Dlaczego ze Starków zrobiono kretynów i słabiaków? Dlaczego Karstarkowie mogę wystawić równie
potężną armię, jeśli nie większą? Ale to nic. Dlaczego podrzędny lord z Dorzecza wystawia
równorzędną armię? Dlaczego Rob musiał błagać chorążych, a Tywin ma tylko pod sobą ogromną
armię? Rozumiem, że pieniądze, ale bez przesady, Starkowie byli najstarszym i jednym z
najpotężniejszych rodów, musieli mieć pieniądze, nie żywili się tylko honorem(jako jedyni z
Westeros go wykazując). Prawie z każdego ze Starków zrobiono w pewnym sensie głupce, który nic
nie przewiduje i wszystkim ufa, coś Martin uwziął się na ten ród, najfajnieszy ród i z góry na
straconej pozycji ich ustawił, to było widać od początku.
Gwardzistom mógł rozkazywać tylko Joffrey albo Cersei. W trzecim sezonie w 5 odcinku, Cersei praktycznie sama się przyznaje, że kazała ser Mandonowi zabić Tyriona.
"I Ty ją za to winisz? Na jej miejscu kogo byś obwinił?"
Nie winię jej, jedynie stwierdzam fakt.
Nie przyznaje się, a jest zdziwiona, co sugeruje, że nic o tym nie wiedziała, co wskazuje raczej na Joffa. Więc jeżeli masz dowód, że to ona, to ponawiam pytanie.
Dowód masz w książce. Jeżeli czytałaś powinnaś wiedzieć. To na 100% nie był pomysł Joffa
No, w tej rozmowie Tyrion stwierdza że to nie była Cersei.
http://www.youtube.com/watch?v=54uFBfeuATA
Zresztą, Cersei ma mnóstwo okazji żeby jakoś zabić Tyriona...
A tutaj nawet Go broni..
http://www.youtube.com/watch?v=hRrV1ff33iM
1.47 - 1.54
Ja bym tylko zwrócił uwagę że śmierci Tyriona mogłoby chcieć więcej osób niż Cersei i Joff...
Pierwsza scena w sumie nic nie wyjaśnia.
W drugiej mam wrażenie że Cersei po prostu uspokaja Joffa żeby nie robił takich scen przed Tywinem.
Smierci Tyriona mógł chcieć Littlefinger. To on przecież powiedział Catelyn ,że sztylet, który miał niedoszły zabójca Brana, wcześniej był w posiadaniu Tyriona. I Tyrion mógł za to zginąć w Orlim Gnieździe.
Teraz po weselu Joffa Tyrion znów jest kozłem ofiarnym.
Na pewno Pycelle miałby motyw. Z tym, że problem w tym, że faktycznie rozkazywać mogła tylko Cersei lub Joff. Ale z drugiej strony niewykluczone, że to była prywatna inicjatywa samego Mandona Moore'a.
Ser Mandon Moor'e to dosć tajemnicza postać. Wiadomo o nim, że pochodzi z Doliny Arrynów. Przyjechał do stolicy kilkanaście lat temu z Jonem Arrynem i został mianowany przez Roberta gwardzistą. Jego cechą charakterystyczną jest martwe, "rybie", nic nie wyrażające spojrzenie. Jest bardzo małomówny.
Nie ma żadnej rodziny ani przyjaciół i jak twierdzą inni rycerze, którzy z nim służyli nie ma w ogóle żadnego życia prywatnego przez co wzbudza lekką nieufność. Skupia się tylko i wyłącznie na obowiązkach gwardzisty. Zawsze gorliwie i bez słowa wykonuje powierzone mu rozkazy.
Pycelle miał motyw, ale namawianie gwardzisty do zabójstwa namiestnika, za bardzo rzuca się w oczy i jest zbyt podejrzane. Wątpię by Pycelle się na to odważył.
Hmm, Dolina Arrynów ? :D Czy przypadkiem nie stamtąd Tyrion dopiero co się wywinął ?
Rycerze gwardii też mają krewnych, nałogi, poglądy,przeszłość, długi, dawnych (a może wciąż obecnych) mocodawców, dobroczyńców..
