Jaka jest wasza piątka najlepszych, najciekawszych bohaterów? Książkowych? Nie tylko POV? Moim zdaniem:
1. Jon Snow
2. Tyrion Lannister
3. Arya Stark
4. Daenerys Targaryen
5. Jaime Lannister
1 Eddard Stark
2 Jon Snow
3 Daenerys Targaryen
4 Khal Drogo
5 Tyrion
----------------------------------
Po tym jak zgineli Eddard i Khal
1 Jon Snow
2 Daenerys Targaryen
3 Arya Stark
4 Tyrion
5 Ten co chodzi za Daenerys nie pamietam jak mu tam,wydaje sie ok.
To moj ranking serialowy jbc.
To ja też się bawię.
1. Khal Drogo
2. Daenerys
3. Brienne
4. Littlefinger
5. Tyrion
Tylko na podstawie serialu:
1. Ned Stark
2. Jaime Lannister
3. Jon Snow
4. Littlefinger
5. Prostytutka Ros. Budzi sympatię, ale żal mi jej. W żadnej scenie, w której grała nie była całkowicie ubrana.
1. Jaime
2. Tyrion
3. Ogar
4. Sansa
5. Jon i Daenerys (nie mogę się zdecydować, Dany w ostatnich tomach zaczyna mnie irytować, ale niech jej tam już będzie)
Po przeczytaniu 3 pierwszych tomów
Główni bohaterowie:
1. Jon Snow - mam ogromną nadzieję, że przejmie schedę po Stannisie i jako lord dowódca Muru i namaszczony przez Stannisa włączy się do Gry o Tron, nie ze względu na ambicje tylko, dlatego, że liczę również na to, że Daenerys pójdzie w ślady swojej rodzinki - Viserysa i Aerysa i wcale nie okaże się taka kryształowa po wylądowaniu w Westoros.
2. Tyrion - wiadomo, bo to jedna z najciekawszych postaci
3. Jaime - od trzeciego tomu zupełnie inne oblicze i świetna metamorfoza
4. Arya - bo ma najdynamiczniejsze rozdziały i spotyka najfajniejsze postacie poboczne
5. Davos - zwykły człowiek rzucony w wir wydarzeń ludzi wielkich
Bohaterowie drugoplanowi:
1. Robb Stark - jedyny człowiek, który stał pomiędzy Lannisterami, bez niego nie ma tego napięcia, a największym wrogiem Lannisterów są teraz tylko...Lannisterowie
2. Ogar - zero szacunku, a przecież mało kto mu się może równać
3. Beric Dondarrion i Thoros z Myr - ten pierwszy pojawia się dopiero w 3 tomie, a kilka razy wspominają, że już go ubili i jak się okazuje w każdej plotce jest ziarno prawdy
4. Stannis - prawdziwy król bez armii i za decyzje, żeby przenieść się na północ
5. Khal Drogo - bardzo liczyłem, że wyląduje w Westeros
Nie kibicuje i nie lubię:
- Daenerys
Czytając opinie użytkowników muszę przypomnieć, że najlepszy, najciekawszy a ulubiony to niekoniecznie to samo, a mam wrażenie że większość wymienia po prostu swoich ulubieńców. Chociaż, rzecz gustu.
UWAGA, delikatne SPOILERY
Najciekawsi:
Dany - bogowie, jak ja nie znoszę tej dziewuchy. Mimo to, muszę przyznać że postacią samą w sobie jest interesującą, nieźle sobie radzi z sytuacjami których nie unieśliby dużo starsi od niej. Nie wyzbyła się jednak tej irytującej dziewczęcej naiwności i coś za bardzo jej się wszystko udaje. Oby to była tylko cisza pomiędzy burzami...
Ogar - historię Sandora chyba wszyscy obecni znają, mnie na swój sposób urzeka jego pogarda do rycerzy. Ciekawy kontrast do naiwnej Sansy. Byłby świetnym POV'em.
Jaime - i jego osławiona metamorfoza, która dopiero się rozkręca.
Tyrion - nie można mu odmówić miejsca w rankingu. Szerszych wyjaśnień nie potrzebuje.
Ludzie bez twarzy - wyjaśnienia nie trzeba, kto czytał ten wie.
Z drugiej strony, nie rozumiem tego zachwytu nad Snowem... Lubię Jona, widać że chłopak bardzo przypomina ojca, jest bystry, honorowy, ale w tym przypadku więcej robi Mur jako miejsce akcji, niż Jon sam w sobie. Gdyby nie wszystkie wydarzenia związane z obroną północy (i z Ygritte ;), chłopak dużo by stracił. Owszem, jego decyzje można przełożyć na charakter, ale do mojej piątki by nie trafił.
