Która miłość wśród bohaterów najbardziej Wam się podoba?
Wypisuję kilka, można dodawać inne pary:
Jon Snow i Ygritte (moja ulubiona para, te dialogi i poświęcenie)
Tyrion i Shae
Daenerys i Jorah Mormont
Robb i Talisa Maegyr
Jaime Lannister i Brienne
Daenerys i Khal Drogo
Eddard i Lady Catelyn Stark
Magikami nie są tym bardziej.
Stannis jest bezkrytycznie uwielbiany jedynie przez Davosa. Sam uznaje pewne swe wybory je za mniejsze zło, ale to nie znaczy, że jest z tego dumny. I uwierz mi, ja jestem daleka od wybielania Stannisa, uważam zresztą, że jest w serialu prawidłowo pokazywany. Nie uważam go za prawowitego króla ani za ósmy cud świata pod żadnym względem.
Ale po co mi zadajesz pytanie o jakimś narodzie?
Chodziło mi w nim o tym że Stannis ma się za jakiegoś mesjasza i prawie za każdym razem o nim mówi.
Super, wskrzeszenie człowieka czy wyleczenie ręki z gangreny bez powikłań tym samym zwiększając jej moc to nie magia. Smoki i inny obudzili się bo obudziła się magia lub magia się przebudziła bo obudziły się smoki i inni. Co spowodowało co? Nie wiadomo, wiadome jest to że na świat przyszły smoki, powrócili inni a magowie którzy wcześniej mogli co najwyżej robić drobne sztuczki czy czerwoni kapłani którzy praktycznie nie mieli mocy nagle dostają + 1000 do magii ;3
On czy Melisandre?
I nie o to pytam, tylko skąd akurat do mnie pytanie "Czy aby na pewno Stannis kierował się "spełnieniem obowiązku" wobec narodu?"
I akurat tak się dziwnie składa, że ci "magowie" czynią to w imię R'hillora. Jasne, że smoki są powodem, że bariera między światami runęła, ale to nie zmienia faktu, że ci kapłani nie mieli nic wspólnego z żadnym abrakadabra, a łączy ich jedynie Pan Światła.
Stannis jest przeświadczony że jedynie on może ocalić swój naród zarówno od zła za murem (co do łba mu wbiła Mel) a także od uzurpatorów.
Ich "religia" silnie jest związana z Magią, silniej niż jakakolwiek inna, w sumie to chyba jako jedyna ^^. Ich modlitwy to inkantację. Sam Thoros wspominał (było chyba nawet w serialu) lub ktoś o nim mówił że od nie dawna ma takie "zdolności". Czytanie przyszłości z płomieni, leczenie śmiertelnych ran, ożywianie zmarłych, zaklinanie broni to jest czysta magia.
Stwierdzenie "czy aby na pewno" sugeruje nawiązanie do jakiejś mojej tezy i o to pytałam.
A co w tym dziwnego? Jakich ma kontrkandydatów chociażby zainteresowanych tym, co się dzieje na Murze? Gdyby nie on, to już dawno by było pozamiatane.
Co mu wbiła do łba Mel? Raczej pokazała mu, że to, na co się zdecydował działa. Ba, nawet sam widział wizję w ogniach. No ale ty pewnie po czymś takim byś nie uwierzył i nie był przeświadczony. Spoko.
Nie wiem, jak nazwać boskie cuda inaczej niż swego rodzaju magią i dlaczego to ma być zarzut, skoro to jeden z elementów chyba każdej religii i wiary.
Jest zalegalizowany, jest bęrtem Neda Starka, więc jedynym powodem, dla którego Jon nie może jest to, że jest w NS
A Jeżeli chodzi o Pieśń Lodu i Ognia to jest o czym spekulować w wielu kwestiach raczej, a hipotezy o Jonie mają bardzo mocne poparcie, jak żadne inne.