Nic nie chcę mówić, ale Tyrion się wywinął kosztem życia samego kapitana straży Orlego Gniazda, który zresztą swego czasu przebywał w stolicy jako kapitan straży namiestnika ;)
powiedzmy że Rickon ( co prawda żyje) ale znalazł sie w trudnej sytuacji nie mając na to żadnego wpływu .
ZE SPOILEREM
No najmłodszych (Arya, Bran i Rickon) nie brałam tu pod uwagę, bo wiadomo, że dzieci ponoszą konsekwencje za to, co robią dorośli. Przy innych rodach to samo, przecież nie powiesz, że Myrcella straciła ucho z własnej winy. tak samo zresztą będzie zapewne z przyszłą śmiercią Tommena. Robert Arryn też nie jest odpowiedzialny za to, jak wygląda jego życie.
ale np z Branem już tak nie jest bo gdyby słuchał matki to wciąż miałby władze w nogach xd
Co do Robba i chorążych to Ned nie trzymał widocznie swoich chorążych dostatecznie krótko ;) Nie mam zielonego pojęcia co powinien zrobić, ale trochę strachu przed tym co zrobi, jak się dowie, że nie stosują się do prawa, nie szanują swoich suwerenów (za wyzywanie kogoś takiego powinna, oczywiście biorąc pod uwagę okoliczności sytuacji, powinna być chłosta plus więzienie), spóźniają się na bitwy plus powinien doceniać ich wysiłki, a nie traktować ich za bardzo z góry. W końcu chorąży to też ludzie, tylko, że jednak nie mają tyle obowiązków co suwereni.
kretynow i slabiakow to napwno nie. zarowno Ned jak i Robb okazali byli najlepszymi dowodcami swouch czasow. Ned praktycznie wygral wojne za Roberta, a Robb rozbil, a nie tylko pokonal, az dwie liczniejsze armie Lanisterow, przy minimalnych stratach. do tego pewnie wygralby wojne mimo licznych bledow politycznych, gdyby nie jego woj Edmure, ktoremu powerzyl wazna misje mimo ze wiedzial, ze jest kretynem. Mimo to niby taki sprytny Tywin szedl w pulapke jak ucznkak i gdyby Edmure go nie zatrzymal przegralby mimo politycznych gierek.
Podobnie jego ojcie Ned, wlasciwie to on razem z Jon Arrynem wygral wojne dla rebeliantow, ale tez z niewiadomych przyczyn, pozwolil by jego przyjaciel lekkoduch i hedonista wladal krolestwem. Pozniej gdy zostal namiestnikime, tez nie okazal sie slaby, bo rozgryzl cala sytuacje i mial nawet przewae, tylko glupio ja roztrwonil, ufajac zlym ludzia i przegapiajac wlasciwy moment.
Dlatego Starkowie wcale nie byli slabi. Napewno byli swietnymi zolnierzami, ale beznadziejnymi politykami. pewnie jakby wszyscy grali wedlug zasad to Starkowie by wygrali, bo przegrali tylko dlatego ze zaufali zlym ludziom.
Lannisterowie, niby takie cwaniaki a zazwyczaj maja poprostu szczescie, jedynie Tyrion jest kozakiem. Tywin umie jedynie wykorzystac okazje, ale za malo jest kreatywny i przewidujacy, dlatego skonczyl z gaciami na kostkach.
Czy ja wiem czy Ned i Jon wygrali wojne dla Roberta? To Robert byl najwiekszym dowodcom i wojownikiem swoich czasow, to on wygrywal bitwy i zabil Rheagara. Co prawda mial tylko glowe do walki i dowodzenia, bo jako krol sie nie sprawdzil, chociaz trzeba mu przyznac, ze byl uczciwym czlowiekiem. W ksiazce Edmure nie byl opisany jako debil, byl wlasnie dobrym dowodcom, jesli pamietam opis to byl lekkomyslny, ale na polu walki jesli chodzi o dowodzenie to ustepowal tylko Blackfishowi, a ten to liga swiatowa :)
Edmure dowodząc samodzielnie rozbił oddział Gregora Clegeane pod Kamiennym Młynem. Zamiast gratulacji dostał ochrzan od Robba za to, że nie posłuchał rozkazu nieopuszczania zamku i uprawia samowolkę.
jesli chodzi to Roberta to prawda, wygyrwal bitwy i dobrze walczyl, ale watpie czy bylby w stanie wygrac wojne i zaplanowac ofensywe. zostal glowa rebelii glownie z racji pochodzenia niz umiejetnosci i cech.
