Tak ostatnio się zastanawiałem nad wydarzeniami i doszedłem do wniosku, że Lannisterowie i Starkowie już od czasów końca 2 tomu przestali być "głownymi graczami". Najpotężniejsi są Tyrellowie z Reach, którzy nie dość, że posiadają największe ziemie, to wystawiają armię liczącą w okolicach 60k żołnierzy!!! Renly miał 80 tysięcy pod sobą, ale tylko dzięki sojuszowi z Tyrellami. (60 Tyrellowie, 20 Renly)
Natomiast zarówno Lannisterowie, jak i Starkowie mieli w okolicach 20-30k max woja.
Jasno z tego wynika, że Tyrellowie sami mogliby sprostać w liczbie armiom Lannisterów i Starków jednocześnie. Oczywiście pomijam kwestię dowództwa, bo tutaj akurat Tyrellowie przegrywają, lecz jak wiemy Lannisterowie tracą swoich dóch najlepszych ludzi - Tywina i jego brata. Z taktyków pozostaje Jaimie, ale nawet jeśli - to Tyrellowie teraz rządzą, jeżeli chodzi o siłę. Oni zaopatrują stolicę i gdyby nie małżeństwo Mar z Tommenem...(wczesniej Joffem) to sami zajęliby stolicę.
Wychodzi na to, że Gra o Tron nie jest o lwach ani wilkach, lecz o róży. I to chyba ona zwycięży.
Stannis nie miał największej armii. Zdobył tylko wojska Renlego - 20 tysięcy, czyli razem miał coś koło 25 tysięcy, a startował z najmniejszą armią liczącą parę tysi. Lwia część wojsk Renlego (60 tysięcy) to były wojska Tyrellów, ale ci dołączyli do Lannisterów po jego śmierci.
nie prawda przynajmniej patrząc na wersję książkową to jeden z Tyrelów dowodził flotą na czarnym nurcie. Dołączyli oni do Stanisa a później zdradzili jak Tywil przybył z odsieczą wioząc ze sobą przebierańca.
Nawet najpotężniejszy ród w każdej chwili może upaść, czemu dobitny przykład dali Starkowie a potem Lanninsterowie. Nie wiem czy zauważyliście, ale dynastie wcale nie padały w wielkich bitwach lecz na skutek zdrad i morderstw. Ned zginął stracony przez Joffreya, Tywin jednym ruchem wygrał z Północą zawierając zdradziecki sojusz z Freyem i Boltonem, Renly został zamordowany przez własnego brata. Aerysa Szalonego życia pozbawił Królobójca, wcześniej zaś Varys swoimi podszeptami namówił na wpuszczenie wojsk Tywina do stolicy, co przesądziło o upadku Targaryanów. Jedyna prawdziwa epicka bitwa (opisana w książce), która mogła zmienić układ sił, okazała się nie mieć wielkiego znaczenia, bo Stannis przeżył pod Królewską Przystanią i ciągle jest w grze (o ile nie rozbił go bękart Boltona). Tyrellowie mogą być potężni ale wystarczy, że ktoś pójdzie po rozum do głowy, wynajmie Ludzi Bez Twarzy i pozbędzie najbardziej prominentnych lub niebezpiecznych członków tego rodu. Moim zdaniem wojny wygrywa się zdradą, kłamstwem i przekupstwem dlatego to Littlefinger rozgrywa najlepszą partię.
Sama lepiej bym tego nie ujęła - taki na przykład Mace Tyrell jest idiotą, owszem, ma armię, pieniądze i zaopatrzenie, ale prawdziwą siłą Tyrellów są dwie kobiety - Olenna, a także Margery (choć jest jeszcze młoda - ciekawe, czy autor pozwoli jej dorosnąć). Gdyby tak ich zabrakło, to cały ród poszedłby się szczypać i nie pomogłyby im pieniądze ani żołnierze. Ani Mace ani Loras nie są geniuszami strategii - oprócz nich w rodzinie pozostaje jeszcze Wylas, który zajmuje się hodowlą psów i sokołów, o ile dobrze pamiętam, no i Sir Garlan zwany Dzielnym (co w świecie Gry nie wróży mu zbyt długiego życia).