Ulubieńcy? Ograniczając się do pięciu: Oberyn Martell, Edd Cierpiętnik, Euron i Asha Greyjoy, Królowa Cierni.
W ramach zakończenia: a Aerys II Targaryen? Nie żyje w czasach ścisłej akcji, ale nudną postacią to on nie był... ;)
5 osób to ciężko ; p
Ale u mnie to będzie:
- Sandor Clegane
- Tyrion Lannister
- Bron
- Oberyn Martell
- Petyr Baelish
Wkurza mnie natomiast hołubiona przez wszystkich Daenerys, a w DwD (jestem w połowie póki co) już w ogóle.
Przez wszystkich holubiony to chyba jest Tyrion. I na to by wskazywala punktacja
A Daenerys to jest holubiona glownie przeze mnie, co mi bardzo odpowiada
No bo z Tyrionem to jest trochę jak z House'em, koleś ma najlepsze teksty i dlatego ludzie lubią czytać jego POVy ; p
Jestem na 4 odcinku i jak dotąd
-Tyrion Lannister
-Jon Snow
-Eddard Stark
-Robert Baratheon
-Arya Stark
1. Tyrion - lubie jego teksty ;p
2. Arya
3. Jaqen H'gha
4. Jon
5. Sansa, sama postac jest irytujaca, ale zarazem ciekawa ;p
Aaa zapomnialam dodac ze jesli chodzi o serial to nie mogloby zabraknac Dany, w ksiazce jej postac jest dla mnie jednak mniej wciagajaca : p
Po trzech tomach:
1. Jon Snow - choć już mnie czasem wkurza, trochę stracił charakter z pierwszego tomu, jednocześnie go uwielbiałam i śmiałam się z jego dekadenckiej postawy :D
2. Tyrion - inteligentny, ironiczny, ma dystans do siebie i jest mi go czasem tak żal...
3. Sansa - z początku mnie denrwowała, potem też zaczęło mi być jej żal i w końcu jej klibicuję. Vhyba najbardziej lubię czytać jej POV.
4. Catelyn - jedna z najmądrzejszych postaci moim zdaniem, no, może pomijając SPOILER!!! wypuszczenie Jaime'a. Poza tym bardzo kocha swoje dzieci i zmarłego męża, jest też religijna.
5. Jorah Mormont - SPOILER!!! jego pocałunek z Dany w 3 tomie był tak świetnie opisany :)
Poza tym Sam, Sandor, Jaqen. O, I Gendry :)
Littlefingera nie tyle lubię, co uważam, że jego postać jest ciekawa...
Na razie nie bardzo rozumiem uwielbienia dla Jaime'a, moim zdaniem jedyną godną podziwu - i jednocześnie potępienia... - jest jego miłość do Cersei.
Nienawidzę Theona (tym bardziej, że lubiłam go w 1 tomie), Tywina i Joffa...
1 Ten stary co ma 15nastoletnią żonę i niezliczoną ilość potomstwa :D
2 Jon -
3. Tyrion
4 Hodor-
5 Khal drogo
1. Ogar (książkowy jest fajniejszy)
2. Jon Snow
3. Bronn (ta sama historia co z Ogarem)
4. Arya
5. Tyrion
No cholera, żem wziął i zapomniał o Bronnie. W każdym razie, mój ranking po przeczytaniu wszystkich wydanych tomów:
1. Khal Drogo
2. Bronn
3. Daenerys
4. Tyrion
5. Littlefinger
Poważnie? Zawsze zastanawialo mnie skąd u ludzi taka fascynacja tym Drogo. Rozumiem chociaż na bieżąco, przy pierwszym tomie, ale potem? Tyle rzeczy się dzieje, a ludzie dalej tylko o tym Drogo.
Ja akurat mam wrodzony 'pociąg' do wszystkiego, co dzikie, barbarzyńskie i pierwotne. Jeśli w dodatku zapie*dala to konno niszcząc wszystko po drodze, to jestem w domu, że tak powiem. A co inni widzą w Dothrakach / Drogo? - szczerze, nie mam fioletowego pojęcia.
Mnie zawsze pociągała u takich "dzikich" ludów ich bliskość z naturą, nieskrępowana i nieskażona cywilizacją i jej wytworami. Ma to też oczywiście swoją bardziej brutalną stronę, ale surowość i prostota takiego życia zawsze miały dla mnie nieodparty urok. Dlatego również darzę Dothraków dużą sympatią.
