nie ale z pewnością znajdą się więksi optymiści. Naprawdę lepszy był już 9 odcinek niż 10 w którym twórcy zaproponowali nam kulawe "rozwiązania akcji".
Nie nazwalbym sie wiekszym optymistą, bo mysle, ze twoja prognoza w komentarzu do 9-tego odcinka jest sluszna. Co do 10-tego, to uwazam, ze pierwsza polowa wymiata, a druga faktycznie doluje. W tej pierwszej mamy śmierć Salvor, Demerzel wyjawiajacą swój konflikt w oprogramowaniu i zabijającą Dusk-a z jego laską, walke generala z Dniem i jej final, samozniszczenie floty. W drugiej polowie najlepsze co mamy to Demerzel odmrażającą nowy zestaw Cleonów i jej rozmowę z Dawn-em, ktory zwial z laską Dnia. Wiem ze mieszam en z pl ale tak mi fonetycznie brzmi lepiej. Wszystko co wymienilem jest moim zdaniem na plus. Co do spojlera, to juz byl, a ja go tylko poglebilem :)
Widzisz - jesteś więc optymistą. Może więc i ja przedstawię szczegółowiej swój punkt widzenia.
Sposób rozwiązania sprawy Drugiej Fundacji był porażką. Tellem była potężną telepatką ale wystarczyło wymienianie liczb pierwszych by ją w pole wyprowadzić. A no i nieobecności strażnika Seldona nikt nie zauważył. Pewno poszedł balować. Widać telepaci nie potrafią liczyć do kilkudziesięciu. Jest to o tyle ciekawe, że podobno Tellem kontrolowała wszystkich telepatów a tu proszę nie doliczyła się jednego.
Backstory Demerzel jeszcze było do kupienia choć emocjonalność tego robota zadziwia (i to jeszcze przed "zaczipowaniem" przez Cleona). Uczucia, religijność Demerzel wydają mi się niepojęte i raczej niezrozumiałe. Te rzeczy są wg mnie zbyt osadzone w biologii by miały sens u istoty niebiologicznej. No ale niechby tam. Ogólnie wątek Demerzel jest najlepszy w 2 sezonie (co nie znaczy że powala).
Duet Brat Dzień - generał Riose to kolejna porażka. Więc nasz generał nie miał problemu ze zniszczeniem Terminusa (i przy okazji swego męża) ale już kolejne siedem planet było ponad jego siły. No i skończyło się na mordobiciu i jakże pomocną roszadą. A czy zamiast roszady nie można było strzelić fazerem (czy co oni tam używali) honorowo w plecy?
Rebelia Przestrzeńców? Transakcja miedzy Seldonem a nimi? A niby co takiego Fundacja czy Seldon mieli im do zaoferowania czego sami sobie nie mogli wziąć? Pomysł z czapy.
O krypcie czyli nowej Arce Noego już wspominałem. Sądziłem że scenarzyści inaczej z tego wybrną. Terminus ze swoimi barakami i prymitywną manufakturą broni bardziej przypominał zasłonę dymną dla prawdziwej siedziby Fundacji. To rozwiązanie byłoby bliższe Asimovowi. Wybrano inne rozwiązanie ale mocno przegięte. Ogólnie mam wrażenie, że Seldon i jego technologia są z innej bajki. Ani Imperium ani Fundacja nie ma czegoś podobnego do zabawki profesora ze Streeling University. Bardzo to wygodne dla scenarzystów.
Gambit Świtu i królowej Dominium? Widocznie niewiele było trzeba by przechytrzyć Demerzel i zwiać z Trantora. Ot, tylko jednego strażnika trzeba było ukatrupić. Mocno naiwne. Plus taki że już Jej Wysokości nie będę musiał oglądać.
Koniec Salvor? Tellem była lepsza od Ra z Gwiezdnych Wrót - mogła panować nad umysłami nawet po śmierci. Niestety wybrała słabego strzelca do swojej misji. Oczywiście nikt z pozostałych telepatów się na czas nie pokapował. Pewno Tellem odliczała liczby pierwsze. Akurat za Salvor nie będę tęsknił - postać kiepsko rozpisana. Kriosen Seldona i Gaal oczywiście do przewidzenia. Tylko kto ma przygotować Drugą Fundację na Muła? Po co się tym kłopotać? - szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele, i? – jakoś to będzie!
