Dlaczego ze Starków zrobiono kretynów i słabiaków? Dlaczego Karstarkowie mogę wystawić równie
potężną armię, jeśli nie większą? Ale to nic. Dlaczego podrzędny lord z Dorzecza wystawia
równorzędną armię? Dlaczego Rob musiał błagać chorążych, a Tywin ma tylko pod sobą ogromną
armię? Rozumiem, że pieniądze, ale bez przesady, Starkowie byli najstarszym i jednym z
najpotężniejszych rodów, musieli mieć pieniądze, nie żywili się tylko honorem(jako jedyni z
Westeros go wykazując). Prawie z każdego ze Starków zrobiono w pewnym sensie głupce, który nic
nie przewiduje i wszystkim ufa, coś Martin uwziął się na ten ród, najfajnieszy ród i z góry na
straconej pozycji ich ustawił, to było widać od początku.
Na początku od razu sprostuję bo mi się jakiś chochlik wdarł - miało być oczywiście Pyke a nie żadna Północ.
A jeżeli chodzi o Dorne, to oni chyba w ogóle na handlu stoją, i wina to jest jedna z głównych gałęzi, choć nie zapominajmy, że te najlepsze (a co za tym idzie najbardziej luksusowe w Westeros) pochodzą z Reach.
Zgadzam się z Twoją argumentacją, ale po prostu uważam, że wzięto za mało czynników pod uwagę, czynników, których Martin nie opisywał zbyt dokładnie. Północ mogła posiadać inne złoża niż złoto, które mogłyby mieć duże znaczenie w wojnie oraz zwiększać stanowczo zasobność rodu Starków czy Martellów. Bez dwóch zdań Lannisterowie i Tyrellowie są nieporównywalnie bogaci w stosunku do innych rodów. ale żeby Lannisterowie byli 600 razy bogatsi niż Starkowie? Chyba, że po zniszczeniu Winterfell i pokonaniu armii północy to się zgodzę. Samo Winterfell to potężna nieruchomość, przy pełniej załodze praktycznie nie do zdobycia.
Ale możliwość zdobycia danego zamku to chyba trochę inna kategoria ;) A w niej moim zdaniem króluje Dolina i Orle Gniazdo. Winterfell był umieściła raczej w normie (o ile już się do niego dojdzie).
Wracając do zestawienia to nie było moim celem jakieś specjalne ścisłe trzymanie się tych liczb (chociaż chętnie bym zakupiła książkę z pełną i fachową analizą tego zagadnienia), co pokazanie pewnym niedowiarkom, że jednak (nawet gdybyśmy dodali Robbowi, a odjęli Tywinowi) możliwości tego drugiego są o wiele wiele większe, a w momencie wsparcia Tyrellów, już nie ma w ogóle o czym mówić.
A co do samej Północy to nie wiem, czy padła jakaś informacja o złożach, w każdym razie myślę, że by padła, gdyby one były. Ale to rozległy i słabo zaludniony region. Handlowali chyba jedynie drewnem, wełną i skórami, a trzeba wziąć pod uwagę, że głównie skupiali się oni na zgromadzeniu pożywienia w ilości pozwalającej przeżyć zimę, a jak już ta nadeszła, to na amen, mogli tylko czekać, aż przejdzie. Do tego mnóstwo nieużytków, górzyste i trudno dostępne tereny, spora pustynia, wiele lasów, bagna, surowy klimat, ogólnie nie za fajne, jeżeli chodzi o możliwości. Niebo a ziemia, jeżeli chodzi o porównanie z Zachodem czy Reach. Złoto to jednak złoto, złote arborskie to złote arborskie, żyzne tereny i sprzyjający klimat. Szkoda, że nie mieliśmy okazji zobaczyć w serialu Casterly Rock czy Wysogrodu, widz miałby okazję porównać z Winterfell.
Jedno jest pewne: różnica w zamożności pomiędzy Północą, a Lannisterami czy Tyrellami była bardzo duża. Może te liczby trochę przekłamują rzeczywistość, ponieważ nie mamy wystarczająco dużo danych, ale czy Tywin obawiałby się ataku północy, gdyby byli aż tak biedni i słabi? Słynne North remembers świadczy jednak, że północy się obawiano, chociaż była dużo biedniejsza niż południe.
Btw. apropo tych złóż np.metali to potrzebny byłby jakiś atlas, ponieważ gdyby Martin miał wszystko opisywać to przez kilkanaście rozdziałów byłoby: w pobliżu Dreadfort wydobywano cynę, następnie nad wielkim jeziorem w pobliżu Winterfell łowiono ryby itd. Mało porywające, prawda? ;)
Coś musieli mieć, bo jednak z czegoś tworzyli tą swoją broń. Pytanie tylko czy metale były kupowane, czy wydobywane na miejscu. Wydaje mi się, że skoro to tak rozległe tereny to na pewno mieli jakieś złoża. Acz na pewno nie można tego równać z kopalniami złota należącymi do Lannisterów.
Możliwe, że jakieś złoża, np. żelaza mieli, ale złoto to jednak złoto, poza tym w czasie zimy (która jednak trwała trochę lat) z pewnością niczego nie wydobywali.
