PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=476848}

Gra o tron

Game of Thrones
2011 - 2019
8,7 407 tys. ocen
8,7 10 1 407412
7,9 63 krytyków
Gra o tron
powrót do forum serialu Gra o tron

I nie chodzi mi o fabułę, pomysł na nią, postacie. Wiadomo, inaczej nie byłoby serialu a jednak kiedy ogląda się produkcję HBO czuć "jaja", czuć że jest to wszystko zrobione z werwą, pasją, i jest w tym STYL. Tymczasem proza Martina w sensie opisów, dialogów jest, darujcie, ale nijaka! Zupełnie tak jakbym czytał jakąś zbeletryzowaną wersję filmowego hitu, na myśl mi przychodzą powieści ze świata "Star Wars". Sztuczne, bez ikry. Tak samo jest z Martinem. Tak naprawdę tą serię mógłby napisać dosłownie każdy, nie czuć ani odrobiny stylu, oryginalności przekazu, jakiś głębszych myśli. Wiem, to literatura fantasy a nie literatura piękna, ale dostrzegam ogromną przepaść pomiędzy serialem a książkami!

U Martina wszyscy mówią tak samo. Prostacy, żebracy, książęta, giermkowie itp, itd. Zero przekleństw, wiece o co chodzi. Narracja jest wręcz prostacka. Jest zwyczajnie nudno.

A jednak ktoś dostrzegł w tym jakiś większy potencjał, inaczej nie powstałby świetny serial.

szarit

Punkt dla Ciebie szarit.Prawda wygląda z Twojego komentarza jak dupa z pokrzywy :). Trudno się nie zgodzić, chociaż jak dla mnie dużo lepsze były książki Howarda z Solomonem Kanem.
Pozdr.

lwidz

Ja bardzo lubię twórczość Howarda osobiście uważam że Conan choć najpopularniejszy był najmniej ciekawym jego bohaterem jest.Zawsze wolałam Solomona Kane albo Turloghia O'Briena czy Cormaca Mac Art,albo Wulfherego Sasa i Kulla z Atlantydy i Brana Mak Morna a i inni bohaterowie też są warci poznania ich przygód.

szarit

Porównywać Howarda do Tolkien to tak jak porównywać gwiezdne wojny do titanica. To są zupełnie różne książki w których chodzi o coś zupełnie innego. Kierowane są do innego czytelnika. Pisane zupełnie inaczej. Howard pisał bardzo prosto wręcz prymitywnie to nie jest żadna literatura wyższych lotów tylko takie książki przygodowe. Mają swój urok i owszem. Od tego można zacząć przygodę z fantastyką.

generaljack

A Tolkien niby pisał skomplikowanie?nie żartuj mistrzem dialogów to on nie był podobnie jak opisów,głównie specjalizował się w robieniu otoczki w okół samej historii jak nauczyciel co opowiada historię,tylko że on pisał na grubość i ilość stron a i tak jego książki czyta się jak typowe baśnie bez głębszej więzi z bohaterami i bez jakiś większych porywów emocjonalnych,typowa mitologia i profesorski styl ot co miał Tolkien..Howard niby prymitywnie ale w jego tekstach jest życie i energia której Tolkien nigdy nie miał w swojej literaturze,a i wielu próbowało pisać jak Howard o dziwo mało komu wychodzi...

szarit

"na grubość i ilość stron"?

sprawdź sobie ile stron ma "Hobbit" (podpowiadam: całe 233 - potęga!). Nie mówiać o "Władcy", który w trzech tomach miał mniej stron maszynopisu niż 1 co bardziej opasły tom "Pieśni lodu i ognia".

a po Pratchecie "pojechałem", bo to nie jest żaden twórca fantastyki tylko żartowniś. Nienajgorszy zresztą, przyznaje. Ale ile można jechać na pastiszu? Mi się znudziło po jednej książce, są tacy, którym się to nie nudzi nigdy.