No i ten cliffhanger, który już zasadniczo był kilka odcinków temu. Słabizna. Tak naprawdę do trzeciego sezonu ciągnie mnie tylko dlatego, że ciekaw jestem jak pokażą przejęcie władzy przez Muła. Obawiam się, że po tym jak pokazano Muła (jakiś rambo ze schizofrenią) nie będzie miało to nic wspólnego z książką.
Powtarzam, ze nie jestem optymista, bo zgadzam sie co do twojej prognozy.
Liczby pierwsze do przechytrzenia Tellem - to Gaal mogla ich potrzebowac dla samej siebie, zeby stworzyc oslone.
Strażnik Seldona - masz racje.
Emocjonalność Demerzel - spełniająca własne marzenie robota, żeby być bardziej ludzką od ludzi. Religijności u niej nie widze.
Riose wierzył, że na tym koniec, i że jego sprzeciw nic nie zmieni, bo rozkaz wykona kto inny. Po rozkazie zniszczenia kolejnych siedmiu rezem z Riosem zbuntowali sie Spacerzy, ktorzy przesadzili sprawe. Roszada byla dla mnie bardzo przyjemnym zaskoczeniem, fazer bylby zadnym.
Rebelia przestępców - kwestia sporna, ale jak sie zaczniemy rozwodzic, to nie skonczymy.
Krypta ratująca wszystkich - masz racje.
Świt z królową mogli mieć ewentualnościowy plan ucieczki od dłuższego czasu.
Tellem mogła wybrać dzieciaka, bo z wyglądu najbardziej niewinny. Nie spieram sie co do jakosci postaci Salvor, moze nawet sie zgadzam. Z tego co pamietam, to Seldon i Gaal mają sie budzić co rok.
Cliffhanger - tak jak pisałeś, żadnego tak naprawwde nie było.
Od siebie moge dorzucic, ze koncowa scena z samym Mułem wyglaszajacym kwestie jak do widzow byla dla mnie żenująca.
Jesli cos przeoczylem na swoja niekorzysc, to raczej nie bedziesz mi miec za zle :)
Co do religijności Demerzel to chodzi o luminizm potrójnej bogini z pierwszego sezonu. A co do marzenia o byciu bardziej ludzkim niż ludzie to nie wiem czy skórka warta jest wyprawki. No ale psychologia AI to wielka niewiadoma w sumie.
Ogólnie zdaję sobie sprawę z tego, że skróty intelektualne są niezbędne dla utrzymania wartkiej akcji ale w Fundacji jest ich nadspodziewanie dużo. I to nawet tam gdzie można by się bez nich obejść.
"Rebelia Przestrzeńców? Transakcja miedzy Seldonem a nimi? A niby co takiego Fundacja czy Seldon mieli im do zaoferowania czego sami sobie nie mogli wziąć?"
Opalesk.
Tylko, że Przestrzeńcy zbuntowali się już po zniszczeniu Terminusa. Jaki więc był w tym sens?
Nie załapałeś kolejności wydarzeń.
Dzięki technologii Fundacji Hari Seldon potrafił syntetyzować opalesk, który wydobywany był tylko na jednej planecie (Lepsis, skąd przez Demerzel został zabrany generał Bel Riose, odbywający tam wyrok za niepodporządkowanie się rozkazom Imperatora) kontrolowanej (podobnie jak dystrybucja opalesku) przez Imperium.
W zamian za opalesk, który Przestrzeńcom był niezbędny z uwagi na ich modyfikacje genetyczne, Imperium zabierało 10% ich potomstwa celem nawigowania swoimi okrętami skokowymi.
Hari Seldon wysłał Hobera Mallowa do Przestrzeńców, aby ten zaoferował im dostęp do nieograniczonej ilości opalesku w zamian za zbuntowanie się przeciwko Imperium.
