Jak wrażenia?
Dla mnie całkiem spoko odcinek. Nie przekonuje mnie tylko jakoś ta cała szopka Pingwin - Falcone. Nudny, nic niewnoszący wątek. Powrót Lee też już mnie nudzi, po raz 100...
Zastanawia mnie tylko akcja z Ra'sem. Ja rozumiem, że ten serial biegnie trochę swoim własnym torem ale nie chcecie mi powiedzieć, że Bruce zabił Ra'sa jako dzieciak, prawda? To była jakaś mistyfikacja? Pomimo wszystko jakoś jestem przyzwyczajony do tej powszechnie znanej jego historii, relacji Ra's - Wayne, całej Ligi Cieni, itd. Jakim cudem nagle Ra's ginie ~20 lat wcześniej?
I tak na marginesie może ma ktoś pomysł czym obdarował Basię?
Zgadzam się, odcinek całkiem spoko, choć nie do końca ogarniam wątek Bruce'a i Rasa, gdyż nie wiem jak to się w komiksach działo. Scena z Pingwinem i Sofią taka dziwna jakaś xD Tak jak ostatnio mieliśmy Oswlada- badassa, tak tu mamy tego smutnego, udręczonego człowieczka. Szkoda. + znowu wałkowany wątek jego matki. Jim i Alfred chcący ratować Bruce'a przed Rasem wypadli całkiem nieźle, chociaż pod koniec wyszło jakoś tak bezsensownie.
Ale i tak odcinek wygrał duet Butch/ Solomon & Nygma <3 Muszę powiedzieć, że taki rozczochrany i wymięty Ed podoba mi się o wiele bardziej niż super-hiper-inteligentny "Riddler". Mina Edzia, kiedy aptekarz wbił mu ten szpikulec w dłoń bezcenna xD A sam wątek tych walk może być ciekawy. Szkoda tylko, że w ten sposób znowu musimy oglądać Lee...
Ale ogólnie odcinek oceniam bardzo pozytywnie takie 7,5/10 :)
Z tego co mi wiadomo to sprawczynią "jednej z jego śmierci" była chyba jego własna córka. W każdym razie zawsze powracał bo ciało wkładano do Lazarus Pit a tu nagle cały "wyparował". Pierwsze słyszę żeby ten sztylet był w stanie go zabić na dobre, a tym bardziej żeby zrobił to sam Wayne w tym wieku. Poza tym z tego co też mi wiadomo to Wayne miał z nim solowy pojedynek w którym zresztą Wayne przegrał (taki pojedynek jaki miał Oliver). W ogóle skopali ten wątek, strasznie dziwny wymysł, scenariusz. Ale też nie chce mi się wierzyć, że tak ważna postać jak Ra's pojawił się po to żeby za moment na dobre zniknąć z serialu. Jakaś masakra.
Heh, ja mam wrażenie, że teraz do Gotham wciskają tych wszystkich przyszłych przeciwników Batmana, tylko po to, żeby się ludzie jarali, że "Omg, to Ras as Ghul, tam jest Scarecrow itp." Ja osobiście wolałabym, kiedy to było tak raczej zaakcentowane niż kiedy robi się z nich głównych złoczyńców. Ale mnie i tak najbardziej ciekawi ( i boli jednocześnie) dlaczego nigdzie nie ma Denta? No bo jakby nie patrzeć to też ważna i znana postać w świecie Batmana.
Dokładnie, mamy już kilka postaci rozwiniętych ( np. Scarecrow, Freeze, Pingwin, Firefly, Riddler itd.) a Bruce to ciągle szczeniak. Niestety kolejny odcinek na minus, który utwierdza mnie w przekonaniu, że serial się stacza w strone groteski lub parodii ( choćby "akcje" z Butchem/Solomonem i Riddlerem). Jedyne co trzyma mnie jeszcze przy serialu to wątek Bruce'a.
"Mina Edzia, kiedy aptekarz wbił mu ten szpikulec w dłoń bezcenna xD"
Haha, dokładnie xD Najlepsze, że w tej samej chwili pomyślałem pewnie to samo, co on - "Gdyby(m) był mądry to zauważyłby(m) co się święci" - a tutaj aptekarz podszedł go po mistrzowsku, czego zwieńczeniem był ten szpikulec i mina Edka :D
Zajebisty odcinek. Po prostu oglądałem go od samego początku do samego końca jednym tchem. Z 5 dotychczasowych zdecydowanie najlepszy, jak dla mnie.