W ktorym momencie Edmure udowodnil, ze jest dobry dowodca?
chyba zartujesz. tzw. bitwa pod Kamiennym Młynem to byl najwiekszy blad strategiczny calej wojny. Edmure nikogo nie rozbil tylko zatrzymal i poprostu przegral wojne.
To że Edmure nie wiedział o wielkich planach Robba nie oznacza, że sama bitwa nie była jego dużym zwycięstwem i pokazem umiejętności.
zatrzymnal awangarde Tywina, ktora robila jedynie rozpoznanie bojem. dostal rozkaz utrzymania Riverrun, a nie prowadzenia dzialan zaczepnych. zlekcewazenie rozkazu na wojnie jest rownozanczne ze zdrada. nie dosc, ze wczesniej jego armia zostala rozbita, kiedy samodzielnie probowal zatrzymac Lannisterow, zamiast polaczayc sie z Robbem (chociaz to akurat wyszlo ostatecznie na dobre). przekonal Robba, zeby zwolnil czesc wojska kiedy wojna trwala w najlepsze, aby mogli bronic swoich zmie, bo byl zbyt miekki.
Oczywiście, że stara ludowa mądrość mówi, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
Ale trzeba pamiętać też o tym, że była w tym wina Robba, bo lord Edmure Tully to nie był to byle jakiś tam żołnierz, któremu sobie Robb powinien sobie rozkazywać bez żadnych wyjaśnień i tyle, i że ten nie będzie mógł sobie dodatkowo bronić swych ziem. Edmure był lordem Riverrun i seniorem Dorzecza. Gdyby nie to, że Północ narzuciła Dorzeczu królowanie Robba z góry i za bardzo nie pytała ich o zdanie, byliby sobie równi. Robb wtajemniczył w swe plany Blackfisha, pomijając zupełnie samego lorda, a powinien na jego ziemi przynajmniej konsultować z nim swe plany.
Co do samej bitwy nie ma co jej umniejszać. Poza tym trzeba pamiętać, że samego Robba tam nie było dość długo (już nie wspominając, że sam w tym czasie działał sobie dość swobodnie, łamiąc dane słowo przy swoich chorążych, od którego tyle zależało i co w efekcie spieprzyło o wiele więcej niż to, co zrobił Edmure) a to właśnie zwycięstwo bardzo wpłynęło na morale żołnierzy. Nie zapominajmy, że oni mieli z Górą swe osobiste rachunki do wyrównania.
Lord Tywin próbował sforsować tuzin różnych brodów, lecz każde z uderzeń odparto. Lord Lefford utonął, rycerz z rodu Crakehallów zwany Silnym Dzikiem dostał się do niewoli, a ser Addama Marbranda trzykrotnie zmuszono do odwrotu... lecz najbardziej zażarte walki toczono pod Kamiennym Młynem, gdzie szturmem dowodził ser Gregor Clegane. Zginęło tak wielu jego ludzi, że ich martwe konie omal nie zagrodziły nurtu. Na koniec Górze i garstce jego najlepszych żołnierzy udało się przedrzeć na zachodni brzeg, ale Edmure rzucił na nich odwody, które rozbiły ich i zmusiły do odwrotu. Ser Gregor stracił konia i chwiejnym krokiem wrócił na drugi brzeg Czerwonych Wideł, krwawiąc z tuzina ran, a z góry sypał się na niego deszcz strzał i kamieni. „Nie przejdą, Cat” – nabazgrał Edmure. „Lord Tywin maszeruje na południowy wschód.Może chce nas zmylić, a może to pełen odwrót. Nieważne. Nie przejdą”.
Ser Desmond Grell był pijany ze szczęścia.
– Och, gdybym tylko mógł być u jego boku – mamrotał stary rycerz, gdy przeczytała mu list. – Gdzie jest ten błazen Rymund? Na bogów, to materiał na pieśń, i to taką, której nawet Edmure chciałby posłuchać. Młyn, który zmielił Górę. Gdybym tylko miał dar barda, mógłbym nawet sam ułożyć słowa.