A do opisów, to przecież Martin tak pisze, czyż nie? :D
Ja nie wiem, czy Tywin aż tak się obawiał Robba, chyba bardziej zależało mu na szybkim zakończeniu tej wojny i zajęciu się ważniejszymi sprawami, bo bardzo niepokoiły go wieści z tego całego bajzlu w stolicy. Dobrze wiedział, że od momentu, kiedy stracił Neda, nie miał co liczyć na dogadanie się, i cała sprawa się przeciągała, a ciosem, którym naprawdę się przejął było wzięcie do niewoli Jaimego niż te przegrane pierwsze bitwy.
W tym zestawieniu nie ma Varysa a myślałem że on bogaty skoro od tak prostytutce daje worek diamentów .Co do Danerys to czy smok jest warty 56 baniek ? hmm nie powiedział bym one są raczej bezcenne i warte każdych pieniędzy .
przecież smoki są bezcenne i nie można ich przeliczyć na wartość nieskalanych. Danerys sama tak kiedyś powiedziała. Więc te przliczniki to są trochę z dupy wzięte.
przecież smoki są bezcenne i nie można ich przeliczyć na wartość nieskalanych. Danerys sama tak kiedyś powiedziała. Więc te przliczniki to są trochę z dupy wzięte.
Robb musi kombinować z chorązymi, bo jest kompletnie nowy na "stanowisku".
Sytuacja byłaby "nieco" inna gdyby to był Ned Stark (bo właściwie wszyscy z Pólnocy deklarowali lojalnośc wobec Niego).
Jako słabiaka to chyba nie pokazano żadnego Starka (nawet w sumie Sansy...), a jako kretyna (i to ciężkiego) - tylko Robba....
I o co chodzi z armią? Militarnie Robcio zgniótł Lannisterów a Północ jest praktycznie nie do zdobycia siłą....
Jest nie do zdobycia (chociaż jakoś Stannis tam sobie łazi i ma zamiar ją podbić) raczej z powodu tego, że można obstawić zaledwie kilka miejsc, żeby była nie do przejścia z południa (zablokować przejście z Bliźniakach czy Fosę C.)
Z tego, co pamiętam, to żaden z lordów nie robił problemu z tego, że dziedzicem był Robb i wszyscy ramię w ramię zadeklarowali mu swoją lojalność.
A co do tego zgniecenia, to wygrał kilka pierwszych starć, ale to, co zadziałało raz, niekoniecznie musiało zadziałać drugi, a lord Tywin nie wpadłby już w pułapkę swego zlekceważenia. Nic Robbowi nie ujmując, ale był potem w bardzo ciężkiej sytuacji, dlatego postanowił się ukorzyć przez lordem Walderem, bez którego to już w ogóle nic by nie zrobił, ale to szczegół. A następnie on wcale nie zamierzał już mierzyć się bezpośrednio z Tywinem, tylko (z tego co pamiętam, jak się mylę co do książki, niech mnie ktoś poprawi, w każdym razie w serialu tak było) uderzyć na CR.
No, jest jeszcze to co mówiła Cersei:
http://www.youtube.com/watch?v=l6696YpS-fw
Po sojuszu Tywina z Tyrellami Robb nie mógł już w ogóle nic zrobić. Powinien był się zwinąć z armią i wracać do domu...
Stannis jest przeciez sprzymierzencem polnocy. Z pewnoscia gdyby wiedzial, ze Bran zyje to chcialby, aby zasiadal w Winterfell jako namiestnik polnocy. On przeciez jest typowym sluzbista i przestrzego prawa jak malo kto. Robb nie wygral tam kilku pierwszych potyczek. On wygral WSZYSTKIE bitwy, w ktorych bral udzial. Jest o tym mowa kilkukrotnie w serialu, w ksiazce z tego co pamietam w I tomie rowniez. Obecnie polnoca wlada Bolton, ale tylko pozornie, przeciez on rowniez mordowal Lordow z Polnocy u Freyow, pewnie wiekszosc, lacznie z Karstarkami jest przeciwko jego wladaniu i tylko licza na okazje, aby mu sie odwdzieczyc za zdrade.
Jeszcze jesli chodzi o armie, to najwieksza w wojnie mieli Tyrellowie za czasow Renlyego, ponad 100 tysiecy na bank.
A pomyślałeś, że dla północnych lordów poza oczywiście Boltonem) Bran jest nie namiestnikiem Północy, a Królem? Że może tu wystąpić mały konflikt interesów między Północą a Stanisem? I od kiedy jest on sprzymierzeńcem, wszak Robba uznawał za zdrajcę i życzył mu śmierci. A Neda totalnie olał, choć mógł mu pomóc. Ogólnie rzecz biorąc Stannis za Starkami nie przepadał nigdy.
Nie przestrzega prawa, a żąda, żeby inni przestrzegali, a to mała różnica.
Czyli pierwsze potyczki. W związku z błędem zlekceważenia przez Tywina (a gwarantuję Ci, że on już by tego błędu nie popełnił). Oczywiście, że Robb był niezłym startegiem (na polu walki) i umiał wykorzystywać okazje (na polu walk), ale od kiedy dwie największe armie tego kontynentu się sprzymierzyły, nie miał szans.
I owszem, dlatego dla Północy jest to sprawa wewnętrzna i załatwią to po swojemu. I potem też będą chcieli żyć po swojemu.
Masz sporo racji, oglaszanie sie krolem przez Robba i Renlyego byly okazem glupoty. Jednak ani Bran ani Rickon raczej nie maja takich aspiracji i raczej rola namiestnikow im wystarczy, a i oni nie sa winni bledom braci, wiec mysle, ze w planach Stannisa jest przywrocenie Starkow w roli namiestnikow polnocy jesli dowie sie ze zyja.