Zgadzam się, Littlefinger ma Sansę, co oznacza, że ma w garści dolinę, północ, część lordów z dorzecza, a w zależności od obrotu sprawy z Lannisterami, może mieć też zachód.
Niestety, Westeros jest zbyt rozbite by ta mała Sansa i jej północ była by w stanie samoistnie zmienić losy wojny. Najlepszym wyjściem byłoby po prostu rozbić państwo na kilka mniejszych. W takiej sytuacji nie tylko mówimy o starciu dwóch armii ale o kilku niezależnych, gdzie nawet "potężna" armia Dany była by w stanie coś zrobić. Spójrzcie na to, że kiedy przybędzie silniejszy wróg, z całą pewnością połączą się by go pokonać, a potem wrócić do wzajemnych waśni.
Na dodatek te smoki są młode i sądzę że odział doborowych łuczników - ewentualnie złota gwardia byłaby wstanie zając Je bez problemu. Dodatkowo Złoci przyrzekli osadzić na tronie Blackfyrów i nie darzą sympatią Targaryenów, a są jedną z najlepszych jednostek jakie można nająć w Essos oraz Westeros.
Daemon Blackfyre także nie był głupcem, ba był najlepszym wojownikiem w sadze i jak to się skończyło? Został zabity w tak beznadziejny sposób przez poplecznika Targaryenów - tak więc Dany z całą pewnością musi uważać na Złotą Kompanie, która siedzi jej na ogonie.
Zresztą i tak mam wrażenie, że Martin spierdzieli całą sprawę i dojdzie do tego że ta przeklęta Dany na swoim "God Mode" Zajmie te krainę w sposób najbardziej głupi, ba nie zdziwie się że ludzie się sami jej poddadzą...
Sansa sama w sobie jest słaba, ale mając przy boku Littlefingera mogłaby nieźle namieszać. Północ stanęłaby po jej stronie, niby nic takiego, ale weźmy pod uwagę fakt, że jest zarazem żoną Tyriona, który zależnie od tego co się dalej stanie może przejąć Casterly Rock i jego bogactwa, co Sansie jako jego żonie również się należy. Ponadto ma odbyć się jej ślub z dziedzicem doliny (Robert Arryn umrze w najbliższym czasie), jeśli dobrze to rozegrać ona może przeżyć wszystkich i wyjść na tym najlepiej.
"Spójrzcie na to, że kiedy przybędzie silniejszy wróg, z całą pewnością połączą się by go pokonać, a potem wrócić do wzajemnych waśni."
Nie sądzę aby połączyli siły. Daenerys nie zaatakuje wszystkich 7 królestw na raz. Przykładowo jeśli Dany zaatakuje Królewską Przystań to wyobrażasz sobie, że Stannis przybiegnie tam z armią aby ich ratować? Nie wydaje mi się, będzie czekał cierpliwie na klęskę Tyrellów i Lannisterów?
O kwestii ewentualnego połączenia sił przeciwko wspólnemu wrogowi mogliśmy już przeczytać w poprzednich tomach, gdy Nocna Straż wysłała kruki do wszystkich 5 królów z prośbą o pomoc w walce z Dzikimi. Gdy Tywin to usłyszał powiedział, że nie zamierza pomagać Nocnej Straży ponieważ uważał, że przejście Dzikich przez Mur będzie dla nich korzystne gdyż zaatakują oni Północ.
Zwracając uwagę że Stannis jest osobą niezwykle "uczciwą" i nie sądzę by oddał Danerys tron. Nie sądzę że oddałby tron z powrotem Targaryenom. Zresztą zwróć uwagę na to, że jeśli Dany zaatakuje królewską przystań z całą pewnością bardzo to osłabi jej siły, wtedy z całą pewnością reszta rzuci się jak stado sępów na padlinę, nie może wygrać walcząc z taką siłą.