hungrytales

W czasach gdy pisał profesor Tolkien nie było mody na 1000 i więcej stronicowe książki,a "Hobbit" jest właściwie tylko częścią całego cyklu coś na kształt bardziej rozbudowanego opowiadania.Grubość tej książki jest wręcz dziwna na tle innych dzieł profesora.W sumie "Hobbit" to coś jak w Silmarillionie było opowiadanie "Turin Turambar" historia ta w wersji rozbudowanej pojawiła się jako "Dzieci Hurina" czyli osobna książka.Tolkien stworzył cały cykl który podzielił na tomy i książki pod różnymi tytułami a będącymi faktycznie częściami tego cyklu.Można napisać z czystym sumieniem że jest ojcem wodolejstwa literackiego jakiemu hołdują współcześni pisarze fantasy min.Martin.Co do Pratcheta lubię go i mnie jakoś nie nudzi podobnie jak Tolkien mimo stworzenia całego świata i pokaźnej ilości tomów z tego świata.

szarit

mi najbardziej leży powieść Martina gatunkowo, ale obiektywnie Pratchet czy Sapkowski lepiej pisza, choć Wiedzmina zbyt dawno czytalem, a Trylogii troche brakuje przewodniego watku który popychałby historie do przodu

Jaco80

OMG! Powinno cię oskalpować i wytrzać w smole i pierzu za takie oszczerstwa.

Nick_filmweb

Fantasy jak najbardziej jest literaturą piękną. Dialogi miał niezłe, wydaje mi się, że przesadzasz. Może to kwestia pierwszego kontaktu z historią PLiO poprzez serial, czasami tak jest, że to, co zobaczymy/przeczytamy pierwsze staje się takim jakby wzorem i potem do tego wszystko porównujemy.

tara_filmweb

Do tego dochodzą wywindowane oczekiwania. Obejrzysz świetny serial, wszyscy dookoła gadają, że książka lepsza, nakręcasz się coraz bardziej, tak że po lekturze spodziewasz się iluminacji i wyjaśnienie zagadek wszechświata. Tymczasem czytasz, książka owszem świetna, ale niebo się nie rozstąpiło, chóry anielskie nie zaśpiewały, a skarpetki giną w praniu jak ginęły. Sama nie raz się na to nadziałam i w pewnym sensie zaczynającego temat rozumiem.

tara_filmweb

Fantasy raczej rzadko przekracza próg książek przygodowych dla młodzieży. To jest zamknięty dość gatunek, w którym głównie chodzi o poruszenie wyobraźni. Tak jak w horrorach chodzi o to żeby straszyć.

generaljack

Odnosisz się do pierwszego zdania mojego postu? To była uwaga porządkowa, nie oceniająca, literatura piękna to mówiąc najprościej, beletrystyka, w odróżnieniu od literatury użytkowej (czasami granice się zacierają, jak np. w publicystyce, epistolografii). O wszystkich mocno schematycznych gatunkach można by tak powiedzieć, czy to kryminał, romans, czy właśnie fantasy; czasami jednak na bazie schematu wyrasta niezwykłe dzieło, przekraczające artyzmem ograniczenia gatunkowe, choć jednocześnie wcale się od niego (tego gatunku;), nie odżegnujące. Nie jest to może przypadek Martina, ale, w swoim gatunku, jest to bardzo dobra książka.

tara_filmweb

Mój komentarz też raczej przypadkowy tak się nasunęło. Jakoś literatura piękna w odniesieniu do całości fantasy jakoś dziwnie mi nie pasuje. Takie wrażenie subiektywne.

Nick_filmweb

Uważasz, że każdy mógłby napisać taka serię? Że każdy ma taką niesamowitą wyobraźnię, by nie tylko wykreować świat, lecz również historie rodów, koligacje rodzinne, intrygi? Jeżeli tak, to napisz książkę- chętnie ją przeczytam i zrecenzuję!

Gdy ogląda się film, wszystko jest podane na tacy- wygląd bohaterów, poszczególnych miejsc. Czytanie książki jest trudniejsze w odbiorze.

curious_case

Spokojnie LadyEire. Chcę być dobrze zrozumiany. Może mi się uda. Ok, przekleństwa zostawmy na boku.

Inaczej. Chodzi mi o pewną zwięzłość przekazu, pewien jego urok, lapidarność. Rozumiesz teraz, przyszła noblistko? Wreszcie, realność języka facetów będących między sobą gdzieś w dalekiej dziczy. Realność języka żołnierzy. To nie ma znaczenia? Dla mnie ma.

Dodatkowo. Za co pokochałem ten serial? Za żywość dialogów, za ich inteligencję z jaką zostały napisane, jednym słowem za ich urok.