Co do planów Stannisa to się zgadzam, ale mam wątpliwości czy będą zbieżne z planami lordów, tym bardziej, że - jak sądzę - Rickon będzie dość zdecydowaną i samodzielną jednostką, wiedzącą czego chce i bardziej przypominającą temperamentem Brandona skrzyżowanego z Lyanną niż Neda.
Kretynów? No nie wiem czy zasługują na tak okrutne miano. Znam większym idiotów, choćby dwaj bracia Baraethon. Jeden pogrążył się w alkoholowych melanżach i eskapadach seksualnych, zadłużył królestwo a jego żona wszystkie jego dzieci pod nosem wyskrobała, rodząc trójkę dziedziców tronu swojemu bratu. Drugi z braci, nie dość że prawdopodobnie z racji orientacji, i tak by niewiele zdziałał by przedłużyć linię rodu to jeszcze zmarnował militarny potencjał bawiąc się w organizowanie turniejów i imprez, podczas gdy trzeba było uderzyć w stolicę, zanim ta nie miała zapewnionej należytej obrony.
Ned popełnił jeden jedyny błąd, przyjmując stanowisko namiestnika. Całe dorosłe życie spędził w Winterfell, z dala od dworskich intryg więc nie był przygotowany do starcia z takimi ludźmi jak Littlefinger, Varys, Cercei. Zgubił to też honor, bo gdyby nie dał Królowej ultimatum i od razu aresztował ujawniając jej zdrady, historia by się potoczyła inaczej. Z perspektywy takich strategów jak Tywin zachował się idiotycznie, ale tak jak piszę, nie był przygotowany do roli polityka na takim szczeblu, dlatego poległ, ale nie był ani słabeuszem ani debilem. Co do Robba, cóż, też zgubiła go zbytnia ufność, w końcu kto by się spodziewał, że wasal jego dziadka złamie święte prawo gościnności? Większość by się na to nabrała, może prócz największych intrygantów Westeros, ale to przecież liga Machavelliego a nie jakichś politycznych szaraków. Ale jako dowódca Robb był niezwykle uzdolniony, więc nazywanie słabym,człowieka który wygrał uczciwie wszystkie bitwy z kimś takim jak Tywin, to spora nadinterpretacja.
Polemizowałbym :)
Ned popełnił jednoczesnie znacznie więcej błędów i znacznie mniej.
Pierwszym błędem było nie objęcie tronu po obaleniu Szalonego Króla - tylko wyniesienie mniej się nadającego Roberta.
Losy całego Westeros prawdopodobnie potoczyłyby się inaczej.
Kolejnym błędem było nieposłuchanie Littlefingera. Gdyby Ned się dogadał z Cersei, mógłby objąć władzę (jak chciał Robert), wychować Joffa na człowieka, przy prawdopodobnym poparciu Littlefingera (w końcu Jego rada). Prawdopodobnie byłoby z 10 lat stabilnych rządów a potem Joff byłby już dojrzalym mężczyzną, gotowym na objęcie władzy.
Zamiast tego Ned drugi raz uciekł przed władzą, po raz kolejny chcąc wynieść kogoś mniej się nadającego od siebie - Stannisa - który najwyraźniej cieszył się u wszystkich wielką niechęcią.
Warto też zauważyć że gdyby nie zdrada Littlefingera Stark jak najbardziej zrobiłby swoje.
A i tak by się wywinął (niestety, musiałby zostawić córkę w mieście) - gdyby nie napad "królewskości"Joffa.
Także całościowo Ned sobie koncertowo poradził, miał po prostu pecha.
Przez ostatnie 17 lat było całkiem spokojnie jeśli chodzi o intrygi, więc mówienie że Ned był nieprzygotowany to nie jest dokłądnie prawda.
Na to co się zaczęło dziać, nikt nie był przygotowany. Może z wyjątkiem Littlefingera i Varysa. Ani Tywin, ani z pewnością Cersei.
Ned, królem zamiast Roberta? Ciekawa perspektywa, ale nie do zrealizowania. Baratheonowie w jakieś tam linii są spokrewnieni z Targaryanami, dokładnie nie pamiętam o co chodziło (jak ktoś wie, niech napisze), ale zgodnie z prawem, o tron mógł ubiegać się Robert, a nie Starkowie czy jakikolwiek inny ród w Westeros.
Wszystkie błędy jakie popełnił to właśnie to o czym pisałem wcześniej. Ned ma inną mentalność niż tacy osobnicy jak Petyr czy Cercei. Nie znał się na polityce, i nie ważne że te 14 lat było względnie spokojne. W takim miejscu jak Królewska Przystań intrygi to codzienność, tam zawsze ktoś walczy o prestiż, lepsze stanowisko itp, itd. To gniazdo żmij, do którego ktoś taki jak Stark nie pasuje.
Robert był dziedzicem, najstarszym synem, wychowywanym do rządzenia, w przeciwieństwie do Neda, wychowywanego do bycia żołnierzem, więc to oczywiste, że nie znał się na polityce. Nie nadawał się na króla (mimo, że sprawdził się w roli lorda seniora u siebie), a co najważniejsze, nawet nie miał takiej ambicji. To z tego względu nie zostałby królem nawet, gdyby nie istniały powiązania Roberta z Targami.