Do zjednoczenia Państwa dochodziło kilkakrotnie w historii. Co prawda nie wszyscy grzecznie dołączali do sojuszu, jednak zdarzało się to.
Poza tym Dany jest stanowczo za daleko by mieć jakikolwiek wpływ na to co się dzieje w Westeros. Ciekawi mnie bardziej co będzie z Aegonem - czy okaże się dziedzicem Daemona czy też Rhaegara. Jeśli Daemona z całą pewnością stanie przeciw Dany (W końcu to naturalne) a jeśli Rhaeagara, nie powinien dopuścić żeby Dany sięgnęła po koronę w końcu to On jest prawowitym dziedzicem z racji krwi. Poza tym chłopak ma wsparcie Martellów. A Ci z całą pewnością nie przepadają za Dany - SPOILER - w końcu przez Smoka zginął jeden z książąt tego rodu - SPOILER END.
"Zresztą zwróć uwagę na to, że jeśli Dany zaatakuje królewską przystań z całą pewnością bardzo to osłabi jej siły, wtedy z całą pewnością reszta rzuci się jak stado sępów na padlinę, nie może wygrać walcząc z taką siłą."
Przecież właśnie o to mi chodzi. Oni nie będą walczyć ramię w ramię, nie będą łączyć swoich sił tylko poczekają na wynik bitwy i dopiero wtedy zaatakują, gdy armia Dany się uszczupli a ich przeciwnicy zostaną pokonani. Taką strategię miał Tywin w kwestii Dzikich, chciał aby Dzicy przeszli przez Mur i zaatakowali Północ. Wiedział, że Dzicy nie pokonają po drodze wszystkich i nie dotrą do Królewskiej Przystani ale znacznie osłabią jego przeciwników.
małe sprostowanie "wcześniej zaś Varys swoimi podszeptami namówił na wpuszczenie wojsk Tywina do stolicy" To nie był wielki maester Pycelle?
Poprawka (serial) :
1.Renly Baratheon miał pod sobą 100k żołnierzy , z tego 50k było jego (w sensie Baratheon) , a ok. 50k byli to ludzie Tyrellów. W książce chyba Renly miał 140k.
2.Lannisterowie mieli 60k żołnierzy (dwie armie po 30k)
3.Starkowie mieli 20k żołnierzy + chyba z 8k Tully (Edmure / jego ojciec) lub nawet dużo więcej jednak nie zostało to dokładnie sprecyzowane.
Ponadto na KG Freyowie i Boltonowie mieli łącznie 7k żołnierzy , jeśli to też liczyć (byli podlegli Starkom i Tullym)
4. Tyrellowie więc powinni mieć ok. 50k żołnierzy , więc Lannisterowie / Baratheonowie mieli ich odrobinę więcej na początku wojny (Stannis miał 5k jednak wtedy nie miał pod sobą wszystkich żołnierzy lordów bo wtedy przybywali do niego)
Podsumowując na początku (I i II tom) :
Baratheon ok. 55k (Renly + Stannis)
Lannister ok. 60k
Stark+Tully ok. 20k + 8k + 7k = 35k (cała armia łącznie, razem z Freyami i Boltonami , jednak nie była ona połączona chyba nigdy)
Tyrell ok. 50k
Po II Tomie
Baratheon - Nie wiadomo , raczej już się dalej nie liczą. Duża liczba zginęła po KP.
Lannister - Też nie wiadomo , pewnie ok. 60k , część mogła polec pod KP lub w potyczkach ze Starkami.
Stark + Tully - Bardzo mała liczba , nie liczą się dalej, w KG zginęło lub wzięto do niewoli ok. 10k ludzi Starków (serial) , kolejne 7k zdradziło i przeszło na stronę Lannisterów. 2k zginęło pojmując Jaima.
Tyrell - ok. 50k część mogła polec pod KP
Po II tomie Tyrellowie i Lannisterowie mają porównywalne siły. Przed II tomem Baratheon / Lannister / Tyrell mieli porównywalne siły (jako osobny ród bez sojuszy) , No i byli Starkowie i Tully którzy mieli ok. 20k-30k-35k ludzi , więc raczej byli słabsi (Stark jako osobny ród 20k)
Anemek, wybacz ale głupoty piepszysz ;p
primero, machnąłeś się w liczbach, co już poprawił kolega wyżej, więc już oszczędzę tego fragmentu.