- Pingwin i Falcone - świetna pierwsza wymiana zdań obu postaci. Szkoda, że pomimo całego tego oporu ze strony Pingwina wreszcie Sofii udało się podejść Cobblepota.. za sprawą śp matki Pingwina. Pewnie bym wybrzydzał ale podobało mi się.. bo nie wiem też do czego to zmierza xd
- Riddler.. głupek Riddler spotkał drugiego głupka, Butcha.. ugh, Solomona Grundy. Przyznam, że o ile końcówka w finale s3 zrobiła mi apetyt na Grundy'ego, o tyle widząc go już w odcinku było mi cholernie szkoda.. Butcha :( Facet był na swój sposób uroczy a teraz będzie chodzącym zombiakiem.. w sumie też jest uroczy ale na inny sposób :D (plusem oczywiście Indian Hills.. nawet po upadku nadal funkcjonuje xD). Co ciekawe duet Nygma - Grundy wypadł zajebiście, świetnie mi się oglądało Riddlera-narwańca i naiwnego Grundy'ego., i człowiek nawet pośmiał. "Powrotu" Lee nie liczę póki co bo chcę poznać powód jej zostania w Gotham (i w dodatku w półświatku przestępczym xd);
- Gordon był Gordonem, jak zawsze, ale duet Jim - Alfred zawsze będzie mi się podobał, a jak już się kłócą to już w ogóle :) No bo Bullocka nie liczę - odcinek temu był niedysponowany a w tym był zaledwie epizodem z Jimem.. Akcja w więzieniu mistrzowska :D
- Bruce i Ra's - KAPITALNY wątek! Takiego Bruce'a mogę oglądać (ten tekst na koniec odcinka do Alfreda i vice versa w sumie.. coś pięknego i bardzo komiksowego.. podobało mi się, oj podobało). A Ra's jest (raczej nie 'był' bo.. no dobra, byłby to spoiler więc nie piszę :p) zajebisty: okrutny, tajemniczy, cfaniak, w dodatku bardzo majestatyczny.. i ta scena z pokazaniem 'prawdziwego oblicza'.. a na deser dopiero co odcinek temu pisałem o jego 'ninjach' a dostałem po prostu jego ludzi, którzy.. ot, przejęli sobie więzienie dla swojego pana. To jest potęga! Na takiego Ra'sa czekałem - 2 odcinki wystarczyły bym mógł powiedzieć, że Ra's w Gotham spełnia moje oczekiwania.
Odnośnie motywu, że Bruce ma go zabić - cóż, większość się pewnie spodziewała, że to do tego zmierza ale pewnie jest tutaj jakiś haczyk. Pytanie, czy Ra's coś innego miał w zanadrzu niż tylko śmierć (sam Bruce mu zadał pytanie, czy z nim pogrywa), czy był to faktycznie Ra's (ale zapewne tak) więc.. więc jak 'powróci' do świata żywych? Za sprawą Baśki? Ogólnie jest ciekawie, i to nawet bardzo (chociaż pewnie Ra'sa darują sobie na odcinek lub parę i dopiero wtedy powróci.. albo dopiero w mid-season finale).
- Baska.. no miała epizod i znów zrobiło się intrygująco. Oby się nie okazało, że Ra's przekazał jej swoją jaźń czy coś bo nowa Baśka nawet mi się podoba: po zmartwychwstaniu jakaś taka bardziej stonowana.
Nic, pozostaje czekać na następny odcinek.. i duet Riddler/Grundy xD
Następnego odcinka już nie mogę się doczekać :3 O ile serial jest dosyć przewidywalny od zwsze, tak nie mogę sobie uzmysłowić jak Riddler odzyska swoją dawną inteligencję.
To ja tylko dodam od siebie, że odcinek mi się bardzo podobał, najlepszy w tym sezonie, ale scena z aptekarzem i Edem, była tak absurdalna, że aż śmieszna i na swój sposób genialna :D Musiałem zatrzymać po tym fragmencie i puścić go jeszcze raz. Sobie myślę, kolejna postać na chwilę, żeby zginąć po tym jak pomoże wrócić do sił temu "złemu" bo ma jakiś "eksperymentalny lek" bla bla, ograny motyw do bólu, a tu nie, genialnie śmieszna scena w swoim absurdzie :D No i duet Jim z Alfredem zawsze na propsie + cały czas jestem zadowolony z wątku Bruce'a i jednak dobrze myślałem, że ten wątek nie będzie tak zły jak każdy płakał.