A co za problem załatwić boskie sprawy z takim np. Wielkim Septonem? A dla Stannisa to przede wszystkim przysięgi złożone fałszywym bogom nie są ważne, więc nie widzę tu jakiegoś specjalnego naginania.
Tak jest bękartem Neda, nie nie jest zalegalizowany. Jak pisałem wcześniej (chyba że nie czytałaś ze zrozumieniem) legalizacja oznacza uznanie takiego bękarta za syna z prawego łoża czy też pełnoprawnego szlachetke. Podam ci bardzo dobry przykład, Ramsay Sno.. Bolton ;) Jon w ogóle nie dziedziczy Winterfell bo jest.. bękartem.
Jak dla mnie to jest więcej hipotez potwierdzających to że cudem ocalały Aegon jest Blackfyrem aniżeli Targiem niż to że Snow jest bękartem Rhaegara i Lyanny.
Zależy odnośnie kogo? Jeżeli mamy strażnika który przysięgał 7 to Septon jako taki Westeroski papież pewnie mógłby te przysięgę zwolnić jednakże Jon składał Starym bogom a jak wiemy oni... no cóż są małomówni :)
R'hlorr to kolejne narzędzie mające ułatwić Stannisowi objęcie władzy tyle że nazywanie bogów północy "demonami" raczej napędzi mu wrogów aniżeli sojuszników. Północ to nie południe, wystarczy przeczytać rozdziały Ashy z TzS a konkretnie rozmowy których była świadkiem odnośnie bogów. Czytamy ze zrozumieniem
Stannis nie jest uznawanym królem na ten czas a straż nie opowiada się za kimkolwiek tak że Stannis może sobie zgrzytać zębami do woli :) Stannis nawet jeśli pokona resztę pretendentów to i tak nie podporządkuje sobie szarych ludzi ;) Pisałem we wcześniejszych swoich postach, Wiara jest teraz silniejsza niż kiedykolwiek była, znów mamy wojujące zakony w których służy mnóstwo, powtarzam mnóstwo chłopa i szczerze wątpię żeby pozwolili zasiadać komuś kto czci boga żądającego ofiar z ludzi, dla nich to będzie tak jakby czcili Innego ;)
Ale zapewne wtedy Stannis porzuci czerwonego boga bo to tylko narzędzie.
Miałam na myśli uznanie za swego bękarta za spłodzonego przez siebie, w przeciwieństwie do takiego np.Gendry'ego, który mimo królewskiego pochodzenia nie miał nawet nazwiska.
Jeżeli Ty mówisz o uznaniu za swego syna w tym sensie, jak to zrobił Roose Bolton ze swoim bękartem, to mówisz o sytuacji, gdy wtedy bękart otrzymuje nazwisko rodu swego ojca, a co za tym idzie i herb (czy np. rodową broń) i nie potrzebuje żadnego nowego sobie stwarzać, jak to zrobili ci przeze mnie wymienieni. O czym my tak w ogóle rozmawiamy?
Co ma wspólnego dziedziczenie Winterfell z tym, że gdyby Jon nie trafił do NS to mógłby sobie pójść swoją drogą, stworzyć sobie herb na wariacji wilkora i założyć swój własny ród?
No to może je wymień i je porównamy chociażby pod względem ilości czy wagi, czy co tam będziesz chciał?
To, co zrobi Stannis z Panem Światła tego raczej nie wiesz. I to może i było tylko narzędzie na początku, ale on doświadczył jego potęgi i widział znaki świadczące o jego istnieniu. Ale to i tak wszystko nieważne, co zrobi Stannis. Liczy się to, czego będzie chciał R'hillor. Możliwe, że zwróci się teraz ku Jonowi.
Wiara? Naprawdę?
I jakich szarych ludzi? Co mają do rzeczy jacyś szarzy ludzie?
Kwestię o czytaniu ze zrozumieniem to będę tak miła i pominę milczeniem.