Ofertę tę Przestrzeńcy przyjęli, a oddanie Hobera Mallowa w ręce Imperium było tylko fortelem, dzięki któremu plan zniszczenia (to coś na przegubie Hobera Mallowa, co musiało zostać dostarczone na mostek po to, żeby She-Bends-Light mogła wejść z tym w kontakt - to dlatego Hober Mallow zaczał drwić z Imperatora, gdy ten przechodził obok jego celi, aby Imperator rozkazał zabrać go na mostek) imperialnej floty miał zostać dostarczony na (flagowy) okręt Imperium pod dowództwem generała Bela Riose'a, na którym służyła She-Bends-Light (to ona wprowadziła odpowiednie instrukcje do systemu nawigacyjnego floty po tym, gdy okazało się, że Imperator na zniszczeniu Terminusa nie poprzestanie).
Czy teraz wszystko jest już jasne?
Dziękuję za wykład ale zdaje mi się, że poprawnie odczytałem kolejność wydarzeń. I nie widzę w tym wszystkim sensu.
Czy wchodziłbyś w deal z Fundacją wiedząc, że Fundacja nie potrzebuje Przestrzeńców a Imperium już tak? Co by się stało gdyby Fundacja wyeliminowała Imperium? Przestrzeńcy byliby już niepotrzebni Fundacji. Kto normalny zdałby losy całej swojej rasy w ręce jakiejś technokracji z zapędami mesjanistycznymi kierowanej przez hologram człowieka, który umarł setki lat temu?
A jeśli nawet czy nie logiczniej byłoby gdyby Przestrzeńcy zniszczyli flotę w chwili przybycia Mallowa na mostek a przed zniszczeniem Terminusa? Wtedy ten układ miałby jakiś sens.
Bo kto niby miałby przekazać Przestrzeńcom opalesk w sytuacji gdy Terminus przestał istnieć a wraz z nim Fundacja? Dzikusy z Siwenny?
Bunt nastąpił za późno. Nie uratował Fundacji. Chyba, że zakładamy że Mallow doskonale wiedział że imperator zniszczy Terminusa i uprzedził o tym Przestrzeńców. Tylko skąd mógł to wiedzieć i czemu temu nie zapobiegł?
Czy będąc wodzem Przestrzeńców wchodziłbyś w układ z jakimś mętem, który twierdzi, że co prawda Fundacja zostanie zniszczona ale spejserzy nie mają czego się obawiać - opalesk dostaną?
Pomijam już to, że Mallow jakoś musiałby się dostać na mostek. Czy normalne jest że w imperialnych statkach droga na mostek wiedzie przez sekcję więzienną? Baaardzo to naciągane.
I choćby rozbierać to wszystko na części pierwsze wystąpienie Przestrzeńców przeciw Imperium było bezsensowne. Wpadli bowiem z deszczu pod rynnę.
A tak swoją drogą cały ten wątek to jedna wielka zrzynka z Gildii i melanżu w Diunie.
Obejrzyj jeszcze raz ze dwa ostatnie odcinki, bo coś się pogubiłeś.
"Czy wchodziłbyś w deal z Fundacją wiedząc, że Fundacja nie potrzebuje Przestrzeńców a Imperium już tak? Co by się stało gdyby Fundacja wyeliminowała Imperium? Przestrzeńcy byliby już niepotrzebni Fundacji."
Ale Przestrzeńcy nie byli do niczego potrzebni Fundacji. Przecież Fundacja miała swoje szepto-statki (skonstruowane na podstawie technologii z Invictusa).
Seldon po prostu zaoferował Przestrzeńcom wyzwolenie się spod buta Imperium, które trzymało ich pod nim poprzez kontrolę nad wydobyciem i dystrybucją opalesku, od którego Przestrzeńcy byli (na swój sposób) uzależnieni.
Wspominałem już o tym, że Seldon potrafił syntetyzować opalesk (a co za tym idzie, nie musiał go magazynować, więc zniszczenie Terminusa nie miało tu nic do rzeczy)?
"kierowanej przez hologram człowieka, który umarł setki lat temu?"