Bliskość z naturą, owszem. ‘Nieskażenie cywilizacją’ – powiedziałbym raczej, że nieskażenie pierdyliardem wykształconych na przestrzeni dziejów instytucji prawnych / opiekuńczych, stających w obronie jednostek słabych (tych, które powinny zostać wyeliminowane lub przynajmniej wykluczone prokreacyjnie), innymi słowy hamujących zgodne z naturą zachowania z rodzaju ‘ktoś mnie wk*rwił – rozwalam mu łeb’ tudzież ‘mam ochotę na seks – biorę co i jak chcę’. Kiedyś rządził silniejszy (rzecz w 100% naturalna), dziś każdy ma równe szanse, co wcale nie jest tak dobre, jakby się mogło wydawać – bo selekcja naturalna (jakże ważna) została zniesiona. Jednostki słabe / chore (o złym materiale genetycznym) są chronione, ba, mają takie same możliwości prokreacyjne jak jednostki najsilniejsze, genetycznie doskonalsze, które z kolei są w prokreacji ograniczane (np. do katolickiej monogamii). W taki sposób ludzkość sama skazuje się na zagładę – wady genetyczne, choroby itp. są pieczołowicie przekazywane dalszym pokoleniom, namnażają się. W efekcie w nagrodę za ten wielkoduszny humanitaryzm w XXI wieku mamy społeczeństwo śmiesznie marnej jakości – chore, słabe i głupie (swoją drogą genialne do manipulowania i ‘dojenia’ przez warstwy rządzące). Dlatego z taką nostalgią i fascynacją traktuję surowe czasy, gdy – dosłownie – brutalna siła rządziła światem, wykluczając słabszych, np. kto nie mógł utrzymać się w siodle, był zostawiany na śmierć, bez żadnego słodkiego pierdzenia.
To są faszystowskie poglądy. I na czym ma polegać ta "genetyczna doskonałość"? I eliminowanie? Podejrzewam, że jedynym kryterium jest siła fizyczna. Pierwszy z brzegu przykład - wyeliminowałbyś ze społeczeństwa Toulouse-Lautreca? Poza tym automatyczne przenoszenie na ludzkie społeczeństwo procesów zachodzących w świecie przyrody (roślin i zwierząt) jest mocno spłycającym zabiegiem, by nie powiedzieć, prymitywnym. Wszystko pięknie, jeśli jesteś piękny, mądry i bogaty, gorzej, gdy tobie lub twoim bliskim powinie się noga - wtedy zaczyna się doceniać społeczeństwo zorganizowane wokół idei ochrony jednostki.
Nie mówię już nawet o tym, że społeczeństwa pierwotne, też, w miarę możności, starały się chronić swoich członków. Nie wiem, jakoś obrzydliwie mi to brzmi - czyli co - nie leczymy po 50, 60 roku życia, bo to się nie opłaca (człowiek traci na "genetycznej wartości" w tym wieku), nie ratujemy wcześniaków, nie leczymy niektórych odmian raka (bo i tak umrze), nie pomagamy biednym.
Trochę się napatrzyłam w życiu na różnych ludzi i widziałam i takich, którzy mając na pierwszy rzut oka "dobry materiał genetyczny" rozsiewali wokół tylko zło i nieszczęście (i najlepiej by było, żeby już nic w przyszłe pokolenia nie przekazywali). No i według tego, co napisałeś, obecnie tą najlepsza częścią ludzkości są gwałciciele i mordercy - działają w 100 % naturalnie, jak ich ktoś wk*rwi – rozwalają mu łeb, mają ochotę na seks – biorą co i jak chcą.
Oj, ale starego posta odgrzebałaś ; ) Cóż, po prostu stoisz po drugiej stronie barykady. Typowo „kobiece”, racjonalne, empatyczne, humanitarne, poprawne politycznie podejście – podejście w 100% pokrywające się z tym, co dziś mamy. Podejście, które rozumiem i szanuję – wszak kierowanie się empatią i wrażliwością jest jak najbardziej godne pochwały. Niestety dla mnie dzisiejsze czasy pod wieloma względami są zdecydowanie zbyt „pedalskie”. Gdybym mógł się przenieść z 3 tysiące lat wstecz, bez wahania bym to zrobił. Nie stwierdziłem, że mordercy i gwałciciele to „najlepsza” część społeczeństwa – chodzi mi o to, że dzisiejsze czasy niejako kastrują naturalne odruchy i instynkty. Ja bym na przykład - przyznam szczerze - z chęcią wyrżnął / przerżnął jakąś małą osadę od czasu do czasu. Dla zdrowia, ukojenia nerwów, osiągnięcia spokoju wewnętrznego. Więc widzisz – powinnaś być zadowolona, bo to ja jestem tu poszkodowany, a Twój humanitaryzm zwyciężył. Na pewno znajdziesz jakieś plusy w moim podejściu, tak jak ja znajduję w Twoim.
