Cześć, mam pytanko. Wie ktoś może, o której godzinie w dniu premiery pojawi się odcinek na HBO GO? Równo ze startem w telewizji o 3:00, czy poźniej? Pozdrawiam :)
W teorii powinno być od razu na HBO GO. Ale przy tym olbrzymim zainteresowaniu mogą być kłopoty techniczne.
Ktoś mi mówił, że na marne wstał w nocy przy 7 sezonie, by obejrzeć już o 6 rano, bo była awaria, a ok 11 rano było już ok.
A wcześniej nie miał takich problemów przy innych odcinkach 7 sezonu i przy 6 sezonie.,
Ja zawsze oglądałem dopiero między 11:00, a 18:00. Ale może przy finałowym sezonie będę oglądał na żywo.
Fakt, na HBO GO też ma być o 3, ale z napisami. Ja nie wiem, czy będę czekał, zwłaszcza, że i tak mi zacna, a jak się wszyscy rzucą, to mam dodatkowo małe szanse, by odcinek obejrzeć ;)
Przecież filmy tylko ogląda się z oryginalną ścieżką dźwiękową. Każdy inny wybór to profanacja.
Nie przypominam sobie bym cokolwiek obejrzał z lektorem od 2001 roku :)
Zagłuszacze aktorów jak lektor czy dubbing mija się z celem. Równoznaczne z olaniem całkowitym gry aktorskiej.
Oryginalna ścieżka dźwiękowa >>>>>>> Lektor bez cenzury (dla jaj)>>> Lektor Tv>>>>>>>>> Dubbing
Różnice są kolosalne między tymi wyborami w odbiorze.
Za czasów VHS 1988-1999 lubiłem lektory z bazarów czy wypożyczalni, bo były znacznie lepsze niż te z TV.
Ale tłumaczenia były często improwizacją. Do tego zagłuszały grę aktora.
Wtedy nie przywiązywałem do tego uwagi. Jedyny plus lektorów bez cenzury to klimat w tłumaczeniu filmów z lat 80' i pierwszej połowy lat 90' np:
Die Hard 1, Robocop 1, Predator 1, Terminator 1, filmy akcji, science-fiction, komedie, horrory i tym podobne filmy czasem miały takie teksty czaderskie, że sprawiały, że te filmy były nieco inne.
Wiadomo, że lepiej bez lektora oglądać, poza wymienionymi przez Ciebie zaletami, to bardzo pomaga w nauce języka.
hmm ja miałem metodę taką, że z początku oglądałem anglojęzyczne filmy z polskimi napisami 2001-2003. Byłem już mocno osłuchany.
W 2004-2005 oglądałem najpierw z polskimi napisami, a następnie z angielskimi.
Od 2006 roku już tylko z angielskimi.
A gdzieś od 2008 roku nie musiałem nigdy używać angielskich napisów.
Natomiast inaczej to wygląda, gdy film oglądam z innym językiem niż Polski lub angielski. Nadal potrzebuję napisów polskich lub angielskich do filmów z
ZSRR/Rosji, Włoch, Hiszpanii, Francji, Niemiec, Korei, Japonii, Chiń, Iranu czy Skandynawskich krajów (Dania, Norwegia, Szwecja) itp.
Choć kilka z tych języków nie jest mi obce i znam pewnie wymowę/pisownię ok 1000-1500 słów, ale to za mało.
Trudnym językiem jest Chiński. Ale zachęcam do nauki tego języka, bo tłumacze zarobić mogą dużo pieniędzy. Mało jest tłumaczy, a rynek ma zapotrzebowanie na ten język.
Natomiast język angielski zna 1/3 globu. Jedziesz przykładowo do Egiptu lub Grecji i dogaszasz się w tym języku.
To ile Ty znasz języków skoro od 2001 roku nie oglądałeś filmu z lektorem?
Moim zdaniem lektor w TV to tragedia...nie wiem skąd pomysł cenzurowania słów skoro w polskich filmach się tego nie zagłusza np. sławnym ''piiiiiiiiii''.
Jednak po za TV istnieją dobrze ''zlektorowane'' filmy.
Oczywiście oglądanie z napisami mi nie przeszkadza, ale uważam, że przykładowo francuski dubbing jest wręcz bombowy. Tam każdy przynajmniej średnio znany aktor ma w każdym filmie podłożony ten sam głos bardzo odpowiadający oryginalnemu, a gra głosem jest na bardzo wysokim poziomie. Oglądałem wiele filmów zdubbingowanych po francusku tak samo jak w oryginale po angielsku i nie odczuwałem różnicy w odbiorze. Może osobiście niezbyt lubię angielski akcent (zawsze dziwnie mi się go słucha) i dlatego szukam innych możliwości :)
Mnie dubbing bardzo mocno drażni. To już lektor zdecydowanie lepszy.
Przy dubbingu czuć sztuczność. Coś nie tak. Silny dyskomfort.
Dubbing podobał się mi w "Asterix i Obelix: Misja Kleopatra" 2002.
Jakoś tak wyszło, że u kuzyna oglądałem z dubbingiem.
W kinach nigdy nie wybrałem się na wersję z dubbingiem.
Dubbing robi się dla dzieci, bo nie potrafią czytać lub jeszcze słabo sobie z tym radzą.
Popularny dubbing jest też w Niemczech. W Stanach to już w ogóle lenie.
Pojawi się jakiś dobry film z Azji czy Europy to mało zarabia u nich,
bo ludzie nie chcą czytać napisów. Więc tworzą remaki dla nich tych samych filmów.
I te filmy mimo, że słabsze od oryginałów z Azji/Europy jakoś potrafią zarobić 10 razy więcej, bo są po angielsku i nie trzeba czytać :)
Jest kilka angielskich akcentów. Ja preferuję ten z Anglii, a nie z Usa.
No nie, w kinie to też nigdy na dubbingu nie byłem...znaczy się w Polsce, bo we Francji gdzie uczyłem się języka wszystko było zdubbingowane nawet kino ;).
To ja właśnie najbardziej dostaję ciarek na akcent angielski, chociaż lepiej go rozumiem niż amerykański ;).
Co do USA to wiem, że oni wszystko remake'ują tylko ze względu na język i lenistwo, co wcale lepiej nie wychodzi....ale kto bogatemu zabroni jeszcze bardziej się wzbogacać ;)