~120 lat gwoli ścisłości. I to nie jakiś zwykły hologram, tylko cyfrową (kwantową) świadomość. Zarówno Krypta jak i Pierwszy Radiant były urządzeniami kwantowymi znajdującymi się w stanie superpozycji.
"Bo kto niby miałby przekazać Przestrzeńcom opalesk w sytuacji gdy Terminus przestał istnieć a wraz z nim Fundacja?"
Obejrzałeś w ogóle ostatni odcinek do końca?
Zauważyłeś Kryptę do której trafiła Brat Constant po ucieczce z Shining Destiny? I to, że znajdował się w niej Seldon, Poly Verisof i wszyscy ludzie uratowani z Terminusa (łącznie z mężem Bela Riose'a)?
Bo chyba przegapiłeś ten moment...
"Bunt nastąpił za późno. Nie uratował Fundacji."
Celem nie było uratowanie Fundacji, tylko wciągnięcie imperialnej floty w pułapkę i zniszczenie jej.
Poza tym Fundacja przetrwała, razem z Kryptą.
"Chyba, że zakładamy że Mallow doskonale wiedział że imperator zniszczy Terminusa i uprzedził o tym Przestrzeńców."
Odnoszę wrażenie, że zniszczenie Terminusa by nie nastąpiło, gdyby przez przypadek kopnięty w rzyć przez Imperatora Poly Verisof nie wywalił skrzyni z osobistymi aurami, które nosić mogli tylko Imperatorzy. To ostatecznie rozwścieczyło Imperatora, który kazał zarekwirować wszystko (i chyba zabić wszystkich).
Następnie wracając wściekły do imperialnego wahadłowca zauważył Kryptę i mimo sprzeciwu Demerzel poszedł porozmawiać z Seldonem (przed wejściem do Krypty pozbył się nawet pancerza i osobistej aury, co by pokazał jaki z niego kozak), która to rozmowa rozwścieczyła go jeszcze bardziej, gdyż Seldon nie chciał mu się podporządkować.
I to najprawdopodobniej, plus rozmowa z Demerzel tuż po wejściu na pokład Shining Destiny, doprowadziło Imperatora do decyzji o zniszczeniu Terminusa celem pokazania siły Imperium, zamiast pokojowego układania się z Fundacją.
"Czy będąc wodzem Przestrzeńców wchodziłbyś w układ z jakimś mętem, który twierdzi, że co prawda Fundacja zostanie zniszczona ale spejserzy nie mają czego się obawiać - opalesk dostaną?"
Mętem powiadasz... który znał dokładną pozycję ich statku-roju, której nie znał nikt (nawet Imperium), bo ciągle skakali po galaktyce celem ukrycia się:D
"Pomijam już to, że Mallow jakoś musiałby się dostać na mostek. Czy normalne jest że w imperialnych statkach droga na mostek wiedzie przez sekcję więzienną?"
Nie wiem, ale jak zwiedzisz jakiś imperialny okręt, to daj znać;) Poza tym statek kosmiczny to nie zamek, gdzie lochy mieszczą się w... lochach:D
Zapomniałeś też chyba o scenie w celi, gdzie Bel Riose już się szykował do wycięcia Mallowowi z nadgarstka tego czegoś (co razem z generałem i tak trafiłoby na mostek;)), tylko ktoś przerwał mu ten zamiar jakąś wiadomością (bodajże o przybyciu całej floty na orbitę Terminusa - nie pamiętam, a nie chce mi się sprawdzać w tej chwili).
"I choćby rozbierać to wszystko na części pierwsze wystąpienie Przestrzeńców przeciw Imperium było bezsensowne. Wpadli bowiem z deszczu pod rynnę."
Pod jaką rynnę? Przecież właśnie przestali być zależni od Imperium i ich dostaw opalesku, poświęcając "zaledwie" 10% populacji (She-Bends-Light stwierdziła, że to mała cena za uratowanie całego gatunku, gdy bodaj Imperator wyskoczył do niej z tekstem, że przecież zginą wszyscy Przestrzeńcy na okrętach imperialnej floty).
"A tak swoją drogą cały ten wątek to jedna wielka zrzynka z Gildii i melanżu w Diunie."
Chyba trochę przesadzasz. Oba te wątki jednak nieco się różnią.