A dzieła Toulouse-Lautreca są dla mnie zbyt modernistyczne – zdecydowanie wolę klasykę. Generalnie zniosę wszystko aż do impresjonizmu wyłącznie – sztuka modernistyczna, nowoczesna, współczesna to dla mnie nie sztuka, tylko jeden wielki śmietnik; bez obrazy i z całym szacunkiem.
No starego, ale poglądy nadal te same, nie? Zresztą, dla mnie był nowy i lekko mną wstrząsnął. Toulouse-Lautrec to nie nowoczesność, to już szacowna tradycja;) Zresztą, nie o to chodziło, w malarstwie przedstawieniowym (bardziej klasycznym) też by się pewnie znalazł jakiś biedak, który by nie spełniał twoich norm genetycznych - czyli produkt do eliminacji?
Przeniósłbyś się 3 tys lat wstecz będąc kaleką? Albo ze swoim niewidomym synem lub matką - staruszką z początkami Alzheimera? (teoretyzuję;). Gdy miałam 10 lat zaczytywałam się książkami "indiańskimi" i marzyłam takim życiu - dopóki nie uświadomiłam sobie, jak naprawdę wyglądało życie squaw. Jak cię ciągnie do przemocy i destrukcji, to w naszych czasach też są miejsca na świecie, gdzie można się w ten sposób realizować, wbrew pozorom ta nasza, jak to określiłeś, "pedalska" część świata ze swoją zepsutą cywilizacją jest w mniejszości (i co dziwne, cała reszta za wszelką cenę chce się tu dostać).
Pomyśl, czego chcesz od czasu do czasu - wyrżnąć/przerżnąć jakąś małą osadę - osada to wieś, w której mieszkają rodziny - kobiety, dzieci, starcy i staruszki, trochę młodych mężczyzn do tego. Zrozumiałabym, gdybyś powiedział, że chciałbyś walczyć z równymi sobie, być wojownikiem wśród wojowników i z nimi się mierzyć - ale ty piszesz o gwałtach i morderstwach na bezbronnych, marzysz o rzezi. Wg mnie to odrażające, nie pojmę, jak można pragnąć zabić innego człowieka (no chyba, że się go nienawidzi), może dlatego, że wiem, czym jest śmierć w realu.
Moje podejście jest moralne - bo bez moralności nie ma człowieka, jest tylko zwierzę na dwóch nogach - więc nie przypinaj mi łatki politpoprawności. W końcu pojęcia dobra i zła podobno wymyślili mężczyźni (a w każdym razie szeroko je rozpropagowali;). O przymiotniku "kobiece" nawet nie chce mi się pisać, już tu kiedyś o tym dyskutowałam z kimś innym, powiem tylko tyle, że, nie wiadomo dlaczego, jest używane jako deprecjonujące (coś jakby "dziecinne"). Zauważ, że ja nie piszę o testosteronie zalewającym mózg i zmieniającym ogląd rzeczywistości, o chromosomie Y jako wynaturzonym, zmutowanym dodatku do pierwszej i prawidłowej płci człowieka (na początku każdy zarodek jest żeński) itd., bo nie widzę powodu, by w ten sposób bagatelizować twoje odczucia i wywody.
Ale się rozpisałam, a może właśnie powinnam sobie dać spokój. No nic, dalej czekam cierpliwie na drugi sezon, a moja piątka ulubionych bohaterów się nie zmieniła - to tak w temacie;)
Nie chcę się czepiać, ale wolałbym jednak trzymać się stosowanej powszechnie periodyzacji sztuki, według której Toulouse-Lautrec to postimpresjonista, czyli modernista, a ja sztuki od okresu modernizmu wzwyż po prostu nie trawię. No ale mniejsza o tę dygresję.
Nie, nie przeniósłbym się 3 tys. lat wstecz będąc kaleką – to oczywiste. I oczywiście działa to tak, że swoich bliskich należy chronić. Paradoksalnie właśnie przez agresję skierowaną na innych broni się swoich. Nie chcę Ci przypinać żadnej łatki, starałem się być uprzejmy. „Kobiece”, czyli empatyczne, moralne, lepsze, wrażliwe, delikatne, piękne... nie używam tego określenia żeby zdeprecjonować, a wręcz przeciwnie – uwielbiam i szanuję kobiety właśnie za to, czym się różnią od mężczyzn. Uważam, że są lepsze. Wiesz, mężczyzna to takie włochate ogniwo pomiędzy kobietą a zwierzęciem. Więc nie masz powodów, żeby się denerwować. Jeśli jakoś uraziłem, to przepraszam. Twoja opinia jest ze wszech miar słuszna i szlachetna, oczywiście - ja jednak pozostanę przy swojej, nikczemnej i obrzydliwej. Jestem odrażający, przepraszam. Bardzo mi było miło wymienić poglądy z tak inteligentną i kulturalną kobietą (dziś o takie trudno).