Mi z kolei brakuje czegoś nowego w tym sezonie. Bohaterowie umierają żeby zaraz znowu się pojawić, ich dawne konflikty i relacje trwają nadal i nic ciekawego z tego nie wynika. Jakby utknęło wszystko w martwym punkcie. Rozwój Bruce'a w Batmana póki co dla mnie mało wiarygodny. Przecież Bruce szybko opuścił Gotham i szkolił się w różnych zakątkach świata. Tutaj ma już prawie strój, biega po dachach i próbuje łapać przestępców. Dla mnie za szybko. W tej fazie wolałabym widzieć zadatki na świetnego w przyszłości detektywa, bo przebłyski niezwykłej inteligencji być już powinny, tego nie da się wypracować. Z tym trzeba się urodzić, a potem szlifować. Póki co odbieram młodego Wayne'a jako bogatego szczyla, który chce się bawić w super bohatera (czy on chodzi do szkoły jeszcze?), bez zadatków na błyskotliwego detektywa i biznesmena. Nie widzę tu fundamentów pod przyszłego Batmana. Czekam cierpliwie oczywiście jak dalszy sezon się potoczy.
Kwestia Ra'sa - w komiksach była rzeczywiście relacja z młodym Brucem czy to tylko luźna inwencja twórców serialu?
Nie śledziłem wszystkich komiksów ale z tego co mi wiadomo to ich zatarcia zaczęły się w bardzo późnych latach. Bo córka Ra'sa się w Bruce'ie zakochała. Więc pierwsze słyszę o ich pojedynku za młodych lat a tym bardziej nie o absurdalnym zabiciu go przez dzieciaka. Strasznie odpłynęli.
Nie zazębia się to wszystko. Jakby producenci tworzyli zupełnie inna przygodę ze znanymi postaciami. We wcześniejszych sezonach były lekkie odstępstwa od tego, co wszystkim znane.
Ja bym powiedział, że sam serial to luźna inwencja twórców serialu na tematy około-komiksowe związane z Batmanem ;) Tak więc i wątek z Ra'sem znacznie przyśpieszony niż być powinien (tak samo jak wspomniana przez Ciebie 'podróż' Bruce'a, która w zasadzie nie była podróżą a porwaniem z jakimiś tam benefitami :D).
Zgadzam się i wiem, że serial jest luźną interpretacją twórców, wcześniej mi się podobały ich pomysły na rozwój przyszłych wrogów Batmana. Z tego, co pamiętam to właśnie na nich miało to się wszystko skupiać, mniej miało być BW. W tym sezonie odnoszę wrażenie, że jest zupełnie na odwrót. Jak procesy twórcze przyszłych zakapiorów Gotham lubię, tak Bacia nie lubię. Chcę zdecydowanie więcej Stracha na wróble i liczę po cichu na pojawienie się Bane.
Ja przy pierwszym sezonie krytykowałem wątek z Brucem, czasami wręcz obśmiewałem i uważałem za totalnie zbędny (myślałem nawet po pilocie, że Bruce jest tylko wątkiem pilotowym i katalizatorem dla wątku i sprawy dla Gordona na serial). Myślę, że z czasem i kolejnymi sezonami twórcy serialu postanowili pójść konwencją superhero i w s3 podjęto decyzję, że jeszcze w trakcie trwania serialu widzowie zobaczą jak 'powstają' nie tylko złoczyńcy Batmana, co 'powstaje' sam Batman (a na koniec serialu, kto wie, czy nie zrobią - bez spoilerów - tak jak w "Smallville"). Nie zdziwiłbym się również, że producenci liczą na wyższe słupki oglądalności bo.. bo Batman.
Batman i Joker to zawsze elektryzowało widzów. Pokazania jak powstaje Batman jest dla mnie w porządku ja go wręcz uwielbiam, tylko nie w taki sposób jaki mamy tutaj. Moje odczucia biorą się stąd, że lubię go ukazanego w sposób głębszy, dramatyczny bardziej. Jak w grach czy Nolanowskiego Batmana. Tak jak Mejki niżej wspomniał, pewnych rzeczy nie należy ruszać dlatego ten sezon średnio mi się widzi.
No i to jest dla mnie trochę nie w porządku. W całej historii Batmana (Bruce'a) są wątki ważniejsze i mniej ważne. Te mniej ważne mogą sobie robić po swojemu jak najbardziej ale pewnych rzeczy wręcz nie należy ruszać. Równie dobrze zamiast wód Łazarza mógł się kąpać w Nutelli bo taką mieli zachciankę i każdy powinien to zaakceptować. Niestety nie. To tak jakby zabili teraz Gordona. Wszyscy wiedzą, że Gordon towarzyszył jeszcze Batmanowi przez długi czas więc pozbycie się takiej postaci teraz byłoby po prostu głupie. To samo niestety zrobili z Ra'sem.
