Po tym odcinku wymiękam. Ten serial to nieustanne czekanie aż coś w końcu zacznie się dziać, i że te flaki z olejem w końcu zostaną wynagrodzone w postaci czegoś mocnego. I tak w kółko. To nie dla mnie, zdaje mi się że dałem temu serialowi aż za dużo ostatnich szans. Gdybym chciał oglądać polityczno-dworskie rozgrywki, to włączyłbym sobie House of Cards albo Dynastię Tudorów. To nie są Gwiezdne Wojny - kogo obchodzą losy jakichś kompletnie losowych postaci? Po co sceny które są nudne i nic nie wnoszą, nawet nie budują napięcia a tylko denerwują? Odradzam.
No tak się składa,że w każdym odcinku coś się dzieje.Oczywiście raz mniej a raz więcej,ale wciąż każdy odcinek jest minimum dobry.To nie są Gwiezdne Wojny? a co brakuje ci Jedi?XD ten serial idealnie pokazuje,że można zrobić coś ciekawego w tym uniwersum bez Jedi oraz Sithow.Losowe postacie?dosłownie każda postać ma swoją rolę,więc w jaki sposób są losowi? Te sceny "nic nie wnoszące" tak naprawdę razem wnoszą dużo do danej postaci a w dodatku trwają chwilę,więc musisz mieć naprawdę niski poziom attention span.
Rogue One obyło się bez Jedi i Sithów na głównym tle, tak samo odcinki 3-6 z najnowszego Tales of The Underworld. Nie wspominając o "Bad Batch". I jakoś dało się to zrobić bez powodowania we mnie uczucia znużenia i ziewania.
I proszę się liczyć ze słowami odnośnie mojego czasu skupienia - czytam sporo książek, tiktoka nie oglądam, nie wspominając o tym że wytrwałem bity pierwszy sezon i połowę drugiego tego barachła.