„Ale Przestrzeńcy nie byli do niczego potrzebni Fundacji. Przecież Fundacja miała swoje szepto-statki (skonstruowane na podstawie technologii z Invictusa). Seldon po prostu zaoferował Przestrzeńcom wyzwolenie się spod buta Imperium, które trzymało ich pod nim poprzez kontrolę nad wydobyciem i dystrybucją opalesku, od którego Przestrzeńcy byli (na swój sposób) uzależnieni.”
Obejrzyj jeszcze raz ze dwa ostatnie odcinki, bo coś się pogubiłeś. Fundacja przegrała bitwę z Imperium. Invictus został zniszczony. To nie szeptostatki wykończyły flotę imperialną a Przestrzeńcy. Seldon nie po to wysłał Mallowa do Spejserów by im wspaniałomyślnie darować wolność tylko by odwalili za Fundacje czarną robotę. Spejserzy byli więc potrzebni Fundacji. Ale po bitwie byli już zbędni.
Dla uchwycenia bezsensu decyzji Przestrzeńców trzeba zwrócić uwagę na ich perspektywę. Przed wizytą Mallowa byli w symbiozie z imperium. Imperium ich potrzebowało do nawigowania statkami a oni potrzebowali od Imperium opalesku. Przyjąć propozycję Seldona możnaby jedynie wówczas gdyby Seldon przekazał całą technologię syntetyzowania opalesku. Inaczej cała impreza dla Spejserów nie była warta ryzyka. Buntując się ryzykowali utratę dostaw opalesku od Imperium.
„Wspominałem już o tym, że Seldon potrafił syntetyzować opalesk (a co za tym idzie, nie musiał go magazynować, więc zniszczenie Terminusa nie miało tu nic do rzeczy)?”
Nie Seldon potrafił syntetyzować opalesk tylko Fundacja. Seldon obiecywał Spejserom syntetyczny opalesk ale nie ma mowy o tym by przekazał im know-how jak go zrobić. Zakładam, że synteza tej substancji jest trudna i wymaga specyficznego procesu produkcyjnego. Inaczej sami Przestrzeńcy by się za to wzięli. Potrzeba łańcucha dostaw półproduktów i wiedzy co z nimi robić. Musi więc istnieć fabryka. Ta musiała się znajdować na terytorium Fundacji. Spejserzy zrywając z jednym monopolistą byliby zdani na monopol Fundacji. I na jej humory. Bo po likwidacji floty imperialnej dla Fundacji nie mieli już znaczenia.
Ta fabryka najpewniej znajdowała się na Terminusie – na świecie-matce Fundacji. Terminus był więc ważny. Ale nawet gdyby znajdowała się gdzieś indziej to jaki był sens czekać na zagładę Terminusa? Czemu nie można było wywiesić flagi rebelii jeszcze przed zniszczeniem Invictusa? Gdzie tu sens?
„Pod jaką rynnę? Przecież właśnie przestali być zależni od Imperium i ich dostaw opalesku, poświęcając "zaledwie" 10% populacji (She-Bends-Light stwierdziła, że to mała cena za uratowanie całego gatunku, gdy bodaj Imperator wyskoczył do niej z tekstem, że przecież zginą wszyscy Przestrzeńcy na okrętach imperialnej floty).”
Jak już wspomniałem Spejserzy dla Fundacji nie mieli znaczenia po likwidacji floty. Imperium ich potrzebowało a Fundacja nie. Przyjmując oczywiste założenie że synteza opalesku jest skomplikowanym procesem tylko Fundacja mogła dostarczyć Przestrzeńcom tę substancję. I tak Przestrzeńcy zamienili jednego monopolistę na drugiego. Przy czym ten drugi ich nie potrzebował. Jakie Przestrzeńcy mieli gwarancje że Fundacja uszanuje obietnice wysłannika Seldona a nie swojego?
„Obejrzałeś w ogóle ostatni odcinek do końca? Zauważyłeś Kryptę do której trafiła Brat Constant po ucieczce z Shining Destiny? I to, że znajdował się w niej Seldon, Poly Verisof i wszyscy ludzie uratowani z Terminusa (łącznie z mężem Bela Riose'a)? Bo chyba przegapiłeś ten moment...”
