Ten serial to świetna muzyka, zabójczo szybka akcja, świetna gra aktorska oraz nieoczekiwane rozwiązania niemal w każdym epizodzie. Ponadto serial funduje nam w sposób łatwo przyswajalny wykład z historii, religii starożytnych, astronomii oraz fizyki. Wszystko utrzymane w klimacie s-fi który się nie nudzi. Wszystkiego dopełniają zabawne komentarze pułkownika O'Neilla. Pierwsze trzy serie oglądałem z zapartym tchem nie mając nigdy dość. Dalej serial nieco spowolnił rozbudowując wiele wątków i kreując większy obraz międzygalaktycznej intrygi. Muszę mimo wszystko poznać że serie 4-5 odstają w dosyć znaczący sposób od pierwszych trzech i nie dają się oglądać lawinowo ale od sezonu 6 znów serial zaczyna nabierać rumieńców. Ostatnie dwie serie to drugi rozbłysk Gwiezdnych Wrót SG-1 który z nawiązką rekompensuje niedociągnięcia 4 i 5 serii które i tak były tak marginalne ze nie zaważyły by na finalnej ocenie. W całym serialu zauważyłem tylko jeden zmarnowany epizod (chodzi o ten w którym drużyna 1 wymyśla fabułę dla filmu) to jest jednak skaza która tylko przydaje wartości całości pokazując że twórcy także miewają gorsze dni.
Serial jest świetny, tylko z Ori przegięli. Ostatnie dwa sezony były już niepotrzebne, choć Mitchell był całkiem fajny jako dowódca SG1. Mimo wszystko trzeba było skończyć wraz z pokonaniem Goa'uldów i odejściem z SG1 RDA.
@Sheppard, nie zgodzę się, ori faktycznie wymyśleni trochę na siłę, tak samo mitchel miał być kopią o'neill'a, sheppard zresztą też, ale to wszystko było zrobione dla nas, dla fanów żebyśmy jeszcze przez kolejne dwa lata mogli upajać się SG. polecam odcinki specjalne, gdzie shanks z teal'c'iem (dzudz to trudne nazwisko do napisania: )) opisują całą mitologię SG, wg mnie ten serial mógłby trwać kolejne 10 sezonów, bo wiele wątków nie zostało wyjaśnionych.... ale ostatni odcinek unending?? jak juz musieli kończyć to zakończenie jest znakomite....
mimo, że Sheppard miał być kopią O'Neila to mnie się jakoś tak bardziej podoba, a co do Ori to powiem tak uwielbiałam SG do momentu, aż oni weszli, potem przerzuciłam się na wg mnie bardziej interesującą Atlantydę. Zdecydowaie za bardzo naciągane to było.
Przepraszam bardzo, ale co znakomitego w tym zakończeniu? Nic nie wyjaśniający odcinek, który pomysłem i rozmachem nie różni się od połowy epizodów, równie dobrze mógłby być fillerem. :-/
Dla mnie 9 i 10 sezon to Stargate SG-2 czyt. zupelnie inny gorszy serial i nie wliczam ich w ten serial. Zmienili wszystko jedynie scenografie pozostaly te same, akotorow tez prawie wszystkich zmienili.
Jedyne warte polecenia odcinki z tych dwoch seri to z 9 odcinek 13, Ripple Effect i tyle jezeli chodzi o 9 sezon i z 10 na pewno 3, crossover, a czy jeszcze jakis to nie mam notatek na temat tego sezonu i nie wiem ;d
Tak, trudno nie boleć nad zmianą w obsadzie. Następca O'niela jest jego tanią kopią jednak Anderson się zestarzał więc możliwe że nie byłby w stanie nadal utrzymać takiej "pary" jaką miał na początku. Mimo wszystko wiek wyraźnie odcisnął swoje piętno na bohaterach. Amanda niegdyś gładka i śliczniutka na koniec już straciła nieco blasku. Natomiast w Arce Prawdy była chyba w ciąży. Hamond z kolei wziął i zmarł z tego co słyszałem.
Z tego co wiem, Hamond umarł, nawet wspominają o nim w ostatnim odcinku Atlantisa " Enemy at the gate" i nawet nazywają statek na jego cześć
Ja bym wolal doslownie kazdego niz Critona :D do farspace pasowal idealnie, ale w SG-1 byl on tak samo przydatny jak funkcja drzemki w alarmie przeciwpozarowym. Nijak mi on tam pasowal, a kazde jego zdanie i slowo dzialalo mi na nerwy. General Landry tez strasznie dzialal mi nerwy, dali by jakas ciekawsza postac, a on sie co najwyzej nadaje jako kucharz w stolowce aby rzucil czasami pare slow z jakims dowcipem albo sie krzywo spojrzal, a nie general. Dr Lam, tez nie dosc ze dali jej dziwne imie i mi sie kojarzy z owca, to tak mloda postac na takim stanowisku jest malo prawdopodobna i powinna robic co najwyzej jako asystentka.. tak wiem corcia generala, ale mimo wszystko.