Przedstawcie mi choć jeden fragment książki, która pod tym względem dorównuje serialowi. Jak w książce wygląda "spowiedź z popełnionych zbrodni" karła? W serialu jest po prostu świetna, a w książce? Nie ma jej w ogóle? A gra w jaką gra Tyrion razem panienką do towarzystwa i swoim wybawicielem z rąk Catelyn Stark? Co później również przekłada się na jego spowiedź, spowiedź z bycia zakochanym. A jak to wygląda w książce? Też nie ma?

Prostactwo dialogów, prostactwo opisów, prostactwo narracji. Tyle. Takie jest moje zdanie i nie znaczy, że ta seria jest zła. Pod względem jakości nie odstępuje ani na krok dziesiątkom, setkom opowieści fantasy jakie zalegają na półkach w każdym empiku.
I niekoniecznie książki Martina są aż tak złe. Może serial jest po prostu aż tak dobry.

Aha i jeszcze jedno. W sensie stylu, opisów, dialogów. Weźcie sobie chociaż "Świat dysku". Tu od razu czuć autora, nie? Czytasz i wiesz kto to napisał. Czytasz i się śmiejesz, czytasz i podziwiasz, czytasz i wiesz, że to Terry Pratchett.
U Martina tego nie ma.

Nick_filmweb

Może po prostu należy poczekać- jeżeli już bardzo zatęsknisz za serialem, książka wyda się lepsza.:)

Nick_filmweb

"- Nie chcę wyjść za ciebie. Ściąłeś głowę mojego ojca". To jest dla ciebie przykład dobrego dialogu?

Zgoda, postacie, nazwy, zamki, całe uniwersum tego świata. to jest zasługą Martina i nikt mu tego nie odbierze.

Jednak czytałem książkę i mnie odrzuciło, wróciłem po obejrzeniu serialu, odrzuciło podwójnie.

Mam nadzieję, że wyjaśniłem dlaczego.

Nick_filmweb

Na uczcie weselnej zjedliśmy jednego ze świadków.

Nick_filmweb

W kwestii dialogów przyznam Ci rację- mistrzem jest moim zdaniem Sapkowski. Chociaż rozmowy np. Jaime-Brienne zawsze czytam z przyjemnością.

Nick_filmweb

Chodzi Ci o styl, od razu rozpoznawalny, nie do podrobienia - i tu się zgodzę, Pratchett, Sapkowski to mistrzowie języka. Moim zdaniem mocną stroną Martina jest fabuła i budzące emocje postacie, absolutnie nie język.

tara_filmweb

a mnie się wydaje, że to trochę kwestia.. języka oryginału. (współczesny American English)
Niektóre dialogi zawsze tracą przy tłumaczeniu. ;] Np. "A hound will die for you but never lie to you", w tłumaczeniu: "pies za ciebie zginie, ale nigdy cię nie okłamie". Ta-daa.

babytronique

No, tu się nie będę wypowiadać, bo w oryginale nie czytam. W każdym razie styl, to nie jedno zdanie, to musi być dłuższa fraza. Ale chętnie poczytam spostrzeżenia i uwierzę na słowo:)
Od tłumacza sporo zależy, może książkę zarżnąć, może wznieść o stopień wyżej.

tara_filmweb

Troszkę się zgadzam.. ale chyba nie spotkałam się z tłumaczeniem, które przerosłoby oryginał ;] (może Sto lat samotności nie straciło na przekładzie :) offtop.)

Nie wiem,kogo krytykanci się spodziewają. Drugiego Szekspira?
Nie te czasy. Inne wymagania. Jak można powiedzieć (upraszając), że Martin ma prostacki styl pisania? Saga jest napisana językiem popkultury. Taka puszka Cambell Warhola; zgrabna, pełna apetyczna i ładnie zapakowana. To MA BYĆ pucha fasolki, a nie foi gras w przegrzebkach. :]
Nawet jeśli nie pretenduje do miana literatury wybitnej, co z tego?