– Nie chcę żadnych pieśni, dopóki walki się nie skończą – sprzeciwiła się Catelyn, być może zbyt ostro. Pozwoliła jednak ser Desmondowi opowiedzieć o wszystkim ludziom i zgodziła się, gdy zaproponował, by na cześć Kamiennego Młyna odszpuntować kilka beczułek. Nastrój w Riverrun był poważny i pełen napięcia. Wszystkim przyda się odrobina trunku i nadziei. Nocą zamek wypełniły okrzyki radości.
– Riverrun! – krzyczeli prostaczkowie. – Tully! Tully!
Skoro Robb byl krolem i dowodca koalicji to mogl rozkazywac i powinien. Nikt nie narzucal Robba jako krola, poprostu Riverrun i Polnoc mieli te same interesy. Nawet gdyby nie byl krolem, tylko rownym ranga siostrzencem, to on dowodzil armia. W wojsku nie ma miejsca na rownych itp.Co wiecej Edmure byl na tyle slabym lordem, ze nie potrafil wyegzekwowac poparcia Freyow i stracil swoja armie rozbita przez Jaimego. Skoro go nie wtajemniczyl to mial jakis powod, moze bal sie przecieku ale nawet Catelyn za bardzo nie ufala swojemu bratu i byla zdziwona jak latwo wygral, Blackfish rowniez nie mial o nim wysokiego mniemania .
W kazdym razie to wlasnie przez te bitwe Robb przegral wojne, a nie przez zerwanie zareczyn czy inne bledy polityczne. Wystarczyloby, zeby Tywin poszedl na zachod, a zaostalby odcienty i utracil stolice a tym samym krola i preteskt do wojny. Tywin od poczatku stracil inicjatywe wiec nie ma co sie dziwic, ze desperacko prawie dal sie zlapac w pulapke. Robb w Riverrun zostwil wieszkosc kawalerii, wiec dlugo nie zajeloby odciecie armi Tywina i ewentualne jej rozbicie, bo zadna armia nie lubi miec na tylkach kawalerii. O wiele lepiej byloby gdyby Edmure przegral bitwe. Cala ta bitwa byla calkiem bezsensu, bo skoro wrog chce opuscic twoej ziemie, dzieki czemu w koncu masz bezpieczna flanke, to po co mu przeszkadzac? Poszarpali troche armie Lannisterow, ale nie wiadomo jakby sie to potoczylo gdyby Tywin nie zostal wezweany na poludnie. Ten cytat wlasnie swaidczy o tym, ze nie byla to jakas wielka bitwa, bo Tywin probowal w kilku miejscach, a wiec bardziej rozpoznanie bojem, czyli proba znalezienie slabych punktow. Nastepnego dnie pewnie by sie przegrupowal i przeprowadzil wlasciwy atak.
"Skoro Robb byl krolem i dowodca koalicji to mogl rozkazywac i powinien. "
No i rozkazywał. A życie zweryfikowało jego lekceważenie przy tym innych.
Wiadomo, że ostateczna decyzja należała do króla, ale powinien przynajmniej informować o swych planach najważniejszych swych ludzi. A wbrew temu co sądzisz o Edmurze, był on najwyższy pozycją ze wszystkich. Należało go poinformować, że Góra ma sobie łazić bezkarnie po Dorzeczu. Chyba zdajesz sobie sprawę, jaki stosunek mieli lordowie stamtąd w stosunku do jego osoby?
Co z tego, że Blackfish nie miał o nim dobrego mniemania? Był jego panem lordem i w związku z tym stał wyżej,. W wojsku hierarchia miała dużo współnego z pozycją, lordowie mieli własne armie i byli ich dowódcami. A Blackfish jak już to należał do Edmure'a a nie odwrotnie, a nie wolnym ptakiem. Czy tam rybą.
A jak miał wyegzekwować poparcie Freyów w takiej sytuacji (zwłaszcza po tylu latach afrontów ze strony jego ojca)? Ich zamek, ich przejście. Wystarczy, że zrobił Robba Królem Tridentu. Robbowi jakoś się nie udało ani z Boltonami, ani z Karstarkami. A Freyów to już Robb przepieprzył koncertowo. I kto postanowił wziąć za to odpowiedzialność? Właśnie Edmure. No bo Robb oczywiście nie mógł ożenić się z Freyówną, ale to nie przeszkadzało mu wymagać tego od innych.