A co do tego, to ojcowie Roberta i Daenerys byli najbliższymi kuzynami (niektórzy mówią na to dzisiaj rodzeństwo cioteczne).
Cóż, przyznam sie że nie znam się na zależnościach książkowych, ale w serialu dość wyraźnie powiedziano (w czasie rozmowy Cersei z Nedem) że królem jak najbardziej mógł - i w sumie powinien - zostać Ned. Tak sądziła Cersei, Jamie (który Jej powiedział co się stało po zabicu Szalonego Króla) - i sam Ned.
http://www.youtube.com/watch?v=U6MZvK02vX0
2.23 - 3.00
Po obaleniu Targaryanów raczej stopień pokrewieństwa z Nimi nie był specjalnie ważny.... zresztą to zostało jakby potwierdzone w rozmowie Renly'ego z Nedem...
Liczyło się kto był przywódca rebelii.
"W takim miejscu jak Królewska Przystań intrygi to codzienność, tam zawsze ktoś walczy o prestiż, lepsze stanowisko itp, itd"
Tak, ale to nie jest nic wielkiego. Codzienością natomiast zdecydowanie NIE BYŁY zabójstwa i aresztowania Namiestników ( tak nawiasem mówiąc Jon Arryn świetnie sobie poradził, przyzwyczajony od wieeelu lat do Królewskiej Przystani),fakty o dzieciach Cersei, zabójstwa Królów czy walka o Tron.
Prawdziwe szambo eksplodowało właśnie wtedy gdy Ned przybył do stolicy...
Pokrewieństwo przy objęciu tronu przez Roberta było sprawą kluczową. Ned nie mógł zostać królem, bo nie otrzymałby takiego poparcia jak Robert, poza tym Ned miał do objęcia Winterfell.
Jego "możliwość" polegała na tym, że mógł sobie usiąść na tronie i nazwać się królem (bo jak wszedł do królewskiej przystani tron był wolny, że tak powiem), ale to i tak nic by nie dało, bo nie utrzymałby się tam długo.
Cersei, jak mówiła swoje do Neda, to po prostu była zgorzkniała i miała dosyć tego całego życia z Robertem.
Może masz rację, ale inaczej odebrałem tą scenę (zwłąszcza w słowach Neda)
Poza tym nie wiem, czy Ned nie otrzymałby takiego poparcia jak Robert - był zdaje się jednym z dwóch przywódców buntu, więc któryś z Nich musiał objąc tron. Gdyby to był Ned - i Robert by Go poparł -a niewykluczone że takby było (byli bliskimi przyjaciółmi, a wojnę obaj nie zaczęli z powodu chęci władzy tylko swoich krzywd, z tego co wiem) - Neda poparłby cały kraj. Nikt "trzeci" nie mógł objąć tronu po takiej wojnie i obaleniu Targaryanów...
Ale Ned nigdy tronu nie chciał, więc po prostu oddał go Robertowi...
Gdyby chodziło o pokrewieństwo, nie wybijano by wszystkich Targaryanów...
Robert znajdował się na liście sukcesji (zaraz za Dany), z tym że po prostu skrócił sobie czas oczekiwania.
Zresztą dla wszystkich jasne było, że przywódcą jest Robert.
Ale czy przypadkiem jasne było właśnie dlatego że Ned nigdy nie wyraził żadnej ambicji do objęcia tronu?
Z tego co przeczytałem w tym wątku militarnie Ned zrobił dużo podczas tej wojny...
A ród Starków... cóż
Znalazłem to:
http://pl.westerosessos.wikia.com/wiki/Dom_Stark
To jest coś.
Zdecydowanie ród Starków miał odpowiednią "wagę".
Ale wagę do czego? Do Targaryenów nie miał żadnej. A to, czego się dowiedziałeś o samej potędze rodu u siebie (i jego znaczeniu od 8000 lat) powinno Ci dać do myślenia, dlaczego dla Neda ważniejsze było Winterfell niż żelazny tron ;)
Ależ oczywiście, to rozumiem :)
Ród Starków jest związany z Pólnocą.Ale wydaje mi się jeszce coś... Odpowiedzialność.
Było później, gdy Robb opowiadał, chyba żonie, jak Jego ojciec pojmował władzę. Jako służbę.
A tu było całe imperium..
Myślę że gdy nazwisko Targaryen stało się synonimem słów "żywy trup" albo po prostu "trup" nazwisko Stark miało odpowiednią wagę w sprawach rodowych do utrzymania Eddarda na Tronie, gdyby hipotetycznie chciał go objąć ;p
Littlefinger zdradzilby Neda bez wzgledy czy by go poparł czy nie.
Littlefinger rozpoczal te wojne, a ned byl mu wybitnie nie na reke.
Myślę że Littlefinger jest nieco bardziej skomplikowany...
MYslę ze jest bardzo prawdopodobne zarówno to, że zrezygnowałby z cześci swoich planów, poszedłby za Nedem i stałby się "Jego człowiekiem", jak i to że to właśnie On namówił Joffreya do zabicia Starka....
Joffa nie trzeba było namawiać. Namawiać to trzeba było Neda do przyznania się do zdrady i voilà, a w tym akurat przysłużył się Varys. Rola Petyra ograniczyła się do zmanipulowania Neda w taki sposób, żeby można było go pojmać i wtrącić do lochu. Gdzie notabene powinien zostać aż do przybycia Tywina.