Ja póki co nie oceniam wątku Ra'sa tak źle ponieważ uważam, że wątek z Głową Demona nie jest skończony (albo Ra's naprawdę chciał być zabity przez Bruce'a, albo nadal testuje swojego 'heir' - sam Bruce zadał mu pytanie, czy aby nie pogrywa z nim).
SPOILERRRR
Alexander Siddig widnieje w głównej obsadzie s4 więc z pewnością Ra's powróci w ten czy inny sposób. Tak więc przykład z Nutellą nie jest (bardziej nie będzie) adekwatny do tego, co do tej pory widzieliśmy. Gdybym nie wiedział o aktorze to pewnie sam bym uważał to za jakieś szaleństwo z zabijaniem Ra'sa w tym momencie. Spokojnie, twórcy do tej pory byli konsekwentni i pewnych ważniejszych wątków w całej historii Batmana/Bruce'a nie zmienili aż tak bardzo jak to może się wydawać - ponieważ Ra's to ikona wśród całej gamy przeciwników Backa z pewnością by go nie uśmiercili, kiedy Bruce jeszcze chodzi do szkoły :D
W 2 sezonie koleś, co grał Denta widnial w napisach obsady przez cały sezon, a pojawił się raptem na moment w jednym-dwóch idcinkach, więc to nie jest wyznacznik
Widniał jako 'quest' więc był aktorem gościnnie występującym a nie w obsadzie głównej danego sezonu. I to jest wyznacznik OGÓLNIE w serialach kto i ile występuje ;)
Nie był to aż taki duży wzrost formy jak niektórzy by tego chcieli, przede wszystkim był to odcinek w lżejszym tonie niż poprzednie. Bardziej twórcy nastawili się na zapewnienie poczucia humoru i to się udało ale moim zdaniem gdzie nie gdzie przeholowali. Największy plus dla scen w aptece, randka Pingwina i relacje Solomon/Nygma, arsenał Alfreda, poza tym było OK. To całe wyjście z moczarów Butcha jak z jakiegoś taniego horroru.
Dostaliśmy opowieść o 4-ech idiotach: Riddler (tępy z powodu zaistniałych wydarzeń), Solomon (tępy z wyboru), Pingwin (bo twórcy tak sobie ubzdurali) i głupota Bruce (który dał się zrobić jak dzieciak).
Acha a Gotham nikt nie ginie i ten odcinek to udowodnił (Ras tez pewnie powróci), tylko czy to już nie przestaje czasami bawić ?
Moja ocena 3,9/6
"To całe wyjście z moczarów Butcha jak z jakiegoś taniego horroru."
W serialu "Gotham" na porządku dziennym kicz i kino klasy B - jeszcze kogoś to dziwi? ;p
Brakuje łóżek w szpitalu? Wyebać pacjentów w śpiączce do bagna xDD
Ok czyli Butch po kąpieli w chemikaliach z Indiana Hill, zamienił się w nieśmiertelnego zombiaka z tego co sobie podczytałam w internetach. Nie no ok w końcu Joker też ma podobną genezę, ale charakteryzacja jest tak kiczowata plus ten januszowy bebech, że mi się to kojarzy z upośledzonym Hulkiem z jakiegoś niskobudżetowego filmu z lat 60. Choć chyba w sumie to jakaś odpowiedź DC na Hulka :D
Plan Ra'sa Ghula *bo rozumiem że celowo dał się zamknąć, bo se przewidział że Bruce przyjdzie pomścić dzieciaka i w ten sposób odzyska nóż, nie?* przekombinowany jak tylko się da. Jak wyszły na jaw jego prawdziwe intencje, to wydało mi się to wszystko jeszcze tym bardziej dziwne.
I do tego Bruce spełnił jego prośbę. Dafak :O Miałam taką samą minę jak Alfred, gdy to zobaczyłam xD Ale że co...? To na tyle było Al Ghula?
Akcja Edzia w aptece, całkiem udana :D Spotkanie z Butchem vol 2 jeszcze lepsze :D
Pingwin za to znalazł sobie nową mamusie :D Biedny Oswald, znów zostanie oszukany.
I ta Lee na koniec...heh pasuje mi do niej takie coś jak świni siodło.