Współczesny odbiorca miałby czytać jedenastozgłoskowiec?!

babytronique

No w sumie jak tak dywaguję (o tym stopniu wyżej przez tłumacza), bo jak nie czytam w oryginale, to niby skąd mam wiedzieć. Ale czasami można porównać różne tłumaczenia tego samego tekstu i stąd wyciągnąć wnioski.
Martin ma taki "przezroczysty" styl, nic by się nie stało, gdyby pisał lepiej, ale powiedzmy sobie szczerze - zupa fasolowa jest całkiem smaczna;)

tara_filmweb

więc toteż, toteż ;] jest też całkiem lekko strawna :) nie przyczepiam się, broń Boże, do Twoich wypowiedzi, tylko jakoś tak mi się... podsumowało.

babytronique

Ok, nie odebrałam tego jako przyczepiania się;) Sporo nowych rzeczy się dowiedziałam z takich niby to lekkich dyskusji filmwebowych, więc i tak zawsze jestem na plus;) Jak ktoś się czepia, to po paru postach go zostawiam, niech się czepia pustki;)
Naprawdę czytałaś "Sto lat samotności" w oryginale? Zazdroszczę, to musi pięknie brzmieć. Była to moja ukochana książka w pewnym momencie, nawet zrobiłam sobie rozpiskę do niej;) Równie mocno podobała mi się jeszcze "Kronika zapowiedzianej śmierci", ale to jednak inna forma (krótsza).

tara_filmweb

"Sto lat samotności" zraniło moją psychikę, genialna książka ;)

babytronique

Mógłby czytać 11-zgłoskowiec, to całkiem przyjemne:) Przynajmniej jako fragment książki. Zgadzam się jednakże z tobą Martin to czysta popkultura - wieczorne, niezobowiązujące spotkanie z książką lekką, prostą, może i wstydliwą.

tara_filmweb

sapkowski, pratchett... mistrzowie języka, moja droga - poczytaj se tyrmanda, parandowskiego, joyce'a, nawet nienackiego (wersje dla dorosłych), rozumiem że sapka czyta się w porządku, ale żeby czynić z niego jakiegoś wybitnego pisarza, a bynajmniej lepszego od martina (tak można wywnioskować z twojego postu) to naprawdę mocna interpretacja ; > mocną stroną sapka są dialogi i ... dialogi. mocną stroną martina są dialogi, rozmach i bardzo sugestywny klimat.

hand_painted_coffee

Byłam wczoraj "droga panią", teraz jestem "Twoją drogą" - kocham fw;) Wszystkich, których wymieniłeś, czytałam. Zawsze jest problem ze skalą i z przyjętymi założeniami. Wyrzucam z rozważań Joyce`a, to nie ta liga. Resztę można spokojnie porównywać - literatura rozrywkowa z trochę wyższej półki. Sapkowski numer jeden - za całokształt, a w szczególe za język i to nie dialogów, tylko narracji, Pratchett to samo (plus dowcip) - nie wyobrażam sobie z tego powodu dobrej ekranizacji, bo przełożyć styl pisania na odpowiadający mu jakością język filmu jest bardzo trudno. Nienacki i Tyrmand - dobrze się czyta, ale całość przesłania rozdęte do niemożliwości ego autora, więc trudno traktować ostatecznie poważnie i dzieło, i autora. Zresztą, jeśli chodzi o Tyrmanda, wolę jego Dziennik 1954 (nawet jeśli jest nieautentyczny, pisany później, częściowo lub w całości, nieważne), "Zły" w ogóle mi się nie podobał (kwestia gustu). Parandowski uchodzi już za klasyka i podziwiać go trzeba;), ale ja coś nie za bardzo...
Martinowi nic, co jego, nie odmawiam - fabuła, postacie i rozmach (i spójność, to jest ważne) jak najbardziej, język i nastrój - nie (ale nie jest to dno, czy coś, moim zdaniem porządna, rzemieślnicza robota, którą trzeba cenić, bo wcale nie jest tak często spotykana).

tara_filmweb

A w międzyczasie jeszcze byłaś panem Zdziśkiem ;)

tara_filmweb

co to jest "fw" ?

hand_painted_coffee

filmweb;) Za długą nazwę mu wymyślili;)

tara_filmweb

rzeczywiście, teraz to ma sens.
no cóz, mnie u sapka narracja zawsze kulała - lepiej z narrenturmem, gorzej z wiedźmakiem. co jak co ale przyznam że dalsza część twojej wypowiedzi jest mocno kontrowersyjna i chyba zasługuje na klapsa :> nie spotkałem się jeszcze z określeniem "rozdętego do niemożliwości ego" w przypadku tyrka i zbyszka - nie chcę tutaj prowokować dyskusji, bo nie chcę mi się generalnie ostatnio dużo pisać, ale obaj pisarze mają bardzo lekkie pióro, wręcz transparentne - en plus, trudno mi w porównaniu z tyrkiem i nienackim traktować poważnie inne dzieła - można rzec że to z nimi straciłem książkowe dziewictwo (nie licząc marka piegusa, ale to niziurski) i są mega humanistyczno-zacne.
a dla parandowskiego to ja se kupuję książki aby poczytać wstęp machnięty jego palcem. z szacunku dla w/w pisarzy, bądźmy grzeczni, ułożeni, i nie dorównujmy do nich sapka, który choć jest pisarzem dobrym, to jednak pożyczę od ciebie formę - "nie ta liga".