Tak, widziałem ostatni odcinek ale She-Is-Center nie oglądała. Nie miała pojęcia, tak jak i nie miał pojęcia Mallow o możliwościach Krypty Seldona. A jednak podjęła decyzję o współpracy z Seldonem a jej córka She-Bends-Light, która też nie oglądała finału sezonu 2 spokojnie sobie czekała aż Terminus ginie. Dlaczego?
„Celem nie było uratowanie Fundacji, tylko wciągnięcie imperialnej floty w pułapkę i zniszczenie jej.
Poza tym Fundacja przetrwała, razem z Kryptą.”
Wytłumacz mi zatem powód dla którego Przestrzeńcy zwlekali ze zniszczeniem imperialnej floty? Ja go znam – producentom zależało na efektownym obrazku Dnia duszącego się w przestrzeni na tle zniszczonego Terminusa. Tylko o to chodziło. Żadnej innej logiki w tym nie było. Można było zniszczyć imperialną flotę oszczędzając Invictusa, Terminusa i samego wspaniałego bohatera: Hobera Mallowa. Ani Mallow, ani Constant ani nawet burmistrz Terminusa Sef Sermak nie mieli pojęcia o możliwościach Krypty (Sermak od Seldona otrzymał tylko sardoniczną pochwałę za wspaniały strój, dwa razy – na tym się skończyły jego rozmowy z doktorem). Tym bardziej o możliwościach Krypty nie wiedzieli Przestrzeńcy. A jednak poparli Fundację tuż po jej największej w historii klęsce. Logiczne!
„Odnoszę wrażenie, że zniszczenie Terminusa by nie nastąpiło, gdyby przez przypadek kopnięty w rzyć przez Imperatora Poly Verisof nie wywalił skrzyni z osobistymi aurami, które nosić mogli tylko Imperatorzy. To ostatecznie rozwścieczyło Imperatora, który kazał zarekwirować wszystko (i chyba zabić wszystkich). Następnie wracając wściekły do imperialnego wahadłowca zauważył Kryptę i mimo sprzeciwu Demerzel poszedł porozmawiać z Seldonem (przed wejściem do Krypty pozbył się nawet pancerza i osobistej aury, co by pokazał jaki z niego kozak), która to rozmowa rozwścieczyła go jeszcze bardziej, gdyż Seldon nie chciał mu się podporządkować. I to najprawdopodobniej, plus rozmowa z Demerzel tuż po wejściu na pokład Shining Destiny, doprowadziło Imperatora do decyzji o zniszczeniu Terminusa celem pokazania siły Imperium, zamiast pokojowego układania się z Fundacją.”
No i? To były co najwyżej refleksje samego Imperatora. Zniszczyć mu flotę można było wcześniej albo i po jego ewakuacji z Terminusa. Przestrzeńcy zwlekali jednak do samego końca. Bez składu i ładu. Żeby było ciekawiej Dzień postanowił zabrać ze sobą wszystkich naukowców. Jeśli rozkaz wykonano od ręki to na imperialnym okręcie flagowym zginęła elita naukowców Fundacji. Mocno zabawne prawda?
„Mętem powiadasz... który znał dokładną pozycję ich statku-roju, której nie znał nikt (nawet Imperium), bo ciągle skakali po galaktyce celem ukrycia się:D”
Tak Mallow był złodziejaszkiem i oszustem. Dla Przestrzeńców był nikim. Faktycznie jednak znał pozycję Roju i poruszał się nietypowym statkiem, miał opalesk. Dlatego został wysłuchany.
„Nie wiem, ale jak zwiedzisz jakiś imperialny okręt, to daj znać;) Poza tym statek kosmiczny to nie zamek, gdzie lochy mieszczą się w... lochach:D”
No cóż nie muszę zwiedzać imperialnych okrętów by wiedzieć, że miejsce aresztu nie jest na głównym trakcie jakiegokolwiek statku. Zwyczajnie nie jest to miejsce koło którego mogą przechadzać się postronne osoby wdając się w dodatku w dyskusje z osadzonym. Głównym celem celi jest to by odizolować więźnia a nie ułatwiać mu kontakty np. z współwinnymi których jeszcze nie złapano. Logiczne? No ale jak wówczas mógłby trafić Mallow na mostek? Scenarzysta musiałby pogłówkować a myślenie boli.