A co samego Neda to był on nie na rękę zarówno Petyrowi jak i Varysowi, gdyż Ned równał się Stannis. A wymieniona dwójka zdecydowanie wolała Joffa, a do tego dla Petyra była to jeszcze sprawa osobista.
Nawiasem mówiąc, myślisz że LF szczerze namawiał Neda na cokolwiek? Przecież on doskonale wiedział, że ten się na nic takiego nie zgodzi.
Myślę że tak.
Dlatego że, paradoksalnie, uważam że dał Nedowi najlepszą radę z możliwych.
Stannisa nikt nie chciał, nie popierał. Littlefinger słusznie zauważył, że poparcie Stannisa oznacza wojnę.
Ned powinien był o tym pomyśleć.
Jak popatrzeć na sceny z Litlefingerem i Nedem, wydaje się że tak jak Petyr nikogo specjalnie nie szanował - bo i specjalnie nie miał za co - tak Ned Mu zaimponował.
To jest coś takiego jak Jorah Mormont i Barristan Selmy - i Daenerys. Oni za Nią poszli, bo w Nią uwierzyli. no, Barristan bardziej szukał kogoś, w kogo mógłby uwierzyć.
Ned Stark był taką postacią że nawet ktoś taki jak Littlefinger mógł w niego uwierzyć.
B. ciekawe są zwłaszcza te sceny:
http://www.youtube.com/watch?v=Yf3aGb9m-gQ
http://www.youtube.com/watch?v=uKB0ogglzGQ
Petyr.. Ciekawie reaguje na Starka.
Tak, Joff mógł wpaść na taki pomysł sam, jednak również był b. łatwy do manipulowania pod pewnymi względami - i ktoś mógł Nim pokierować. A śmierć Neda w dużej mierze była przyczyną długiej wojny między Starkami i Lanisterami, co osłabiło oba rody.
Dla niektórych osób było to bardzo wygodne....
Przede wszystkim jedna rada - nie opieraj się ani na uwagach Petyra, ani Varysa.
Niesłusznie zauważył. Postawienie na tronie Joffa oznaczało wojnę. Wiadomo było, że Stannis nie odpuści, a Renly też miał swoje ambicje. Tylko że Ned źle to rozegrał, bo powinien sprawę sukcesji omówić z Robertem i to jeszcze przy małej radzie jako świadkach, plus Barristanie spisać testament króla. A jeszcze przed śmiercią Roberta zamknąć Cersei i Joffa, gdyż to rada Renly'ego była kluczowa. I upewnić się co do Złotych Płaszczy, czy aby nie trzeba im dać więcej w łapę.
Nie wiem, czy LF szanował Neda, ale wątpię, żeby mu imponował, skoro popełniał głupotę za głupotą.
Jorah poszedł za Dany, bo sie zakochał, a poza tym nie miał co innego do roboty. A Barristan potrzebował jakiegoś króla/.królowej. Co ciekawe, za prawowitego nie uznał Stannisa a Dany.
A co do linków to może skomentuj o co Ci chodzi, bo słowo "ciekawie" jest dość ogólne.
Joff nie potrzebuje nikogo do tego, żeby ściąć za zdradę, zwłaszcza za zdradę przeciwko niemu samemu. Ale ciekawa sugestia, czy ktoś mu nie szepnął jakiś słów wsparcia do uszka.
Było wygodne dla tej dwójki, co ją tam dałam w pierwszym zdaniu.
Jedyną prawdziwą "głupotę" Ned popełnił że zaufał Littlefingerowi.
Gdyby nie zdrada Petyra, Cersei i Joff zostaliby grzecznie wyprowadzeni do swoich komnat, a wszystko byłoby gotowe na przyjazd Stannisa i objęcie przez Niego tronu a tutaj wszyscy by się zachwycali jaki był z Neda geniusz politycznych rozgrywek :p
W serialu na razie nic nie powiedziano że Stannis ma jakieś informacje przed wiadomością od Neda ( wydaje mi się że Ned wysłał wiadomość później, ale mogę się mylić):
http://www.youtube.com/watch?v=H2sTq_uBoLs
Posłuchaj co lord Baelish dokładnie mówi do Starka.
To nie są zdawkowe uwagi albo coś "na odwal się",to są precyzyjne rady, cały szereg.
Stannis powinien uznać Joffreya jako prawowitego następcę Króla.
Gdyby tron "zabetonowali" Starkowie i Lannisterowie pod wodzą Neda, Tyrellowie by nie wystąpili przeciwko nim a Renly nic by nie zdziałał, o ile by się w ogóle ośmielił wystąpić w takiej sytuacji.
Władcą byłby Ned Stark, mianowany przez Króla Roberta, bohater dwóch wojen, człowiek o wielkiej reputacji, także wojennej.
Nikt by nawet nie pisnął.
Ciekawie.. Mam na myśli trochę nietypowo. Zwłaszcza w tej scenie na tronie, Petyr przestaje być taki wyluzowany i zdystansowany, traci dystans, co widać w ich rozmowie przy końcu.
Wydaje mi się że to sprzeciwienie się wprost Robertowi, rzucenie urzędu Namiestnika (za który inni dali by się pokroić) czy decyzje Neda w sprawie Góry i Tywina zrobiły na Nim duże wrażenie..