hand_painted_coffee

Tylko bez klapsów, proszę, nawet słownych.
No cóż, zdanie mam, jakie mam i nie zanosi się na zmianę;), najwyżej będziemy się pięknie różnić;) Coś mi się nie chce wierzyć, żebyś o Tyrmandzie takich sądów nie czytał, bo jego miłość własna, skupienie na sobie (przejawiające się chociażby w nadmiernej dbałości o ubiór), pewne kompleksy i biorąca się stąd drażliwość oraz poza nie są tajemnicą. Nienacki to następny, który posiadł receptę na idealne życie i związek. Zresztą, nie chce mi się dyskutować, to są moje dawne lektury, i jak zwykle moje osądy są pełne zastrzeżeń, wyjątków i niuansów - jak je przekazać w poście na fw? Jeśli chodzi o Parandowskiego...moja niechęć do niego, do jego stylu, to coś takiego, jak powiedzenie, że nie lubi się Szekspira (czy tam innego klasyka, który wielki jest). No jest wielki, ale cóż poradzę, jak nie zachwyca;)
Za to możemy wspólnie wielbić Niziurskiego;)

hand_painted_coffee

"u sapka narracja zawsze kulała - lepiej z narrenturmem, gorzej z wiedźmakiem" - i na tym w zasadzie można zakończyć, nie masz, człowieku, pojęcia o czym piszesz. Albo nie wiesz co to "narracja".

Jeśli Narrenturm jest powieścią o parę poziomów lepszą od Wiedźmina pod każdym względem, to zapewne też w szczególnym przypadku, narracji. Wystarczy przytoczyć fragmenty magiczne w tej książce oraz ye chociażby z Gutenbergiem. Są świetne, a narracja jest wielopoziomowa, czyli nie odbywa się stricte przez narratora.

hap5

Ale Narrenturm jest powieścią o parę poziomów niższą od Wiedźmina pod każdym względem.

Podaj proszę argumenty, gdyż językiem i bogactwem fabularnych przebija Wiedźmina niestety wielokrotnie. Z chęcią wysłucham, pewnie nie zmienię zdania, ale może przy trzecim czytaniu Wieśka zwrócę na te walory uwagę.
Poprzedni post był lekko matematyczny i jego forma zabawna(dla takich świrów jak ja), ale przyznaję niemerytoryczna w pierwszej jego części.

hap5

Kreacją głównego bohatera;) Hamletyczny Wiedźmin, mroczny i ludzki zarazem, jest sto razy ciekawszy od bożego prostaczka Reynevana;) i nawet obecność mowy pozornie zależnej tego nie zmieni;)
Chyba sobie Narrentum przeczytam jeszcze raz, czytałam dawno temu i nie wracałam - a do Wiedźmina tak (opowiadań).

hap5

A jakie tu można podawać argumenty? Wiedźmin to najlepsza polska proza pod każdym względem, a Narrenturm wysilone, bezsensowne drewno.
Fabuła, postacie, język, sposób narracji, przesłanie – wszystko stoi o niebo wyżej.

Narrenturm przebija to się do dna - od dołu.

hand_painted_coffee

Finnegans Wake (Finneganów tren).

tara_filmweb

No,ale trylogia "Dagome iudimex"Nienackiego to dzieło sztuki które każdy fan fantasy i nie tylko powinien przeczytać.

szarit

No toż ja czytała to dzieło sztuki;)

tara_filmweb

I jak oceniasz?

szarit

Hmm, jakby tu dyplomatycznie odpowiedzieć;) Szczegółów nie pamiętam, tylko ogólne wrażenie. No więc zadziwiło mnie (w pozytywnym sensie), że można TAK pisać o naszej polskiej historii. Nienacki dobrze pisze, wciągająco, ja mam z nim taki kłopot, że nie lubię jego głównych bohaterów, w przeciwieństwie do niego;) U niego widać, jak podziwia postacie stworzone przez siebie, jakimi są dla niego ideałami - a mnie to śmieszy. Poza tym on reprezentuje maczyzm w wydaniu śmiertelnie poważnym. Nie, to nie dla mnie, przeczytać raz można, ale brać serio? Nie.