Odcinek super, lepszy niż poprzednie. Może jak niektórzy twierdzą zbyt dużo humoru jak na Gotham i jego klimat, ale jak na razie jaoś mi to nie przeszkadza. Jeśli chodzi o wątki:
Pingwin - Sofia -> relacja dziwna, chociaż myślę że odkryliśmy największą słabość Oswalda - jego matka. Homo epizod Oswalda miał swój najwcześniejszy zaczątek wtedy, kiedy poznał Nygmę, kiedy mu wtedy pomógł, zajął się nim i z tego co pamiętam zapuścił kołysankę którą matka śpiewała Pingwinowi. Sofia znów zajęła się Oswaldem, najpierw zafundowała mu domowy obiad, potem zrobiła masażyk, pośpiewała (podobno tak jak jego matka)- Pingwin już zdawał się być nią "zafascynowany". Koniec teorii.
Był jeden głupek, teraz mamy dwóch - czyli Nygma & Grundy. Głupi i głupszy. Najlepsza scena jak dwóch złoczyńców na luzie jedzą sobie hot dogi xD I ta ich dyskusja i mindfck Grundy'ego :D Swoją drogą ciekawe co zrobi Tabitha jak go zobaczy... Ale co jak co, Nygma już wymyślił jak może wykorzystać swojego Hulka, być może wyjdzie potem z tego niezły duet. Btw nie ma to jak wywalać nadwyżkowych pacjentów do rzeki xDD A to "Solomon Grundy, born on the Monday..." - cały czas chodziło mi to po głowie. I odkryłam że to podobno piosenka dla dzieci... Creepy o_o
Domyśla się ktoś co tam Ra's przekazał Baśce? I ciekawe gdzie podziała się Ivy.. gdzieś tam pewnie dochodzi do siebie po nabraniu specyfików na siłę xd A Oswald nawet o niej nie wspomni xD
Duet Alfred & Jim zawsze będzie zaebysty. I ich kłótnie na temat wychowania - bezcenne :D
Bruce nadal trzyma cały serial, chociaż zastanawia mnie jak to z tym jego zabójstwem Ra'sa - przyznam się, komiksów nie czytałam (chociaż zamierzam), znam tylko Ra'sa z trylogii Nolana. Dziwna by była.jego obecność jedynie na parę odcinków, jeszcze za czasów kiedy Bruce jest dzieciakiem. Może był to jakiś haczyk i Ra's przestanie być zeschniętym szkieletorem. No i sam Bruce - w sumie momentami zaleciało mi głosem Bale'a jak mówił jakieś kwestie xD Ale młody jeszcze musi poćwiczyć do bycia Batmanem, w sumie logiczne.
Co do Lee, ciekawe czemu wróciła. I jaka jest teraz mhroczna, kurcze.
Co do babki przy ringu - czyżby to była Copperhead?
"A to "Solomon Grundy, born on the Monday..." - cały czas chodziło mi to po głowie. I odkryłam że to podobno piosenka dla dzieci... Creepy o_o "
Ja miałem lepiej - od razu skojarzyło mi się z tekstem z "Księgowego" z Benem Affleckiem (najpierw było 'skąd ja to kojarzę?' a później 'aaaaaaha' :D).
Copperhead? Skąd takie wnioski? :)
Nie grałem :D Ale że seria gier jest z tego co wiem dosyć 'brutalna' to pasuje chyba do dizajnu serialu Gotham, hehe :)
"Pingwin - Sofia -> relacja dziwna, chociaż myślę że odkryliśmy największą słabość Oswalda - jego matka. Homo epizod Oswalda miał swój najwcześniejszy zaczątek wtedy, kiedy poznał Nygmę, kiedy mu wtedy pomógł, zajął się nim i z tego co pamiętam zapuścił kołysankę którą matka śpiewała Pingwinowi. Sofia znów zajęła się Oswaldem, najpierw zafundowała mu domowy obiad, potem zrobiła masażyk, pośpiewała (podobno tak jak jego matka)- Pingwin już zdawał się być nią "zafascynowany". Koniec teorii."
Mnie się teraz widzi, że Pingwin nie jest jako tako giejem, tylko po prostu Edek był zaraz po mamuni, jedyną osobą, która Oswaldowi okazała jakiekolwiek pozytywne nastawienie, doceniła go itd. i stąd też to niby "zakochanie", które jak widać bardzo szybko przerodziło się w nienawiść. No ale Pingwin to w ogóle psychol i cycuś mamusin :D
S P O I L E R
Po 6 odcinku to wszystko idealnie widać. Zsasz doniósł Pingwinowi że Sofia coś może kombinować - to ten kazał Zsaszowi brać łopatę xD A potem jak się okazało co i jak no to znowu przyjaźń :D