Nawet słowa Petyra w tej scenie z dziwkami.. Mówi o Nedzie z przekąsem, ale.. nie negatywnie.
Ned prowadził śledztwo w sprawie śmierci Jona Arryna i to zaprowadziło go do Gendry'ego. Nie pamiętam, jak to było w serialu (ale znając Ciebie zapewne zaraz znajdziesz na yt:), ale w książce zarówno kowal, jak i Gendry, wspominali, że namiestnikowi, gdy był u nich ze swoimi pytaniami, towarzyszył mu Stannis. To oznacza, że Jon zajmował się sprawą dzieci Cersei razem ze Stannisem, który po jego śmierci bez słowa opuścił stolicę. Ale po śmierci Roberta nigdy przenigdy nie zaakceptowałby Joffa na tronie, nawet gdyby młodego poparł Ned, ponieważ dla Stannisa to była sprawa obowiazku wobec rodu i to nie podlegało dyskusji. Zresztą Stannis za Nedem i tak nie przepadał.
A Peter się bawi Nedem (moim zdaniem) Dobrze wie, jaka będzie jego odpowiedź (chyba żaden z widzów w to nie wątpił, a znamy Neda o wiele krócej niż LF;). I jak zachowa się Stannis. Możliwe, że Renly go zaskoczył, no ale z drugiej strony Renly od małego dziecka wykrzykiwał: "patrzcie, jestem królem".
A Ned nigdy nie miał takich ambicji. A już na pewno nie zostałby regentem wiedząc, kto powinien dziedziczyć po Robercie. Ned powinien zrobić tak jak pisałam - zaskoczyć Cersei oficjalnie mówiąć wszem i wobec o jej dzieciach, łącznie z powiadomieniem Roberta. Pomijając już fakt, że to był jego obowiązek i honor namiestnika (oraz przyjaciela króla) wymagał tego od niego.
A sprzeciwianie się Robertowi to tak naprawdę nic nie znaczyło, taki pic na wodę, oni wychowywali się razem, byli sobie bardzo bliscy, więc czasami i Neda nerwy poniosły i coś tam mu powiedział, ale Robert i tak nie brał tego na poważnie. On był impulsywny, więc się powkurzał, powyzywał Neda, nawet sam go wyrzucił, ale i tak później nie pozwoliłby mu odejść, jak zresztą zrobił.
Decyzje w sprawie Tywina i Góry były mu [LF] na rękę, bo oznaczały dalszą wojnę. Gdyby Robert był na miejscu, nigdy by na to nie pozwolił, zresztą kazał mu zakończyć te zabawy z Tywinem. I to, co zrobił Ned było kolejnym nieposłuszeństwem wobec króla. Ale LF się cieszył, bo wszystko szło zgodnie z jego planem.
A co miał mówić negatywnie. Jedyny problem z Nedem (i aż problem) polegał na tym, że rozdziewiczył on Cat, na czy, LF miał małą obsesję (no i żył z nią, a ona go pokochała całym sercem i dałaby sie za niego pokroić).
"A sprzeciwianie się Robertowi to tak naprawdę nic nie znaczyło, taki pic na wodę, oni wychowywali się razem, byli sobie bardzo bliscy, więc czasami i Neda nerwy poniosły i coś tam mu powiedział, ale Robert i tak nie brał tego na poważnie. On był impulsywny, więc się powkurzał, powyzywał Neda, nawet sam go wyrzucił, ale i tak później nie pozwoliłby mu odejść, jak zresztą zrobił."
No, ale właśnie dlatego, ze to był Ned. Nikt inny się królowi nie sprzeciwiał w taki sposób, nikt tak do Niego nie mówił. I chyba nikt inny by nie dostał potem urzędu.
LF ma ciekawą cechę. Aktor gra go w sposób "przerysowany", nieco teatralnie. Ale.. czasem ta postac się tonuje, poważnieje, uspokaja. Zaskakujące, że dośc często w towarzystwie Neda Starka...
"Ned prowadził śledztwo w sprawie śmierci Jona Arryna i to zaprowadziło go do Gendry'ego. Nie pamiętam, jak to było w serialu (ale znając Ciebie zapewne zaraz znajdziesz na yt:), ale w książce zarówno kowal, jak i Gendry, wspominali, że namiestnikowi, gdy był u nich ze swoimi pytaniami, towarzyszył mu Stannis. "
Faktycznie, znalazłem :)
http://www.youtube.com/watch?v=kNb6qbha5OM
Ale nawet gdyby Stannis miał informacje, np Ned wysłał jednak wiadomość przed rozmową z LF - Stannisa wciąż nikt nie chce poprzeć. Nawet własny brat.
"Decyzje w sprawie Tywina i Góry były mu [LF] na rękę, bo oznaczały dalszą wojnę. "
Wojnę? Po prostu wezwał Tywina na sąd. Prawo to prawo.
"A co miał mówić negatywnie.". Brata Neda chyba znienawidził. Tak jak tą całą wysoką szlachtę... Ale Neda nie...
"Ned powinien zrobić tak jak pisałam - zaskoczyć Cersei oficjalnie mówiąc wszem i wobec o jej dzieciach, łącznie z powiadomieniem Roberta. Pomijając już fakt, że to był jego obowiązek i honor namiestnika (oraz przyjaciela króla) wymagał tego od niego."
Możliwe, ale to byłoby równoznaczne ze zniszczeniem Cersei i Jej dzieci. A On chciał ich ochronić..