Wykręcasz się i nie chcesz rozmawiać, tyle, że robisz to uprzejmie, co - nieco rozczarowana - doceniam;)
Powiem tylko, że nie uważam mężczyznych za gorszych, a kobiet za lepsze - to tak nie działa, niestety (byłoby za prosto w życiu). Mężczyźni też są empatyczni i wrażliwi (niekiedy bardzo), a sporo kobiet, które znam to twarde osoby, bez sentymentów podchodzące do siebie i innych. Ludzie ciągle chcą powkładać świat i innych w szufladki, ostatnio całkiem modne jest szukanie w biologii systemu, który tłumaczyłby ludzkie zachowania, postawy i wybory - a ja ciągle czuję, że nie jest to cała prawda, że coś się wymyka przy takim spojrzeniu (choć wszystko jest takie niby logiczne...), jakaś istotna rzecz, tylko brakuje mi wiedzy i możliwości intelektualnych, by to uchwycić.
W tym przykładzie z bliskimi wymagającymi ochrony chodziło mi o to, że w twoim wymarzonym społeczeństwie nie miałbyś prawa do bronienia ich - poza własną chęcią. Obciążaliby społeczeństwo swoją genetyczną nieprzydatnością, więc byliby do eliminacji. Gdybyś się wychował w takiej społeczności, pewnie pierwszy byś strącił syna ze skał Tajgetu (choć to raczej mit), a matkę-staruszkę zostawił na mrozie. Gdybyś jednak chciał się przeciwstawić tym prawom, musiałbyś w pojedynkę walczyć ze społecznością, a przecież nie bez przyczyny wygnanie było jedną z gorszych kar w dawnych czasach.
Wiesz, ten temat tak mnie drąży właśnie z powodu twojej fascynacji takim życiem i takimi prawami, nie rozumiem tego, nie mówiąc już o tym, że tego typu skłonności legły u podstaw faszyzmu (łącznie z, jak się wydawało, niewinną i postepową eugeniką). Może zresztą za poważnie to biorę, to tylko fw, to tylko słowa - mam nadzieję, że jakbyśmy trafili razem te 3 tys. lat wstecz, to nie dałbyś mnie zabić z powodu "nieprzydatności genetycznej" i oczyszczania społeczeństwa z bezużytecznych chwastów (nawet gotować nie lubię, nie mówiąc o tym, że na koniu zbyt długo bym się nie utrzymała;).
No to do następnego sezonu, porozmawiamy wtedy o czymś przyjemniejszym, mam nadzieję:)
Po prostu nie chciałbym przeciągać dyskusji, bo nasze podejścia są skrajnie odmienne. Nie będę też na siłę z uporem maniaka udowadniał słuszności mojego, bo... nie jest ono „słuszne”. Jest skrajnie kontrowersyjne i w dzisiejszych czasach nie ma szans na uznanie. Twoja postawa jest ogólnie akceptowana, wdrożona w życie i nie można jej nie rozumieć. Więc jak tu dyskutować. Moje podejście jest "złe", ale nie chcę sam siebie oszukiwać, nie chcę być hipokrytą, więc przyznaję – być może jestem ułomny, bo popęd i instynkt bierze u mnie górę nad empatią. Chciałbym np. mieć prawo zabić w obronie swojej kobiety czy dziecka. Nie mogę, bo dzisiejsze, humanitarne prawo mnie kastruje. Chciałbym móc na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość, jako że prawo jej nie wymierza – nic z tego. To rodzi frustrację.
Co do cech „typowo żeńskich” i „typowo męskich” oczywiście masz całkowitą rację. Miałem na myśli to, że jednak przyjął się w świadomości kulturowej taki podział, trafiający bardziej czy mniej kulą w płot. Charakter to kwestia maksymalnie indywidualna – to jasne.