Jak już pisałem legalizacja może tyczyć się uznania bękarta danego lorda jako jego prawego syna, tak jak w przypadku Ramseya albo pozwolić takiemu bękartowi na założenie własnego rodu i obranie herbu, czyli tak jak było to w przypadku Wielkich Bękartów.
Oczywiście że Jon móglby sobie założyć własny ród i obrać herbik tyle że to było by tak jak np. ja bym sobie teraz wstał i powiedział wszystkim dookoła że moje podwórko to suwerenne państwo ;D.
Już rozumiesz? Legalizacja od legalizowania, legalności. Jego ród i herb nie będzie uznawany przez nikogo czy to przez lordów czy nawet zwykłych chłopów i tak czy siak będzie traktowany jak bękart a tylko ludzie z prawego łoża mogą afiszować się swoim herbem na prawo i lewo nie będąc przy tym opluwanymi.
Przeczytaj jeszcze raz rozdziały Dany czy Cercei z UdW i TzS (te z jej zatrzymaniem przez Wiare i przemarszem przez miasto). W Westeros i Essos nastaje nowa epoka. Niewolnicy powstają przeciw panom w Essos. W Westeros wielmoża muszą się liczyć z szarymi masami i teraz ci zwykli ludzie będą mieli najwięcej do powiedzenia. Walczą o swoją godność i wolność. Wielkimi krokami zbliża się nowa epoka, ja określiłbym to humanizmem renesansowym. O ile w Essos rozpoczęła to Dany to w Westeros była to Wiara w 7. Śmieszy mnie to uznawanie R'hlorra jako jedyne, prawdziwe bóstwo. Każda z religii ukazanych w PLiO jest ze sobą połączona. Łączy je przede wszystkim postać Innego czyli zła i śmierci.
Bogowie północy i wiara w Czerwonego Boga ma ze sobą więcej wspólnego niż którekolwiek z pozostałych. Tyle że kapłani R'hlorra posługują się magią zaś ci naznaczeni przez starych bogów połączeniem duchowym ze wszystkim co żyje.
Jest uznanie bękarta za swego bękarta, dzięki czemu bękart dostaje nazwisko i wie, kto jest jego ojcem, a często też ojciec łoży na jego życie, wychowanie, odwiedza go, czy nawet sam bierze do siebie. Może sobie też wziąć herb podobny do herbu ojca.
Jest legalizacja bękarta, czyli de facto pozbawienie go piętna bycia bękartem i uznanie na syna, gdzie staje się kimś na równi jak dziecko z prawego łoża razem z wszystkimi uprawnieniami, dostaje rodowe nazwisko, herb, ma prawo do rodowej broni, przedłuża ten ród, jak jest facetem (choć nie jestem pewna, czy nie spada na ostatnie miejsce w dziedziczeniu po dzieciach z małżeństwa, ale tak czy owak ma prawo do dziedziczenia rodowej siedziby).
Skoro wierzysz, że Wiara się utrzyma - krzyż na drogę.
Coś Ci się pomyliło. Bękart nie musi znać swojego ojca by móc otrzymać nazwisko. Jest ono związane z miejscem narodzin. Bękart jeśli zostaje zalegalizowany jako prawy syn ojca a jest starszy od syna z prawego łoża to dziedziczy ten który jest starszy, żadna filozofia.
Ktoś chyba wyrywa słówka z kontekstu ;)
Od samego początku napisałem ci że legalizacja to uznanie, zalegalizowanie bękarta jako prawego syna lub szlachetki więc po kiego grzyba piszesz mi to samo po raz setny? Czy mam tu skopiować swoje poprzednie posty?
Jeżeli nie widzisz tego że Wiara jak i zwykli szarzy ludzie oraz ponownie narodzone zakony wojujące (z którymi ogromne problemy mieli Targowie już dawno temu) nie będą stanowić problemu czy też jego rozwiązania no to Krzyż na drogę ;)
Jeżeli bękart nie ma (potwierdzonego) ojca ze szlachetnego rodu, to nie dostaje żadnego nazwiska, jak taki Gendry czy inne bękarty biedaków, wieśniaków, hołoty, itd.