tara_filmweb

Ideałami? czytałam sporo Nienackiego ale jakoś nie odniosłam tego wrażenia,powiedziałabym raczej że jego bohaterowie mają wady sporo wad i często są śmieszni i bardziej przez to ludzcy.Zresztą zawsze bardziej interesowała mnie fabuła.A sam tytułowy Dago to gość cierpiący na rządzę władzy i przygód może autor to ładnie zakamuflował ale i tak ta megalomania Dago bije po oczach,co nie zmienia faktu że postać ta jest pod pewnymi względami bardzo prawdziwa,ludzka istnieją tacy mężczyźni i nawet często są to ci co spotykamy ich na co dzień,a nie jakieś wyjątki literackie.A sam pomysł na książkę genialny i sposób przedstawianie "faktów historycznych"też bardzo dobrze pokazany dla mnie ta książka to najlepsza powieść jaką Z.Nienacki napisał w całej swojej pisarskiej karierze.

szarit

No cóż, ja odniosłam wrażenie przeciwne, tzn. takie, że autor podziwia i wielbi taki, a nie inny typ osobowości, poza tym przewija on się i w jego pozostałej twórczości, nawet u Pana Samochodzika można znaleźć te cechy i poglądy - a wszystkie one są wyrazem przekonań autora, wyrazem jego osobowości. Mnie to przeszkadza, Tobie nie - Ty skupiasz się na fabule, przygodach, historii, mnie tam cały czas coś uwiera w spojrzeniu na ludzi i świat.
Jakbym już miała wybierać, to najbardziej podobał mi się Wielki las, a konkretnie fragmenty opisujące społeczność żyjącą obok (i z;) nadleśnictwa Mordęgi. Gdyby tak Nienacki porzucił te swoje fantazmaty o olbrzymach...

hand_painted_coffee

Porównanie jak sądzę dotyczyło sfery fantastyki, więc wymienianie Joyce'a jako przykładu jest raczej nie na miejscu, bo to przypadek brzegowy literatury. Swoją drogą, ile razy przeczytałeś Ulissesa? Tyrmanda(dokładniej Dziennik) czytałem gdzieś w między lekturą Szkiców piórkiem Bobkowskiego. Językowo lepiej oceniam pierwszego, choć znacznie bardziej wolę prozę i epistolografię drugiego z nich. Do majstersztyków językowo-kompozycyjnych dorzucam Madame Antoniego Libery - jak dla mnie najlepsza polska powieść ostatnich 20 lat. Jeśli jeszcze się z nią nie spotkałeś to polecam(tak naprawdę polecam ją każdemu czytającemu, bo warto).
Co do Sapkowskiego to przyznaję, że jego jedyną naprawdę dobrą powieścią jest Narrenturm(jako samodzielna książka, a nie trylogia). Tu wniósł się na wyżyny, a wspaniałym językiem zrobił sobie miejsce w kanonie polskiej literatury ostatniego półwiecza. A Martin, cóż, to lektura lekka, przyjemna, niezobowiązująca i jak to zazwyczaj bywa w fantastyce główne swe walory pokłada w fabule i też w dość barwnych, jak na ten dział prozy, bohaterach.

hap5

Tara - co do tyrmanda i jego wesołych przywar - trudno wymagać od pisarza żeby był oświeconym buddą - charakterystyka czasów, wojna, bikiniarze, ustrój etc. etc. jakkolwiek, kiedyś ci przeczytam parę rzeczy parandowskiego i nawrócisz się na słuszną drogę, dziewczyno ; >
SuchyWilk - pewnie nie wiem, ale sprawdzę se na wikileaks ; >
hap5 - otóż to, libera kopie beret - nie wiem czy to najlepsza polska powieść ostatnich lat dwudziestu, bo nie czytałem tego całego stuffu, ale jego 'madame' jest pioruńsko dobre. porównanie nie tyle dotyczyło sfery fantastyki, ile mistrzów języka, stąd zapodział się joyce w naszych dywagacjach. a ulissesa lubię, choć czytałem go sobie zawsze powoli i z długimi przerwami na notatki.