Segundo, Tyrellowie mają szansę wygrać tę wojnę na jakieś 20%. Przede wszystkim brak im charyzmatycznego przywódcy, który skupiłby wojska i poprowadził je do zwycięstwa. To Renly'ego ludzie kochali i za jego władzę poszli się bić, wierząc, że gdy zasiądzie na tronie, nastaną lepsze jakieś czasy. Renly nie był może najlepszym taktykiem i zdobywcą, ale jak to prawdziwy Baratheon, ściągał do siebie serca tłumu jak discopolowcy majtki wiejskim drutom. Teraz Renly poszedł do homoseksualnego piekła, został Loras, młody rycerz i przyboczny króla jelenia. Przy odpowiednich zabiegach mógłby całe wojsko i pomaszerować na przystań, bo również chłopczyna chwytał za serca, mimo że kolejny który umie tylko wywijać mieczykiem. A tymczasem dogorywa gdzieś sobie po ranach wojennych. Kto dalej? Siostra dajka nie może zastąpić ani swego (pierwszego) króla ani brata. Pozostały osierocone, które bez zajęcia szybko będą dezerterować. I zostanie z tych wszystkich tysiączków jeden, opoje i alfonsi, którzy odnajdą się w rzeczywistości Przystani, reszta odejdzie na pola, pilnować jesiennych zbiorów. Tyrellowie wobec tego zostaną baaaardzo uszczupleni, nie wspominając już o rycerzach, którzy się rozjadą do rodzinnych siedzib, bo wojsko nie może gnić w czasie względnego pokoju pod murami. Koszt utrzymania i wyżywienia jest ogromny. To, plus przede wszystkim brak przywódcy czyni z Tyrellów balon z helem- duży, umie latać, ale łatwo spuścić powietrze. Ojciec Tyrell to przygłup, młody-stary tyrell to kaleka, młody średni tyrell jest sprawiedliwym rycerzem pokroju stannisa którego nikt nigdy nie dopuści go głosu, młody młody dogorywa a siostra dajka już dorobiła się opinii czarnej wdowy w dodatku pozostaje w szczęśliwym związku małżeńskim z kilkuletnim Tommenem, więc tym razem nie może przekupczyć dupą nikogo, chyba że unicestwi małżonka, czym podpisze na siebie wyrok śmierci.
W dodatku nie liczba wojów świadczy o sile wojska. Weźmy bitwę pod Kłuszynem z dymitriad (wojna poslko-ruska) Żółkiewski wyjechał naprzeciw 30 tys wojsku rosyjskiemu wspieranemu przez 5 tys korpus cudzoziemski, biorąc ze sobą 1630 jazdy i 597 piechoty, bo nikt mu nie chciał przewodnictwa dać, pozbierał po drodze kilka oddziałów i w pięciu tysiąca srruuuu, poszedł. Wygrał bitwę, z której wojsko z początkowo siedmiokrotną przewagą liczebną uciekało w popłochu. Nie zapominajmy o fakcie, że Polska jest jedynym krajem, która zajęła bronioną moskwę.
Jak przytoczoną bitwę odniesiesz do sytuacji Tyrellów i innych pomniejszych oddziałów? Myślę że analogia w tym wypadku jest prosta; liczy się jakość wojska i przywódca. Jeśli tego nie masz, zdychasz, złota zasada w Westeros, na 10 tys kucyków nie wygrasz z szarszą 1 tys prawdziwych koniów :3
Jeszcze jedna rzecz, pamiętajmy że właśnie umarł Kevan, w obronie Cersei stanie Ser Mutant stworzony przez maestera nekromantę, a tęczowe rycerzyki zaczynają podnosić głowy., septon chce zrobić chyba westerowski sobór trydencki, tyle że na ostrzach mieczy.