Czyżbyś sugerowała, że dla Robba zakończyłaby się wojna wraz z królowaniem Stannisa? I skąd taka pewność, że Tyrellowie nie wystarczyliby do obrony stolicy? Tak czy owak Robb przegrał tę sprawę przez swoją arogancję wobec seniora Dorzecza. Wystarczyło go jedynie poinformować, nie żeby pytać o zdanie, ale chociaż zwrócić uwagę, skoro tak istotna część planu, że zależy od niej - skoro tak twierdzisz - cała wojna, dotyczyła jego ziem. U Robba zawsze zresztą wszystko opierało się na jednym aspekcie, jak on leżał, to już było po wojnie.
Może Robb i Blackfish to genialni stratedzy do układania planów, ale wojny nie wygrywa się samemu we dwójkę.
Umiejętność wychwytywania słabych punktów u przeciwnika u Robba była genialna i szczerze to podziwiam. Ale gorzej już było z realizacją. Czynnik ludzki, że tak powiem, leżał. I kwiczał.
NIe porownywalem Robba i Edmura, bo to inna bajka. Z reszta bezsensowan linia obrony, porownywac czyjes bledy z bledami innych.
Pozycja, szczegolnie na wojnie, nie zalezy tylko od urodzenia. np Blackfish byl na tyle bezczelny, ze nic nie robil sobie z hierarchii, a mial wyzsza pozycje niz Edmure, ktory byl raczje lekcewazony przez wiekszosc dowodcow, nie stwierdzam czy to dobrze czy zle, ale nie swiadczy o dobrze o samym Edmurze. Stad ta chec pokazania na co go stac. czul sie poprostu niedoceniony i zazdrosny, bo brakowalo mu umiejetnosci i cech prawdziwego lorda. Przezyl nawet krwawe gody, bo Freyowie chcieli zrobic z niego marionetke i nikt nie uwazal go za zagrozenie czy przeciwnika. On sam jakos nie bardzo umial sie pozniej po tym odnajesc, a Freyowie robili sobie z nim przedstawienie pod szafotem. Wlasciwie to od tego zaczela sie dyskusja, gdzie i jak Edmure udowodnil swoja wartosc.
Jak mial przekonc Fretow? Catelyn jakos szybko sie dogadala. Nie wiem co on mogl zrobic, ale to on mial byc lordem.
Nie wiem czy wojna by sie skonczyla i kto by wygral, ale Robb mialby przewage i inicjatywe. Dlaczego Tyrellowie mieliby bronic stolicy, skoro oni ja wlasnie zdobywali, pod wodza Stannisa? Gora nie mial sie panoszyc po dorzeczu. Caly plan polegla na zmueszniu Tywina do wykonania ruchu, bo wlasnie do tej pory siedzieli sobie w Harrenhal, a gora pustoszyl Dorzecze . Robb mial go zwabic na zachod do ziem Lannisterow, ktore sam pladrowal i jednoczesnie odcinal Tywina od jego bazy. Czyli Gora i Tywin z Dorzecza wychodzili i tylko kretyn by ich tam zatrzymywal. I moze wlasnie tym razem Robb zbyt duzo wymagal od Edmura, bo latwo sie bylo polapac co sie dzieje, a jak nie widzial to powinien czekac na rozkazy. Jak juz pisalem z Robbem przed soba i z duzym zgrupowaniem kawalerii pod wodza Edmura za soba, Tywin bylby w niezlych opalach. Na tym polegal caly plan. Wypuscic ich, a pozniej nekac na tylcha kawaleria i odcinac zaopatrzenie. Przy okazji Stannis zajalby stolice, a Tywin nic by nie poradzl. Bardziej prawdopodobne jest, ze Stannis dogadalby sie z Robbem niz Tywinem, a pewnie skorzystalby z okazji i zajal CR. Wiec po takiej wpadce Edmure mial spory dlug u Robba, wiec wybrani mu malzonki duzya strata nie bylo, przynajmniej sie do czegos przydal.