Moje podejście to 100% eugenika, dopiero jakieś kilka lat temu dowiedziałem się, że ktoś wpadł na to przede mną ; ) Imponuje mi bardzo Twoja wiedza – tu skały Tajgetu, tam eugenika... Miód. No na pewno bym nie dał zabić czy skrzywdzić, 3 tys. lat temu czy kiedykolwiek, hehe. Nawet jeśli nie lubi czy nie umie gotować – wszak kobieta to nie kucharka (praczka / sprzątaczka), osobiście bardzo mnie bulwersuje wymaganie od kobiet bycia darmowymi, wielofunkcyjnymi robotami usługowymi. Bo dzisiejsze czasy dają naprawdę dużo możliwości – można zamówić, można wyjść zjeść „na” mieście, można wynająć pomoc domową. Tyle tytułem dygresji. Rozpeplałem się, ale co zrobić – rzadko na fw spotykam kogoś, z kim da się kulturalnie i sympatycznie porozmawiać, nawet pomimo różnych poglądów : )
No i mam kłopot z tobą, bo ten ostatni post jest już całkiem ok i w pełni zrozumiały (dla mnie). A już poglądy nt kobiet całkiem mnie ujmują, bo zazwyczaj mężczyźni są w stanie zaakceptować kobietę niesprzątającą, ale nie taką, która nie gotuje (umie, ale nie lubi;).
Eugenika też do mnie przemawiała swego czasu, ale z historii trzeba umieć wyciągać wnioski, widać z pewnych powodów (ułomna ludzka natura) wyrodziła się w coś potwornego. Zresztą, poglądy mi się zmieniły z czasem na mniej radykalne, poznałam ludzi ułomnych (genetycznie uszkodzonych), ich rodziny i już nie pozbędę się wrażenia, że ich istnienie ma wartość dodatnią (szczególnie w porównaniu z co poniektórymi istotami, na pierwszy rzut oka, wzorcowymi). Wiesz, jestem ostrożna z wszelkimi hasłami szczytnymi, szczególnie takimi, mającymi udoskonalać społeczeństwo, bo zazwyczaj w praktyce przynoszą więcej krzywdy niż pożytku. Poza tym dzięki za komplementy, ale to wiedza ogólna, chyba jeszcze z liceum...
To, co pisałeś o uzasadnionej agresji (stosowanej w obronie albo doraźnie) nie jest złe, to coś zupełnie innego, niż marzenia o rzezi, zauważ;) Takie poglądy ma wiele osób, zresztą, prawo je uwzględnia (na piśmie...), rzecz w tym, że są to martwe zapisy. Temat rzeka, nie chce już tu tworzyć następnej dygresji, ale odrobina samodzielności w utrzymaniu porządku społecznego jest pożądana;) Problem w tym, gdzie przebiega granica, której nie powinno się przekraczać.
No i wystarczyla krótka z tobą rozmowa, a z Asketela, "zbója" chcącego: gwałcic i mordowac, siać strach i zniszczenie, ogniem i mieczem udowadniać swoje racje zrobił się błędny rycerz, dobry i szlachetny.
Szkoda Taro, że tak rzadko chce ci się poklikać paluszkami w klawiaturę. Zresocjalizowała byś wszystkich niegodziwców na Filmwebie, gdybyś robiła to częściej
A błędem w "zresocjalizowałabyś " chciałem zwrócić twoją uwagę. Wzmocnić przekaz i zaintrygowac
Właśnie tak było
Bo ja myślę, że większość ludzi jest normalna, tylko internet ma jakieś takie właściwości radykalizujące. Może wynika to z tego, że jeśli wypowiedź jest bardziej szokująca, to jest po prostu zauważalna. Nie komentuję każdej skrajnej wypowiedzi (życia by nie starczyło, więc z twoich planów resocjalizacyjnych nici;), tylko kojarzę Asketela pozytywnie, więc nie mogłam przejść obojętnie wobec takich niesłusznych poglądów;)
Na forum zaglądam, ale z pisaniem gorzej - raz - nie mogę się pozbyć wrażenia, że powinnam pisać "na temat", czyli o serialu (a tu się już w swoim czasie rozpisałam na każdy temat), dwa - brak czasu. Ale czekam na drugi sezon.
A błąd zauważyłam, dopiero, gdy go wskazałeś, zresztą uzasadnienie całkiem dobre, dużo lepsze niż "dyslekcja";)))
Tak właśnie sobie pomyślałem o przyczynach twojej rzadkiej obecności. Jeśli chodzi o serial to tematy już się wyczerpały. Nawet porządnie posprzeczac się, już nie ma o co Czekajmy cierpliwie na drugi sezon
'Generalnie' Polacy mają specyficzne, chamskie podejście / wymagania wobec kobiet - miarą ich wartości jest ich 'robotność', tj. mają pracować zawodowo + na drugi etat darmowo w domu, być sprzątaczkami, praczkami, kucharkami etc. Taka 'kultura'. Inna sprawa, że jest to kultura chamów, kultura prymitywna. Moja kobieta nie pracuje, nie robi nic w domu (od dzieciństwa ma nerwicę i fobię brudu / zarazków / bakterii), a mnie to nie przeszkadza - wręcz przeciwnie! - realizuję się jako mężczyzna, bo jestem w stanie wynająć pomoc domową i ją odciążyć. I jestem cholernie usatysfakcjonowany. Kobieta przecież nie wchodzi w związek po to, żeby się bardziej męczyć, tylko, żeby było jej łatwiej. Takie mam poglądy, być może jestem nienormalny... w końcu z chęcią paliłbym te wioski, pomimo że to bezsprzecznie złe. Każdy ma swoje zady i walety, nie ma ludzi idealnych.
