Po pierwszym odcinku nie spodziewałam się wiele.
Tajlandzka produkcja w stylu Tomie? Nope.
A jednak! Pozytywne zaskoczenie!
Mocny vibe japońskich mang horror i thriller .
Główna postać przypomina tytułową bohaterkę z horroru "Tomie" autorstwa Junji Ito.
Z drugiej strony odcinki oparte są na podobnym schemacie co "Pet Shop of Horrors" albo Jigoku shōjo (Hell Girl); każdy odcinek kończy się pewnym pouczeniem dla widza o konsekwencjach wybierania zła.
Uważam, że ogromnym plusem jest brak efektów specjalnych. Serial świetnie pokazuje obłęd i "piekielność" Nano bez rozpraszającego i starzejącego się CGI.
Wiele produkcji straciło przez tanie (ale wcale nie tak tanie w produkcji) efekty będące sztucznie doklejonymi pikselami albo doliną niesamowitości wstawek 3D. Imao pieniądze w błoto.
Jak nie ma się budżetu, sprzętu i ludzi z Marvela, to lepiej odpuścić takie cuda. Oszczędza budżet i można zrobić drugi sezon. Jako przykład podam "Sandmana" netfrixa. Jest on świetny, choć ucinając trochę CGI i dodając więcej tajemniczego mroku, produkcja wyszłaby szlachetniej; jak pierwszy "Alien" z ścianami Nostromo z plastikowych pudełek na jedzenie.