Co do dobierania ludzi to sie zgadzam, bo jakby nie zaufal Edmurowi, mogl przeciez powiezyc dowdctwo komus innemu, nawet nie potrzebowalby Freyow. Oczywiscie nie zakladajac zdrady Theona i odciecia od bazy na polnocy.Bolton byl jednym z lepszych chorazych, zdradzil kiedy zobaczyl, ze wojna jest przegrana i wykorzystal okazje. Kastarkowie pozostali ogolnie wierni nawet po egzekucji Rickarda. Za to z Umberem poradzil sobie koncertowo. Tylko, ze poczynania Robba to calkiem inny temat.
Blackfish był człowiekiem Edmure'a. Reprezentował RIverrun podczas wojny Robba. Winien był poinformować swego pana o tym, co jest planowane na jego ziemi, nawet jeżeli Robb to olał. A nie sobie radośnie tworzyć plany na terenie Dorzecza, a potem się dziwić.
Ja mam zupełnie inne zdanie, dlaczego przeżył KG. Walder postanowił, że ożeni jakieś swe dziecko z Tullymi i w końcu dotarł do celu. A wspólny wnuk z Hosterem również mu się przyda.
Catelyn sie dogadała? No a kto, kto ma na zaoferowanie króla się nie dogada?
Tyrellowie pod wodzą Stannisa?
Stannis nie chciał się dogadywaćz uzurpatorami. Chciał ich śmierci, nieważne w jaki sposób.
Taki super plan, a nie dopilnować, żeby się wszystko udało, nie ustalić zainteresowanymi żadnego ruchu, no no no. Ale jak sie prowadzi dwuosobowe narady, to takie są wyniki. I już pisałam, co dla morale Dorzecza oznaczało to zwycięstwo.
Edmure w sprawie ślubu naprawdę spoko się zachował, w przeciwieństwie do takiego Robba.
Bolton zdradził, gdy widział, co zaczyna wyrabiać Robb, I przestał w niego wierzyć. Serial dobrze pokazuje te momenty.
Ja tam nie mówię, żeby nie lubić Robba, sympatia do niego to rzecz gustu, ale on przegrał tę wojnę na własne życzenie. Moim zdaniem przez brak doświadczenia. Ale jednak na życzenie.
Odnośnie Roberta to jesteś w błędzie to właśnie on był liderem i prawdziwym dowódcą podczas rebelii , wojna to chyba jedyna rzecz na której bracia Baratheonowie znali sie jak nikt inny .
Poza bitwa nad Tridentem to Robert wlasciwie nic nie zoribl podczas tej wojny. Sama bitwa okazala sie decydujaca glownie z powodu smierci Rhaegara i innych wazych dowodcow co doprowadzilo do zalamania morale i rozbicia calej armii. Robbert byl ranny wiec reszte dzialan prowadzil Nedd. Wczesniej Robertowi nie szlo mu w Krainie Burzy, wiec probowal sie przebic do Nedda zostawiaajc swoja stolice na glowie brata(pozniej Stannis mial o to do niego zal, a utrzymanie Konca Burzy bylo prawie tak wzne jak zwycienstwo na Tridentem). Cala akcaj o malo nie skonczylo sie jego pojmaniem, gdy byl scigany przez royalistow. sam Robert przyznal, ze Nedd stark w bitwie dzwonow uratowal rebelie, pokonujac Jona Conningtona, co doprowadzilo do jego wygnania a sily royalistow starscili jednego z najwierniejszych generalow.
Przed Bitwą Dzwonów była jeszcze bitwa pod Ashford. Starły się tam wojska Tyrrelów z wojskiem Roberta. Tu Robert odniósł porażkę. W zasadzie całą potyczkę wygrała straż przednia Tyrellów dowodzona przez Randylla Tarlyego (ojciec Sama).
Było to jednak bezwartościowe zwycięstwo, bo z niezrozumiałych przyczyn Mace Tyrrel po bitwie rozkazał maszerować w stronę stolicy zamiast ścigać rannego Roberta. To dało mu czas na ukrycie się w mieście Kamienny Sept i czekanie na przybycie Neda Starka i Jona Arryna zanim znajdzie go wojsko Conningtona.