Wiedza ogólna z liceum - wydaje mi się, że jakieś 97% polskiego społeczeństwa jej nie posiada. Sam raczej nie uważam się za głupka, ale o eugenice dowiedziałem się dopiero jakieś 4 lata temu. Więc widzisz - Twoja wiedza, nawet jeśli ogólna, jest dla mnie czymś imponującym.
No, jesteś nietypowy z tym podejściem do kobiet. Ja mam mocno wpojoną etykę opartą na kulcie pracy, miarą wartości człowieka jest jego pracowitość. Ponieważ jestem ogromnie leniwa, ciągle wpędza mnie to w poczucie winy;) Uważam, że kobieta i mężczyzna powinni we wspólne życie wkładać równy wysiłek, a co kto robi, to już jest kwestia umowy i upodobań.
Co do tych wiosek - ale robiłbyś to naprawdę, czy tylko tak sobie odprężająco roisz? Oceniasz te marzenia jako złe, czyli jakbyś to zrobił, byłbyś we własnych oczach złym człowiekiem, czyli czułbyś się źle sam ze sobą (wiadomo, dlatego w więzieniach siedzą sami niewinni, każdy chce przynajmniej we własnych oczach być ok;) Barbarzyńcy nie mieli takich skrupułów i działali według "planu" wpojonego od dziecka przez ich kulturę. Często frustracja wyraża się w marzeniach o nieskrępowanej agresji, coś o tym wiem;)
Wiesz co, tak się zaczęłam zastanawiać nad tą eugeniką - może faktycznie w programie jej nie było, ale zaczytywałam się wtedy Boyem-Żeleńskim i to stąd ta wiedza (był jej gorącym orędownikiem, tak samo jak Korczak i inni postępowi naprawiacze społeczeństwa, choć ci dwaj przynajmniej zrobili dużo dobrego w praktyce). Cała moja wiedza pochodzi z książek, tak mimochodem wsącza się drogą osmozy;) No i z internetu, jak się trafi ciekawy rozmówca, dużo można się dowiedzieć. Z tego forum sporo się dowiedziałm o mieczach i o historii różnych starożytnych ludów (to przy okazji Dothraków). I o Wellsie. Ty też masz przecież sporą wiedzę, jesteś chyba po historii, prawda?
Tak, właśnie w Polsce wyjątkowo ostro się tę etykę pracy wpaja, zwłaszcza kobietom. No ale - jak mówisz - jesteś leniwa, czyli nie wszystko stracone. Leniwa kobieta to afrodyzjak, fetysz wręcz - bo przecież co leniwe, to zmysłowe.
'Kobieta i mężczyzna powinni wkładać równy wysiłek' - czyli nie zgodzisz się, że mężczyzna jako fizycznie silniejszy powinien wkładać większy?
Co do tych wiosek - to jest trudne do wytłumaczenia, nawet przed samym sobą. Nie mam wystarczająco dużo psychologicznego zacięcia. Roję to sobie odprężająco, owszem. I jeśli miałbym możliwość, to bym to robił. Może mam przerośniętą potrzebę dominacji? To 'fajne' uczucie, gdy wzbudza się strach. Wiem, że to złe, ale na pewno czerpałbym z tego przyjemność. Może po prostu jestem psychopatą. No i sfrustrowany jestem, zgadza się - widzisz, nie podoba mi się za bardzo ten dzisiejszy betonowy, pstrokaty, zmechanizowany i 'zelektryzowany' świat. To nie dla mnie - urodziłem się kilka(naście) wieków za późno.
Czyli jesteś oczytaną, inteligentną osobą. Najwidoczniej to fizyczne lenistwo odbijasz sobie intelektualną aktywnością. Reasumując, nie nazwałbym Cię leniwą. Bo niechęć do prac domowych to nie wyznacznik lenistwa - problem tkwi prawdopodobnie w tym, że są to zajęcia dla Ciebie zbyt przyziemne.