A Jon Snow jakoś nie nazywa się Sand.
Jeżeli na sukcesji Westeros znasz się tak samo jak na bękartach, to jednak jest filozofia.
Nie mogę nic innego pisać, bo odpowiedź na to co piszesz, się w międzyczasie nie zmienia.
Taa, będą mieli mnóstwo do powiedzenia, jak przyjdą Inni, smoki, R'hillor, i cała reszta.
Nazwisko Gendrego to Waters, przyszedł na świat w KP tyle że ani razu nie zostało użyte w sadze. Martin także wspominał o tym w jednym z wywiadów odpowiadając na pytania ludzi bodajże z FB.
A niby czemu miałby nazywać się Sand? To że był bękartem Ashary i Neda miało być plotką, Ned nikomu nie powiedział kto jest matką Jona.
Jako że przeczytałem całą sagę 2krotnie a mi się nudziło ;( to wertowałem wikipedie o PLiO w szczególności artykuły o czasach Aegona Niegodnego.
Jak przyjdą inni to wszyscy są w dupie, R'hlorr (hah dobre sobie) ma mniej wyznawców aniżeli 7 czy nawet bogowie Północy. Ze smokami przyjdzie Dany a wtedy ci wszyscy ludzie mogą ją poprzeć ;) Jak napisałem są problem dla jednych zaś jego rozwiązaniem dla drugich.
Pospólstwo nie ma nazwisk. Tak samo jak ich bękarty. Dlatego Gendry nie ma nazwiska. Jest to tak wyraźnie podkreślone w książce, że twoje posty zaczynają mi już pachnąć zwykłym trollingiem.
Kto niby miałby dać nazwisko Gendry'emu? W serialu ew. mógłby to zrobić Stannis, świadomy łączącego ich pokrewieństwa, ale wątpię.
Powiedział. I nie zauważyłeś, mimo tego całego "przeczytałem całą sagę 2krotnie a mi się nudziło ;( to wertowałem wikipedie o PLiO"?
No i?
Nie chodzi o wyznawców, ale o możliwości ich bogów.
A jeżeli przeciwko Dany wystąpi Bran, to już może nie być tak różowo.
Tak czy owak to wszystko dywagacje, bo żeby Jon mieć jakikolwiek herb to musiałby Nocną Straż, ale to przecież nie mogłaby być dezercja, więc jedyna droga to zwolnienie ze ślubów przez króla, a co za tym idzie i tak zostałby zalegalizowany, czy to jako Stark, czy Targaryen.
Podobno koniec serialu nie obejdzie się bez strat, ale dla większości widzów będzie satysfakcjonujący.
Też to sobie wymarzyłam już dawno. No ale niestety na tym się chyba skończy. Nie czytałam książki i nie wiem, ale oni się chyba raczej nie spotkają...
Cercei i Jaimie , tak wiem kazirodztwo , ale podobała mi sie ta para , to cos innego od reszty i trudno bylo przewidzieć jak to sie skończy , tak dodam ze najbardziej znienawidzona parą to Jane i Robb wiadomo dlaczego :d.
No tak ;) To uczucie brutalnie zostało przerwane przez homofobiczny cień :P
Kto wiem jakby im się ułożyło. Może startowaliby do europarlamentu z list Twojego Ruchu.
Jon i Ygritte ale najbardziej jestem ciekawa jak się skończy ''miłość'' Dany i Daario :D
Mnie także. Jorah wyznał tej jakiejś 'tajemniczej tatuażystce' ,że kocha Daenerys i już nigdy jej nie zdradzi. Matka Smoków jednak nie pozwala tak jakby mu się do siebie zbliżyć. Mam nadzieję, że nie zginą za szybko... chce zobaczyć jak to się między nimi potoczy. :D
Dla mnie zdecydowanie Tyrion i Shae... od biedy Robb i ta sanitariuszka... reszta związków z filmu jest dla mnie mdła albo sztuczna.