Odnośnie Starków, mieli najmniejsze wojska, ale doskonałego przywódcę, syna z krwią północy, dziedzica starków od małego chowanego do dowodzenia ludźmi, taktyki i odpowiedzialności. Gdyby nie zaproszono go do Freyowej rzeźni, prawdopodobnie wygrałby tę wojnę. Słowem, wszyyyyyyystko o czym się produkowałam wyżej.
Btw ostatni tom miał się nazywać nie "oczekiwanie wiosny" ale "czas wilków", więc o ile martin nie zmienił koncepcji, na koniec wyjdzie i tak na to że wygrają najsłabsi.
W tym momencie, na miejscu takiego mieszkańca Braavos, biernego widza, stawiałabym na smoka. Potem na Wilka (bo nadzchodzi zima, północ może się biegusiem pozbierać i radzić sobie tam, gdzie reszta padnie w pierwszej kolejce) Krakena, Lwa, Różę.
tak, w tej kolejności. Przy czym oczywiście tendencja spadkowa, róży najmniej z tego
ja prdl, słowa zjedzone. Wybacz;
* Pozostały osierocone WOJSKA, które bez zajęcia szybko będą dezerterować
* Przy odpowiednich zabiegach mógłby PRZEJĄĆ całe wojsko i pomaszerować na przystań
Lannisterowie byli w stanie nie tylko wystawić ok. 30 tys., ale ponownie odtworzyć je po stratach i klęskach, czyli łącznie x 2,
Z Reach niby ciągnęło te 80 tys. luda, ale nie wiadomo ilu w tym prawdziwych wojowników i jakiej jakości, ponadto kraina ma tradycyjnych wrogów, przed którymi nie może się całkowicie odkryć (Greyjojów od Zachodu i Dornijczyków od południa).
Lannisterowie z pewnością mogli wystawic wieksza armie niż Tyrellowie. W grze o tron mieli armię 60 tys która podzielili na pół. Jamie stracił armie po Riverrun i wtedy w Lannisporcie zwolali kolejna armie która młody wilk rozbił pod oxross.
Gwoli ścisłości początkowo armia Lannisterów wynosiła 60 tys. podzielone między Tywina i Jaime. Jaime stracił 3/4 Ludzi pod Riverrun. Oddział Tywina miał niewielkie straty.
Stafford Lannister miał za zadanie sformować kolejną armię, więc z Lannisportu wyruszyło następne 30 tys. Wszyscy polegli pod Oxcross. Wychodzi na to, że armia Lannisterów wynosiła 90 tys + wolni i najemnicy.
Krakeny harcują zawsze kiedy Westeros jest osłabione, a potem zbierają poteżny wpierdziel. To się powtarza w kółko od czasów Aegona i zawsze kończy się tak samo.
ee nie bardzo bo Żelaźni Ludzie rządzili dorzeczem i kawałkiem północy ale kres temu położył właśnie Aegon , więc czemu nie mieli by znowu stanowić najpotężniejszej siły w Westeros xd
Krakeny to Greyjoyowie. Oni nie podbili Dorzecza ani nie zbudowali Harrenhall tylko "Czarny" Harren Hoare.
Rządy Greyjoyów to ciąg nieudanych powstań i napadów gdy Westeros jest oslabione.
ale to najpotężniejszy ród na Żelaznych Wyspach , który został wybrany przez samych Żelaznych .
idąc tym tropem ród Lannisterów czy np Tyrellów też niczym wielkim się nie wykazał .
Pierwsi podstępem zdobyli siedzibę Casterlych , a Tyrellowie otrzymali władzę od Aegona .
Przepraszam bardzo ale starkowie mieli 18tysięcy a lanisterowie 60tysiecy i są najbogatsi jak sam Robb powiedział im nie ubywa na żołnierzach wiec zakładam że dość szybko odbudowali armie po wojnie 5 króli a o ile się nie mylę laidy Olena powiedziała tyrionowi że tyrellowie utzrymóją 21 tysięcy żołnierzy nie 60