Tak samo, jak bycie magistrem nie jest wyznacznikiem posiadanej wiedzy. Dziś praktycznie każdy pcha się na studia, prace dyplomowe i magisterskie pisane są na zamówienie lub po prostu zwalane z neta, a generalne przetrwanie na studiach opiera się raczej na umiejętnym kombinowaniu aniżeli nauce. Taki truizm mi wyszedł, wybacz. Jestem po - powiedzmy - dziennikarstwie, ale hobbystycznie zrobiłem sobie historię podyplomową, dla własnej satysfakcji. Pracuję w zupełnie innej branży i dobrze mi z tym. Dzięki za posądzenie mnie o posiadanie 'sporej wiedzy', ale szczerze - raczej nie mogę równać się z Tobą, bo ma ona dość wąski zakres.
Napisałam, że powinni wkładać równy wysiłek, czyli dawać z siebie tyle, ile są w stanie, mają się starać oboje. Takie jest moje zdanie, przy czym czy kobieta zajmuje się domem i pracą, a facet pracuje na utrzymanie, czy odwrotnie, czy robią wszystko razem po pół -wsio rawno, zależy od umowy. Jest coś demoralizującego i niedojrzałego w życiu bez pracy. Co do mnie - no cóż, pochlebiasz mi, szukasz usprawiedliwień, ale ja już dawno pogodziłam się z ograniczeniami mojego charakteru;) Akurat sprzątać lubię, nie uważam też, żeby praca fizyczna była przyziemna (tym bardziej, że jakimiś specjalnie wzniosłymi rzeczami się nie zajmuję), a często jest wrecz odprężająca (o ile nie jest zbyt ciężka). Praca to dla mnie coś, co zrobić muszę, choć wcale nie mam na to ochoty (np. gotować i wstawać rano do roboty;) i wtedy mocno przeżywam niesprawiedliwość losu;).
Wiesz co, nie ma się co za bardzo analizować, szczególnie na forum filmowym;), myślę tylko, że lepsze od wzbudzania strachu jest wzbudzanie szacunku (i trudniejsze).
No i jeszcze jedno - zdecydowanie dla kobiet lepsze są obecne czasy, stąd może różne poglądy.
Równy wysiłek, praca uszlachetnia... po co Ci takie idealne poglądy? ; ) Nie czułaś się nigdy jak żałosny trybik w maszynie napędzającej PKB? Lubię pracować i się 'umęczyć', bo uwielbiam uczucie przyjemnego zmęczenia, mam potrzebę bycia potrzebnym, ale gdy się zastanowię, to czuję się trochę jak frajer, który pracować MUSI, inaczej nie miałby czego do garnka włożyć. Czyli niewolnictwo, bo nie ma alternatywy. 8-10h dziennie to kawał życia. No i jednak przyznałaś - przeżywasz tę „niesprawiedliwość losu”. Nie uwierzę, że nie wolałabyś sypiać do południa i mieć wszystkiego w d****, wybacz ; )
No nic, dzięki za rozmowę, było mi BARDZO miło. Naprawdę, jestem nudny, powtarzam się, ale rzadko, wręcz nigdy nie spotykam w necie rozmówców, których mogę traktować poważnie. Przypominasz mi w 100% kogoś z przeszłości (nawet poglądy te same), pewnie stąd taki niekontrolowany zachwyt, za który przepraszam. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli okazję porozmawiać : )
Bardzo ciekawa dyskusja! Chociaż nie lubię wymądrzania się na bardziej poważne tematy na portalach typu filmweb ani w ogóle obnoszenia się ze swoimi poglądami na prawo i lewo, to muszę przyznać, że trzymacie poziom, chociaż nie jest to za częste w necie. Myślę, że oboje macie po części rację.
No właśnie też mam takie obiekcje, filmweb - to ma być o filmach, nie? Ale czasami człowiek musi, bo inaczej się udusi;) No i myślę, że ja mam całą rację, a nie jakąś marną połowę;)
Daenerys - bo chciałbym mieć taką królową. A za ostatnią scenę ma ode mnie +10 do "respectu"
Tyrion - za inteligencję, poczucie humoru i umiejętność wychodzenia cało z każdej opresji. No i za "doprawienie" gulaszu z żółwia, który zjadła jego pieprznięta siostrzyczka ;)
Robb Stark - za charyzmę, której starczyłoby dla całego tuzina innych bohaterów. Poza tym mam słabość do wszystkiego co szkockie, a jego akcent jest rewelacyjny :)
Khal Drogo - bo to największy badass wśród Dothraków, których lubię z zasady
Arya Stark - bystra, zabawna, odważna - po prostu trudno jej nie kibicować :)