Między tymi co wyżej wyczuwa się dużą chemię i bliskość... w przypadku Robba - kiedy przestaje pierniczyć te farmazony o honorze itd.
Tyrion i Shae <3 zdecydowanie,
Tyrion, jedyny porządny facet w tym całym szaleństwie
dostał trochę miłości na którą zasługiwał :)
tylko się boje, ze dalej się okaże, że wszystko się rozwali znając GOT.
(Nie czytałam książki jeszcze, więc nie wiem co będzie dalej, proszę mnie nie uświadamiać :P)
Hehe... dokładnie ja też go bardzo lubię. Najbardziej ze wszystkich. i Shae tak samo jest chyba najnormalniejszą kobietą z tego całego zestawu dziwnych postaci. No i bardzo ładną do tego.
Książki nie czytałem ale gdybym miał obstawiać to też im nie wróżę sukcesu tak patrząc na to co się dzieje :/
Jeszcze w dodatku w którymś ze zwiastunów 4go sezonu,
juz nie pamiętam którym wydaje mi się, ze Shae całuje się z kimś innym
ale 1. nie jestem pewna z kim
2. nie jestem pewna czy to Shae :D
więc z dużym prawdopodobieństwem to tylko moja wyobraźnia.
(oby)
To nie Shae tylko Ellaria Sand, bardzo do niej podobna :D Całuje się z Oberynem Martellem.
:D dzięki :P
o widzę, że ktoś 'uprzejmy' mi coś napisał...
ale już się nie dowiem co. Może nie ma czego żałować hihihi
Z aktualnych love story uwielbiam tę chemię między Brienne i Jaime.
2-gie miejsce dla Lady Catelyn & Littlefingera (choć to już mniej aktualne).
Miłość Littefingera do Catelyn ukazuje słabość Baelisha. Mocny charakter z temperamentem, wydaje się być bez serca. Miłość odbiera mu rozum. I to jest piękne :)
"Miłość odbiera mu rozum. I to jest piękne :)"
Może gdyby był z Cat tak rzeczywiście by było, ale niespełniona miłość 'dodała mu skrzydeł' - powiedziałbym, że jest odwrotnie ; ]
Zgadzam się, że dla niego to złe, ale dla widza...? Świetnie się to oglądało.
Nie ich razem, tylko zachowania Baelisha. Np. kiedy chciał uratować Sansę i zabrać ją ze sobą. Na pewno by tego nie zaproponował, gdyby nie kochał jej matki.
No, taki "brejniak" a mózg mu przy niej odbierało. Wszystko by dla niej zrobił gdyby tylko zatrzepotała rzęskami. :p
Jego jedyną słabością była słabość do niej. Była jego osobistym kryptonitem.
Aaale nie zgodzę się, że uratowałby Sansę, czy miał do niej jakikolwiek sentyment (nie była jego dzieckiem tylko znienawidzonego Eddarda). Analogicznie sama Catelyn nie miała krztyny uczucia i współczucia dla Jona - syna jej wielkiej miłości (Eddarda) z jakąś obcą babą.
Myślę, że miał paskudne plany względem Sansy i naiwniątko wpadłoby z deszczu pod rynnę.
Także koniec końców z przypadku wykaraskała się najlepiej jak to było możliwe. ;)
I mimo to były retrospekcje (o ile dobrze pamiętam) i masę wspominków. "Still a Better Love Story than Twilight".
No i nie da się zaprzeczyć, że MIAŁ do niej ewidentną słabość. ;D
Większość socjopatów ma jakieś słabości, ale żeby to od razu nazywać miłością?
Podoba mi się miłość Jaime'a do Cersei ( chodź kazirodcza), jego oddanie siostrze itd. Chodź z drugiej strony mam wrażenie że Cersei już go nie kocha. Poza tym miłość Ygritte do Jona (też nieodwzajemniana) i Sama do Goździk.