W strona stolicy w sensie stolicy Stormlands, czyli Storm's End. Chodzilo o to, zeby odciac Roberta od jego bazy i pozbawic solicy. Jednak Robertowi udalo sie wyprowadzic czesc sil, a scigal najwidoczniej Connington, czyli Tyrrel zrobil to co trzeba. Tylko nie wiadomo co doprowadzilo do tego, ze Robert ukrywal sie pozbawiony armii w Stoney Sept. Connington probowal niedopusic do polaczenia armii rebeliantow. Mozliwe, ze Robert odlaczyl sie od swoich sil z powodu ran i postanowil kurowac sie w miejscowym burdelu (ukrywal sie w nim przed ludzmi Connington), a jego sily byly przegrupowywane gdzie indziej. Mozliwe tez, ze jego sili o porazce pod Ashford byly rozbite, a poscig Conningtona uniemozliwil mu przegrupowanie.
Ale to bitwa nad Tridentem była kluczowa dla losów wojny , a w niej główne skrzypce grał Robert nie Ned .
Problem polegał na tym że Robert od samego początku był odciety od Neda , Jona i Tylluch których ziemie leża obok siebie więc nic dziwnego że mu nie szło skoro od samego początku był odcięty od reszty .
Tak naprawdę wojnę obłąkanemu królowi wypowiedział Jon Arryn po tym jak Aerys zamordował ojca i brata Neda Starka. Ci z kolei chcieli od króla wybłagać uwolnienie porwanej Lyanny.
Do buntu dołączyli się oczywiście Ned i Robert.
Ponieważ mieli zamiar obalić szalonego króla, trzeba było go też kimś zastąpić. I tu Robert nadawał się najlepiej bo był najbliżej sukcesji z powodu kapki smoczej krwi, którą w żyłach ma każdy Baratheon.
Tak więc Robert stał się liderem buntowników i wkrótce zaczęto ten konflikt nazywać rebelią Roberta.
Rod Baratheon ogolnie sie czesto mieszal z Targaryenami, a Robert po kadzieli byl tez Targaryenem po babce.
Baratheoni chyba wywodzą się od jakiegoś Targaryeńskiego bękarta z czasów Aegona Zdobywcy, który dostał nazwisko i ziemie za zasługi.
Robert wygral bitwe zabiajajc Rhaegara przez co wygral wojne, bo ogolnie porwanie Lyanny przez Rhaegara , narzyczonej Roberta, doprowadzilo do tego wszystkeigo. wiecej nie mogl dokazac, ale to dowodzi, ze byl dobrym wojownikiem i tyle. nie mial okazji sie bardziej wykazac. Mozliwe, ze byl dowodca nienajgorszym, ale bardziej chyba wojownikiem, bo przy powazniejszych sprawach wyslugiwaj sie innymi a sam spijal smietanke.
Też się nad tym zastanawiałam. Starkowie to najbardziej przyzwoici ludzie. Popełniają tylko głupie błędy
Każdy ród ma swoje istotne straty. Oprócz Tyrellów jak na razie, ale zapewne i na nich (niestety) przyjdzie pora.
Fune, wydaje mi się,że Starkowie za mocno dostali. Neda zabito, Robba , Catelyn, zabito i to bardzo brutalnie, Arya błąka się po świecie, Jon Snow też ze dobrze nie będzie sobie radził (nie chce spoilerować)..Sansa była dręczona psychicznie..do tego Winterfell padło... Lannisterowie takich szkód wielkich nie odnieśli... ani Daenerys...