„Zapomniałeś też chyba o scenie w celi, gdzie Bel Riose już się szykował do wycięcia Mallowowi z nadgarstka tego czegoś (co razem z generałem i tak trafiłoby na mostek;)), tylko ktoś przerwał mu ten zamiar jakąś wiadomością (bodajże o przybyciu całej floty na orbitę Terminusa - nie pamiętam, a nie chce mi się sprawdzać w tej chwili).”
Ja bym raczej nie zabierał tego urządzenia na mostek tylko oddałbym go do laboratorium. Co miałby Bel Riose zrobić z nim na mostku? Zawiesić na lusterku?
">>A tak swoją drogą cały ten wątek to jedna wielka zrzynka z Gildii i melanżu w Diunie.<<
Chyba trochę przesadzasz. Oba te wątki jednak nieco się różnią.”
Zrzynka to zrzynka. Czerwie, wydmy i religijni fanatycy scenarzystom nie byli potrzebni. Wzięli sobie tylko koncepcję lotów kosmicznych. Dodajmy, że u Asimova problem floty imperialnej czy ogólnie transportu po galaktyce był istotny i ważki ekonomicznie. To dlatego Imperium wycofało się z Obrzeży. Koszty podróży tam były nieproporcjonalne do zysków stamtąd płynących. Serial zupełnie olewa takie niuanse. Użycie Przestrzeńców eliminuje konieczność wycofania się z Obrzeży. Ich istnienie unieważnia logikę opuszczenia peryferii przez Imperium. Znika jedyne uzasadnienie dla tego procesu. Scenarzyści się jednak tym zupełnie nie przejmują (zresztą jak i paroma innymi kwestiami).
Muszę się zgodzić. Deus ex machina wskazuje na grafomaństwo i pewien deficyt talentu literackiego. U współczesnych scenarzystów deficyt talentu literackiego to standard. Serial oczywiście nie jest adaptacją serii Asimova, zaledwie luźno do niej nawiązuje. Niestety nie robi tego z wielkim sensem. Ma swoje mocniejsze strony i wątki, w pierwszym sezonie ciekawie zarysowano triumwirat klonów-imperatorów. Podoba mi się strona techniczna serialu. Ale fundamenty fabularne dość łatwo kruszeją. Główna koncepcja by przetrwać wieki ciemne jest bardzo mało przekonująco opisywana. Nie jest wyjaśnione, w jaki sposób Seldon zdobył technologię pozwalającą na wybudowanie czegoś takiego jak Krypta a przecież ona pojawiła się jeszcze za życia pierwszych osadników Terminusa. W ostatnim odcinku 2 sezonu widać, jaką Krypta jest potęgą. Tysiące lat istnienia Imperium i nadal trzeba korzystać z pomocy genetycznie zmodyfikowanych ludzi-nawigatorów. Mniej niż 200 lat istnienia jakiejś kolonii o bardzo nielicznej populacji i od razu w niektórych dziedzinach tamtejsi naukowcy osiągają większy postęp technologiczny niż wielowiekowa potęga. Kolonia telepatów na początku wydaje się być obiecującą koncepcją, ale potem okazuje się, że to taka trochę wydmuszka. Gdy flota się sama unicestwia okazuje się, że jest jedna cudowna kapsuła, która może uratować 1 (słownie: jedną) osobę. Taki absurd to w jakiejś produkcji dla nastolatków i momentami serial zniżał się do takiego poziomu, niestety. Ale miał też swoje zalety, obok tych wszystkich nierówności, dlatego utrzymam mimo wszystko ocenę 6/10. I jeszcze robocica: wydawało mi się, że miała blokadę przed zabicie imperatora, ale Zmierz uśmierciła. Może chodziło tylko o wersję oryginalną, która umarła śmiercią naturalną?