"A Peter się bawi Nedem (moim zdaniem) Dobrze wie, jaka będzie jego odpowiedź (chyba żaden z widzów w to nie wątpił, a znamy Neda o wiele krócej niż LF;)"
LF dał wykład "dwie minuty o tym jak utrzymac stabilność w państwie, nie dopuścić do wojny, gwałtów, śmierci tysięcy ludzii"..
Teraz pójdźmy tropem myślenia Neda.
Zaaresztowanie Cersei i joffa to malutki problem (ma Petyra).
Wzywa Stannisa do objęcia tronu.
Stannis wyrusza.
Jednoczesnie z Nim rusza Tywin z armią, wściekły o uwięzienie córki, zaprzeczający "oszczerstwom', piętnujący to jako zamach stanu Neda i Stannisa na prawowitym królu -Joffie.
Tywin będzie prawdopodobnie szybciej od Stannisa.
Ned może wezwać siły Starków z Pólnocy, ale mają kawał drogi i przybędą b. późno.
Stannisa nikt nie popiera.
Renly zdobywa poparcie Tyrellów i występuje przeciwko Stannisowi(lub teraz Joffowi).
Stannis nie ma sił, prawdopodobnie zginie, Ned również. KP zostanie zdobyta.
Jedna
Wielka
Rzeź
W
Całym
Kraju
Większość z tych rzeczy Ned z pewnością przewiduje . Jaką więc odpowiedź, wg tego co o Nim wiemy powinien dać Petyrowi?
"Wojnę? Po prostu wezwał Tywina na sąd. Prawo to prawo."
Jakie prawo? Prowadził z nim wojnę wcześniej (jak sam król stwierdził niesłusznie) to nie ma prawa wykorzystywać w ten sposób swojego urzędu, powinien oddać raczej porwanego Tyriona. A pomyślałeś, co by się by z nim stało, gdyby faktycznie Tyrion pofrunął w Orlim Gnieździe?
Jeżeli sądzisz, że LF żywił do Neda jakąkolwiek sympatię to się mylisz.
Ned miał chronić Neda i królestwo. A nie podejmować decyzje za króla.
Ned nie myślał w ten sposób. Ned myślał - pominę króla Roberta i przedstawie reszcie, że to Stannis ma prawo do tronu, a Joff grzecznie z niego zejdzie i opuści wraz z matką stolicę. I to z jego myślenia właśnie i załatwiania po swojemu wynikła wielka rzeź w całym kraju, że już o jego własnej rodzinie nie wspomnę.
Ma jak najbardziej. Jeśli Tywin wywołuje niepokoje w królestwie, co wychodzi podczas rozpatrywania spraw przez Namiestnika (co jest Jego obowiązkiem) - to Namiestnik ma kolejny obowiązek - zaprowadzić porządek. W imieniu króla.
Stark nie wezwał Tywina z powodu osobistych pobudek (chociaż zajścia z Lannisterami mogły dac Mu energetycznego kopa) - tylko w ramach pełnionych obowiązków. Zresztą zaznaczył wyraźnie - na sąd.
"Ned miał chronić Neda i królestwo. A nie podejmować decyzje za króla."
Chronić Neda? :p
Skoro Namiestnik siedzi na tronie, to widac może podejmować decyzje. Zresztą ani Pycelle ani Littlefinger nie mają wątpliwości co do rodzaju podjętych działań - tylko wobec KOGO zostały podjęte (Tywin Lannister, najbardziej wpływowy cżłowiek w kólestwie, arystokrata, bogacz, ojciec królowej).
Może Ty odbierasz to jako osobistą wycieczkę Neda, ale ja odbieram to jako "prawo to prawo - dla wszystkich - także dla Tywina Lannistera".
"Ned nie myślał w ten sposób. Ned myślał - pominę króla Roberta i przedstawie reszcie, że to Stannis ma prawo do tronu, a Joff grzecznie z niego zejdzie i opuści wraz z matką stolicę."
Gdyby tak było, nie przemyślałby całej sprawy z góry i nie nakłaniałby Petyra do wywarcia wpływu na Złote Płaszcze :p
Na salę do Joffreya Ned wszedł przecież z pozycjii siły - miał wszystkie atuty. Cersei nie miała żadnych, tylko garstkę ludzi.
To zdrada Petyra odwróciła sytuację.
Gdyby tak było, nie przyznałby Petyrowi racji podczas rozmowy że Stannis to także wojna...
"powinien oddać raczej porwanego Tyriona. A pomyślałeś, co by się by z nim stało, gdyby faktycznie Tyrion pofrunął w Orlim Gnieździe?"
Pomyślałem :p
No, a Ned nie mógł na razie "oddać Tyriona" - bo po rozkazie Roberta na pewno by to uczynił - z prostego powodu: nie wiedział gdzie teraz jest :p
Ned Stark, jest jedyną pstacią w serialu który władzy nie ściaga - władza sama przychodzi do Niego, a On się wzbrania :p
Jeśli chodzi o ewentualne podszepty Joffowi, stawiam jednak na Petyra.
Po pierwsze, mieliśmy scenę z zabiciem Rose, tak jakby na polecenie Litlefingera a przeciwko Varysowi (co jest bardzo zastanawiające, jak duży wpływ miał na Joffa)
Po drugie, egzekucja Starka:
http://www.youtube.com/watch?v=0MgjP_0iFm0
5.11 - 5.15 i 5.29 - 5.30 5.36-5.37
Varys podbiegł do Joffa i najwyraźniej prosił o łaskę a potem odwrócił głowę.