SPOILERY DUŻE
Nawet jeżeli naciągniemy Cat jako ród Starków to i tak jest to tylko (nie specjalnie mądra) trójka (czy zabito czy zginęli na własne życzenie, to rzecz względna), ale wciąż jest więcej niż mniej, a z pewnością mądrzejszych. Arya ma przed sobą przyszłość, o jakiej normalnie nie śmiałaby nawet marzyć i chociaż będzie spełniać się w życiu, zamiast po prostu ładnie wyglądać, grzecznie się zachowywać i rodzić dzieci dla jakiegoś rodu. Dręczony psychicznie to był Theon, Sansa i owszem, lekko nie miała, ale już w KP stała się strasznie silna psychicznie, jest coraz lepszą manipulantką, a lekcje życia Littlefingera sprawią, że wkrótce będzie wymiatać jako poważny gracz. Jon Snow to już w ogóle nie wspomnę, ale chyba jest mu pisane zostać legendą Westeros, bo chyba nie sugerujesz, że zniknie z kart powieści. Jest też i Rickon plus posiadający ogromną moc Bran. A co do WInterfell, jak to mówią, zawsze musi być tam jakiś Stark, a bardzo ciekawe, kto tam tak namiętnie morduje, a każdym razie zawsze można je odzyskać i doprowadzić do dawnej świetności, a nazwisko Stark jeszcze długo będzie mieć na Północy ogromne znaczenie, niezależnie od tego, kto z rodzeństwa odzyska rodową siedzibę. Nie wiem, czy to gorsze od śmierci Tywina, Kevana i Cersei oraz wszystkich jej dzieci plus klątwy Tyriona, który nie ma czego szukać w Westeros, że nie zapominajmy, jak to Lancelowi odbiło. Wszystko zostanie na barkach Jaimego, a jak on będzie tym, który zabije Cersei, to i z nim się pożegnamy. Ogólnie rzecz biorąc przyszłość Starków wygląda o wiele jaśniej niż takich Lannisterów.
O, kurde. Zapomniałam o Branie i Rickonie:D Jakoś ich postacie nigdy mnie nie interesowały. Nie umiałam się w ich wątek aż tak wciągnąć.
Osobiście kibicuje Starkom. Dla mnie najlepiej by było jakby Ned zasiadł na tronie... szkoda,że to niemożliwe....
Masz rację; Stakowie popełnili wiele błędów...ale dla mnie to i tak najbardziej przyzwoici ludzie
Z Lannisterów to jest mocny ich ojciec- Tywin. W pewien sposób szanuje tę postać. Jest to osoba, z którą lepiej nie zadzierać. Gdyby nie on to Lannisterów walono by ile wlezie
Fune, po głębszym zastanowieniu się, uważam,że to chyba Tywin byłby najlepszym królem. Jest najsprytniejszy z nich wszystkich
Na pewno byłby dobrym królem i wyważonym, tak jak zresztą ktoś tu niedawno na forum zauważył, sam z siebie nie rozpoczął żadnego konfliktu, Zawsze też dążył do pokoju, a za jego dwudziestu lat namiestnikowania królestwu wiodło się dobrze, szkoda że Aerys był tak o niego zazdrosny, a potem do tego w ogóle oszalał, bo mogło to się wszystko skończyć zupełnie inaczej. Ale niestety, on nigdy nie chciał zostać królem. Co do Neda, to ze względu na niego się ciesz, że i mu się nie zachciało. A co do przyzwoitości to ja uważam, że w każdym rodzie można znaleźć zarówno przyzwoitych, jak i wręcz przeciwnie, a najwięcej to jest jednak szarości. A ocena danej osoby zależy od punktu siedzenia ;)
Wiem, lecz Robert to jedno, a Tommen zupełnie inna bajka. Tywin bez problemu nim manipuluje i jednocześnie świetnie zarządza królestwem dlatego uważam, że obecna(na czas serialu) sytuacja jest idealna jeśli chodzi o rządy. Masz rację, dużo zależy od króla ale spróbuj sobie wyobrazić jak potoczyła by się cała historia gdyby to Tywin a nie Cersei był w Królewskiej Przystani zaraz po śmierci Roberta.
Co do tego tajemniczego zabójcy grasującego w Winterfell to osobiście obstawiam, że to Blackfish. To by nawet miało sens.
SPOILERY
Oczywiście to tylko domysły. Jednak to mógłbybyć Blackfish bo:
1. Po poddaniu Riverrun zniknął i nikt nie wie gdzie się podziewa.
2. W Winterfell stacjonują teraz Boltonowie, Freyowie i kilku północnych lordów. Zabójstwa mogły by być zemstą za Krwawe Gody i przejęcie Riverrun przez Freyów.
Poza tym tajemnicze zabójstwa mogą mieć na celu pogłębienia wzajemnej nieufności między lordami.
I to się nawet udaje bo już doszło do rozlewu krwi między Freyami i Manderly.
3. Po zachowaniu Blackfisha w ostatnim rozdziale z jego udziałem jest niemal pewne, że zamierza kontynuować walkę i szukać zemsty.