Littlefinger spokojnie obserwował egzekucję...
No tak, tylko że ja nie wierzę Varysowi, od kiedy pozwolił Cat wierzyć, że sztylet, którym próbowano zabić Brana, jest Tyriona. Chyba miał na tyle świadomości, żeby przewidzieć, że to wywoła wojnę.... Nie wiem, co mu tam podszeptywał, ale głupi nie jest, dobrze wiedział, że Joff i tak zabije za taką zdradę. Jak już to było to działanie pod publiczkę, na wszelki wypadek. Że może jak kiedyś się zmieni władza, to zawsze będzie mógł mówić, że próbował ratować Neda. Nie pamiętam, czy to było w serialu, ale Tyrion jak przyjechał do KP pbjąć funkcję namiestnika, już w pierwszej rozmowie z siostrą dowiaduje się, że jeżeli chodzi o wyrzucenie Barristana z gwardii królewskiej, to pomysł wyszedł od Varysa. Może chodziło mu o przekierowanie starego, ale wciąż jarego rycerza do Daenerys? W każdym razie na pewno nie jest on po stronie Starków, którzy są dla niego zwykłymi psami uzurpatora i żebyś nie myślał, że to jakiś spoiler - przypomnij sobie z pierwszego sezonu z kim współpracuje Varys....
Co do serialowego pomysłu z Ros i jego rozwiązania to trudno mi coś na ten temat mówić, bo to jakieś fantazje twórców, mogę jedynie mniemać, że Joff w podzięce za zasługi, postanowił zrobić Littlefingerowi przysługę. Nawet w sumie nie wiemy, czy LF mu powiedział dla kogo szpiegowała, mógł Joffowi powiedzieć cokolwiek ;)
W każdym razie zarówno jeden, jak i drugi, wykorzystują Joffa do własnych celów.
"Całe dorosłe życie spędził w Winterfell, z dala od dworskich intryg więc nie był przygotowany do starcia z takimi ludźmi jak Littlefinger, Varys, Cercei. Zgubił to też honor[...]"
Fakt, a honor.. honor czynił Neda osobę przewidywalną dla innych 'graczy', nie/stety.
Czy ja wiem, czy tak przewidywalną? Honor powinien chyba być wyżej niż sentymenty czy miękkie serduszko (którego u siebie jakoś nie okazywał - patrz Gared czy Jorah)? Dlaczego go Robert wziął ze sobą do stolicy? Bo mu ufał, m.in. właśnie ze względu na ten przewidywalny i twardy, kiedy trzeba było, honor. Więc raczej spodziewałby się, że to do niego się zwróci w pierwszej kolejności (jako do swojego króla i przyjaciela) z rewelacjami na temat jego przyprawiającej mu rogi i bękarty żony, a nie będzie robił z nią jakieś konszachty za jego plecami? Nie sądzisz, że gdyby się o tym dowiedział, to potraktowałby to jako zdradę? A tego się chyba nikt nie spodziewał, wątpię, żeby ktokolwiek to przewidział, łącznie z Cersei...
Ten niesprawiedliwy zarzut wobec Eddarda starało się ci wyperswadować już nawet nie ja, ale kilka innych osób, przy kilkunastu innych dyskusjach.
" nie będzie robił z nią jakieś konszachty za jego plecami? "
Chciał uratować życie jej i jej dzieciom, bo nie chciał, żeby Robert ich wszystkich wymordował (w jego opinii bierne patrzenie na to byłoby niezgodne z jego honorem), naprawdę, dlaczego musisz przy każdej okazji robić z tego coś złego, haniebnego, kalającego honor, wręcz zdradzieckiego?
Ja się wypowiem z własnej perspektywy. Nie wiem czy jestem honorowy, ale jakąś empatię w sobie mam. Robert nie był typem łagodnego baranka, o czym świadczy, że bezwzględnie chciał się pozbyć ostatnich Targaynaów, nasyłając na nich zabójców wbrew sprzeciwom Neda. Gdyby dowiedział się, kim są naprawdę jego dzieci, skończyłyby z głowami na pikach. Ja chyba nie byłbym wstanie wysłać niewinnych dzieciaków na śmierć, tylko dlatego, że są owocem romansu. Ale zgadzam się też z Fune, funkcja namiestnika wymagała od Neda by był wierny królowi i poinformował go o zdradzie. Dlatego po prostu Stark na tą funkcję się nie nadawał i tu nie chodzi o to, że był idiotą, ale miał mentalności polityka z krwi i kości. Żeby babrać się w polityce trzeba nie mieć kręgosłupa moralnego i mieć grubą skórę, wystarczy spojrzeć na nasze polskie bagienko pełne hipokrytów. Stark pochodził z innego świata, na Północy nie musiał się ścierać z intrygantami, w Winterfell wszystko było proste, czasy kiedy Boltonowie polowali na skóry Starków, dawno minęły, czasem trzeba było ściąć głowę dezertera z Nocnej Straży, głównym zadaniem było zgromadzenie zapasów na zimę, słodka idylla. Ned wszedł w gniazdo żmij i zapłacił za to bo nie był przygotowany do pełnienia najważniejszej funkcji w państwie.